Słowacki Juliusz Balladyna.rtf

(375 KB) Pobierz
Balladyna

Juliusz Słowacki

Balladyna

 

 

Kochany Poeto ruin!              1

OSOBY:              2

OSOBY FANTASTYCZNE:              3

Akt pierwszy              3

Akt drugi              35

Akt trzeci              62

Akt czwarty              101

Akt piąty              127

Epilog              153

 

Kochany Poeto ruin!

 

Pozwól, że pisząc do ciebie zacznę od apologu, który mi opowiedziano nad Salaminy zatoką.

Stary i ślepy harfiarz z wyspy Scio przyszedł nad brzegi Morza Egejskiego, a usłyszawszy z wielkim hukiem łamiące się fale; myślał, że szum ów pochodził od zgiełku ludzi, którzy się zbiegli pieśni rycerskich posłuchać. Oparł się więc na harfie i śpiewał pustemu morza brzegowi: a kiedy skończył, zadziwił się, że żadnego ludzkiego głosu, żadnego westchnienia, żadnego pieśń nie zyskała oklasku. Rzucił więc harfę precz daleko od siebie, a te fale, które śpiewak mniemał tłumem ludzkim, odniosły złote pieśni narzędzie i położyły mu je przy stopach. I odszedł od harfy swojej smutny Greczyn nie wiedząc, że najpiękniejszy rapsod nie w sercach ludzi, ale w głębi fal Egejskiego Morza utonął.

Kochany Irydionie! ta powiastka o falach i harfiarzu zastąpi wszelką do Balladyny przemowę. Wychodzi na świat Balladyna z ariostycznym uśmiechem na twarzy, obdarzona wnętrzną siłą urągania się z tłumu ludzkiego, z porządku i z ładu, jakim się wszystko dzieje na świecie, z nieprzewidzianych owoców, które wydają drzewa ręką ludzi szczepione. Niech naprawiacz wszelkiego bezprawia Kirkor pada ofiarą swoich czystych zamiarów; niech Grabiec miłuje kuchnią Kirkora; niechaj powietrzna Goplana kocha się w rumianym chłopie, a sentymentalny Filon szuka umyślnie męczarni miłosnych i umarłej kochanki; niechaj tysiące anachronizmów przerazi śpiących w grobie historyków i kronikarzy: a jeżeli to wszystko ma wnętrzną siłę żywota, jeżeli stworzyło się w głowie poety podług praw boskich, jeżeli natchnienie nie było gorączką, ale skutkiem tej dziwnej władzy, która szepce do ucha nigdy wprzód nie słyszane wyrazy, a oczom pokazuje nigdy, we śnie nawet, nie widziane istoty; jeżeli instynkt poetyczny był lepszym od rozsądku, który nieraz tę lub ową rzecz potępił: to Balladyna wbrew rozwadze i historii zostanie królową polską - a piorun, który spadł na jej chwilowe panowanie, błyśnie i roztworzy mgłę dziejów przeszłości.

 

Uśmiechnij się teraz, Irydionie, bo oto naśladując francuskich poetów: powiem ci, że Balladyna jest tylko epizodem wielkiego poematu w rodzaju Ariosta, który ma się uwiązać z sześciu tragedii, czyli kronik dramatycznych. Cienie już różne ludzi niebyłych wyszły ze mgły przedstworzenia i otaczają mnie ciżbą gwarzącą: potrzeba tylko, aby się zebrały w oddzielne tłumy, ażeby czyny ich ułożyły się w postacie piramidalne wypadków, a jedną po drugiej garstkę na świat wypychać będę; i sprawdzą się może sny mego dzieciństwa. Bo ileż to razy patrząc na stary zamek, koronujący ruinami górę mego rodzinnego miasteczka, marzyłem, że kiedyś w ten wieniec wyszczerbionych murów nasypię widm, duchów, rycerzy; że odbuduję upadłe sale i oświecę je przez okna ogniem piorunowych nocy, a sklepieniom każę powtarzać dawne Sofoklesowskie „niestety!”! A za to imię moje słyszane będzie w szumie płynącego pod górą potoku, a jakaś niby tęcza z myśli moich unosić się będzie nad ruinami zamku. - O! nie mów mi, że z dzwonków polnych większa ozdoba ruinom niż z tego wieńca myśli, w który je ubierze poeta: - bo choć róże rosnące na ruinach pałacu Nerona rozwidniały nam pięknie te gruzy: to jednak jaśniej mi je oświecił ów duch Irydiona, któregoś ty pod krzyżem w Kolosseum położył i nakrył złotymi skrzydłami anioła.

Tak więc, kiedy ty dawne posągowe Rzymian postacie napełniasz wulkaniczną duszą wieku naszego; ja z Polski dawnej tworzę fantastyczną legendę, z ciszy wiekowej wydobywam chóry prorockie - i na spotkanie twojej czarnej, piorunowej, dantejskiej chmury prowadzę lekkie, tęczowe i ariostyczne obłoki, pewny, że spotkanie się nasze w wyższej krainie nie będzie walką, ale tylko grą kolorów i cieni, z tym smutnym dla mnie końcem, że twoja chmura, większym wichrem gnana i pełniejsza piorunowego ognia, moje wietrzne i różnobarwne obłoki roztrąci i pochłonie.

Doniosły mi sylfy, żeś powędrował teraz odwiedzić Etnę czerwoną; posłałem natychmiast Skierkę, aby ci na drodze wszystkie pootwierał kwiaty i wszystkie gwiazdy nad tobą zapalił; za to przez wdzięczność, stanąwszy na szczycie wulkanu, spojrzyj na mórz rozległe błękity i pomyśl, że niedawnymi czasy przez te zwierciadła wędrował okręt mój, jak łabędź żaglami nakryty. Powiedz, czy nie dojrzysz jakiego rysu na fali, jakiego śladu po zniknionym okręcie? Księża wtenczas spiewali hymn do Najświętszej Panny, a ja stałem z wlepionymi w ogień Etny oczyma, smutny, że mnie fala znów tylko do Europy odnosiła. Słuchaj w ciszy powietrznej, czy echo tego hymnu, który mi serce uciszał, nie drga dotąd w kryształowej atmosferze? Szukaj mojego śladu w powietrzu i na fali, a jeśli o mnie na fali i w powietrzu nie słychać, to znajdź mnie w sercu twoim i niech ja będę jeszcze z tobą przez jedną godzinę. Wszak darem to jest Boga, że my umiemy myślą latać do siebie w odwiedziny.

 

Rozpisałem się długo, a zamierzałem był tylko napisać

 

AUTOROWI „IRYDIONA”

na pamiątkę

„BALLADYNĘ”

poświęca

Juliusz Słowacki

 

Paryż, d. 9 lipca 1839 r.

 

 

 

OSOBY:

 

PUSTELNIK, Popiel III wygnany

KIRKOR, pan zamku

MATKA, wdowa

BALLADYNA

ALINA

FILON, pasterz

GRABIEC, syn zakrystiana

FON KOSTRYN, naczelnik straży w zamku Kirkora

GRALON, rycerz Kirkora

KANCLERZ

WAWEL, dziejopis

PAŹ

POSEŁ ZE STOLICY GNEZNA

OSKARŻYCIEL SĄDOWY

LEKARZ KORONNY

 

Pany - rycerze - służba zamkowa - wieśniacy - dzieci

 

OSOBY FANTASTYCZNE:

GOPLANA, nimfa, królowa Gopła

CHOCHLIK

SKIERKA

 

Za czasów bajecznych, koło jeziora Gopła.

 

Akt pierwszy

 

 

Scena I

 

Las blisko jeziora Gopła

chata pustelnika ustrojona kwiatami i bluszczem.

- KIRKOR wchodzi w karaceńskiej zbroi,

bogato ubrany, z orlimi skrzydłami...

 

KIRKOR

sam

Rady zasięgnąć warto u człowieka,

Który się kryje w tej zaciszy leśnej;

Pobożny starzec - ma jednak w rozumie

Nieco szaleństwa: ilekroć mu prawisz

O zamkach, królach, o królewskich dworach,

To jak szalony od rozumu błądzi,

Miota przekleństwa, pieni się, narzeka;

Musiał od królów doznać wiele złego,

I z owąd został przyjacielem gminu.

 

Stuka do celi.

Puk! puk! puk!

GŁOS Z CELI

Kto tam?

 

KIRKOR

Kirkor.

 

PUSTELNIK

wychodząc z celi

Witaj synu...

Czego chcesz?

 

KIRKOR

Rady.

 

PUSTELNIK

Zostań pustelnikiem.

 

KIRKOR

Gdybym podstarzał dziesiątym krzyżykiem,

Może bym w smutne schronił się dąbrowy;

Ale ja młody, pan czterowieżowy,

Przemyślam dzisiaj, jak by się ożenić...

Poradź mi, starcze.

 

PUSTELNIK

Lat dwadzieścia z górą

Jak żyję w puszczy...

 

KIRKOR

Cóż stąd?

 

PUSTELNIK

Więc ocenić

Ludzi nie mogę - ani wskazać, którą

Weźmiesz dziewicę.

 

KIRKOR

Te, co rozkwitały

Z dzieciństwa pączków, gdyś ty żył na świecie,

Są dziś pannami... czerwony li biały

Pączek na róży, taka będzie róża...

Przypomnij niegdyś najpiękniejsze dziecię,

Białą, jak w ręku anielskiego stróża

Kwiat lilijowy - niech jej słowik śpiewnyZazdrości głosu, a synogarlica

Wiernością zrówna... gdzie taka dziewica,

Wskaż mi, o starcze? Mówią, że królewny

Słyną wdziękami?

 

PUSTELNIK

Nieba! to ród węża.

Żona zbrodniami podobna do męża,

Córki do ojca, a do matek syny;

Jak w jednym gnieździe skłębione gadziny.

O bogaj piorun!...

 

KIRKOR

Nie przeklinaj.

 

PUSTELNIK

Młody,

Przeklinaj ze mną - oni klątwy warci.

Bogdaj doznali, co pomor i głody!

Bogdaj piorunem na poły pożarci,

Padając w ziemi paszczą rozdziawioną,

Proch mieli płaszczem, a węża koroną.

Bogdaj! - Klnąc zbójcę potargałem siły,

Wściekłem się jako brytan uwiązany.

 

Bo też ja kiedyś byłem pan nad pany,

Stutysiącznemu narodowi miły,

Żyłem w purpurze, dziś noszę łachmany;

Muszę przeklinać. Miałem dziatek troje,

Nocą do komnat weszli brata zboje,

Różyczki moje trzy z łodygi ścięto!

Dziecinki moje w kołyskach zarżnięto!

Aniołki moje!... wszystkie moje dzieci!

 

KIRKOR

Któż jesteś, starcze?

 

PUSTELNIK

Ja... Król Popiel trzeci...

 

KIRKOR

schyla kolano.

Królu mój!

 

PUSTELNIK

Któż mię z żebraki rozezna?...

 

KIRKOR

Uzbrajam chamy i lecę do Gnezna

Mścić się za ciebie...

 

PUSTELNIK

Młodzieńcze, rozwagi!

 

KIRKOR

Bezprawie gorzej od Mojżesza plagi

Kala tę ziemię i prędzej się szerzy;

Popiel, skalany dzieci krwią niewinną,

Niegodny rządzić tłumowi rycerzy.

Niech więc się stanie, co się stać powinno,

Pod okiem Boga, na tej biednej ziemi.

 

PUSTELNIK

Czy ty skrzydłami anioła złotemi

Z nieba zleciałeś?

 

KIRKOR

Na barkach orlicy

Para tych białych skrzydeł wyrastała;

Gdy na rycerskiej są naramiennicy,

Będzież-li rycerz mniej niż owa biała

Ptaszyna ludziom użyteczny? - ma-li

Gadom przepuszczać rycerz uskrzydlony

Orła piórami?

 

PUSTELNIK

O mężu ze stali!

Ty jesteś z owych, którzy walą trony.

 

KIRKOR

Ty wiesz, jak nasza ziemia wszeteczeństwem

Króla skalana. Wiesz, jak Popiel krwawy

Pastwi się coraz nowym okrucieństwem...

Zaczerwienione krwią widziałem stawy:

Król żywi karpie ciałem niewolników.

Nieraz wybiera dziesiątego z szyków

I tnąc w kawały, ulubionym rybom

Na żer wyrzuca; resztę ciał wymiata

Na dworskie pola i czerwonym skibom

Ziarno powierza. Sąsiad ziemię kata

Na pośmiewisko zwie Rusią Czerwoną.

Dotąd żyjącym pod Lecha koroną

Bóg dawał żniwo szczęścia niezasiane,

Lud żył szczęśliwy; dzisiaj niesłychane

Pomory, głody sypie Boża ręka.

Ziemia upałem wysuszona pęka;

Wiosenne runa złocą się, nim ziarno

Czoła pochyli, a wieśniacy garną

Sierpami próżne tylko włosy żyta.

Ta sama Polska, niegdyś tak obfita,

Staje się co rok szarańczy szpichlerzem;

Niegdyś tak bitna, dziś bladym rycerzem

Z głodami walczy i z widmem zarazy.

 

 

PUSTELNIK

Ach jam przeklęty! przeklęty! trzy razy

Przeklęty! winien jestem nieszczęść ludu.

 

KIRKOR

Jako, tyś winien?...

 

PUSTELNIK

Z rozlicznego cudu

Korona Lecha sławną niegdyś była,

W niej szczęścia ludu, w niej krainy siła

Cudem zamknięta... oto ja, wygnany,

Lud pozbawiłem tej korony.

 

KIRKOR

Starcze?...

 

PUSTELNIK

Korona brata mego jak liczmany

Fałszywa... moja pod spróchniałe karcze

Lasu wkopana... miałem ją do grobu

Ponieść za sobą.

 

KIRKOR

Skądże tej koronie

Cudowna władza?

 

PUSTELNIK

Ku ojczystej stronie

Wracali niegdyś od Betleem żłobu

Święci królowie - dwóch Magów i Scyta.

Ów król północny zaszedł w nasze żyta,

Zabłądził w zbożu jak w lesie - bo zboże

Rosło wysokie jak las w kraju Lecha;

Więc zabłądziwszy rzekł: „Wyprowadź, Boże!”

Aż oto przed nim odkrywa się strzecha

Królewskiej chaty - bo Lech mięszkał

w chacie.

Wszedł do niej Scyta i rzekł: „Królu! bracie!

Idę z Betleem, a gwiazda błękitna

Twoich bławatków ciągle szła przede mną,

Aż tu zawiodła”. - Lech rzekł: „Zostań ze mną.

Kraina moja szczęśliwa i bitna,

Jeśli chcesz, to się tą ziemicą z tobą

Dzielę na poły”. - Scyta rzekł: „Zostanę,

Lecz kraju nie chcę, bo ziemie złamane

Rozgraniczają się krwią i żałobą

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin