Drake Dianne - Harlequin Medical 502 - Dylemat doktora Andersona.pdf

(864 KB) Pobierz
771800181.001.png
DIANNE DRAKE
DYLEMAT DOKTORA ANDERSONA
Tytuł oryginału: The Baby Who Stole the Doctor's Heart
771800181.002.png 771800181.003.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Doktor Mark Anderson raz jeszcze spojrzał na podanie, które trzymał w ręce,
odłożył je na bok, zdjął okulary.
- Nie będzie łatwo - westchnął. - Lubię ją, ale nie mogę jej przyjąć. Nie speł-
nia kryteriów, a w porównaniu z innymi kandydatami ma bardzo skromny doro-
bek.
Doktorzy Neil Ranard i Eric Ramsey wymienili spojrzenia, w których aproba-
ta mieszała się z rozczarowaniem.
- Jasne, że jest nam przykro, ale rozumiemy, że ostatnie słowo należy do cie-
bie.
- Eric, ona jest twoją szwagierką, a zarazem serdeczną przyjaciółką żony Ne-
ila. Czuję ogromną presję - wyjaśnił Mark.
Pracę w White Elk odbierał jako przymus, trzymanie się zawodu lekarza w
ogóle odbierał jako przymus. Wszystko robił pod przymusem i wciąż liczył czas
do pożegnania się z medycyną, przeszłością, znajomymi. Ze wszystkim! Zostało
jeszcze półtora roku.
Na razie jednak jest tutaj, więc musi się starać, choćby tylko dlatego, że ma
wobec Erica i Neila dług wdzięczności. Więc gdy go poprosili o pomoc w zorga-
nizowaniu szkolenia wysoko wykwalifikowanych ratowników medycznych,
uznał, że nadarza się szansa rewanżu. Potem niczego więcej się nie podejmie.
Eric wzruszył ramionami.
- Wcale nie naciskamy. Angela jest świetną dietetyczką. Jest zaangażowana
w program dla dzieci z cukrzycą. Zdajemy sobie sprawę, że nie ma tych kwalifi-
kacji, na których zależy ci najbardziej. Ale ona chce się uczyć, skoro jednak
uważasz, że się nie nadaje, to jasne, odrzuć jej podanie.
- Hm, taka decyzja wcale mnie nie cieszy, ale nie chcę mieć na karku kogoś,
kto będzie opóźniał cały kurs.
- Nie chcesz jej mieć na karku? - zdziwił się Neil. -Nie uważam, żeby prze-
bywanie z Angelą było jakimkolwiek obciążeniem.
Mark westchnął. To prawda, Angela jest śliczna. Filigranowa jak skrzacik
brunetka o ciemnych oczach. Promienieje optymizmem. Słodka i pociągająca
tak, że chciałoby sieją pocałować. Ale jemu to już nie w głowie.
- Chyba rozumiecie, o co mi chodzi.
- Nie zazdroszczę ci misji poinformowania jej, że odrzuciłeś jej kandydaturę -
powiedział Neil, wstając.
- Też sobie tego nie zazdroszczę - mruknął.
Nie lubił takich sytuacji i starannie ich unikał, ale tym razem nie miał wyj-
ścia. Na tym kursie nie ma miejsca dla Angeli. Dostał półtora roku na osiągnięcie
celu, na który praktycznie potrzeba dwóch lat, więc Angela spowalniałaby ten
proces. Ma związane ręce, mimo że sam je sobie związał.
- Przyjechałem do White Ełk, żeby uczyć i szkolić, a nie zajmować się biu-
rokracją.
Eric się uśmiechnął.
- Zapewniam cię, że Angela to coś więcej niż biurokracja. - Po tych słowach
obaj lekarze wyszli z gabinetu, a on zaczął się zastanawiać, po jakie licho wdał
się w ten kurs i dlaczego nie posłuchał intuicji i nie wyjechał od razu.
Nie doszedł do żadnych wniosków, ale też z obawy przed nimi nie bardzo się
starał. Dokonał wyboru, podjął decyzję i się z tego nie wycofa. Tak, na półtora
roku zmienił kierunek, ale potem...
Mimo że fotografia Sarah nie była dominującym akcentem na jej biurku, An-
gela spoglądała na nią często, nawet kilkanaście razy w ciągu godziny. Nikt ani
nic tak nie przepełniało jej serca miłością jak córeczka. Zdjęcie z pierwszych
urodzin Sarah budziło wspomnienia minionych burzliwych miesięcy: odkrycie,
że jest w ciąży, odkrycie, że jej mąż nie chce dziecka ani żony, odkrycie na tele-
wizyjnym kanale informacyjnym jego licznych romansów. Mimo to dzięki Sarah
był to dobry czas.
- Doskonale dajemy sobie radę - zwróciła się do fotografii, po czym skon-
centrowała się na programie żywieniowym dla Scotty'ego Baxtera.
Scotty miał siedem lat i cukrzycę niewyrównaną. Martwiła się o niego, tym
bardziej że nie dostawał koniecznego wsparcia. Matka nagradzała go smakoły-
kami, nigdy niczego mu nie odmawiała, a on stale domagał się słodyczy i nieod-
powiedniego jedzenia. Pani Helen Baxter kochała synka tak mocno jak Angela
Sarah, ale przejawiało się to przesadną pobłażliwością, żeby dziecku zrekompen-
sować brak ojca. Angela dobrzeją rozumiała, czasami nawet dostrzegała to u sie-
bie.
Pozwalała Sarah na różne rzeczy, bo ojciec ją porzucił, ale jej czasami nad-
mierna wyrozumiałość nie wyrządzała dziecku krzywdy. W przypadku pani
Baxter było inaczej.
Angela była zła, że nie potrafiła przebić się do Scot-ty'ego ani do jego matki.
Miała cichą nadzieję, że sytuacja się odmieni, gdy Scotty pojedzie na organizo-
wany przez nią obóz dla dzieci z cukrzycą. Jeszcze tylko jedna przeszkoda,
przedstawienie ostatecznego planu zarządowi szpitala, i będzie mogła zacząć
działać.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin