Odslona pierwsza.pdf

(146 KB) Pobierz
155746989 UNPDF
Odsłona pierwsza - Łatwy orzech
Marek Chrobot
- Siadaj! – Cichym lecz stanowczym głosem
wypowiedziane polecenie zabrzmiało jak świątynne dzwony w
uszach zamyślonego Okana.
Posłusznie spełnił rozkaz. Ci, którzy nie dość szybko
reagowali stawali się pożywką ghouli na Wzgórzu. Urganov
nie tolerował wielu rzeczy – niesubordynacja i opieszałość
znajdowały się bardzo wysoko na tej liście.
Ranicz opleciony jest gęstą siatką pajęczyny, wysnuwanej
przez Lordów podziemnego świata. Dociera wszędzie, do
każdej dzielnicy, nie uznaje podziałów społecznych, rasowych
ani kulturowych. Stanowi niewidzialny fundament, na którym
rośnie miasto. Jest bardzo lepka – kto do niej przylgnie, nie
odlepi się już za życia. Można dostrzec wyraźną gradację
155746989.003.png 155746989.004.png
tych zależności – od lekkiego oplotu aż do zawinięcia w kokon
różnego rodzaju powinności.
Komnata i fotel, w którym wygodnie rozparł się Okan
znajdowały się w jednym z węzłowych punktów, z których
wychodziły rozkazy. Był to budynek starego warsztatu
tkackiego, którego właściciel poszedł z torbami. Aktualnie
zasiedlało go kilka rodzin członków gildii. W piwnicach, gdzie
niegdyś były magazyny, dziś decydowano o losach setek
ludzi. Pokój był skromnie wyposażony. W środku stało duże
biurko, zastawione stertami pergaminów. Za nim o ścianę
opierał się fotel nakryty wypłowiałą i pocerowaną czerwoną
materią. Przy drzwiach bliźniaczy fotel i mała, drewniana
szafka z ułamaną nogą. Skutecznie zastępował tę nogę
ociosany kawałek cegły. Na ścianie, po lewej ręce od wejścia
wisiały dwie skrzyżowane halabardy i włochata, wzorzysta
makrama. Niemal nagiej podłogi nie pokrywało nic prócz
cienkiego, słomianego całunu. Pod okopconym sufitem, na
haku, wisiał okrągły kandelabr z zapalonymi, rzucającymi
wątły blask świecami.
Na fotelu pod ścianą siedział mężczyzna. Człowiek.
Wyglądał na trzydzieści pięć lat, ale ci, którzy go znali,
wiedzieli, że ma ich pięćdziesiąt. Przy wzroście około 175 cm
ważył nie mniej niż 90 kilogramów. Krępa, masywna,
155746989.005.png
pozbawiona tłuszczu sylwetka znamionowała niepospolitą siłę.
Poruszał się wolno, ale sprężyście i z gracją
charakterystyczną dla elfów i tancerzy. Twarz o dziwo nie
nosiła śladów długiego już, jak na człowieka, i trudnego życia.
Gęste, czarne włosy bez szpakowatych pasemek były krótko
i równo przystrzyżone. Niebieskie oczy schowane w kotlinie
otoczonej od góry wałem krzaczastych brwi patrzyły groźnie
i czujnie. Nosił ciasne, brązowe spodnie z miękko
wyprawionej skóry, rozszerzające się poniżej łydek, grubą,
lnianą koszulę i kaftan z łosiowej skóry. Elastyczny, ale
bardzo wytrzymały. Za pasem ze srebrną klamrą tkwiła
ozdobna rękojeść ciężkiego noża. Przed nim, na stole, w
pochwie obciągniętej skórą jaszczura leżał prosty miecz.
Urganov był wysokim rangą oficerem jednego z miejscowych
garnizonów, oficjalnie... Niewielu wiedziało, że jest
jednocześnie prawą ręką króla przestępczego podziemia.
Zajmował się rekrutacją nowych członków i kontaktami ze
związanymi z gildią patrycjuszami. Budził strach i respekt.
Vis a vis Urganova siedział młody człowiek. Miał podobne,
skórzane spodnie, lekką kolczugę i grubą jakę w kolorze
indygo z bufiastymi, ale krótkimi rękawami, sięgającymi
nieco za łokcie. Za pasem szabla i dwa noże. Nad lewym
ramieniem sterczały rękojeści dwóch rzutek. Włosy, na
półorczą modłę, spięte były na potylicy w kok. Twarz zryta
była blizną ciągnącą się od górnej wargi przez policzek do
skroni. Niewielu patrzyło na tę twarz bez lęku.
155746989.006.png
- Znasz stawkę – było to raczej stwierdzenie niż pytanie.
Urganov podrapał się patykiem po skroni. Okan nie znał
stawki, ale nie śmiał przerwać.
- Celem jest kupiec Siemaszko. Wszelkie dane dotyczące
jego osoby znajdziesz w tym zwoju.
Pożółkły pergamin przeszedł z ręki do ręki nad
zagraconym stołem – Nie masz zbyt wiele czasu. Wybory do
rady cechu odbędą się za pięć dni. Mój klient chce, żeby w
dniu wyborów klepsydra Siemaszki wisiała na drzwiach
budynku cechu. To jest zaliczka – w połowie wypełniona
sakiewka jak pług śnieżny rozgarnęła papiery i przesunęła się
wprost do rąk Okana.
- Wszystko jasne ?
- Tak, panie.
- No to do dzieła ! Jeżeli będziesz czegoś potrzebował,
twoim kontaktem w dzielnicy będzie Imar, ochroniarz z
,,Dumnego Pawia’’.
155746989.001.png
Urganov momentalnie stracił zainteresowanie
przybyszem, zatonął w stercie pergaminów.
Okan powoli, tyłem, opuścił celę i ruszył w kierunku
wyjścia. Za drzwiami zderzył się z młodą ludzką kobietą,
niosącą opleciony wikliną, gliniany gąsiorek, wypełniony po
brzegi winem. Na mgnienie oka uchwycił jej spojrzenie. Nie
wyglądała na szczęśliwą.
* * *
Okan Arif urodził się trzydzieści dwa lata temu w
Brzegach, W ubogiej rodzinie mieszczańskiej. W domu nie
przelewało się. Ojciec pracował tylko kilka miesięcy w roku.
W sezonie, kiedy przez port przewijały się flotylle statków
155746989.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin