12712.txt

(7 KB) Pobierz
Grzegorz Grysiński

Wykład eksperymentalnego futurologa Sybil Theta 

W owych głęboko w przyszłoci tkwišcych stuleciach, szczególna postać 
przybrała symbioza dwóch rozumów: białkowego i maszynowego. 
Nigdy nie budowano maszynowych analogów umysłu człowieka, bo i po co. 
Wystarczał człowiek; tam, gdzie nie mógł pracować, mogły pracować 
sterowane przezeń maszyny. Jeli warunki byłyby niebezpieczne dla maszyn, 
byłyby też niebezpieczne dla sztucznych istot rozumnych. Powtarzanie 
historii dyskryminacji i wyzwalania się dyskryminowanych byłoby bezcelowe. 
Nie budowano też automatów intelektualnie dystansujšcych człowieka. 
Zrazu nie potrafiono tego i osišgnięcia były wykorzystywane do budowy 
cybernetycznych, wielko-molekularnych wzmacniaczy zdolnoci umysłowych 
człowieka. 
Za póniej, gdy nawet powstała taka możliwoć, istniał też wszak 
człowiek o spotęgowanym intelekcie i, w myl przytoczonej zasady, nie 
podejmowano budowy jego czysto maszynowego rywala. Byłoby to też 
trudniejsze od dalszego zwiększenia siły umysłu człowieka przy 
zastosowaniu opanowanych metod. 
Z czasem wzmacniacze stały się w pewien sposób o wiele mšdrzejsze od 
człowieka, ten jednak pozostawał funkcjonalnym "zwornikiem" każdego z 
nich. Bez udziału człowieka wzmacniacze nie działały, tak jak nie może żyć 
organizm zwierzęcia bez pompy przetłaczajšcej krew. 
W zasadzie nie był to skutek intencji konstruktorów, lecz efekt 
przyjętej przez nich strategii, w której sensem ewolucji wzmacniaczy było 
udoskonalanie człowieka. Obiektywne skutki tej postawy niewštpliwie dałoby 
się okrelić - w szeroko pojętym znaczeniu mianem humanitarnych. W istocie 
bowiem, któż dał ludziom jeli nie prawo, to wiedzę zdolnš do powoływania 
istot innych niż oni, istot rozumnych, co do których jest prawdopodobne, 
że ich istnienie zachodziłoby w próżni społecznej proporcjonalnie do 
stopnia, w którym nie byłyby Ludmi. 
Umysłowoć człowieka, w miarę rozwoju wzmacniaczy intelektu, stanowiła 
coraz mniejszš częć układu człowiek-wzmacniacz. 
Zawsze jednak człowiek wprowadzał do tego układu orodek woli i emocji. 
W bardziej zaawansowanym stadium był to już raczej tylko zwišzek, niejako 
orodek krystalizacji tych funkcji psychiki, wobec proporcjonalnie 
większych -możliwoci wzmacniaczy. 
Ludzie, potężnie rozrastajšc się duchowo we współdziałaniu ze 
wzmacniaczami, coraz rzadziej rozłšczali się z nimi. Nikt jednak nie 
chciał zrezygnować z używania swej sprawnej (efekt osišgnięć medycyny) 
cielesnej powłoki, z satysfakcji, którš to przynosi. Wskutek rozrostu 
wzmacniaczy, zdalne 1šczenie się ludzi z nimi stało się niemożliwe, czego 
zresztš nie praktykowano i wczeniej. 
Wyjcie było może makabryczne, ale jedyne: człowiek, pragnšc rozwijać 
mózg, a nie chcšc zrezygnować z ciała, podzielił się na mózg i ciało. 
Mózg, oddzielony od organizmu, na stale osadzono we wzmacniaczach. Z 
biegiem czasu jego rola stała się analogiczna do tej, jaka w nim pełnia 
jego twory starsze ewolucyjnie niż kora; jest to rola absolutnie 
niezbędna, lecz nie okrelajšca specyfiki tego, komu służy; specyfika 
człowieka sš szare komórki. 
Odmóżdżone ciota były nie tylko zespołem zdalnych receptorów i 
efektorów. Ich czaszki pomieciły w sobie organiczne przekaniki, które 
utrzymywały łšcznoć bezprzewodowš z właciwym mózgiem. Człowiek nic nie 
stracił z odczuć piękna przyrody, ze sportu, oglšdał łudzi tym samym 
narzšdem wzroku co dawniej. Tak samo Odczuwał ucisk ludzkiej ręki. Mowa 
ludzka nie potrafiłaby już przekazać bogactwa pojęć, jakie wymieniały ze 
sobš supermózgi, którymi stały się zespolone układy: mózg 
ludzki-wzmacniacz intelektu. Lecz i dwięk głosu był doznaniem pozytywnym. 
Ludzie bytowali w warunkach Nowej Arkadii, za obak ich zewnętrznych 
postaci znalazły miejsce i wraz z nimi żyły, pracowały, odpoczywały ich 
gigantyczne mózgi. Byt to kres ewolucji biologicznej. Stopniowo również 
ciało człowieka stawało się dla jego właciciela - supermózgu - analogiem 
tworów podkorowych: zawsze miało być niezbędne, lecz w istocie coraz 
bardziej drugorzędne. Supermózgom przybywało bowiem sztucznych, 
niezależnych od ciała, narzšdów zmysłów. Nie zastępowały one naturalnych 
zmysłów człowieka, a uzupełniały ich zestaw. 
Jednoczenie, z uwagi na całš sprawnoć włókien nerwowych w 
przewodzeniu impulsów niosšcych informację, dotychczasowe biologiczne 
mózgi ludzi zastšpiono ich równoważnikami, odtworzonymi w tym samym 
materiale, z którego budowano wzmacniane. Mózg człowieka przestał być 
tworem genetycznie obcym we wzmacniaczach, stał się z nimi jednociš i 
również zaczšł podlegać przyspieszonemu doskonaleniu autoewolucyjnemu. 
Supermózgi za były odtšd układami jednorodnymi i w pełni zintegrowanymi. 
Twórcy cywilizacji nabyli charakteru organicznej całoci z 
cywilizacyjnym instrumentarium. Musiałoby być ono uwzględniane dla 
okrelenia ich jako gatunku, bowiem, jako gatunek, bez uzupełnienia 
technologiš, nie mogliby już istnieć. Supermózgi w szerokim zakresie 
łšczono - za porednictwem przetworników informacji - z zautomatyzowanymi 
technicznymi instalacjami cywilizacji. Te nadal intensywnie rozwijano. 
Samo mylenie, a raczej jego wysoka pochodna, odznaczało się przy tym 
dużš energochłonnociš. Supermózgi, rozwijajšc się, były w coraz większym 
stopniu układami dynamicznymi. Mianowicie, w zjawisku mylenia zmniejszało 
się znaczenie struktur o statycznym Charakterze, a wzrastał udział 
procesów. Konfiguracje ich nie rozpadały się, jeżeli były "zmuszone" do 
stabilnoci znacznym wydatkiem energii. 
Wymagania duchowe supermózgów dawno przekroczyły poziom właciwy 
"biologicznym" umysłom ludzi. Do odbioru treci stwarzanych przez nowš 
kulturę na ogól nie angażowano narzšdów zmysłowych ciał ludzi - często 
było to niemożliwe. 
Bardziej spoista niż w białkowej społecznoci stała się wię między 
supermózgami. Z biegiem czasu zostały połšczone ze sobš na stałe, 
jakkolwiek poczštkowo każdy z nich przez większoć czasu tylko nieznacznš 
częciš wiadomoci kontynuował z pozostałymi, niejako spostrzegajšc ich 
duchowš obecnoć. Stała i cisła była zwłaszcza wię między pojedynczymi 
osobnikami przeciwnej płci, wię o intensywnoci posiadajšcej charakter 
monogamicznego zwišzku, bo była najcilejsza w hierarchii kontaktów 
wewnštrz tworzšcego się z wolna superumysłu cybernetycznego. 
Zakończeniem tego etapu rozwoju było powstanie gigantycznego homeostatu 
planetarnego, o jednej wiadomoci, lecz będšcej własnociš wszystkich 
indywiduów, które się nań złożyły - nadal będšc przede wszystkim sobš, a 
dopiero potem owym zespolonym tworem. To występowanie cech wewnętrznego 
zindywidualizowania - miało głównie sens przetrwania jednostkowych 
orodków emocjonalnych. One włanie były identyfikowane jako szczštkowe 
"ja". Homeostat planetarny nie miał osobowoci. 
Należy dodać, że daleko idšce przekształcenia członków cywilizacji 
Ziemi nie doprowadziły do wstrzymania ich pozaziemskiej aktywnoci. 
Również w epoce tworzenia homeostatu planetarnego bezporedni udziob 
rozumu w badaniach i pracach prowadzonych Poza Ziemiš był niezbędny; w tym 
celu globalna wiadomoć "wydzielała" z siebie poszczególne indywidua, 
faktycznie stwarzajšc je. 
W rodowisku układu samoorganizujšcego się zawsze występujš 
oddziaływania zakłócajšce, a głównym sposobem przeciwdziałania im jest 
twórcza ekspansja. Nie mogło zatem dojć i nie doszło - do cybernetycznego 
otorbienia się planetarnego homeostatu. 
powrót

Zgłoś jeśli naruszono regulamin