Nowak T Kazimierz Siemienowicz.txt

(201 KB) Pobierz
Nowak Tadeusz 

Kazimierz Siemienowicz 

ok. 1600 - ok. 1651 
Przyjazd W�a�nie dochodzi�o po�udnie i ruch by� w mie�cie najwi�kszy, gdy z 
bramy Zamku Kr�lewskiego w Warszawie wyszed� cz�ek w sile wieku, �redniego 
wzrostu, w barach rozro�ni�ty. Ruchy jego zdecydowane, szybkie i sprawne, 
nasuwa�y bystremu obserwatorowi my�l, �e cz�ek ten i do szabli, i do konia od 
m�odo�ci przywyk�. Ubrany by� w str�j holenderski, czarny, aksamitny, zdobny u 
szyi i przy r�kawach bia�ymi, sztywno wyprasowanymi koronkami. Szpada u boku 
�wiadczy�a, �e by� szlacheckiego rodu, a lekkie pochylenie g�owy i wyraz 
skupienia w szarych, patrz�cych spod nawis�ych brwi oczach, zdawa�y si� 
wskazywa�, �e ten cudzoziemski szlachcic wi�cej chyba czasu nad ksi��k� ni� przy 
stole biesiadnym sp�dzi�. Wyszed�szy z bramy, cudzoziemiec rozejrza� si� po 
zalanym s�o�cem dziedzi�cu i niespodziewanie czyst� polszczyzn�, z lekkim 
akcentem, znamionuj�cym wschodnie, chyba z teren�w Wielkiego Ksi�stwa 
Litewskiego, pochodzenie, zwr�ci� si� do towarzysz�cego mu pacholika: - Semko, 
ja teraz do pana Arciszewskiego, do arsena�u musz�. To szmat drogi, ale p�jd� 
piechot�, bo i powietrzem odetchn�� chc�, i miasto zobaczy�, kt�regom ju� tyle 
lat nie widzia�, i wreszcie pomy�le� o tym, com od kr�la jegomo�ci us�ysza�. 
Skocz ino do Ma�ka, niech z kolask� na moj� kwater� jedzie i tam niech czeka, a 
sam do mnie zaraz wracaj. B�d� pod pomnikiem, co go kr�l nasz swemu �wi�tej 
pami�ci nieboszczykowi ojcu Zygmuntowi wystawi� kaza�. Figur� obejrze� chc�, bom 
jej jeszcze, w cudzoziemskich krajach przebywaj�c, nie widzia�. Semko, smuk�y 
ch�opak lat mo�e szesnastu, z czarn� czupryn�, �niad� cer� i bystrymi, ciekawymi 
�wiata oczami, pobieg� p�dem do kolaski, stoj�cej daleko, bo a� za Bram� 
Krakowsk�, a z cudzoziemska ubrany szlachcic wolnym krokiem przeszed� tr�jk�tny 
dziedziniec przedni, rozci�gaj�cy si� przed zamkiem, i rzuciwszy okiem w lewo, 
na koszary gwardii kr�lewskiej, sk�d rozlega� si� gwar zmieszanych g�os�w, 
niecierpliwie ruszy� ramionami. "Chocia� i obiadowa pora si� zbli�a - pomy�la� - 
mogliby si� ciszej zachowywa�, u boku majestatu b�d�c". Dochodz�c do Bramy 
�wi�toja�skiej musia� si� na chwil� zatrzyma�, bo w�a�nie wyje�d�a�a z niej 
bogato zdobiona karoca. Spojrzawszy na siedz�cego w niej sztywno starszego ju� 
m�czyzn� o dostojnym obliczu, szlachcic pozna� w nim pana Jerzego 
Ossoli�skiego, kanclerza wielkiego koronnego, najbli�szego doradc� kr�la 
W�adys�awa IV. Uk�oni� mu si� z szacunkiem, kanclerz jednak, czy go nie pozna�, 
czy te� zaj�ty by� w�asnymi my�lami, do��, �e skin�� tylko oboj�tnie g�ow�. 
Nieznajomy zn�w ruszy� ramionami i przy�pieszywszy kroku wyszed� przez bram�, na 
ulic� Zamkow�, po czym skr�ciwszy w lewo znalaz� si� wkr�tce pod sklepieniem 
starej Bramy Krakowskiej, prowadz�cej na zewn�trz mur�w miejskich. Na placu za 
bram� ruch by� du�y, zw�aszcza na Senatorskiej, t�dy bowiem wi�d� trakt w stron� 
Krakowa i na Czerskim Przedmie�ciu, przez kt�re ci�gn�a si� droga do Ujazdowa i 
dalej, a� do starego zamku w Czersku. Cicho i spokojnie by�o tylko na Zawalu, 
uliczce biegn�cej w prawo od bramy, pomi�dzy ogrodami dom�w stoj�cych przy 
Miodowej i fos� towarzysz�c� murom miejskim. Wyszed�szy na plac, czarno ubrany 
szlachcic uwa�nym spojrzeniem ogarn�� roztaczaj�cy si� przed nim widok. 
Stwierdzi�, �e jego kolaska ju� odjecha�a, a szukaj�c wzrokiem swego pacholika 
dostrzeg� go pod sam� kolumn�. Ch�opak stan�� blisko, wyda�o mu si� bowiem, �e w 
ten spos�b lepiej dojrzy odlan� z br�zu, bogato z�ocon� posta� kr�la, 
umieszczon� wysoko, na szczycie kolumny. Zadar� teraz g�ow� i z otwart� g�b� 
wpatrywa� si� w dziwnie skr�cony pos�g. Widz�c to szlachcic u�miechn�� si�, ale 
nie podszed� do ch�opca, lecz poszuka� oczami miejsca, z kt�rego mo�na by 
ogarn�� wzrokiem ca�y pomnik. Teraz, gdy sta� przy Bramie Krakowskiej, ra��ce 
promienie po�udniowego s�o�ca o�lepia�y go, ruszy� wi�c na ukos przez plac i 
dopiero zbli�ywszy si� do ko�ci�ka klarysek, odwr�ci� si�. Ujrza� kolumn� ca�� 
o�wietlon�, mieni�c� si� czerwonawym, wypolerowanym marmurem, a na niej jasny, 
po�yskuj�cy z�otem pos�g kr�la. Zygmunt III sta� lekko pochylony, ca�y w zbroi i 
narzuconym na ni� p�aszczu. W prawej r�ce trzyma� szabl�, a w lewej krzy�. Pod 
nim sp�ywa�a w d� smuk�a kolumna, oparta na cokole z czarnego marmuru. 
Nieznajomy zaduma� si� nad pi�knem i niespotykanym kszta�tem pomnika. Sta� tak 
dobr� chwil�, gdy nagle pos�ysza� tu� ko�o siebie pe�en ni to zdziwienia, ni to 
rado�ci okrzyk: - Ale� to pan in�ynier Siemienowicz we w�asnej osobie stoi 
przede mn�. Kiedy� to wasza mi�o�� do naszej stolicy przyby� raczy�? Wpatrzony w 
kolumn� szlachcic odwr�ci� si� ku m�wi�cemu i ujrza� niewielkiego wzrostu 
cz�owieczka, ubranego w niebieski, aksamitny str�j, w�oskiego chyba kroju. Spod 
pachy stercza� mu zw�j jakich� papier�w, a siwiej�ce w�osy cechowa� artystyczny 
nie�ad. - Witam pana Jarz�bskiego, muzykusa i architektora jego kr�lewskiej 
mo�ci -wykrzykn�� Siemienowicz. - S�usznie waszmo�� pytasz, kiedym przyby�, bo 
to dopiero wczoraj wieczorem, jak kurz podr�ny z siebie strzepn��em, a dzi� od 
rana w zamku na pos�uchanie u kr�la czeka�em. Gdzie to waszmo�� d��ysz z tymi 
papierami pod pach�? - Z pr�bnego odgrywania nowej komedyi na teatrum kr�lewskim 
id�. Do�� nawet dobrze wypad�o, bo te� przyzna� trzeba, �e pan nasz, cho� i 
wojownik wielki jest, ale muzyk� i teatrum nad podziw mi�uje i grosza na dobrych 
artyst�w nie sk�pi. Rozmawiaj�cy nie zauwa�yli, �e ju� od d�u�szej chwili 
przys�uchuje si� im Semko, kt�ry zobaczywszy swego pana, porzuci� ogl�danie 
pomnika i teraz z zachwytem przygl�da� si� panu Jarz�bskiemu, a wreszcie nie 
strzyma� i wykrzykn��: - To�em ja waszmo�� pana w tym pa�acu widzia�, co w nim 
takie cuda pokazuj�, �e a� si� w g�owie kr�ci. Sala tam wielka, z kolumnami 
ca�a, a w niej kunszty przedziwne podnosz� si� i w d� schodz� i obracaj� si� w 
strony rozmaite i ciemno�� ukazuj� z chmurami, to zn�w niebie�ciutkie niebo ze 
s�o�cem albo z miesi�cem i z gwiazdami i morze... - Co ty pleciesz Semko - 
zaniepokoi� si� jego pan - gdzie� ty by�? A mo�e gor�czka ci� chwyci�a? - Jakem 
na waszmo�� pana w zamku czeka� tak d�ugo, to mi si� ju� cni�o i zacz��em i�� 
korytarzem, a p�niej po schodach, ca�ych z marmuru bia�ego, a� przyszed�em do 
takiej wielkiej sali, a tam patrz� - morze burzliwe, �odzie po nim �egluj�, a 
syreny p�ywaj�c �licznie �piewaj�, i z nieba persony r�ne spuszczaj� si�, i z 
ziemi wychodz�... Siemienowicz zn�w chcia� przerwa� t� gadanin�, niewiele z niej 
rozumiej�c, gdy odezwa� si� Jarz�bski: - Wida� waszmo�ci pacholik, po zamku 
b��dz�c, do teatrum trafi� podczas pr�bnego sztuki odgrywania. Nie takim jak on 
tam si� w g�owie zakr�ci� mo�e, bo jakom waszmo�ci rzek�, kr�l nasz na teatrum 
grosza nie sk�pi, nawet i teraz, kiedy wydatki du�e na inne zgo�a sprawy czyni, 
o czym waszmo�� pan lepiej ode mnie wiedzie� musisz, skoro w�a�nie z pos�uchania 
na zamku wracasz. Siemienowicz obrzuci� m�wi�cego kr�tkim, ale przenikliwym 
spojrzeniem i nie zmieniaj�c ani wyrazu twarzy, ani tonu poprzedniej rozmowy 
rzek�, niby sobie nagle co� przypominaj�c: - Ale, ale, czyta�em ja, w dalekich 
Niderlandach przebywaj�c, ksi��eczk� waszmo�ci, rymami pisan�, o mie�cie 
Warszawie. Ogromnie mi si� podoba�a, bo to, cho� i rymy kunsztowne, ale jak �ywe 
stan�y znajome k�ty. No i nadziwi� si� nie mog�em, ile to nowych budowli i 
pa�ac�w w ostatnich latach powsta�o. Ale pomnika tego waszmo�� nie opisa�. - Bo 
i nie mog�em. To� m�j "Go�ciniec" trzy lata temu, roku pa�skiego tysi�c sze��set 
czterdziestego i trzeciego druk ujrza�, a kolumna niespe�na dwa lata jak stoi. A 
wiesz waszmo��, kto figur� kr�la i te spi�owe tablice na cokole odlewa�? To 
waszmo�ci stary znajomy. - Musia� to by� s�awny ludwisarz, bo byle kt�ry nie 
da�by rady. Ja ich w tym kr�lestwie i w Wielkim Ksi�stwie Litewskim wielu znam, 
bom si� od nich odlewania dzia� uczy�. Z dawniejszych by� w Krakowie Franciszek 
Lagustyn. Pami�tam go, jak w roku pa�skim 1624 pi�kn� oktaw� odlewa� dla pana 
Myszkowskiego, margrabiego, i napis na niej �aci�ski: "Twarda jest droga cnoty". 
Prawda to, wielka prawda. Pomar� ju� mistrz Franciszek. Teraz si� tam, do 
Krakowa, jeden z m�odszych Frank�w, bodaj�e Jan, przeni�s�, a brat jego Andrzej 
Franke we Lwowie, w ojcowskim warsztacie przy bramie halickiej zosta�. W Gda�sku 
jest kilku dobrych ludwisarzy, ale teraz najwi�cej chyba Ludwik Wichtendahl 
odlewa. W Wilnie zn�w osiad� Breutelt, Jan, te� ludwisarz nielichy i fach sw�j 
znaj�cy. Ale t� figur� ani chybi warszawski giser la�, a je�eli warszawski, to 
nikt inny tylko Daniel Tym. On jeden m�g� si� tego podj��. - Zgad�e� waszmo��, 
to Tym, "jego kr�lewskiej mo�ci odlewnik", jak si� na samym pos�gu i na tej 
tablicy spi�owej, co w stron� zamku jest zwr�cona, podpisa�. Na innych tablicach 
te� r�ne napisy s�, o zas�ugach i wielko�ci nieboszczyka kr�la Zygmunta 
m�wi�ce, a tak�e i o tym, kto pomnik wystawi�, a synem wielkiego nieboszczyka 
jest, nie tylko z natury, ale i z umi�owania i z geniuszu, i nast�pc� jego 
zosta� nie tylko dzi�ki elekcji, ale i z kolejno�ci, jakby z dziedziczenia... 
Nie napisano tylko, �e chcia�by go prze�cign�� i czynami, i s�aw�, �e pragn��by 
zab�ysn�� na ca�� Europ�, jak nowy Aleksander Macedo�ski, chwa�� wojenn�, �e 
m�g�by wtedy... Tu Jarz�bski urwa� nagle i teraz on spojrza� podejrzliwie na 
swego rozm�wc�. Siemienowicz jednak zdawa� si� nie s�ysze� ostatnich s��w 
nadwornego muzykanta i architekta, rzek� bowiem spokojnie: - My tu gadu, gadu, a 
czas p�ynie. Dok�d teraz waszmo�ci droga? - Na Miodow� id�, do swojego domku, 
kt�ry mam w ogrodzie. Letni� por� nie do wytrzymania upa� w kamienicy na 
�wi�toja�skiej, wi�c z miasta uciekam i tam, w zaciszu odpoczywam. Troch� gram, 
troch� komponuj�, a troch� rozmy�lam o sprawach �w...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin