Ludwik Hass, Robotniczy Pruszków w latach 1918-1920.docx

(48 KB) Pobierz

Ludwik Hass: Robotniczy Pruszków w latach 1918-1920

 

Rozwój Warszawskiego Okręgu Przemysłowego w ostatnim dziesięcioleciu XIX w. i latach następnych stał się podstawą stopniowego kształtowania się pruszkowskiej aglomeracji miejskiej. W chwili wybuchu I wojny światowej był już Pruszków — od 1910 r. — osadą fabryczną i liczył przeszło 10 tys. mieszkańców. Hasła SDKPiL znajdowały posłuch wśród miejscowego proletariatu, również PPS-Frakcja Rewolucyjna miała tu zwolenników [1] . Werkmistrzem warsztatów kolejowych w sąsiednim Żbikowie był wychowanek warszawskiej Kolejowej Szkoły Technicznej, Wojciech Radomski, działacz (od 1904 r.) PPS, następnie PPS-Frakcji Rewolucyjnej. Od 1912 r. zastępcą kierownika działu napraw wagonów osobowych był działacz PPS-Lewicy Kazimierz Grochułski [2]. Najaktywniejszą i najbardziej politycznie uświadomioną grupą proletariatu Pruszkowa i okolic byli robotnicy warsztatów kolejowych. Mieli spore osiągnięcia organizacyjne. Miejscowe Koło nr 12 Stowarzyszenia Pracowników Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej liczyło niespełna 400 członków, obejmowało zatem prawie połowę załogi warsztatów. Organizowało odczyty i występy artystyczne oraz prowadziło szkołę dla dzieci kolejarzy. Czynne było również Stowarzyszenie Spożywcze Pracowników Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, które obok swej podstawowej działalności spółdzielczo-aprowizacyjnej zajmowało się pracą oświatową.
Mobilizacja do wojska carskiego pozbawiła młodą osadę już w pierwszych dniach wojny energiczniejszej części ludności męskiej.
Niebawem zaś posuwające się od zachodu zgrupowanie wojsk niemieckich gen. Mackensena w sile dwóch i pół korpusu 9 Armii dotarło w początkach drugiej dekady października 1914 r. pod Pruszków i Włochy; front zatrzymał się na linii rzeki Utrata. Ogień artyleryjski zburzył największy obiekt przemysłowy osady — warsztaty wagonowe kolei warszawsko-wiedeńskiej, poważnie uszkodził Pruszkowską Fabrykę Wyrobów Metalowych, tzw. „blaszankę", oraz fabrykę fajansów. Zbombardowany został również dworzec kolejowy i fabryka ołówków Majewskiego. Część ludności porzuciła wówczas swe domostwa i udała się w bezpieczniejsze chwilowo okolice [3]. Rozpoczęta 15 października kontrofensywa rosyjska zepchnęła armię niemiecką na zachód. Do naprawy szkód poniesionych w toku tych działań wojennych jednak nie doszło.

Kilka miesięcy później, latem 1915 r., podczas wycofywania się pod naporem przeciwnika wojsk rosyjskich z terenu Królestwa Polskiego władze carskie przeprowadziły zakrojoną na dużą skalę ewakuację przemysłu i ludności. Akcja ta odbywała się na podstawie uchwały Rady Ministrów z 3 września 1914 r., nakazującej wywozić „na koszt skarbu z miejscowości zagrożonych najściem nieprzyjaciela majątek państwowy, instytucje rządowe, urzędników i ich rodziny". Uzupełniające zaś uchwałę „przepisy czasowe" wyjaśniały, że „przedmioty najcenniejsze pod względem państwowym i w ogóle wszystko, co stać się może zdobyczą nieprzyjaciela, ulega obowiązkowemu wywiezieniu". Zarządzenia te, interpretowane przez rosyjskie władze wojskowe w sposób nader rozciągliwy, zaciążyły w skutkach na wiele łat nad sytuacją gospodarczą znacznej części ziem polskich [4]. Rosyjskie władze kolejowe nadały 26 czerwca 1915 r. specjalną depeszę, w której zarządzały, by kolejarze do 8 lipca wysłali swe rodziny do Rosji, oraz zawiadamiały, iż „... stosownie do wyjaśnienia władz wojskowych, w razie ewakuacji zarządów dróg [kolejowych — L. H.] żaden z pracowników nie ma prawa pozostać w Warszawie ani też na liniach dróg żelaznych warszawsko-wiedeńskiej i nadwiślańskiej, lecz wszyscy bez wyjątku są obowiązani wyjechać do wyznaczonych miejscowości" [5]. Zarządzenie dotyczyło nie tylko służby ruchu i stacyjnej, lecz również załóg warsztatów. Odmiennie zatem niż w zakładach przemysłowych, z których ewakuowano z reguły jedynie personel techniczny i robotników bardziej kwalifikowanych, w kolejnictwie wszyscy pracownicy wraz z rodzinami mieli opuścić Królestwo.

Zarządzenia te szczególnie mocno dotknęły Pruszków. W połowie lipca zaczęła się ewakuacja warsztatowców pruszkowskich. Znaczna część pracowników wyjeżdżała na obczyznę wraz z żonami i dziećmi. Wywieziono obrabiarki, urządzenia mechaniczne, narzędzia i przyrządy. Wycofujące się na początku sierpnia 1915 r. wojska rosyjskie wysadziły w powietrze te budynki warsztatów, które ocalały od niemieckiego obstrzału artyleryjskiego w październiku poprzedniego roku, nieliczne tylko przypadkiem uniknęły tego losu [6]

. Fabryka Towarzystwa Akcyjnego Pruszkowskiej Fabryki Wyrobów Metalowych została wraz z częścią załogi wywieziona do Nowosławiańska (ówczesna gub. charkowska). Ewakuowano również maszyny i urządzenia fabryki ołówków St. Majewskiego, które ocalały po zbombardowaniu fabryki późną jesienią 1914 r. przez wojska niemieckie. Po różnych perypetiach ulokowano je wraz z częścią dawnej załogi również na Ukrainie, w Sławiańsku (gub. charkowska) [7].

Wkrótce potem, w pierwszych dniach sierpniia 1915 r., opuściły Pruszków wojska i władze rosyjskie. Ich miejsce zajęły okupacyjne władze niemieckie. Osada fabryczna znalazła się w tragicznej sytuacji. Działania wojenne wraz z ewakuacją doprowadziły jej przemysł do ruiny. Ani jedna fabryka nie była zdolna wznowić pracy, przerzedzona zaś ludność utraciła główne źródło utrzymania. Szerzące się w całym kraju bezrobocie i nędza przyjęły tu wyjątkowo duże rozmiary. W ciągu sierpnia i września 1915 r. zgłosiło się do miejscowego Komitetu Obywatelskiego około 7 tys. osób z prośbą o zapomogę [8]. Stanowiło to prawie 90% ogółu mieszkańców. Nowe władze nie podjęły żadnych kroków, aby odbudować tutejszy przemysł.
Przeprowadzona w 1916 r. wielka reorganizacja podziału administracyjnego okupowanej przez Niemców części Królestwa objęła również i Pruszków. Dekret generał-gubernatora Beselera zarządził połączenie dotychczasowej osady fabrycznej z wydzielonymi z gminy wiejskiej Skoro- sze wsiami Wyględówek, Tworki i Józefów oraz ze wsiami Żbików, Żbi- kówek i Pohulanka (z gminy wiejskiej Ożarów) w miasto Pruszków. Nowa miejska jednostka administracyjna obejmowała teren 1 650 ha, zamieszkany przez 8 575 osób [9]. W porównaniu z 10-tysięczną w 1910 r. ludnością samej tylko osady fabrycznej oznaczało to co najmniej 50-procentowy

spadek liczby mieszkańców [10]. Proces wyludniania się miasta, zapoczątkowany w 1914 r. mobilizacją do wojska, a następnie pogłębiony ewakuacją w lipcu 1915 r., trwał nadal. Pod naciskiem bezrobocia i trudności aprowizacyjnych co energiczniejsze jednostki — podobnie jak i w innych miejscowościach — przenosiły się na wieś, gdzie łatwiej było znaleźć pracę i żywność. Pewna ilość robotników z tych samych względów wyjechała na pracę do Niemiec [11].

Niemal całkowitemu upadkowi gospodarczemu miasta towarzyszyło zamarcie życia politycznego i społeczno-kulturalnego. W sąsiedniej Warszawie i innych ośrodkach miejskich po zajęciu kraju przez wojska mocarstw centralnych zaczęły na wpół jawnie działać partie robotnicze, legalnie ukazywała się ich prasa, odradzały się zamknięte przez władze carskie bądź powstawały nowe stowarzyszenia i instytucje robotnicze, rozwijał się ruch zawodowy. Pozostałe na miejscu resztki klasy robotniczej Pruszkowa, przygnębione bezrobociem i materialną nędzą, pozbawione ponadto swej naturalnej bazy organizacyjnej, jaką są dla proletariatu zakłady przemysłowe, nie potrafiły wykorzystać nawet tych skromnych swobód obywatelskich, które okupacja niemiecka ze sobą przyniosła. Nie zdołały one powołać do życia ani związków zawodowych, ani też innych stowarzyszeń robotniczych, jak czytelnie czy spółdzielnie spożywców. Pewną niewielką aktywność organizacyjną przejawiło miejscowe drobnomieszczaństwo. Powstały klerykalne stowarzyszenia w rodzaju utworzonego w 1915 r. w Żbikowie Koła Pań Św. Wincentego a Paulo i drugiego takiego koła założonego w następnym roku w Pruszkowie[12].

Zdegradowane w swym rozwoju gospodarczym, pozbawione fabryk miasto ominęła też potężna fala strajków, jakie pod wpływem rosyjskiej rewolucji lutowej wstrząsały od marca do czerwca 1917 r. pobliską Warszawą. Nie wywołała tu dostrzegalnych zmian również ponowna fala strajkowa o wybitnie rewolucyjnym obliczu, która objęła stolicę w początkach 1918 r.

Odmiennie niż w mieście rodzinnym, gdzie sytuacja chwilowo skazywała proletariat na bierność, potoczyły się losy pruszkowian, żołnierzy i robotników, którzy się znaleźli na terenie Rosji. Warsztatowców pruszkowskich skierowano nie do jednej miejscowości, lecz osiedlono ich grupami w różnych miejscowościach i na stacjach Drogi Płd., gdzie istniały większe warsztaty kolejowe, w których znaleźli zatrudnienie[13]. Pierwszą grupę ewakuowanych warsztatowców pruszkowskich, liczącą wraz z rodzinami 440 osób, ulokowano ma stacji Kriukow nad Dnieprem (gub. połtawska), inne grupy — w Charkowie, Kijowie i Jekaterynoslawiu, część administracji warsztatowej pozostała przy Zarządzie swojej Drogi w Moskwie. Zdarzały się wypadki, że ze względu na trudności aprowizacyj- ne i mieszkaniowe rodziny warsztatowców pracujących w wielkich miastach mieszkały w pomniejszych miejscowościach [14].

W ciągu niespełna dwóch lat pobytu na obczyźnie do chwili wybuchu rewolucji lutowej 1917 r. środowiska warsztatowców pruszkowskich przystosowywały się do nowych warunków bytu, ich dzieci uczęszczały do miejscowych szkół, włączały się też do nielegalnego nurtu życia politycznego. Młody, liczący niespełna 16 lat, Jan Widlicki, syn kowala warsztatowego, łączył w 1916 r. naukę w szkole z udziałem w kolportowaniu na terenie Kriukowa i Kremieńczuga rewolucyjnych ulotek wśród miejscowej ludności i żołnierzy garnizonu oraz w idących na front pociągach z wojskiem; również szesnastoletnia Stanisława Wiśniewska, córka ewakuowanego stolarza z warsztatów pruszkowskich, brała od 1916 r. czynny udział w pracach koła młodzieżowego w Charkowie. Wśród ewakuowanych pruszkowian znajdowali się ludzie związani od lat z ruchem robotniczym. W charkowskich warsztatach pracował Franciszek Stachura, od 1900 r. członek SDKPiL, od 1903 r. należał do tej partii kancelista warsztatowy Franciszek Morawski, ewakuowany do Kriukowa. Były zastępca kierownika Działu Wagonów Osobowych, Kazimierz Grochulski, znalazł się kolejno w warsztatach jeka- terynosławskich i kijowskich. Werkmistrz Wojciech Radomski pozostał przy Zarządzie Drogi w Moskwie. Przynajmniej niektórzy spośród ewakuowanych pruszkowian również na obczyźnie nie zaniechali działalności rewolucyjnej, nawiązywali też w tym celu stosunki z miejscowymi kole-

jarzami. W tym duchu działał w Kriukowie trzydziestoletni ślusarz Józef Pozłotko, w latach 1905—1906 członek SDKPiL, kowal Karol Widlicki zaś został niebawem za swą działalność osadzony w celi twierdzy w Oczako- wie nad Morzem Czarnym.
W rozproszeniu zastała pruszkowian — podobnie jak ogół ewakuowanych kolejarzy polskich — rewolucja lutowa 1917 r. Jej zwycięstwo otworzyło przed nimii możliwości zawodowego organizowania się. Dwa zasadnicze problemy stanęły przed środowiskami ewakuowanych kolejarzy polskich. Jednym z nich był stosunek czy raczej motywacja stosunku do rozwoju wydarzeń w Rosji. Do samej bowiem rewolucji lutowej wszyscy odnosili się pozytywnie, aczkolwiek źródła tego były różne. W interesie całej tej rzeszy wygnańców leżało bowiem umocnienie i poszerzenie rewolucji, która, obalając carat, mimochodem niejako spełniała odwieczne marzenie patriotów polskich, a zarazem stwarzała główną przesłankę dla odrodzenia państwowości polskiej. Dla wielu była owa rewolucja również drogą do sprawiedliwości społecznej, o którą od lat walczyli. Drugim centralnym problemem była zarysowująca się perspektywa repatriacji, nie tylko jako wyraz osobistych pragnień, lecz i konieczność państwowa dla mającej wkrótce powstać — o czym już nie wątpiono — wolnej Polski. Z tym z kolei łączyły się sprawy odszkodowań, zatrudnienia i przede wszystkim — zorganizowanego zbiorowego powrotu do kraju. W zależności od nacisku, jaki się kładło na każde z nowo wynikłych zagadnień, kształtowały się programy powstających organizacji polskich kolejarzy w Rosji. Już zatem w kwietniu 1917 r. powstał Wszechrosyjski Związek Ewakuowanych Kolejarzy z siedzibą w Moskwie, od swej naczelnej instancji, Centralnego Biura Wykonawczego Kolejarzy Ewakuowanych (w języku rosyjskim — Centralnoje Ispołnitielnoje Biuro Ewakuirowanych Żeleznodorożnikow), zwany popularnie „Cibeż". Skupiał on ewakuowanych kolejarzy wszystkich narodowości, ze znaczną przewagą Polaków. Dla pracowników Południowej Drogi Żelaznej, gdzie pracowały liczne rzesze ewakuowanych kolejarzy polskich, powołał „Cibeż" do życia sekcję autonomiczną w Charkowie. Związek nie ograniczał się do obrony interesów swoich członków, lecz brał również czynny udział po stronie rewolucyjnej lewicy w bujnym życiu politycznym państwa rosyjskiego w 1917 r. Znalazł też szerokie poparcie i skupiał kilkadziesiąt tysięcy osób. W początkach października tegoż roku został sekcją Wszechrosyjskiego Związku Kolejowego, znanego szerzej jako „Wikżel" (Wsierossijskij Ispołnitielnyj Komitiet Żeleznodorożnikow). Mniej skłonni do współpracy z kolejarzami innych narodowości utworzyli mniej więcej równocześnie, w kwietniu 1917 r., przy ewakuowanym Zarządzie Drogi — Związek Polski Pracowników Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej. W jego szeregach znalazło się niebawem około tysiąca osób, w tym przeszło 500 w Moskwie i prawie 300 w Piotro-

grodzie. Związek Polski stawiał sobie za główne zadanie zorganizowanie powrotu polskich kolejarzy do kraju, uznawał i popierał Rząd Tymczasowy oraz powołaną przezeń Komisję Likwidacyjną do Spraw Królestwa Polskiego z Aleksandrem Lednickim na czele. Również i ten związek nie trzymał się na uboczu od życia politycznego rewolucyjnej Rosji. Jego przedstawiciele — wzorem innych organizacji zawodowych — weszli w skład Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich Moskwy. W dniu 15 maja 1917 r. został ponadto utworzony Związek Pracowników Kolejowych Polaków Pragnących Powrócić do Kraju z siedzibą zarządu w Moskwie. Jego przewodniczącym został nie zaangażowany politycznie inż. A. Krzyżanowski [15]. Wszystkie te stowarzyszenia stały się szkołą życia organizacyjnego dla kolejarzy, którzy dotychczas ze względu na warunki polityczne nie mieli możności zetknąć się z organizacją zawodową. Swoboda polityczna w rewolucyjnej Rosji umożliwiała im zetknięcie się z polskimi organizacjami socjalistycznymi wszystkich kierunków, które teraz rozwinęły ożywioną działalność wśród robotników polskich w Rosji. Praca w kipiących życiem politycznym warsztatach kolejowych na Ukrainie wciągała byłych warsztatowców pruszkowskich, niezależnie od ich poglądów i sympatii, w wir wielkich przemian, pod wpływem których mimo woli i prawie dla siebie samych niedostrzegalnie nasiąkali poglądami i nastrojami rewolucyjnymi. Również ci z pruszkowian, którzy pozostali przy Zarządzie Drogi w Moskwie, ogarnięci byli nastrojami tej historycznej chwili. Ewakuowani pracownicy Drogi, pozostający w dyspozycji jej Zarządu, utworzyli już w marcu 1917 r., wzorem kolejarzy z czynnych dróg, Komitet Kolejowy Drogi Warszawsko-Wiedeńskiej, podobnie zresztą zachowali się ich towarzysze z Drogi Nadwiślańskiej [16].
Niektórzy warsztatowcy pruszkowscy wzięli indywidualnie czynny udział w walce o zwycięstwo rewolucji proletariackiej. Kazimierz Gro- chulski, który pracował w tym czasie w warsztatach kijowskich, został wybrany delegatem do Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich Kijowa. Jego żona, Maria Grochulska, w przeszłości funkcjonariusz PPS- -Lewicy, a wówczas mieszkająca z matką i synem w Bierdiansku, była delegatką polskich robotników do miejscowej Rady Delegatów. Franciszka Morawskiego wybrano na wiecu w warsztatach w Kriukowie członkiem Rady Delegatów w Kremieńczugu, wstąpił też do partii bolszewickiej. Józef Pozłotko służył w Kriukowie w oddziale Czerwonej Gwardii; młody Jan Widlicki w czasie walk z atakującymi oddziałami Skoropadskiego

w Kriukowie i Kremieńczugu donosił czerwonoarmistom amunicję i żywność. Franciszek Stachura uczestniczył w szeregach charkowskiej Czerwonej Gwardii w grudniu 1917 r. w akcji pod Biełgorodem przeciwko transportom kolejowym oddziałów Korniłowa. Później znalazł się w 1 Lubotyń- skim Partyzanckim Oddziale Proletariackim, który wyruszył z Charkowa w celu powstrzymania zbliżającej się do miasta od strony Kijowa ofensywy wojsk niemieckich. Po zajęciu Charkowa w pierwszych dniach kwietnia 1918 r. przez wojska niemieckie — musiał się ukrywać. Wojciech Radomski wraz z synem pomagali w Moskwie przy organizowaniu sekcji PPS-Frakcji Rewolucyjnej. Na wniosek zebrania ewakuowanych kolejarzy został on w kwietniu 1918 r. mianowany przez władze radzieckie komisarzem Zarządu Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej w Moskwie [17].
Również inni pruszkowianie, których los zagnał na bezkresne tereny państwa rosyjskiego, brali bezpośredni udział zarówno w walce w dniach lutowych o obalenie władzy carskiej, jak i następnie w walce o zwycięstwo rewolucji proletariackiej w Rosji. Podobnie jak z całej ogromnej masy Polaków, uczestników walki o władzę Rad, tak i spośród pruszko- wian zachowały się tylko niektóre nazwiska. Zmobilizowanego do armii carskiej Antoniego Krakowiaka zastała rewolucja lutowa na froncie pół- nocno-zachodnim, w okolicach Dźwińska. Tam został wybrany przewodniczącym Rady Delegatów Żołnierskich 70 dywizjonu. Następnie brał udział w obronie Piotrogrodu przed kozackimi oddziałami Korniłowa, uczestniczył też w walkach październikowych w Moskwie. Bolesław Sokołowski jako żołnierz miejscowego garnizonu był uczestnikiem rewolucji lutowej w Piotrogrodzie, od lipca 1917 r. pracował w Tule, w garażu samochodowym przy fabryce broni. W Tule też wstąpił do partii bolszewickiej i brał udział w walkach z białogwardzistami. Tokarz Aleksander Makowski pracował w zakładach zbrojeniowych w Piotrogrodzie. Wraz ze swymi towarzyszami z zakładu pracy zdobywał w lutym 1917 r. Twierdzę Pie- tropawłowską. Od czerwca służył w oddziale Czerwonej Gwardii przy zakładach zbrojeniowych, w których pracował, brał udział w październikowym powstaniu zbrojnym. Następnie z bronią w ręku odpierał ataki białych wojsk na młodą republikę radziecką, walczył pod Carskim Siołem i Siestrorieckiem [18].

Wiosną 1918 r. sprawa powrotu wychodźców do kraju zaczęła wkraczać na realne tory. Zawarty w marcu 1918 r. pokój brzeski pomiędzy Rosją Radziecką a Niemcami otworzył przed rzeszami polskich wygnańców możliwość legalnego i względnie swobodnego powrotu do Polski, która wprawdzie znajdowała się jeszcze pod okupacją niemiecko-austriacką, lecz wszyscy byli przekonani o szybkim odzyskaniu niepodległości. W środowisku kolejarskim powszechny pęd do powrotu do ojczyzny zwiększała jeszcze specyficzna okoliczność. Dekret władz radzieckich z kwietnia 1918 r. zwolnił z pracy kolejarzy zlikwidowanych dróg Warszawsko-Wiedeńskiej i Nadwiślańskiej, co przyśpieszało decyzję wahających się. Dołączała się do tych motywów. również coraz gorsza sytuacja aprowiza- cyjna w Rosji, ogarniętej zaostrzającą się wojną domową. Toteż od maja 1918 r. rozpoczął się mimo różnorodnych trudności masowy powrót ewakuowanych kolejarzy do Polski. Jesienią 1918 r. fala repatriacji polskich kolejarzy osiągnęła swój szczytowy punkt [19] . Toteż w ostatnich miesiącach 1918 r. znaleźli się w Warszawie nie tylko ostatni przewodniczący Związku Pracowników Kolejowych Polaków Pragnących Powrócić do Kraju, Jakub Winnicki, lecz również i ostatni przewodniczący Centralnego Biura Wykonawczego Związku Ewakuowanych Kolejarzy, poprzednio zastępca kierownika Wydziału Kolejowego w Komisariacie Polskim w Piotrogrodzie, esdekapeilowiec, kotlarz Władysław Borensztadt.

Lato, a szczególnie jesień 1918 r. wniosły w życie Pruszkowa pewne ożywienie. Samorzutnie zaczęli powracać z Rosji dawni jego mieszkańcy, byli żołnierze armii carskiej bądź wywiezieni w 1915 r. robotnicy, a szczególnie dawni warsztatowcy kolejowi. Wśród nich znajdowali się również uczestnicy niedawnych walk rewolucyjnych, jak Sokołowski, Grochulski, Morawski czy Stachura. Cała ta rzesza przyniosła ze sobą nowe nastroje, budziła do czynu przygnębionych i apatycznych mieszkańców. Powracający byli bowiem — niezależnie nawet od swej postawy politycznej w Rosji — ludźmi o zupełnie innej niż w 1915 r., kiedy opuścili Pruszków, mentalności. Kilkanaście miesięcy przeżytych w atmosferze rewolucyjnej, gigantyczne przemiany społeczne i polityczne, jakich byli naocznymi świadkami, a niektórzy również i współtwórcami, wywarły decydujący wpływ na ich umysłowość. „Wielka część z nich — jak powie w kilka lat później sprawozdanie związkowe o wszystkich powracających z ewakuacji kolejarzach — to byli -ci, którzy wierzyli w rychły wybuch cały świat mającej ogarnąć rewolucji socjalnej"[20]. Konfrontacja z rzeczywistością społeczną w kraju pogłębiała w nich ów proces przemian światopoglądowych. Kolejarze zastali bowiem warsztaty w Pruszkowie zniszczone i nieczynne. Innej pracy również nie mogli znaleźć, gdyż wszystkie miejscowe fabryki były zrujnowane. Do warsztatów kolejowych warszawskich nie przyjmowano ich, podobnie jak i całej dawnej kadry powracających kolejarzy nie przyjmowały władze okupacyjne do służby na kolei. Pozostawali więc bez pracy i przejadali resztki przywiezionych oszczędności. Podobnie jak ich koledzy w oałym Królestwie, osiedli w miejscowościach swego dawnego zamieszkania — w Żbikowie, który od 1916 r. był już dzielnicą Pruszkowa, wtedy właśnie podniesionego do rangi miasta, oraz w okolicy, tworząc rezerwę pracowniczą, gotową w każdej chwili do podjęcia pracy. Niektórzy włączyli się również do walki z Niemcami w szeregach Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) 21. Nie lepszy był los również innych robotników, którzy powrócili do Pruszkowa; również i dla nich nie było pracy w obumarłych miejscowych zakładach.

8 Niebawem wydarzenia zaczęły się rozwijać w błyskawicznym tempie. W chwili ogólnego załamania się niemieckiej okupacji i rozbrajania niemieckich oddziałów wojskowych kolejarze w nocy z 10 na 11 listopada przystąpili do działania. Wszędzie usunęli Niemców z placówek kolejowych, obsadzili linie i obiekty kolejowe oraz zabezpieczyli inwentarz kolejowy, który okupant zamierzał wywieźć z kraju. Jakkolwiek akcją na kolejach kierowała POW [21], wzięli w niej udział nie tylko zwolennicy współpracującej z POW PPS-Frakcji Rewolucyjnej, lecz również kolejarze członkowie i sympatycy partii lewicy rewolucyjnej, SDKPiL oraz PPS- -Lewicy. Opanowanie linii kolejowych natychmiast postawiło na porządku dziennym sprawę zorganizowania na nich pracy. Zalążek tworzącego się Ministerstwa Komunikacji znalazł się w tym przełomowym momencie na uboczu. Samorzutnie natomiast zajęło się natychmiast organizacją polskiego kolejnictwa Stowarzyszenie Wzajemnej Pomocy b. Pracowników Kolejowych Drogi Warszawsko-Wiedeńskiej i Nadwiślańskiej. Utworzone w 1917 r. jako czynna na terenie Warszawy i najbliższych jej okolic wyłącznie samopomocowa organizacja pozostałych w kraju dawnych kolejarzy sprzed 1915 r. oraz emerytów kolejowych, skupiło w drugiej połowie 1918 r. również część powracających z Rosji pracowników kolejowych, zamieszkałych na terenie jego działania. W szeregach Stowarzyszenia, a nawet w jego władzach znaleźli się również ludzie o przekonaniach rewolucyjnych, jak Mieczysław Sułkowski, niebawem wiceprezes Związku Zawodowego Pracowników Kolejowych RP [22]. Zarząd Stowarzyszenia zaczął natychmiast mianować dawnych kolejarzy na kierownicze stanowiska w Warszawie i na stacjach węzła warszawskiego. W lokalu związku przy ul. Świętokrzyskiej wypisywano odpowiednie „nominacje"; były to pisane na niewielkich karteczkach polecenia objęcia stacji, parowozowni czy innej placówki. Każdemu nowo mianowanemu przykładano ponadto na chustce od nosa pieczątkę Stowarzyszenia (związek jeszcze jej nie miał) i chustką tą przewiązywano mu rękaw. Akcja ta, której formy przypominały praktyki rewolucyjne, jakie znaczna część uczestników oglądała nie tak dawno temu w Rosji, przebiegała niezwykle sprawnie [23]. Równocześnie otworzono w lokalu związku Biuro Pośrednictwa Pracy. Zajęło się ono przede wszystkim rejestracją i ewidencją kolejarzy, którzy powrócili z ewakuacji, następnie zaś, dysponując danymi o ich fachach i latach służby, samorzutnie kierowało ich do pracy. Do służby na kolei przyjmował w tych pierwszych dniach i tygodniach wyłącznie związek. W pierwszej kolejności przyjęto do niej kolejarzy, którzy byli ewakuowani, następnie zaś tych, którzy powrócili z wojska. W dalszej dopiero kolejności uzyskać mogli pracę inni [24].
Równocześnie odbywały się zebrania pracowników na wszystkich placówkach obejmowanych przez polskich kolejarzy. Powoływano na nich komitety kolejowe, zwane również komitetami robotniczymi. W ich skład weszli wybierani nie według list partyjnych, lecz samorzutnie wysunięci przez zebranych ludzie energiczni i popularni, najczęściej zwolennicy bądź członkowie ugrupowań rewolucyjnych. Na niektórych z tych zebrań w rozmaitych warsztatach i oddziałach warszawskich wybrano również delegatów do kierowanej przez lewicę rewolucyjną Rady Robotniczej m. Warszawy. Powstała też Rada Komitetów Kolejowych Węzła Warszawskiego. Komitety bez zwłoki zaczęły działać. Nawiązały kontakt ze świeżo mianowaną administracją kolejową, nieudolnych lub zbyt znienawidzonych za czasów rosyjskich administratorów usunęły, innym pomagały w pracy. Przejęły też szereg funkcji administracyjnych, przyjmowały pracowników, wyznaczały im odpowiednią do kwalifikacji, stażu i zdolności pracę, wydalały z niej. Dokonywały również wypłat oraz zajmowały się aprowizowaniem kolejarzy [25].
9 W wyniku zabiegów kolejarskiego Biura Pośrednictwa Pracy wypłacono też kolejarzom jednorazową zapomogę wojenną. Kolejarze, którzy powrócili z ewakuacji, otrzymali po 600 mk na pracownika, 300 mk na żonę i po 200 mk na każde dziecko w wieku do 18 lat. Wdowom po kolejarzach wypłacono po 400 mk, sierotom zaś do 18 roku życia po 200 mk. Większość kolejarzy z czasów rosyjskich przyjęto do pracy. Jeśli poprzednie miejsca pracy, jak warsztaty i parowozownie, uległy zniszczeniu, kierowano ich dawnych pracowników do podobnych służb kolejowych w pobliżu miejsca zamieszkania. Zarejestrowanym przez Biuro kandydatom do służby kolejowej, tzw. „rezerwie kolejowej", wypłacano do lipca 1919 r. miesięczną zapomogę w wysokości połowy poborów czynnej służby [26].

Na wieść o rozbrajaniu Niemców w Warszawie miejscowa dwudziestoosobowa grupa POW przystąpiła 11 listopada 1918 r. do akcji w Pruszkowie. W ciągu kilku minut rozbroiła nie stawiający zresztą żadnego oporu posterunek niemiecki przy Żbikowskim przejeździe kolejowym, następnie zaś — również bez oporu — komendanturę wojskową miasta [27] dobnie zatem jak niemal w całym kraju — broń zdobyta na okupancie wpadła w ręce POW; esdekapeilowcy i zwolennicy PPS-Lewicy jej nie dostali. Funkcje policyjne w mieście zaczęła spełniać zorganizowana przez elementy prawicowe Straż Obywatelska.

Pruszkowscy warsztatowcy zgłosili się teraz — wobec zniszczenia miejscowych warsztatów kolejowych — do pracy w czynnych warsztatach Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej w Warszawie przy ul. Chmielnej. Kierowano tu również rzemieślników z pozostałych zniszczonych warsztatów i podobnych obiektów warszawskiego węzła kolejowego. Warsztatowe koło Związku Zawodowego Pracowników Kolejowych, najstarsze koło związkowe (później znane pod nazwą „1 Koło ZZK"), było politycznie radykalne. Przewodził tu członek SDKPiL, były zastępca kierownika Wydziału Kolejowego w Komisariacie Polskim w Piotrogrodzie, następnie przewodniczący Centralnego Biura Wykonawczego Związku Ewakuowanych Kolejarzy, kotlarz Władysław Borensztadt; znaczną rolę odgrywali pruszkowianie, jak lakiernik Paweł Ołtarzewski, który w ostatnich dniach grudnia ma krajowym zjeździe kolejarzy w Warszawie został wybrany członkiem Zarządu Głównego, a w roku następnym został sekretarzem Związku Zawodowego Pracowników Kolejowych RP (ZZK), czy wspomniany już Kazimierz Grochulski, niebawem członek Wydziału Kolejowego KC KPRP [28]..

10 W samym zaś Pruszkowie mianowany został pełniącym obowiązki kierownika nieczynnych warsztatów przedwojennych kolejarz Józef Czajkowski, właściciel małej kamieniczki, człowiek o poglądach umiarkowanie prawicowych. Na samym terenie warsztatów, wykorzystywanym przez

Niemców na skład materiałów, na razie nic się nie działo. W Pruszkowie jednak, gdzie na około 9—10 tys. mieszkańców było około 6 tys. osób — łącznie z będącymi na ich utrzymaniu rodzinami — bezrobotnych [29] , sprawa odbudowy i wznowienia pracy w warsztatach należała do zagadnień najważniejszych. Tu bowiem, kiedy kolejarze zostali przyjęci do pracy w warsztatach warszawskich, mogli znaleźć zatrudnienie miejscowi bezrobotni. Nawet dla pozbawionych odpowiednich kwalifikacji można byłoby znaleźć zajęcie przy pracach rozbiórkowych, porządkowych i budowlanych, niezbędnych dla uruchomienia warsztatów. Sprawa przy tym przedstawiała się prościej niż w wypadku kilku miejscowych zniszczonych fabryk prywatnych, których właściciele nie wykazywali wówczas — wobec niepewności sytuacji społecznej — chęci natychmiastowej odbudowy swoich przedsiębiorstw. Zmuszenie ich do tego groźbą przejęcia zakładów przez państwo i ewentualna realizacja takiej groźby sięgały daleko poza zakres problemów lokalnych, wymagałoby to bowiem podjęcia przez rząd decyzji o dużym znaczeniu społecznym, mogłoby też wywołać reperkusje w całym kraju. W wypadku natomiast warsztatów kolejowych wszystkie tego rodzaju komplikacje odpadały.
Likwidacja władz okupacyjnych i odzyskanie niepodległości państwowej dały w Pruszkowie impuls do szerokiego rozwoju życia organizacyjnego klasy robotniczej.

Szybko rozwinęła się miejscowa organizacja SDKPiL, której przewodzili Stefan Szkiela i Richel, licznie wstępowali do niej robotnicy. Jej zebranie w dniu 6 grudnia 1918 r. postanowiło powołać do życia związki zawodowe. Na zwołanym z jej inicjatywy 14 grudnia wielkim wiecu bezrobotnych Jerzy Morsztynkiewicz („Mirecki") z Warszawy referował stanowisko partii wobec bieżącej sytuacji; nawoływał on do skupiania się proletariatu wokół Rad Delegatów Robotniczych. W najbardziej palącej kwestii bezrobocia zebrani postanowili żądać od władz pracy dla bezrobotnych, tymczasowo zaś żądali wydawania im zasiłków pieniężnych oraz bezpłatnego dostarczania chleba, odzieży i mieszkań. Potrzebne artykuły pierwszej potrzeby miały pochodzić z zarekwirowanych w tym celu składów paskarzy [30].

Kiedy w Warszawie dokonało się w dniu 16 grudnia 1918 r. zjednoczenie obu partii polskiej rewolucyjnej lewicy — SDKPiL i PPS-Lewicy — w Komunistyczną Partię Robotniczą Polski, również pruszkowscy zwolennicy obu ugrupowań utworzyli wspólną organizację KPRP. W końcu grudnia — możliwe, iż w wyniku dwóch walnych zebrań, 22 i 27 grudnia — ukonstytuował się 5-osobowy komitet partyjny w składzie: Wardęcki (sekretarz) oraz Władysław Fabisiewicz, Stefanowski i Jan Morawski; piątym jego członkiem był Stefan Szkiela albo Władysław Nowak. Wśród założycieli tutejszej organizacji KPRP byli m.in.: Roman Rozak, Jan Popławski, Karol Gardasiewicz, Michał Kotkowski, Stanisław Wardziak i Władysław Więckowski. Jedna z komórek partyjnych powstała wówczas w warsztatach kolejowych [31] .

Pruszkowska organizacja KPRP została podporządkowna utworzonemu na początku 1919 r. Komitetowi Okręgowemu KPRP Warszawa Podmiejska [32].

Szybko zorganizowało się również reformistyczne skrzydło ruchu robotniczego. Już 15 listopada powstała organizacja PPS-Frakcji Rewolucyjnej. Jej komitet tworzyli Bronisław Kopp, Aleksander Makowski, A. Ple- banek, Franciszek Bułat oraz J. i W. Sekatowicze. Organizacja miała skład członkowski czysto robotniczy — na 147 członków w połowie kwietnia 1919 r. jeden zaledwie był inteligentem, pozostali byli robotnikami fabrycznymi, a z nich 43 było bezrobotnych. Jednak zaledwie jedna trzecia członków była aktywna [33]. PPS-owcy zawiesili na początku grudnia czerwony sztandar na budynku magistratu. Zorganizowali też oddział Milicji Ludowej, której komendantem został ślusarz Władysław Ciepliński, jego zaś zastępcą — murarz Michał Tomczak, obaj członkowie PPS. Milicja usiłowała zająć posterunki Straży Obywatelskiej, ją samą zaś rozbroić [34].

Już w pierwszym miesiącu niepodległości powstały również instytucje ogólnorobotnicze, jak Klub Robotniczy, który mieścił się w lokalu przy ul. Cedrowej (dom Zawadzkiego), oraz biblioteka. Z niedalekiej Warszawy szybko przedostawały się wiadomości o przybierającym na sile w całym kraju ruchu tworzenia Rad Delegatów Robotniczych; do ich organizowania nawoływały już od pierwszych dni listopada odezwy naczelnych władz SDKPiL i PPS-Lewicy. Szczególnie mocno oddziaływał przykład sąsiedniego Żyrardowa, gdzie już 19 listopada ukonstytuowała się taka Rada. W początkach grudnia podjęli aktywiści SDKPiL oraz PPS-Lewicy — Wardęcki, Dryjer, Władysław Fabisiewicz, Wiktor Hoppe, Stefan Szkiela, Władysław Nowak, Stefanowski, Jan Morawski i Czesła...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin