ROBERT N. STEPHENSON dotyk jedwabiu Henry uskoczy� w w�sk� uliczk� mi�dzy budynkami i westchn�� g�o�no. Reksowie s� dzisiaj mniej przyja�ni, pomy�la�, ci�gn�c kanister ze swoimi rzeczami w g��b zau�ka. Halogeny �cie�ki i zawsze czujne oczy Systemu zosta�y z ty�u. Musia� d�wiga� kanister, poniewa� kilka dni wcze�niej wyj�� z niego baterie, by zasila� w�asny organizm. Kanister nie by� ci�ki, ale niepor�czny. Spod ziemi by�o s�ycha� przyt�umione dudnienie - odg�osy podziemnego ruchu i pracuj�cych pe�n� par� maszyn. Zapach �wie�ych odpadk�w, kt�re zbiera�y si� w zau�ku, by� ca�kiem przyjemny. Henry skierowa� si� ku swojemu legowisku. - Uwa�aj! - zawo�a� g�os z do�u. Henry pochyli� g�ow�, rozgl�daj�c si� w mroku. - Kto tam? - warkn�� os�aniaj�c kanister przed intruzem. - Nie twoja sprawa, w��cz�go! Dostrzeg� m�od� kobiet�, kt�ra przygl�da�a mu si� z dziwnym b�yskiem w oku. Chwyci� kanister i ruszy� w g��b uliczki staraj�c si� j� wymin��. - Lepiej nie zostawaj tutaj zbyt d�ugo - sykn��. - Obcy z ch�ci� skosztuj� troch� �wie�ego cia�a. - Zaczekaj! - krzykn�a. - Masz jak�� kryj�wk� na noc? - W jej g�osie pobrzmiewa� l�k. - Nie wygl�dasz na kogo� bezradnego - odpar� Henry uwa�aj�c, by kanister nie znalaz� si� pomi�dzy nim a dziewczyn�. Ca�y jego maj�tek by� w tej zespawanej metalowej skrzynce. Wszystko, czego potrzebowa� do �ycia. - Nie jestem bezradna, ale nie mam pieni�dzy i nie mam gdzie spa� dzi� w nocy. - Dziewczyna podnios�a si�. Stan�a blisko niego i w p�mroku dostrzeg� b�ysk soczewek w miejscu, gdzie powinny by� oczy. - Jeste� patrzycielk�? - zapyta�, wycofuj�c si� powoli. - By�am. Zwolniono mnie dzisiaj rano. Nie by�o mnie sta� na nowoczesne wyposa�enie. - Odsun�a si� od �ciany i stan�a w blasku ulicznej latarni. M�oda, najwy�ej sze��dziesi�t operacji, pomy�la� Henry. Ubrana typowo z odrobin� ekstrawagancji w postaci metalowego naszyjnika. Zastanawia� si� przez chwil�. Musia�by mie� pewno��, zanim zaproponowa�by pomoc. Chocia� w�a�ciwie nie obchodzi�o go, co dziewczyna tutaj robi. Chcia� tylko dosta� si� do swojego legowiska, zanim zaczn� schodzi� si� inni bezdomni i wybuchn� cowieczorne k��tnie o miejsce do spania. Podesz�a bli�ej. - Nic ci nie zrobi�. - Wyci�gn�a r�ce. - Potrzebuj� tylko miejsca na noc. - U�miechn�a si�, ale Henry widzia�, �e u�miech by� fa�szywy. Ostatnimi czasy potrafi� przejrze� na wylot wszystkie sztuczki Systemu. - Mog� nawet sprawi�, �e ta noc b�dzie dla ciebie przyjemniejsza. - Pochyli�a g�ow�. Soczewki b�ysn�y w ciemno�ciach. - Jestem za stary na korzystanie z cia�a - warkn�� Henry - i nie mam dla ciebie �adnego miejsca na noc. Nawet gdybym mia�, nie pozwoli�bym ci zosta� ze mn�. Obdarliby mnie �ywcem ze sk�ry za spanie z patrzycielk�. Nawet je�li w�a�nie j� zdemobilizowano. Odwr�ci� si�, d�wign�� ci�ki kanister i ponownie ruszy� w g��b alejki szuraj�c nogami. By� ciekaw, co obserwowa�a w ramach swoich obowi�zk�w. Czy wypatrywa�a Reks�w, czy te� by�a tylko rejestratork� przyjemno�ci cielesnych. Cokolwiek robi�a, teraz by�a niczym. Zwolnienie ze s�u�by by�o na ca�e �ycie, chyba �e mia�o si� autentyczne cia�o. Wtedy mo�na by�o dosta� si� do przemys�u rozrywkowego. - Prosz�! - krzykn�a dziewczyna zabiegaj�c mu drog�. - Prosz� - powt�rzy�a cicho. - Nie mam dok�d p�j��. - Nie - odpar� stanowczo, wymijaj�c j�. Pomy�la� o swoim legowisku na ko�cu alejki. By�o tam miejsce tylko na jedn� osob� i kanister. Wcze�niej na swoim zdezelowanym sprz�cie z�apa� fragment wiadomo�ci sieciowych; na noc zapowiadano deszcze kryszta��w. Musia� si� schowa�, i to szybko. Nienawidzi� kryszta�owych deszcz�w. Dziewczyna zacz�a p�aka�. Henry s�ysza� jej �kanie odbijaj�ce si� echem po pustym zau�ku. Zwolni� kroku i upu�ci� kanister na ziemi�. Przypomnia� sobie pierwszy raz, kiedy musia� szuka� noclegu, i trwaj�ce ca�� noc ataki ulicznych rzezimieszk�w, pr�buj�cych obrabowa� go z cz�ci. Obejrza� si� za siebie; dziewczyna siedzia�a w kucki na �rodku alejki, z g�ow� mi�dzy kolanami. Jaka ona drobna, zdziwi� si�. Wsun�� d�o� do kieszeni na piersi. Jego czas dobiega� ko�ca i czu�, �e �ycie na ulicy odebra�o mu wra�liwo��. Spojrza� na dziewczyn�. Jej zachowanie wydawa�o si� szczere. - W porz�dku, dziewczyno - hukn��. - Tylko na t� jedn� noc, a potem poszukasz sobie innego miejsca. - Mia� ca�� noc na podj�cie decyzji. By�a s�ug� Systemu, Anty czy Jedwabiem? Dziewczyna poderwa�a si�. - Dzi�kuj� - zawo�a�a podbiegaj�c do Henry'ego. - Sprawi�, �e noc b�dzie dla ciebie... - Ju� ci m�wi�em. Jestem na to za stary i po prostu si� z tego ciesz. - Odwr�ci� si� i ruszy� przed siebie, ale zatrzyma� si� w p� kroku. - Mo�esz pom�c mi z tym. Skin�a g�ow� i chwyci�a kanister z jednej strony, podczas gdy Henry trzyma� z drugiej. Ruszyli w p�mrok, pod uwa�nym spojrzeniem jasnego roju dominuj�cego na nocnym niebie. Henry zna� legend� dotycz�c� tego zjawiska, ale nie potrafi� powiedzie�, ile by�o w niej prawdy. Mia� swoj� w�asn� wersj�. Poklepa� si� dla pewno�ci po kieszeni na piersi i zacisn�� d�o� na uchwycie kanistra. Mia� nadziej�, �e dziewczyna nie jest s�ug� Obcych. Ju� dawno nikomu nie pomaga�. - �pisz od �ciany - powiedzia�, wsuwaj�c kanister do kryj�wki znajduj�cej si� w zag��bieniu w murze. Nad wej�ciem wisia� po�amany znak drogi ewakuacyjnej. Otworzy� kanister i wyci�gn�� podniszczony koc elektryczny. - Przykryj si� tym na wypadek, gdyby Obcy mieli skanowa� teren. - Obcy... - powt�rzy�a, bior�c koc. - Kim s� ci Obcy? - Nikim, kogo chcia�aby� spotka�. - Delikatnie wepchn�� j� do �rodka. - No ju�, siadaj. - Pr�bowa� usadowi� si� obok niej, ale by�o to trudne ze wzgl�du na ciasnot�. - Po�arliby tak� m�od� istot� jak ty, gdyby tylko poczuli tw�j zapach. Dziewczyna milcza�a przez chwil�; Henry s�ysza� klikanie jej oddechu. - Dzi�kuj� - wyszepta�a. - Nie dzi�kuj mi tak szybko, dziewczyno. - Wepchn�� si� g��biej do ciasnej przestrzeni. - Dzi� w nocy b�dzie zimno jak diabli i inni bezdomni b�d� szukali miejsca na nocleg, gdy tylko przyjdzie deszcz. - Zerkn�� na przykryt� kocem dziewczyn�. - Je�li zacznie si� walka, lepiej wracaj na �cie�k�. - Wskaza� swoje oczy, kiedy podnios�a wzrok. - I nie ods�aniaj tych soczewek. Wystarczy jedno ukradkowe spojrzenie i zostan� z ciebie tylko cz�ci, dziewczyno. Rozumiesz? Cz�ci. Da�a znak, �e rozumie, i zakopa�a si� g��biej w koc. Wida� by�o tylko czubek jej g�owy, a w mroku ciemne w�osy nie r�ni�y si� niczym od cienia. Henry przyci�gn�� kanister bli�ej siebie, �eby zrobi� jej wi�cej miejsca. - Jeste� z Systemu? - zapyta�. Dziewczyna nie odpowiedzia�a, ale wyczu�, �e zesztywnia�a lekko. U�miechn�� si�. To by�a ca�a odpowied�, jakiej potrzebowa�. Deszcz kryszta��w run�� z nieba. Trzask spadaj�cych od�amk�w zag�uszy� wszystkie inne odg�osy. Przez kilka minut Henry siedzia�, pr�buj�c schowa� si� przed opadem. Kilka kryszta��w przebi�o materia� pikowanego metalem p�aszcza i Henry poczu�, jak od�amki wbijaj� mu si� w cia�o pod g�st�, zmierzwion� brod�. Ci�ki deszcz, pomy�la�. Spojrza� na dziewczyn�. Mia� nadziej�, �e tylko deszcz b�dzie ci�ki tej nocy. Potrz�sn�� g�ow� na my�l o tym, �e zwi�za� si� z patrzycielk�, �e narazi� si� na niebezpiecze�stwo, ale taka by�a jego rola w porz�dku rzeczy. Takie by�o jego powo�anie. Deszcz kryszta��w usta� r�wnie szybko, jak si� zacz��, i w uliczce zapanowa�a cisza. Z oddali Henry s�ysza� odg�osy krok�w i chrz�st kryszta��w pod czyimi� stopami. Obcy? Henry znieruchomia�. Odg�osy st�kni�� wskazywa�y mu, �e byli to tylko powracaj�cy bezdomni. - Hej! Henry! - Kto� zatrzyma� si� przed wej�ciem do kryj�wki. - Widzia�e� tu mo�e m�od� dziewczyn�? W dziewi��dziesi�ciu procentach sk�ada si� z cia�a. - M�czyzna o wielkiej, pokrytej bliznami twarzy zajrza� do wn�trza legowiska. Z boku g�owy zwisa�y mu resztki okablowania neuralnego, a w pustym oczodole straszy�y obna�one tkanki. - Jak to? - sapn�� Henry, maj�c nadziej�, �e w�osy dziewczyny nie s� widoczne spod koca. - Szef Systemu wyznaczy� za ni� nagrod� i ja i Sniffy chcemy si� za�apa�. Podobno ca�kowicie zrekonstruowana. Wi�c jak, widzia�e� j�, cz�owieku? Henry zmieni� pozycj�, opieraj�c si� mocniej o dziewczyn�, �eby sprawia� wra�enie, �e jest sam w kryj�wce. - Nikogo nie widzia�em, a teraz spadaj - warkn��. - Przyty�e�, Henry? Czy te� masz tam kogo� z sob�? - M�czyzna zrobi� ruch, jakby chcia� zerwa� koc. Henry z�apa� go za r�k�. - Mam tu �obuziaka - wyszepta�. - My�la�em, �e nie dajesz sobie rady z przer�bk�. - W��cz�ga si� za�mia�. By� to szorstki, nieprzyjazny d�wi�k. - Te ma�e �miecie nie wykrzesa�yby z ciebie iskry. - Wystarczy, w nocy b�dzie zimno - sykn�� Henry. - A teraz id� i zostaw mnie w spokoju. - C�, gdyby� zobaczy� uciekaj�c� dziewczyn�, to lepiej zejd� jej z drogi. - M�czyzna znowu si� za�mia� i wycofa� z kryj�wki. - Rozwali�a, zdaje si�, dw�ch Reks�w i zniszczy�a multikryszta�. - Z tymi s�owami znikn�� i Henry s�ysza� tylko zgrzyt i chrz�st kryszta��w pod ci�kimi butami. Przez kilka minut siedzia� nieruchomo, nas�uchuj�c. S�ysza� oddech dziewczyny. - W porz�dku, ju� ich nie ma - szturchn�� j� �okciem. - Dzi�ki. - Popatrzy�a na niego zal�kniona. - To o tobie m�wi� Hammer? Nie odsun�� si�, kiedy przeci�gn�a si�, �eby rozprostowa� ko�ci. Spojrza�a na niego, a jej soczewki zal�ni�y w s�abym �wietle z ulicy. - Chcesz sam zgarn�� nagrod�? Henry poczu�, jak co� twardego wbija mu si� w bok. Min�a pe�na napi�cia chwila, zanim odpowiedzia�: - Ju� ci m�wi�em, dziewczyno, jestem za stary. Nikt nie zrobi mi rekonstrukcji bez wzgl�du na to, ile b�d� mia� kredyt�w. Ostrze odsun�o si� od jego boku. Tylko tego potrzebowa�, �eby za�atwi�a go w jego w�asnej kryj�wce. Pomy�la� o szumie, jakiego narobiliby Obcy, gdyby dowiedzieli si�, co nos...
Poszukiwany