Michalkiewicz sprawiedliwość społęczna.txt

(3 KB) Pobierz
Przed kilkoma laty na spotkaniu w Seminarium Duchownym w Łowiczu przedstawiłem poglšd, że państwo nie powinno pomagać ubogim, że ubogim powinni pomagać ludzie, za państwo nie powinno konfiskować im w podatkach lwiej częci dochodów, bo wtedy nie mogš już okazywać miłoci bliniego.

Na to jeden z kleryków zarzucił mi głupotę i brak poczucia rzeczywistoci, twierdzšc, że gdyby nie było państwowego przymusu i redystrybucji dochodów poprzez budżet, to nikt nie chciałby ubogim pomagać. Dostał wielkie brawa od kolegów, którzy byli ciekawi, co ja na to. Zapytałem go tedy, czy zdaje sobie sprawę, co właciwie teraz powiedział. Bo powiedział ni mniej, ni więcej, tylko  że Ewangelia Chrystusowa nie nadaje się do zastosowania w tzw. życiu, że Pan Jezus musiał się pomylić.

Być może  kontynuowałem  to prawda, ale chyba nie wypada tak twierdzić i być księdzem katolickim. Bo przecież Pan Jezus nie zalecał swoim uczniom i naladowcom nacjonalizacji miłoci bliniego. Przeciwnie  w Ewangelii w. Mateusza jest przejmujšcy opis sceny Sšdu Ostatecznego, kiedy Pan Jezus tłumaczy potępieńcom, dlaczego zostali potępieni.

Wcale nie dlatego, że np. oszukiwali na podatkach, tylko byłem głodny, a nie nakarmilicie Mnie, byłem nagi, a nie przyodzialicie Mnie  i tak dalej. Nie za to, że nie głosowali za zasiłkami dla głodnych, finansowanymi z cudzego majštku, tylko  że nie dali głodnemu jeć z własnego majštku.

Gdyby Pan Jezus uważał, że najlepszym sposobem realizacji miłoci bliniego jest przymusowa redystrybucja dochodu narodowego poprzez budżet państwa, to chyba nikt nie ma wštpliwoci, że starczyłoby Mu kompetencji, żeby nam to szczegółowo przedstawić? Skoro jednak tego nie zrobił, to może dlatego, że tak nie chciał, a nie  że nie potrafił? A dlaczego mógł nie chcieć?

Wyobramy sobie, że ubogi zwraca się do nas z następujšcš propozycjš: ponieważ jestem uboższy od ciebie, to oddaj mi tu zaraz 10% twoich dochodów, bo jak nie, to pozbawię cię wolnoci. Uznalibymy to za próbę kradzieży zuchwałej, a może nawet rozboju, bo przecież groził nam użyciem przemocy.

Jeli jednak nasz ubogi zrobi to samo, tyle że za porednictwem urzędnika państwowego, zaraz przestajemy uważać to za próbę rabunku, tylko za sprawiedliwoć społecznš. A przecież kradzież nie przestaje być kradzieżš, jeli w celu przywłaszczenia np. częci cudzego dochodu sprawca wynajmie sobie porednika. Wydaje się zatem, że okrelenie sprawiedliwoć społeczna to po prostu inna nazwa kradzieży.

W tej sytuacji jest oczywiste, że Pan Jezus nie mógł zalecać nacjonalizacji miłoci bliniego, bo miłoć znacjonalizowana jest szatańskš karykaturš chrzecijańskiej miłoci bliniego. Chrzecijańska miłoć bliniego bowiem respektuje siódme przykazanie Dekalogu, które mówi krótko: nie kradnij  a więc również przez porednika. Chrzecijańska miłoć bliniego zatem oznacza hojnoć z własnego, a nie z cudzego majštku.

Pomagam, chociaż nie muszę  i to włanie ma moralnš wartoć. Miłoć bliniego nie może wynikać z przymusu, tylko z wolnej woli, a więc  z wolnoci. Zatem może myli się pan prof. Bojarski, twierdzšc, że liberalizm, który przecież wolnoć stawia w centralnym punkcie swego zainteresowania, jest sprzeczny z zasadami sprawiedliwoci i miłoci ewangelicznej? Jeli co jest sprzeczne i z zasadami sprawiedliwoci, i miłoci ewangelicznej, to z pewnociš socjalizm, ze swojš sprawiedliwociš społecznš i innymi wynalazkami. ()
Zgłoś jeśli naruszono regulamin