O Sevisiu misiu pysiu.doc

(63 KB) Pobierz
Dedykacja:

Dedykacja:
Dla pewnych Dam, które pewnego dnia pięknego, wraz ze mną chciały rzucać się z dziesiątego piętra, przeżywszy pewną traumę...
Susie, Vler - to dla Was.

Podziękowanie:
Vissenie za wstępną korektę.
Nice Snape za wierszydło *
Szu za to, że zmoczyła sobie skarpetki. Za to, że musiała pozbywać się z biurka i monitora pokładów słodyczy. Za to, że wiszę jej za psychoterapeutę. Za, cytuję: (BUL! BUL! BUL!) Za Ewelizardę... Słowem za to, że podjęła się korekty tego. A przede wszystkim za to, że jest:)


 

O Sevisiu Misiu Pysiu




Za górami, za lasami, w przepięknym starym zamczysku, żyła sobie piękna księżniczka. Zamknięta w najwyższej wieży, marzyła skrycie o wspaniałym, pełnym cnót rycerzu, który przyjedzie po nią na białym rumaku...

Stop! To chyba nie ta bajka... Zacznijmy więc jeszcze raz.

Rzecz ma miejsce w małym pokoiku na trzecim piętrze, w zwykłym, szarym, betonowym bloku, na osiedlu jakich wiele. Nastoletnia Autorka, siedząc przy oknie i wpatrując się w księżyc, oddaje się marzeniom. W ręku trzyma zdjęcie ukochanego... Chciałoby się rzec, normalna sprawa, ale... No właśnie, ale jest pewne „ale”. Rzućmy okiem na owo zdjęcie ukochanego naszej bohaterki. I cóż widzimy? Zdjęcie przedstawia znanego aktora w jednej z jego ról... A nasza bohaterka nadal marzy... O czymże? Dowiemy się zaglądając w leżące na biurku papiery, które przed chwilą przeglądała, kreśląc tu i ówdzie, dopisując i poprawiając...

* * *

Pierwszy września, dzień, którego nienawidził. Chyba nawet bardziej od Bożego Narodzenia. Dzień, w którym nieodmiennie wkraczały do jego życia hałas, harmider, głupota i lenistwo. I znów przyjdzie mu walczyć z niesforną hałastrą, która w nosie ma wszelkie regulaminy i wtłoczyć do wyjątkowo odpornych głów nieco wiedzy. Syzyfowa praca. Równie dobrze mógłby uczyć kałamarnicę śpiewu, efekt byłby niemal identyczny. Obrzucił groźnym wzrokiem Wielką Salę wypełnioną uczniami, którzy po dwumiesięcznej przerwie nadrabiali zaległości w gadaniu. Jeden przez drugiego. Severus Snape stłumił w sobie chęć rzucenia kilku Niewybaczalnych w kierunku rozentuzjazmowanej młodzieży i westchnął ciężko. Odwrócił głowę i spojrzał na osobę, która zajęła w tym roku miejsce dla nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.
I zabrakło mu tchu.
Wyglądało na to, że w tym roku, jego upragnione stanowisko zajmie kobieta... Ale jaka kobieta! Na ile mógł ocenić siedzącą postać, to była wysoka i smukła. Miała długie, lśniące czarne włosy i oliwkową cerę. Jej ruchy pełne były gracji i wyszukanej elegancji. Z pewnością była młoda, wyglądała na jakieś dwadzieścia, może dwadzieścia pięć lat. Wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, podziwiając jej zjawiskową urodę, aż w końcu, wiedziona instynktem, odwróciła się i spojrzała wprost na niego. Ich spojrzenia skrzyżowały się na moment i kobieta rozchyliła w uśmiechu usta przypominające barwą płatki róż, odsłaniając śnieżnobiałe zęby. Mistrz Eliksirów poczuł, że się czerwieni i czym prędzej odwrócił wzrok pochylając się nad swoim talerzem tak, aby twarz ukryła się za kurtyną czarnych włosów. Ale wciąż widział to spojrzenie przecudnych ciemnobrązowych oczu, okolonych długimi, podwiniętymi rzęsami... Tak łagodne i ciepłe... Jak w letargu dokończył kolację i ruszył do swoich komnat. A całą drogę towarzyszyło mu przedziwne uczucie... Jakby cała chmara motyli zerwała się do lotu i trzepotała skrzydłami w jego brzuchu...

* * *

W tym momencie przerwiemy, jako że i Autorka przerwała. Wzięła do ręki lusterko i spojrzała poddając krytycznej, miejmy nadzieję, uwadze swoje odbicie. Cóż w nim mogła ujrzeć? Odbicie dość ładnej, młodej twarzy, o karnacji, która w słabym świetle lampki nocnej, wydawała się być ciemna. Piwne oczy skryte za grubymi szkłami okularów, oraz usta o normalnej barwie. Uśmiechnęła się do siebie, odsłaniając aparat na zębach i odłożyła lusterko na miejsce. Wypisz wymaluj opis nowej nauczycielki w Hogwarcie...
Autorka przez chwilę gryzła ołówek, najwyraźniej zastanawiając się nad rozwojem akcji, po czym ponownie zaczęła pisać. Z wyraźnym zapałem. Tak więc i my powróćmy do naszego bohatera...

* * *

Kiedy znalazł się z powrotem w swojej komnacie, Severus nalał sobie Ognistej Whisky Ogdena i zasiadł w głębokim fotelu przed kominkiem, w którym wesoło trzaskał ogień. Przez dłuższą chwilę walczył sam z sobą, próbując skierować swoje myśli na cokolwiek innego, ale w końcu poddał się. Patrzył niewidzącym wzrokiem w ogień, wciąż mając w głowie postać nowej nauczycielki...
Siedział tak ładnych kilka godzin, zanim zdecydował się położyć do łóżka. Sen nie nadchodził. Dziwne uczucie łopoczących motylich skrzydeł, nie chciało opuścić jego wnętrzności, a jeszcze dziwniejsze myśli nie chciały opuścić jego głowy.
A następnego ranka był niewyspany i, przez to, jeszcze bardziej niż zwykle zły i złośliwy. Nie pojawił się na śniadaniu, choć był bardzo głodny, więc tym bardziej wyżywał się na tych, którzy ośmielili się wejść mu w drogę. Uczniowie pierzchali na wszystkie strony, widząc go gdzieś na horyzoncie. Mistrz Eliksirów nadciągał niczym gwałtowna burza z piorunami i gradobiciem... Rozdał rekordową liczbę szlabanów i odjął wszystkie możliwe punkty wszystkim Domom, oczywiście pomijając Slytherin. A był to dopiero pierwszy dzień zajęć lekcyjnych... W południe głód go pokonał i Severus ruszył na obiad do Wielkiej Sali. Wyglądał przy tym, jak skazaniec idący na egzekucję. Kiedy usiadł już na swoim miejscu przy prezydialnym stole, zajął się jedzeniem, które miał na talerzu i starał się nie podnosić oczu. Wiedział, że gdy tylko to zrobi, jego wzrok powędruje w kierunku... Pewnej istoty. A tego chciał uniknąć za wszelką cenę.

* * *

Nastoletnie dziewczę przerwało pisanie i znów powędrowało do okna. Patrząc w gwiazdy myślało nad dalszym rozwojem sytuacji. Najwyższy czas już był, żeby jej romantyczny bohater wreszcie zrozumiał, że dłużej nie potrafi opierać się uczuciom, że czas już najwyższy zrobić pierwszy krok...

* * *

Kolejne dni mijały w udręce. Mimo że próbował sobie tłumaczyć beznadziejność swojego zachowania, głupotę za jaką zawsze uważał uczucia tego rodzaju, gdzieś na dnie serca, nadzieja na szczęście podnosiła łeb niczym hydra i domagała się swoich praw. Aż pewnego poranka, Mistrz Eliksirów spojrzał na swoje odbicie krytycznym wzrokiem. I postanowił zrobić coś z sobą. Przede wszystkim powędrował pod prysznic i umył porządnie włosy, a także postanowił, że od teraz będzie to robił codziennie. Ponieważ była to sobota, a więc dzień wolny, zaraz po śniadaniu udał się do Hogsmeade w poszukiwaniu jakiegoś magostomatologa... Zabieg prostowania i wybielania zębów nie trwał długo, ale był nieco kosztowny. Raz się żyje! Ale przezornie udał się jeszcze do apteki, aby zakupić pastę wybielającą. Tak na wszelki wypadek, żeby zbyt często nie narażać się na taki wydatek. Jeszcze tylko jedna sprawa pozostała... Paznokcie... Po latach warzenia różnorakich eliksirów były w opłakanym stanie. Nie dość, że pożółkłe, to jeszcze spękane i nierówne. Gabinet kosmetyczny... Na samą myśl jego ciałem wstrząsnął dreszcz obrzydzenia, ale i to zwalczył. A kiedy było już po wszystkim, był nawet całkiem zadowolony. Powrócił do zamku akurat na obiad. Zasiadł na swoim miejscu z mocnym postanowieniem, że po posiłku zacznie konwersację...
Jak postanowił, tak zrobił. Ewelizarda, bo tak właśnie miała na imię nauczycielka Obrony Przed Czarną Magią, chętnie przystała na jego propozycję przechadzki po błoniach. Krótki spacer przeciągnął się do późnej nocy. Rozmawiali o wielu sprawach. Severus odkrył, że mają wiele wspólnych upodobań. Oboje uwielbiali poezję, muzykę klasyczną, malarstwo a także astronomię. Początkowa niemrawa dyskusja na tematy ogólne, w miarę upływu czasu stawała się coraz bardziej gorąca i dotyczyła tematów natury dość osobistej. Kiedy powrócili do zamku, było już grubo po północy. Dość długo jeszcze stali przy schodach, tak jakby nie mogli się rozstać...

* * *

I w tym momencie nasze dziewczę przerwało pisanie, najwyraźniej zastanawiając się, jak ma zakończyć ów romantyczny wieczór. Przez chwilę walczyła ze sobą, ale w końcu energicznie potrząsnęła głową i kontynuowała pisanie...

* * *

Powróciwszy do swoich prywatnych komnat, Mistrz Eliksirów zasiadł przed kominkiem i pogrążył się w marzeniach. Po dzisiejszym dniu wszystko wydawało się być możliwe, dotąd nie sądził, że znajdzie się jakaś kobieta, która zaakceptuje go takim, jaki jest. Która nie będzie wymagała od niego żadnych zmian. Ale ta... Czuł, że dla niej zrobiłby wszystko. Czegokolwiek tylko sobie zażyczy. Była tak niezwykła... Nie dość, że piękna, wręcz nieziemsko cudowna, to jeszcze bardzo inteligentna, oczytana i kulturalna. Subtelna i delikatna, a jednocześnie pełna temperamentu. Była po prostu... Po prostu... Aniołem, który zszedł na ziemię... Gotów był paść na ziemię u jej stóp, gotów był całować ich ślady na ziemi... Miłość wypełniła go od czubków palców, do końca najdłuższego z włosów... Miał wrażenie, że uczucie to niemal unosi go nad ziemią...
Analizował całą przeprowadzoną rozmowę. Mieli tyle wspólnych upodobań... Kiedy to odkrywali, jedno przez drugiego rzucało tytuły ulubionych utworów muzycznych, czy też poetyckich. I zawsze okazywało się, że to, co lubi jedno, kocha też i drugie. Ewelizarda była pierwszą osobą, której przyznał się, że pisuje czasem wiersze. Nawet recytował kilka z nich... A ona była nimi urzeczona, tak prawdziwie, był pewny, że nie udawała. Rozpoznałby to z łatwością. Widział jej błyszczące w świetle gwiazd oczy, które wyrażały prawdziwy zachwyt. Kochał ją... Tak bardzo, że to uczucie aż zapierało mu dech w piersiach. To było jak objawienie, poraziło go niczym poranne promienie słońca... I musiał te uczucia przelać na papier...

* * *

Autorka przerwała pisanie, wzięła do ręki kartkę i zaczęła czytać. Z pewnością sprawdzała czy aby wszystko ujęła, czy opisała wszelkie uczucia towarzyszące objawiającej się wielkiej miłości. Wypieki na policzkach i błyszczące oczy zdradzają, że jest wyjątkowo zadowolona ze swojego dzieła...

* * *

Kolejne tygodnie mijały Mistrzowi Eliksirów jak w malignie. Zajęcia z uczniami przemijały niemalże niezauważone. Nie rozdawał już szlabanów, nawet kiedy były jak najbardziej zasłużone. Nawet prowokujący Potter, czy Longbottom wysadzający kociołek nie byli w stanie wyprowadzić go ze stanu doskonałej obojętności na poczynania uczniów. Nie chciał marnować żadnego popołudnia i wieczoru na zajmowanie się rozwydrzonymi bachorami. On już i tak wystarczająco dużo dla nich robił. Nie chciał więcej marnować czasu, zwłaszcza, że w perspektywie miał znacznie ciekawsze zajęcia.
Wiosna pojawiła się, subtelnie dotykając wszystkiego co żyje, dni stawały się coraz dłuższe i cieplejsze, a wszystkie stworzenia i rośliny zdawały się gwałtownie powracać do życia. W końcu nadszedł dzień, w którym Mistrz Eliksirów postanowił, że najwyższy czas TO zrobić. Wygrzebał z kufra maleńkie srebrne pudełko ze szmaragdem na wierzchu. Rodowy pierścień zaręczynowy, który znajdował się w środku dostał od matki. Miał go dać tej jednej jedynej. I teraz, wreszcie, miał komu... Wraz z małym dodatkiem w postaci swojej skromnej osoby.
Na miejsce Wydarzenia wybrał mały zakątek, tuż na skraju Zakazanego Lasu. Miejsce, w którym niewielka rzeczka płynąca przez Zakazany Las, wpadała z wysokości około dwudziestu metrów do jeziora. Z maleńkiej łąki, usianej tysiącami białych stokrotek, rozpościerał się prawdziwie magiczny widok na wodospad. Obłoki utworzone przez kropelki wody, unosiły się nad spienioną taflą lazurowego jeziora, które wzburzane było przez srebrzyste strugi spadające z wysokości, rozbijające się po drodze o wystające nagie skały. A wszystko to otoczone bujną, soczyście zieloną roślinnością...
Z drżącym sercem prowadził ukochaną w swoje ulubione miejsce, którego istnienie trzymał w tajemnicy w nadziei, że ową cudownie romantyczną aurę wykorzysta właśnie w takim dniu, jak ten. Kiedy dotarli na miejsce, Ewelizarda przez dłuższą chwilę wpatrywała się urzeczona w rozpościerający się przed nimi krajobraz. Ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, tuż przed nią, w ognistym wybuchu, pojawił się Fawkes, który upuścił mały zwój pergaminu wraz ze srebrnym pudełeczkiem wprost w jej ręce, po czym zniknął w takim samym ognistym obłoku. Spojrzała pytająco na Severusa, który z lekkim uśmiechem, gestem pokazał jej, że powinna otworzyć. Mistrz Eliksirów wydawał się być spokojny, ale w głębi duszy cały drżał z niepokoju. Wprawdzie dyrektor, którego musiał poprosić o użyczenie feniksa, zapewnił go, że wszystko pójdzie jak po maśle, ale... Zawsze jest jakieś „ale” i właśnie dlatego serce miał pełne obaw.
Kobieta powoli rozwinęła pergamin i zaczęła czytać. W miarę czytania, na jej policzkach zaczął pojawiać się delikatny rumieniec. Kiedy skończyła otworzyła pudełeczko i zobaczyła leżący w nim klejnot. Wydała cichy okrzyk i upuściła pergamin, który opadł na trawę ukazując swoją treść.

Jesteś niczym diament wśród zwykłych kamieni,
Spoglądania w twe oczy na nic bym nie zamienił,
Twe usta czerwieńsze od najpiękniejszej róży,
Szepczą subtelnym głosem grającej na harfie muzy.
Niczym gwiazda jest uśmiech twój piękny,
Wśród nocy twych czarnych włosów świeci cudnie zaklęty.
Chcę Ci więc tu powiedzieć - Kocham, moja miła,
I prosić byś na zawsze już ze mną była.*

Mistrz Eliksirów ujął dłoń swojej ukochanej, przyklęknął przed nią i, patrząc wprost w jej oczy, powiedział:
- Wszystko co mógłbym powiedzieć jest niczym wobec tego, co pragnie wykrzyczeć moje serce... Uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał drżącym głosem.
Stojąca przed nim kobieta przez dłuższą chwilę nic nie mówiła, ale też nie zabrała mu swojej dłoni. Patrzyła na niego z płonącymi z emocji policzkami i nieukrywaną radością w błyszczących oczach.
- Tak, najdroższy – wyszeptała.
Słysząc taką odpowiedź, Severus wsunął jej pierścionek na palec i ucałował dłoń. Po czym wstał i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
Resztę popołudnia spędzili razem, wśród bieli stokrotek, wsłuchani w szum wody... Istnieli tylko dla siebie i chłonęli to szczęście, jakie dać może tylko towarzystwo ukochanej osoby...

* * *

Dziewczę na chwile oderwało się od pisania i podniosło głowę ukazując błyszczące oczy, pełne łez wzruszenia i pałające czerwienią policzki. Jeszcze raz spojrzała na zdjęcie swego ukochanego. Och, jakże ona pragnęła znaleźć się na miejscu swojej własnej bohaterki! Drżącymi rękoma wygładziła zapisane kartki i odłożyła je na bok, po czym ponownie powędrowała do okna, aby snuć kolejne romantyczne wizje...

* * *

Dzień zaślubin nadszedł bardzo szybko, zwłaszcza że obydwoje nie chcieli długo czekać. W pewien piękny i słoneczny majowy poranek, cała społeczność uczniowska wraz z gronem pedagogicznym wyległa na błonia, by świadczyć młodej parze. Panna młoda, w białej sukni ślubnej przybranej czerwonymi makami, które miała wpięte również we włosy i bukietem tych pięknych, polnych kwiatów w dłoni, wyglądała niczym anioł. Pan młody, wpatrujący się w swoją wybrankę błyszczącymi ze szczęścia oczami, w odświętnej czarnej szacie haftowanej srebrną nicią wyglądał imponująco. Zgromadzony tłum szeptał z uznaniem...
Ceremonię prowadził dyrektor Hogwartu. Przebiegała bez żadnych zakłóceń, a kiedy padła formułka „możesz teraz pocałować żonę”, rozległ się śpiew słowika, a promienie słońca przebiły się pomiędzy gałęziami oświetlając młodych małżonków. Chwila zaiste była magiczna...

* * *

Nastolatka przerwała pisanie i otarła łzy wzruszenia płynące po twarzy. Westchnęła, wciąż przeżywając czar chwili, którą opisywała z płonącymi policzkami. Dłuższy czas zastanawiała się, czy zakończyć swoją historię słowami „I żyli długo i szczęśliwie”, czy też może wprowadzić jeszcze jakąś tragedię w ową sielankę. W końcu zdecydowała, że życie szpiega jest pełne niebezpieczeństwa i dramaturgii, w związku z czym kontynuowała opowieść...

* * *

Niestety, świeżo zaślubionym nie dane było długo cieszyć się szczęściem. Pewnego wieczora, tuż przed zakończeniem roku szkolnego, kiedy Severus z żoną wybrali się na przechadzkę do swego ulubionego zakątka, zostali nagle otoczeni przez małą grupkę śmierciożerców.
- Wiesz jak Czarny Pan karze zdrajców, Snape – wysyczał jeden z nich i wycelował różdżkę w Mistrza Eliksirów. - AVADA KEDAVRA!
Zielone światło pomknęło w kierunku piersi osłupiałego mężczyzny. Jednakże w tym momencie Ewelizarda zasłoniła sobą ukochanego i śmiercionośne zaklęcie ugodziło ją w plecy. Przerażony Severus złapał jej osuwające się na ziemię ciało i ujrzał w gasnących oczach ogrom miłości tylko dla niego... Coś ty zrobiła, najdroższa?! Nie zasłużyłem... Nie godnym takiego poświęcenia... Ułożył głowę ukochanej na trawie i z szaleńczym błyskiem w oczach podniósł się z klęczek. Pomści ją! Wyciągnął różdżkę i skierował ją w kierunku winowajców. Sprawi, że będą cierpieli, jak nigdy dotąd! Cruciatusy poleciały we wszystkie strony i po kilku sekundach wszyscy napastnicy leżeli na ziemi wijąc się z bólu. I wtedy, przez głowę Severusa przemknęła myśl, że jego ukochana nie życzyłaby sobie takiego okrucieństwa, nie chciałaby, żeby zachowywał się niczym zwierzę, bydlę żądne krwi... Rzucił więc na każdego zaklęcie magicznych więzów, uniemożliwiające teleportację i wrócił wolnym krokiem do Hogwartu tuląc w ramionach martwe ciało żony.

* * *

Autorka znów przerwała swą opowieść. Tym razem to wyrywający się jej z piersi szloch uniemożliwiał dalsze pisanie. Po policzkach obficie płynęły jej łzy, widać było, że bardzo głęboko przeżywa nieszczęście, które spotkało jej bohatera...

* * *

Pogrzeb odbył się trzy dni później, był bardzo skromny, ponieważ tak sobie zażyczył Mistrz Eliksirów. Jeszcze długo wieczorem na cmentarzu widać było mroczną sylwetkę pochyloną nad świeżym grobem. Zbliżała się już północ, kiedy Severus podniósł głowę i, mając za świadków jedynie księżyc i gwiazdy, złożył przysięgę. Jego serce na zawsze należeć będzie do tej jednej, jedynej, którą przewrotny i okrutny los zabrał tak wcześnie. I nie spocznie, dopóki narzędzie, którym ów okrutny los się posłużył, nie zniknie z powierzchni ziemi...

* * *

Nasze romantyczne dziewczę odłożyło długopis. Z pobladłą twarzą odczytało jeszcze raz zakończenie i westchnęło ciężko nad nieszczęsnym losem Mistrza Eliksirów. Znów usiadła przy oknie i ponownie przeżywała całą historię. Pierwsze spotkanie... Objawiającą się miłość... Oświadczyny i ślub... Tragiczną, ale pełną poświęcenia śmierć...
Te rozmyślania zajęły jej całą noc, ale nie czuła się zmęczona. Wręcz przeciwnie, była szczęśliwa. A kiedy późnym popołudniem odwiedziła ją koleżanka, nastolatka z dumą pokazała jej swoje dzieło.
- Och... - wykrzyknęła nowo przybyła. - Ależ ty masz talent... To jest cudowne! Piękne! Brak mi słów, żeby to opisać!
Nasze dziewczę pokraśniało ze źle ukrywanej dumy, ale wyszeptało nieśmiało:
- Naprawdę?
- Przecież bym cię nie okłamywała – druga z dziewczyn energicznie pokręciła głową dla wzmocnienia efektu zaprzeczenia. - Uważam, że powinnaś to przepisać do komputera i umieścić na jakimś forum.
- Tak sądzisz? - zapytała Autorka z lekkim powątpiewaniem w głosie.
- Tak, tak właśnie sądzę. Taki talent nie powinien marnować się w ukryciu! O! Wiem, co zrobimy. Przepiszemy to teraz i razem wkleimy.
I tak też zrobiły...

* * *

A wieczorem, pewien niewinny forumowicz wchodzi na pewne forum i widzi zupełnie nowe opowiadanie. Zupełnie nowego autora. Patrzy na nick – Ewelizarda Snape, później na tytuł – „Życie szpiega jest ciężkie” i z wahaniem klika na temat...

* * *
<czyta>
<czyta>
<czyta>
<tchu mu brakuje>
<mdleje...>

* * *

Wstrząśnięty przeczytanym właśnie tekstem, niewinny forumowicz drżącą ręką klika na funkcję „odpowiedz” i po długiej chwili milczenia, która pozwoliła mu otrząsnąć się z szoku, pisze komentarz, który wyraża jego opinię na temat opowiadania. Wychodząc z tematu, postanawia zarzucić na niego zasłonę zapomnienia. Ale przestał już być niewinnym forumowiczem...

Koniec

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin