Ty_jesteś_moim_skarbem_wiesz__cz.1.doc

(43 KB) Pobierz

 

 

 

Biegłam, biegłam ile sił w nogach, wszystko wokół było zamazane, widziałam jak przez mgłę, a wszystko przez łzy cieknące po moich policzkach, nie mogłam pozwolić sobie na zwolnienie, musiałam biec jak najszybciej tylko to było moim celem, korzeń, drzewo, ja, niezdara, biegnąca, tak to musiało się tak skończyć, upadłam, nie miałam siły wstać, serce kazało biec, ciało obumierało, położyłam się, nie widziałam sensu, po co miałam wstać..? Nie dogoniłabym go, byłam zbyt wolna, byłam fajtłapą, pewnie przy następnym drzewie z korzeniem również bym upadła, położyłam się i pozwoliłam łzą ściekać z moich oczu, nagle zaczęłam się dusić wiadomość, że odszedł do innej wampirzycy dopiero do mnie dotarła, zostawił mnie dla innej, powinnam wiedzieć, że tak to się skończy, w końcu ja byłam nikim, brzydką, niezgrabną nastolatką, zwyczajna nie powinnam się dziwić, że tak się stało, odebrało mi dech, dusiłam się, a łzy ściekały z moich policzków.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Była niedziela, dzień się kończył, wiedziałam, że lada chwila pojawi się w moim pokoju. Tak, dziś miał wrócić z polowania. Nareszcie! Gdy nie było go obok mnie, nie wiedziałam, co mam z sobą zrobić, ciągle liczyłam godziny do jego powrotu, a teraz zostały już tylko minuty. Moje serce zaczęło szybciej bić. Nie nawiedziłam, gdy mnie opuszczał, chodźmy na godzinę, a co dopiero na 2 dni..! Ale wiedziałam, że musi to robić. Nie mogłam znieść widoku jego czarnych jak węgiel oczu. Były śliczne, gdy się nimi tak na mnie słodko paczył serce waliło mi mocniej. Nie chodzi o to, że bałam się go, gdy miał czarne oczy, och nie, chodziło całkowicie o cos innego. Gdy one były czarne musiał walczyć ze sobą, a ja nie mogłam się patrzeć, że tak bardzo cierpi. Nie tylko to było tego przyczyną, czarne oczęta oznaczały również, zero pocałunków, zero czułości, chyba, że na odległość wiem, że to egoistyczne, ale tak było, nie chciał zapomnieć, że może zrobić mi krzywdę, a mnie to bolała, tak bardzo zależało mi na jego lodowatym dotyku, mimo zimna był tak cudowny. A teraz miał wrócić z polowania, wtedy byliśmy zawsze tak blisko siebie, wiedział, że w takie dni nie jest aż tak groźny, chociaż nadal uważał, że jest dla mnie niebezpieczny. Ale ja tak nie uważała, niebezpieczne było opuszczanie mnie na tak długi czas. Przecież ty byłam ja! Na każdym kroku czyhały na mnie niebezpieczeństwa. Czekałam, cały czas czekałam, ale nie przychodził, postanowiłam, że poczytam książkę, aby zabić czas, ale jasne było, że nie dam rady się skupić na czytaniu, ale próbowałam, oczy same mi się zamykały, a go nadal nie było! Łzy cisnęły mi się do oczu, zupełnie nie rozumiem, dlaczego najwidoczniej tak bardzo go kochałam, że czas bez niego bardzo mnie ranił. Powieki miałam coraz bardziej zmęczone, zamykały się same, a ja nie miałam siły z nimi walczyć. Poddałam się zupełnie nie świadomie. Zasnęłam. Biegłam, biegłam ile sił w nogach, wszystko wokół było zamazane, widziałam jak przez mgłę, a wszystko przez łzy cieknące po moich policzkach, nie mogłam pozwolić sobie na zwolnienie, musiałam biec jak najszybciej tylko to było moim celem, korzeń, drzewo, ja, niezdara, biegnąca, tak to musiało się tak skończyć, upadłam, nie miałam siły wstać, serce kazało biec, ciało obumierało, położyłam się, nie widziałam sensu, po co miałam wstać..? Nie dogoniłabym go, byłam zbyt wolna, byłam fajtłapą, pewnie przy następnym drzewie z korzeniem również bym upadła, położyłam się i pozwoliłam łzą ściekać z moich oczu, nagle zaczęłam się dusić wiadomość, że odszedł do innej wampirzycy dopiero do mnie dotarła, zostawił mnie dla innej, powinnam wiedzieć, że tak to się skończy, w końcu ja byłam nikim, brzydką, niezgrabną nastolatką, zwyczajna nie powinnam się dziwić, że tak się stało, odebrało mi dech, dusiłam się, a łzy ściekały z moich policzków. Poczułam zimny dotyk ocierający moją twarz, otworzyłam oczy, wtedy go zobaczyłam, leżał obok mnie i wycierał łzy z moich policzków. Tak to był sen. Tylko sen, teraz dopiero dotarło do mnie że pewnie to był powód moich łez wcześniej, moja podświadomość musiała tworzyć historie, że on mnie nie kocha i odszedł. Ale nie on tu był, przy mnie. Czyżby naprawdę mnie kochał?

Był tu! Jego złociste oczy patrzyły się na mnie pełne nie pokoju, jego fryzura jak zwykle była rozczochrana w poukładanym nie ładzie, blada twarz i ciało wyróżniały się w ciemnościach pokoju.

-Kochanie? - powiedział tylko tyle, za pewne czekał aż coś powiem, ale ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.

-C…co?- zapytałam z drżącą nutą w głosie.

-Co się stało? Dlaczego płakałaś? Czy to przeze mnie?- Zapytał, mówił to z taka odrazą do siebie, nie mogłam patrzeć, ani słuchać, gdy był przepełniony nienawiścią do samego siebie.

-Skąd, to nie Twoja wina, to tylko moja chora wyobraźnia. – Odpowiedziałam -  Dlaczego tak długo Cię nie było?  - Spytałam, przypomniałam sobie mój sen i się wzdrygnęłam.

-Ehhh… szkoda gadać. Rozalie jak zwykle coś tam marudziła, miałem jej dość i trochę się posprzeczaliśmy, chyba naprawdę ją zdenerwowałem, bo chciała wyjechać, nawet się pakowała, nie miałbym nic przeciwko, ale ze względu na rodzinę musiałem ją przekonać aby została, zajęło mi to trochę czasu, dopiero na lotnisku mi się udało. Opowiedz mi lepiej o swojej chorej wyobraźni. – Zaproponował.

- Mogę wiedzieć, o co poszło? – Starałam się zmienić temat, wiedziałam, że Edward nie lubił, gdy płakałam z jego powodu, a zwłaszcza, gdy chodziło o łzy, które były spowodowane tym, że ukazywałam, jak bardzo go kocham, bolało go to, że kiedyś to się skończy, że kiedyś zrani mnie tak bardzo, oboje wiedzieliśmy, że to nie będzie trwać wiecznie, ja miałam nadzieje, ale on nie dopuszczał tej myśli do siebie, to dopiero bolało. Czyżby nie kochał mnie na tyle mocno? Nie chciał być ze mną na całą wieczność? Nie chciałam, aby widział mnie starzejącą się. To było pewne, gdybym zaczęła się starzeć kazałabym mu odejść.. Sama zapewne też bym odeszła, bo bez niego moje życie nie miało sensu, ale on o tym nie musiał wiedzieć, nie chciałam go ranić. Nie, gdy był tak szczęśliwy.

-Nie ważne. Ja zadałem pierwszy pytanie. A więc? Jaka jest odpowiedź.? – A niech go szlak, zawsze tak było gdy nie chciał mi czegoś powiedzieć, a ja nie mogłam mu nie powiedzieć, wiedziałby że cos jest nie tak, kłamać też nie miałam po co, nie wychodziło mi to najlepiej, ale żeby kłamać Edwardowi?  Co to, to nie! Skoro go kocham musze być szczera i taka będę.

-Śniło mi się.. śniło mi się.. ehhh.. możemy o tym nie mówić? – Spytałam, znając odpowiedź.

-Bello, kochanie – Powiedział patrząc mi się głęboko w oczy. A ja już poddałam się ich urokowi. – Mi możesz powiedzieć wszystko – Ciągnął patrząc się w moje kasztanowe, pełne strachu, a jednocześnie namiętności, jaka czułam do Edwarda, oczy.

-Wiem, dobrze o tym wiem, ale to glupie, po prostu wyobraźnia płata mi figle, nic takiego. – Nic nie powiedział tylko się na mnie patrzył, pełen opiekuńczego wzroku, zawsze wiedział jak mnie zmusić do mówienia. – Śniło mi się, że mnie zostawiłeś.. dla.. dla innej.. Była śliczna, blada jak ty, tak bardzo do siebie pasowaliście, nie to, co ja, ja przy Tobie wyglądam, jak dziecko pokrzywdzone przez los! – Powiedziałam, a z oczu mimowolnie poleciały mi łzy.

-Och Bello – Powiedział – Jesteś wspaniała, kocham Cię taką, jaką jesteś, los Cię pokochał, jesteś śliczna, nie znam nikogo cudowniejszego od Ciebie. – Przytulił mnie do swojego zimnego torsu – Może rzeczywiście nie kocha Cię za mocno. – Powiedział, a ja mu się wtrąciłam.

-A nie mówiłam!

-Nie Bello, źle mnie zrozumiałaś, chodziło mi o to, że postawił mnie na Twojej drodze, a ja nie umiem Cię zostawić. – Powiedział i posmutniał. Przysunęłam się do niego bliżej i mocniej przytuliłam.

-Tu się mój drogi mylisz. – Skomentowałam. – To akurat jest dowodem na to, że jeszcze trochę mu na mnie zależy. I nie mów takich głupot! – Powiedziałam trochę mocniejszym tonem.

-Dobrze, jak sobie moje słońce życzy, może czas na drzemkę? Jutro szkoła. Musisz się wyspać.

-Ale ja nie chcę, chcę leżeć tu z Tobą.

-I będziesz, ale przy tym możesz spać. – Pocałował mnie w policzek.

-Nie! - Przycisnęłam go jeszcze bliżej do siebie, a raczej sam się przysunął, gdy poczuł że lekko go naciskam, nie miałam więcej siły w sobie, ale znał mnie na tyle dobrze, że wiedział co chcę zrobić.. Nie tylko mocniej się przytulił.. ale jeszcze mnie pocałował, tak namiętnie, że odpłynęłam, dopiero gdy przestał doszłam do siebie.

-A teraz ty zrób coś dla mnie. – Powiedział. -  Możesz iść już spać..? Nie chcę abyś nadrabiała to na lekcjach przeze mnie.

-Dobrze. – Zgodziłam się bez żadnych dalszych starań przekonania go, po pierwsze wiedziałam, że to nie ma sensu, zawsze poddawałam się jego woli, po drugie byłam tak śpiąca, że nie miałam siły się dalej spierać z nim, ale tak czy siak musiałam cos jeszcze dodać.

-A dostanę w zamian jeszcze jednego buziaka? – Spytałam z miną niewiniątka.

-Och Bello.- powiedział tylko tyle i dostałam to o co prosiłam, w sumie nawet więcej, ten pocałunek był taki namiętny i gorący, że musiałam się cała odkryć. Edward źle to zrozumiał i natychmiast przestał. Mówiąc:

- No nie, Bello czy ty nigdy nie przestaniesz próbować? Wiesz, że to jest niebezpieczne. Proszę nie wydawaj mojej cierpliwości na takie katusze, nie chcę, aby coś Ci się stało, a więc skącz z tymi gierkami.. Dobrze..? – Zapytał z lekka rozdrażniony –

-No dobrze.. dziś ty wygrywasz, ale pamiętaj, Ty wygrałeś bitwę, ale nie wojnę. – Powiedziałam to i ziewnęłam. Edward tylko się zaśmiał, później dodał tylko:

-Idź spać moja ty miłości. Żebyś miała siłę na następną bitwę. – Znów się zaśmiał i pocałował mnie, tym razem we włosy, zanucił mi moją kołysankę, a ja wtulona w jego ramiona zasnęłam.

 

 

 

 

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin