Gdzie to ocieplenie.odt

(34 KB) Pobierz

Monitor 12/11/2009

 

 

 

                                         Gdzie to ocieplenie.

Pytał retorycznie Kevin Trenberth, jeden z brytyjskich naukowców, w wykradzionych emailach do współpracowników. W kontekście rozpoczętej 7 grudnia w Kopenhadze konferencji poświęconej zmianom klimatycznym rozegrał się skandal nieoficjalnie określany mianem „climategate”. Kilkanaście przechwyconych przez hakerów w ubiegłym miesiącu emaili przesłanych z oddziału prowadzącego badania klimatyczne w Uniwersytecie Wschodniej Anglii w Wielkiej Brytanii, ukazało jak naukowcy konspirują by nie dopuścić do publikacji badań, manipulują danymi i przetwarzają dowolnie dostosowując nie tylko do własnych tez, ale głównie do wymagań sponsorów. Ten wielki skandal w świecie nauki oferuje przede wszystkim silne argumenty dla sceptyków zmian klimatycznych utrzymujących, że zmiany klimatyczne są jedną wielką konspiracją.

Może nie są, ale kilkanaście zespołów Organizacji Narodów Zjednoczonych będzie prowadziło formalne dochodzenie w sprawie przechwycenia korespondencji pocztą elektroniczną i powodów, dlaczego niektórzy z badaczy niestosownie dyskutowali na temat zdyskontowania konkurencyjnych wyników. A oto streszczenie wydarzeń.

Pod koniec listopada na rosyjskim serwerze pojawiły się emaile, dane i oprogramowanie wykradzione z wydziału badań klimatycznych Uniwersytetu Wschodniej Anglii. Z materiałów tych wynika, że naukowcy pracujący w tym instytucie fałszowali dane dotyczące klimatu Ziemi i ukrywali prawdę przed opinią publiczną. Wykradzione oprogramowanie służące do analizy danych klimatycznych zostało zbadane przez informatyków, którzy odnaleźli w nim między innymi adnotacje programistów sugerujące, że programy te zostały zaprojektowane tak, aby generować wyniki potwierdzające tezy naukowców. Amatorskie badania programowania trwają, a ich wyniki potwierdzają te podejrzenia. Wykradzione emaile dowodzą również, że pracujący nad zmianami klimatu naukowcy Uniwersytetu Wschodniej Anglii z premedytacją ukrywali i naciągali fakty dla potwierdzenia tezy, że to człowiek jest odpowiedzialny za ocieplenie Ziemi.

Internet dostarcza ogromu cytatów potwierdzających konspirację. I tak między innymi profesor Phil Jones miał ukrywać fakt, że przez ostatnią dekadę klimat Ziemi się ochładza. Profesor miał przyznać się do tego, że „zrobił sztuczkę Mike’a z Nature z dodaniem prawdziwych temperatur do każdej serii z ostatnich 20 lat (od 1981) i od 1961 dla Keith’a, żeby ukryć spadek.” Profesor miał również potwierdzić ukrywanie i bezprawne fałszowanie danych. Informował bowiem, że był zmuszany do ujawnienia pomiarów temperatury ze stacji CRU, komentując z przekąsem, że w Wielkiej Brytanii nie obowiązuje Ustawa o Wolności Informacji. Przyznaje się także do niszczenia danych, pisząc, że „sceptycy zbierają siły, a IPCC zaczyna się bardzo wtrącać”. Po czym dodaje wprost: „Na waszej głowie usunięcie wszystkiego co trzeba!” Profesor Jones wyłania się tu jako główny inżynier niszczenia danych. Potwierdza to następująca wypowiedź: „Jeśli ktoś powoła się na Wolność Informacji (FOIA), to zostaje nam jeszcze Własność Intelektualna (IPR). Dane są objęte wszystkimi umowami, jakie podpisujemy z ludźmi, więc za nimi będę się chował.” Profesor Jones wie również jak zacierać za sobą ślady. Oto w jaki sposób prosił o zatarcie dowodów: „Możesz usunąć wszystkie emaile od i do Keith’a dotyczące AR4? Keith zrobi podobnie. (...) Możesz też napisać do Gene żeby zrobił to samo? Nie mam jego nowego adresu. Casparowi każemy zrobić podobnie.”

Dominujące media prześcigają się teraz w wyjaśnianiu niezorientowanej publiczności, że przechwycone przez hakerów emaile nie oznaczają tego, co się wydaje, i że nawet gdyby tak było, to nie podważają różnorodnych dowodów wykazujących, że wydalanie gazów cieplarnianych powoduje zmiany klimatyczne. To wszystko prawda. Ale przede wszystkim odkrywają dominującą tendencję do manipulacji informacją publiczną. A z globalnego ocieplenia czynią jeszcze jedną kwestię politycznego przetargu pomiędzy grupami nacisku.

Przedstawiciele Uniwersytetu Wschodniej Anglii pytani o wykradzione maile i dane potwierdzają, że pochodzą one z serwerów ich instytutu. Twierdzą jednak, że są to informacje wyrwane z kontekstu i przez to błędnie interpretowane. Być może.

Ale faktem jest to, że wiele z wychwyconych emaili odnosi się do prób uchylania się od wnoszonych przez krytyków żądań surowych, nieprzetworzonych informacji. Niektóre z tych zamówień pochodzi od krajowych oddziałów meteorologicznych, które zresztą dostarczyły swych danych profesorowi Jones. To podstawowe przesłanie badawcze. Tymczasem w obecnej dobie upolitycznienia większości kwestii naukowych, to podstawowe założenie zostaje poważnie zakwestionowane. Czołowa badaczka zmian klimatycznych, Judith Curry z Georgia Tech, w otwartym liście do naukowców wezwała do otwartości w sposobie gromadzenia i interpretacji danych. Wszystkie dane klimatyczne „powinny być dostępne publicznie i dobrze udokumentowane”, stwierdza. Obejmuje to sposób „w jaki dane są opracowywane i manipulowane, jaki założenia zostały wykorzystane przy tworzeniu zbiorów danych i jakie dane zostały pominięte i dlaczego.”

Tymczasem większość informacji klimatycznych nie tylko nie jest dostępna, ale, jak wykazują emaile, stanowi ściśle skrywany sekret obwarowany nie tylko prawami autorskimi, ale również prawami własności.

Emaile odzwierciedlają potworne upolitycznienie nauki dotyczącej zmian klimatycznych. Na przykład, wynika z nich między innymi, że firma Shell zgodziła się finansować badania pod warunkiem, że będzie miała pewien wpływ na ich program. Interesowały ją badania, których wyniki mają natychmiastowe zastosowanie w praktyce, w szczególności dotyczące handlu emisjami i Mechanizmu Czystego Rozwoju. Inne przecieki z internetu dowodzą, że nad badaniami czuwał nieustannie Wielki Brat, żywo zainteresowany jego wynikami. Z emaili wynika, że „raporty IPCC (Międzynarodowego Zespołu d.s. Zmian Klimatu) i szersze negocjacje klimatyczne służyły programowi globalizacji prowadzonemu przez takie organizacje jak WTO (Światowa Organizacja Handlu).

Wykradzione maile dowodzą również powszechnej obecnie w niemal wszystkich dziedzinach manipulacji do potrzeb własnych lub finansującego badania sponsora. Otóż dr. Mick Kelly skrzętnie ukrywał fakt, że przez ostatnią dekadę klimat Ziemi się ochładza. Opracowywane przez niego dane były przedmiotem kreatywnej obróbki: „Chyba obetnę kilka ostatnich kresek z przefiltrowanej krzywej przed następnym przemówieniem bo zakrzywia się w dół w wyniku efektów końca i ostatnich chłodnych lat.” Manipulacji danych dowodzi również analiza emaili innego badacza, profesora Michael’a E. Manna, który wprost zachęcał swych kolegów do swobodnego operowania dostępnymi im danymi i wykorzystania ich w celu poparcia ich tez. Otóż okazuje się, że portal internetowy RealClimate.org jest rutynowo przedmiotem subiektywnej interpretacji przez naukowców. Profesor Mann w korespondencji do współautorów badań bezpośrednio sugeruje używanie witryny do kontrolowania przekazu i ukrywania odmiennych poglądów: „Chcę żebyście wiedzieli, że możecie dowolnie wykorzystywać RealClimate.org. Gavin i ja będziemy bardzo ostrożni filtrując komentarze (...).”

W kontekście wykradzionych emaili rzekomo wolna od cenzury wymiana komentarzy okazuje się jedynie pobożnym życzeniem naiwnych internautów. Posty są bowiem redagowane i symulowane przez samych właścicieli portalu. Świadczy o tym choćby ten fragment emaila: „Z drugiej strony może zechcecie sami skomentować dyskutowany temat i umieścić odpowiedzi. Możemy trzymać komentarze w kolejce i pytać was czy powinny zostać przepuszczone czy nie, oraz o komentarze, jakie chcielibyście umieścić.”

Wykradziona przez hakerów korespondencja odzwierciedla ostre upolitycznienie nauki dotyczącej zmian klimatycznych. Jej przedmiotem była bowiem dyskusja na temat jawnego uciszenia konkurencyjnych poglądów czy też głoszących je ośrodków przekazu. Na przykład znany już nam profesor Michael Mann agitował na rzecz zdyskredytowania rywalizującego czasopisma. Sugerując zwalczanie czasopisma naukowego publikującego opinie sceptyków pisał: {Musimy przestać uważać „Climate Research” za uznane czasopismo naukowe. Może powinniśmy przekonać kolegów ze społeczności klimatologów żeby w nim więcej nie publikowali.}

Upolitycznienie problemu zamian klimatycznych przejawia się także w ujawnionej w przechwyconych emailach tendencji do pozbycia się konkurencyjnych badaczy ze środowiska naukowego. Widoczne jest to w korespondencji Toma Wigley, który otwarcie nawoływał do usunięcia sceptyków z kręgu naukowców. Oto fragment jego emaila: „Udowodnianie złych zachowań jest tu bardzo trudne. Jeśli myślisz że Saiers może być w kręgu cieplarnianych sceptyków to, jeśli znaleźlibyśmy na to dokumenty, moglibyśmy spróbować go wygryźć oficjalnymi kanałami AGU.” Podobnie chciał pozbyć się innego sceptyka, Pata Michaelsa: „Ten skrawek informacji o Pacie Michaelsie może cię zainteresować. Może Uniwersytet Wisconsin powienien rozważyć ponowne rozpatrzenie doktoratu Michaelsa.”

Afera klimatyczna określana mianem „climategate” podważa obraz badań klimatycznych, ale przede wszystkim jego istotę. Oto jeden z naukowców pracujących nad dowodami ocieplenia, Kevin Trenberth dochodzi do sprzecznego z przypisanym mu oryginalnie wniosku: „Mam swój własny artykuł na temat gdzie, do licha, jest globalne ocieplenie? Zadajemy to pytanie tu w Boulder, gdzie w ostatnich dwóch dniach pobiliśmy rekordy na najzimniejsze odnotowane dni. Było 10 cm śniegu. Najwyższa z ostatnich dwóch dni była poniżej -1C, gdzie normą jest 21C, i pobiła rekord dla tych dni o -12C. Najniższa była OK, -8C, też rekordowa, dużo poniżej dotychczasowych rekordów.”

Co więcej, naukowiec uznaje niezdolność do prawidłowego modelowania klimatu. Jego zdaniem: „Tak naprawdę na chwilę obecną nie możemy stwierdzić braku ocieplenia i to, że nie możemy to jest parodia. (...) Nasz system obserwacji jest nieskuteczny.” Po czym prowadzi swój wywód jeszcze dalej: „Jak możecie się nie zgadzać ze stwierdzeniem, że nie mamy pojęcia gdzie idzie energia ani czy chmury się zmieniają żeby rozjaśnić planetę. Daleko nam do zbalansowania budżetu energii.” Po czym dodaje: „Skoro nie możemy stwierdzić, co się dzieje w układzie klimatycznym, to rozważania o geoinżynierii są beznadziejne, bo nigdy nie będziemy mogli stwierdzić czy jest skuteczna czy nie! To jest parodia!”

Nie ulega wątpliwości, że tego typu rewelacje nie są jedynie, jak objaśnia to prasa, próbą dyskwalifikowania konkurencyjnych wyników badań, ale przyznaniem się do błędów metodologicznych czy też wprost do zupełnej niezdolności skutecznego oddziaływania na planetę. Dla przeciętnego obserwatora „climategate” przerażający jest stopień manipulowania informacją, dyskontowania krytyków czy też po prostu oszukiwania nas przez media i polityków. Opinii publicznej wmówiono, że to działalność człowieka jest przyczyną ocieplenia klimatu. Pytaniem pozostaje – dlaczego?

Oddział badań klimatu, Climate Research Unit (CRU), jest czołowym centrum badawczym zmian klimatycznych. Wyżsi rangą pracownicy CRU mieli wpływ na formułowanie porad dotyczących regulacji prawnych w Wielkiej Brytanii, Unii Europejskiej i Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Zwolennicy teorii konspiracyjnych dowodzą, że przechwycone emaile ponad wszelką wątpliwość demonstrują, że zmiany klimatyczne stanowią fabrykację kliki działaczy na rzecz ochrony środowiska udających naukowców. To z pewnością nonsens. Emaile zawierają ponadto dużo pogaduszek. Są tam skargi na kolegów, dyskusje o zakończeniu karier innych ludzi. Są emaile o przestępstwach podatkowych i naginaniu budżetu by pasował do zasad. To nieładne, ale to nie nasze sprawy.

Ale znaczenie ma co innego. Emaile ujawniają bowiem systematyczne próby odmów wobec żądań uzasadnionych wolnością informacji. Zawierają dowody, że zasady Międzypaństwowego Panelu do spraw Zmian Klimatu były celowo łamane w celu włączenia badań wspierających szczególny punkt widzenia. Emaile wykazują nietolerancję wobec poglądów i faktów, które nie popierają powszechnej opinii zainteresowanych osób. Jeden z wykradzionych dokumentów ujawnia, że czołowy dowód, instrumentalny rekord globalnych średnich temperatur od roku 1950, nie może być odtwarzany. A to już poważna sprawa. Możliwość odtwarzania wyników badań i wolne od uprzedzeń dyskusje stanowią kamienie węgielne badań naukowych. Początkową odpowiedzią osób w to wmieszanych było to, że nie można osądzać nielegalnie uzyskanych dowodów. To prawda w odniesieniu do prawa, ale nie internetu.

Niektórzy sądzą, że z naukowego punktu widzenia climategate jest bez znaczenia, bo, jak twierdzą osoby dobrze poinformowane, niektórzy pracownicy CRU byli skorumpowanymi, zagadkowymi i niedbałymi ekologami. Ale CRU specjalizuje się w porównywaniu danych z innych instytucji i przepakowywaniu ich. Ich główny produkt, szacunek globalnej średniej temperatury powietrza od 1950 do 2009, jest głównie używany do wyjaśnienia zmian klimatycznych opinii publicznej. Dane naukowe, które zostały wykorzystane przez CRU, zostały potwierdzone przez obiektywne dane z innych ośrodków, informują oficjalne źródła. Ale my mamy już wątpliwości.

Nie ulega jednak wątpliwości, że z politycznego punktu widzenia, climate jest katastrofą. Jeszcze niedawno dla wielu osób wykres temperatury rosnącej wraz z atmosferyczną koncentracją dwutlenku węgla stanowił dowód naukowy tego, że ocieplenie jest rzeczywiste i powodowane przez człowieka. Teraz wiemy, że zapis temperatur został skonstruowany przez kogoś, kto wierzy, że zmiany klimatyczne są rzeczywiste i katastrofalne, ale który wolałby zniszczyć swe dane niż sprawdzić je z innymi.

Patrząc z zewnątrz, działo się coś mętnego. Uniwersytet nie chce o tym rozmawiać, więc chyba coś ukrywa. Zajęło mu 10 dni by zdecydować się na dochodzenie w sprawie emaili, które łatwo mogą być odczytane jako pogwałcenie prawnych, finansowych i akademickich reguł.

Zmiany klimatyczne są kompleksowym zagadnieniem. Potrzeba 50, a może 100 lat, by je rozwiązać. Potrzebna więc będzie globalna kooperacja, a nie konspiracja. Można bowiem oszukiwać wszystkich ludzi przez pewien czas, a pewnych ludzi cały czas. Ale nie można oszukiwać wszystkich ludzi przez cały czas.

Na podst. „Newsweek” i internetu oprac. E.Z.

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin