Juliusz Słowacki
Złota Czaszka
(Szczątek dramatu).
Pan KONIECPOLSKI, alias GWINT.
ZŁOTA CZASZKA, strażnik krzemieniecki.
Pani STRAŻNIKOWA, jego żona.
Panna AGNIESZKA, jego córka.
Pan GĄSKA, regent.
PAN MILOWICZ, szlachcic.
Ksiądz PROWINCYAŁ, franciszkański.
Inny KSIĄDZ.
ZAKRYSTYAN.
JANKIEL, Żyd arendarz.
STANISŁAW, skrybent.
JAN )
KLEOFAS } studenci od Jezuitów
SZAWEL )
MAGDA, dziewka.
SKOPEK, kaleka.
Rzecz dzieje się w Krzemieńcu za panowania Jana Kaźmierza.
Stancyjka Stanisława.
STANISŁAW, JAN, później GĄSKA.
Cóż tam. Panie Janie? źle słychać. Podobno, że pan Strażnik krzemieniecki Zluta Czaszka wydaje córkę swoje, pannę Agnieszkę, za pana Regenta Gąskę... A cóż będzie z Waćpanem?
Będzie, co bóg zechce.
Zdaje mi się, że trzebaby złemu zapobiec.
A jakim sposobem?
Pana Gąskę od małżeństwa odstraszyć? Słuchaj ja ćwik! Masz mnie jeżeli chcesz, to usłużę. Oto naprzód - patrz: wykleiłem sobie wertep z papieru i będę chodził po domach, pokazując dyabła i anioła. To mi przyniesie kilka groszy - i będzie czem Boże Narodzenie pokropić. A Waćpana podobno z domu Strażnika wypędzono? - Otóż pomaluj sobie korkiem brwi. naucz się kolędy - a ja Waćpanu wejście do domu pana Strażnika ułatwię: pomówisz z panną, Agnieszką w ciemnym kącie - a ja dziatwie i starym będę pokazywał dyabła w wertepie.
Cóż ja jej dowiem? - ja jestem ubogi...
Pan Regent jasnych atlasów naniesie,
Przyjedzie końmi karymi w kolesie -
Opowie, jakie ma pod domem stogi,
Jakie baranów, owiec pełne góry;
Jak te barany jutro w Berdyczowie
Przemieni w pereł kałakuckich sznury
I ją ubierze - że jak aniołowie
Będzie świeciła między siostry swymi,
Okryta blaskiem i gwiazdy złotymi!
A ja - co powiem? ja, student, żak szkolny,
Co ja przyniosę?... Czy bławatek polny?
Czy narcyz biały? - Tu cały fundament
Urząd - podkówki srebrne - aksamity;
Potrzeba czasem wyprawić traktament,
Potrzeba miejskie plotkarki, kobiety
Przynęcić i mieć wszystkie poza sobą;
A wiesz, iż moja biedna matka wdowa - -
Jedna jest tylko u nas w domu krowa,
I ta nie daje mleka! a ozdobą
Domu naszego jest - bocian na dachu
Zamiast blaszanej z herbem chorągiewki!
U matki mojej przędą biedne dziewki -
Ona przedaje płótno... Tak, mój Stachu,
Być mi żołnierzem, nie Strażnika zięciem!
Wiem, ze nie jesteś hrabią ani księciem,
Ale pan Strażnik takie nie majestat.
Waćpan się tylko strój - niech panna kocha...
Lecz ot - ktoś wchodzi. -
Wchodzi Gąska.
Co widzę? Pan Gąska!
Czy tu mieszka pan Stanisław, skrybent?
Ja jestem; do usług WPana.
Hum... czy Waćpan komponujesz wiersze?
Komponuję; co WPan rozkaże?
Radbym mieć wierszem ułożoną kolędo... amoroso... w sposobie miłosnym... dla jednej panny, dla której mam affekt i postanowienie...
Dla Agnieszki?
Skomponuj mi Waćpan i napisz na najpiękniejszym papierze; rozumiesz? Na wierzchu mają być kaligraficznie wydane dwa serca, jednemu uległe postrzałowi; strzała srebrna, Mocium panie, przeszywająca na wylot; - pod spodem miejsce na podpis... i jakie łacińskie symptoma.
Rozumiem, WPanie.
Co za to będzie należało - zapłacę. A proszę, aby dobrze było rezonowane i assumpt z wysoka; masz zadatek! Wychodzi.
Dukata rzucił! - Niech go dyabli - dukata rzucił! - Wiesz ty co?... że... panna Agnieszka... e... e... e... dukata rzucili... Idź na żołnierza... idź na żołnierza! - Tu niema co robić gołemu człowiekowi, gołemu jak bizunus. Niech go dyabli, jak płaci!
śpiewa:
Póki nie obrośniesz pierzem,
Póki masz pchły za kołnierzem,
Requiescas!
Uf! to jakiś studukatowy szlachcic! - Chodź na wino do Jankiela!
Póki nie ustrzyże Parka
Żydóweczka nam szynkarka
Lej, lej, lej!
Adonisie, z miłości się
Śmiej, śmiej, śmiej!
Chodź do Jankiela na wino!
Lecz co będzie z moją miłością?
Co? - Czy ja wiom, co będzie z twoją miłością? - Zatknij kwiat do czapki, ubierz się fantastycznie - i złap sobie jaką ciepłą wdowę, co ma pieniążki...
Wychodzi.
Szynk w zajezdnym domu,
Pan KONIECPOLSKI - JANKIEL, szynkarz.
Nu - a co tam słychać w Krakowie?
Źle, Żydzie, słychać: Szwedy w Krakowie - a Kozaki na Podolu - a jeszcze i Rakocy ciągnie. Król Jan Kazimierz nie ma piędzi ziemi w Polsce.
Nu - tak cóż on zrobi? a gdzie on?
W górach karpackich siedzi.
A co będzie, jak z gór wypędzą?
To pójdzie za góry.
A co będzie, jak za góry za nim pójdą
Gałganie żydzie, co ty mi pędzasz króla jak Hamana? Zrobimy tu konfederacyą i wypędzimy Szwedów!
Ja nie przeczę.
Któż tu ma największe między szlachtą znaczenie?
Tak tu różnych jest panów; ale najbojowszy pan, to pan Strażnik, co dostał złotej czaszki.
Wytłumacz się, żydzie!
Tak to nie wielki pan, ale kochany bardzo i między swymi i między nas żydków. Tak to pan, co miał stłuczony łeb, a sprawił sobie złotą głowę, jak moja Siora, co nosi perły na głowie i brylanty. On ma zloty łeb - i dobry łeb - i stary łeb! - Pani Strażnikowa, to dobra kobieta; jest i panienka w domu, cymes panienka! - a idzie za mąż za bogatego szlachcica...
Gdzie mieszkają ci państwo?
Tak Pan idź na prawo; tam jest nad potokiem pod górą dworek biały i dwie lipy: tam państwo wielmożni Strażnikowie mieszkają.
Trzeba mi do nich zapukać.
To jakiś Haraburda! - Przyszedł robić szablistość... A czego on tu? Handel upadnie przez niego; przyszedł robić zabij - wytnij - morduj! Ja nie widzę, żeby len król był potrzebny, kiedy się bez niego obeszło ... Trzeba mi zobaczyć, gdzie on idzie.
Piekarnia w domu Strażnikowstwa.
Pan STRAŻNIK l pani STRAŻNIKOWA.
A cóż? każ serce, niech się dziewki zejdą na kolędę. Czy rozdałaś im wstążki?
Dałam każdej po wstążce i po tynfie - kontente! Ambrożemu nie dałam nic gotówką, boby się upił, ale kupiłam czapkę z barankiem...
A Gnusi coś dała?
Kornecik z czarnej koronki z różami.
A ja tobie co dam?
Nie szalej, dziadul Czy ja jeszcze głodna na twoje fatałachy?... Ot wiesz co? Spraw Gnusi zlotem szyte trzewiczki na korkach.
A weź, serce, na to z biórka pieniędzy i daj odemnie.
Schodzą się DZIEWKI.
No! dziewczęta, poprawcie kagańca i zaśpiewajmy o Boźem Narodzeniu. Serce, każ Gnusi, niech przyjdzie.
Śpiewają:
Chrystus Pan się narodzi,
Świat się cały odmłodził
Et mentes;
Nad sianem, nad żłobeczkiem
Aniołek z aniołeczkiem
Ridentes.
Przyleciały wróbelki
Do Panny Zbawicielki
Cantantes;
Przyleciały łańcuchy
Łabędzi, srebrne puchy
Mutantes;
Puchu wzięła troszeczkę,
Zrobiła poduszeczkę
Dzieciątku;
Potem je położyła
I sianem je nakryła
W żłobiątku.
wchodzi.
Tatku, jakiś pan chce z Tatkiem mówić.
Proś go tu, do piekarni.
Agnieszka wychodzi.
Niech będzie Jezus Chrystus pochwalony!
Na wieki wieków l - Kto Waćpan jesteś?
Jestem wojak, Mości Dobrodzieju!
A z jakich stron?
Z Ukrainy.
A jak godność?
Nazywam się Gwint.
Familia Acana Dobrodzieja mi nie znajoma.
Wierzę; jestem z małej szlachty.
Ja takie z małej...
Ale, jak słyszałem, z tęgiej?
Tak sobie! - Ozemże mogę służyć Acanu Dobrodziejowi? - Dziś dzień święty; zastałeś mię, że z ludźmi śpiewałem kolędę. Siadaj Waćpani - Magdo, przynieś sztofik z szafki i pierniczki... Proszę, siadaj Wać...
Prosto Waćpanu Dobrodziejowi powiem, że przyjechałem tu robić konfederacyą.
U nas?
Czy to Waćpana dziwi?
Miasteczko żydowskie, Mościdzieju!...
Ale przecież tu mieszka i szlachta?
Są - są - ale nie tędzy!
Uważasz Waćpan, że tu nie tak chodzi o Kecz, któraby miała szczęśliwy sukces - jak o danie pierwsze hasła narodowi niszczonemu przez Szwedów i Kozaków. Wszak Waćpan służyłeś w wojsku?
Dotknij Wać palcem: czy czujesz?... twardy mam łeb - z kruszcu, Mości Dobrodzieju l Widać, że bytem cięty.
Słyszałem.
Więc Waćpan jesteś przysłany do zrobienia konfederacyi. - A kto przysyła?... Czy wolno spytać, kto przysyła?
Oto jest list.
Gnusiu!
Wchodzi panna AGNIESZKA
Co, Tatku?
Daj mi okulary... Widzisz, jaką mam tęgą dziewkę! Słabe to, sucherlawe, ale nieszpetne, co?
Przystojna panna!
I dobra...
Bierze okulary.
Idź precz, bo tu my mamy z sobą do pomówienia.
Czyta.
Więc Waćpana sam król upoważnił? Ha!
Wstaje.
Zrobimy, co się da... zrobimy... Jutro wyruchawszy trzech mszy u Franciszkanów, sproszę tu panów braci Brachte - i wypróbuję ... A gdzie Wacpan mieszka;Ť?
U żyda Jankiela.
Przenieś się do mnie, tu będzie wygodniej.
Nie długo tu bawię, więc nie chciałbym Waćpanu Dobrodziejowi domu przewracać do góry nogami.
Jak wola; szczerem sercem proszę.
Koniecpolski wychodzi.
Gnusiu, zawołaj mi matki.
Wchodzi STRAŻNIKOWA
A co, serce?
Jutro, serce, będziemy mieli wiele gości; przygotuj się na to, serduniu.
Z jakimże to deszczem spadną ci goście?
Spadną, bo zaproszę - więcej babom wiedzieć nie trzeba. A słuchajno, serce l Trzebaby, żeby już ten pan Gąska, były Marszałek, z naszą córką skończył; bo my nie długowieczni - a spadek nie wielki. Cóż, czy ona się przychyla?
...
entlik