G. Banaszak, J. Kmita, Społeczno-regulacyjna koncepcja kultury, Instytut Kultury, Warszawa 1994, wydanie drugie rozszerzone.
SPIS TREŚCI
Wstęp........................................................................................................... 5
Rozdział I
UWARUNKOWANIE SUBIEKTYWNO-RACJONALNE
A UWARUNKOWANIE FUNKCJONALNE (J.Kmita)............................ 13
1. Opozycja względem pozytywistycznego psychologizmu.......................... 13
2. Uwarunkowanie subiektywno-racjonalne.................................................. 19
3. Uwarunkowanie funkcjonalne.................................................................... 23
4. Uwarunkowanie funkcjonalno-genetyczne............................................... 30
Rozdział II
KULTURA SYMBOLICZNA (J.Kmita)....................................................... 35
1. Kultura symboliczna a kultura techniczno-użytkowa................................ 35
2. Historyczny charakter układu dziedzin kultury......................................... 49
3. Rola jednostek ludzkich w rozwoju kultury symbolicznej...........................63
Rozdział III
MIEJSCE ŚWIATOPOGLĄDU W KULTURZE (J.Kmita).......................... 71
1. Społeczeństwa tradycyjne a nowożytno-europejskie społeczeństwa industrialne...........72
2. Waloryzacja światopoglądowa - przykład praktyki literackiej.....................79
Rozdział IV
NAUKA JAKO DZIEDZINA KULTURY SYMBOLICZNEJ
(J. Kmita)...................................................................................................89
1. Funkcje społeczne praktyki naukowej...................................................89
2. Teoretyczna historia nauki................................................................... 96
3. Filozoficzne systemy epistemologiczne jako świadectwo historyczne odpowiednich stanów nauki...................108 [3/4]
PRAKTYKA ARTYSTYCZNA I JEJ FORMY (G.Banaszak) ................... 115
1. W kręgu tradycyjnejtyki artystycznej .......................................................115
2. Praktyka metaartystyczna ………………………………………………..122
3. Praktyka paraartystyczna ………………………………………….…….129
Rozdział VI
MUZYKA W SFERZE SYMBOLICZNO-KULTUROWEJ (G.Banaszak) .......133
1. Muzyczna semantyka i komunikacja światopoglądowa …………………….134
2. Warianty świadomości muzycznej ……………………………………………143
Rozdział VII
O SPOSOBACH BADANIA KULTURY MUZYCZNEJ (G.Banaszak) ……….155
1. Muzyka w świetle opozycyjnych stanowisk estetycznych ……………………..156
2. Przedteoretyczne i teoretyczne badanie kultury muzycznej ……………………165
[4/5]
WSTĘP
Dwojaki jest cel niniejszej publikacji. Najpierw idzie jej autorom o naszkicowanie pewnej koncepcji kultury, głównie zaś tego jej obszaru, który oznaczamy nazwą kultury symbolicznej. Żywimy przy tym niejaką nadzieję, że ewentualne rozważenie tej koncepcji przez garść osób ze środowiska akademickiego czy też specjalizujących się w publicystyce „społeczno-kulturalnej”, które będą miały ochotę przyjrzeć się niniejszym przemyśleniom, może im przydać się do czegoś. Choćby do tego, że gdy np. odczują mniej lub bardziej stanowczą niezgodę w reakcji na nie, zyskają okazję do wyraźniejszego uświadomienia sobie własnego pojmowania kultury.
Rzeczona przed chwilą niezgoda dotyczyć może w pierwszym rzędzie centralnej naszej idei: że kulturę stanowią pewne systematycznie ugrupowane przekonania, i to przekonania, które - świadomie akceptowane lub (z reguły) milcząco tylko respektowane przez jednostki ludzkie tworzące określoną społeczność - regulują powszechnie, w obrębie owej społeczności, sposób podejmowania przez nie obszernej klasy działań. Działania te składają się na pewną całość zwaną przez nas praktyką społeczną. Dodajmy, że właśnie z uwagi na przytoczoną powyżej ideę nadaliśmy naszej koncepcji kultury miano społeczno-regulacyjnej.
Poszczególne pojęcia wyrażane przez zastosowane tutaj terminy będziemy próbowali później objaśnić nieco dokładniej. Obecnie możemy jeszcze tylko zauważyć, że to, co rozumiemy w niniejszej publikacji przez kulturę symboliczną odpowiada pod niejednym względem temu, co niekiedy nazywano niegdyś „kulturą duchową”, czy - jeszcze dawniejszemu pojęciu „ducha czasów” o sensie Dilthey’owskim.
Należy teraz wyłuszczyć następny cel naszej publikacji. Otóż planujemy ją równocześnie jako rodzaj pomocy dydaktycznej dla słuchaczy poznańskiego Instytutu Kulturoznawstwa. Miałby to być mianowicie podręcznik dla przedmiotu występującego właśnie pod nazwą „Społeczno-regulacyjna koncepcja kultury”, wykładanego na III roku studiów funkcjonujących przy tymże Instytucie.
Obydwa wskazane tu cele naszego opracowania łącznie determinują jego kształt: stąd stanowi on swoistą wypadkową usiłowań zmierzających do [5/6] realizacji obydwu celów, rezultat kompromisowego ich uzgodnienia ze sobą - jako że nie są one zbieżne.
I tak np., cel pierwszy wymagałby dla swej realizacji, gdyby pojmować ją trywialnie, tj. w sposób z reguły stosowany w ramach tradycyjnej humanistyki akademickiej, aby szeroko uwzględnić poszczególne intuicje wiązane w przeszłości i współcześnie z pojęciem kultury w naukach składających się na tę właśnie dziedzinę wiedzy; uprawiają bowiem one w gruncie rzeczy refleksję, często o charakterze historycznym, nad kulturą, nad poszczególnymi jej obszarami czy aspektami. Syntetyzują owe intuicje takie dyscypliny, jak antropologia kulturowa (czy społeczna, czy etnologia), socjologia kultury, a także filozofia kultury. Nasze opracowanie nawiązuje przede wszystkim do tych trzech dyscyplin i dlatego kłopotliwe byłoby dla nas pytanie, w której z nich najchętniej chcielibyśmy je ulokować. Wszystkie trzy traktujemy bowiem jako jednakowo istotne źródła teoretyczne myśli kulturoznawczej, próbującej uzgodnić oraz w sposób spójny integrować ich wyniki badawcze, pośrednio zaś - wyniki badawcze poszczególnych nauk humanistycznych. Otóż nie przeprowadzamy w naszym opracowaniu żadnej systematycznej analizy zastanych intuicji teoretycznych, antropologicznych, socjologicznych czy filozoficznych, dotyczących fenomenu kultury, ponieważ jako pomoc dydaktyczna, związana z prezentacją społeczno-regulacyjnej koncepcji kultury, zakłada ono wcześniejsze w programie studiów kulturoznawczych zapoznanie się z przedmiotem „Historia nauk o kulturze”, w ramach którego intuicje owe są już omawiane.
Nawiasem mówiąc, z wchodzącego tu ewentualnie w grę omawiania klasycznych intuicji teoretycznych dotyczących kultury, rezygnujemy bez nazbyt wielkiego żalu, bowiem nie sądzimy, aby sam fakt, że takie to a takie intuicje tego typu występowały dotychczas, miałby bezpośrednio uzasadniać odnośne, własne nasze pomysły, nawet - gdyby wchodziły w grę idee szczególnie nam bliskie. Mniemanie, że idee takie, idee wybitnych myślicieli przeszłości czy współczesności, zinterpretowane tak, aby ich zbieżność z daną propozycją teoretyczną była widoczna, specyficzne dla sposobu myślenia podpadającego pod ogólną kategorię metody stosowanej przez „Geitesgeschichte”, nie wy daje się nam trafne z powodów, których nie jesteśmy w stanie przedstawić dokładniej w tym miejscu, ale które, miejmy nadzieję, ujawni nasza praca, a w szczególności jej rozdział IV. Nie znaczy to jednak, że przywoływanie w ramach badań humanistycznych „wielkich idei” cenionych w przeszłości lub/i współcześnie uważamy za pośrednio nawet bezużyteczne pod względem argumentacyjnym. Przeciwnie, sądzimy, że przywoływanie owo jest wielorako przydatne w tym względzie, np. w sytuacji, w ramach której prezentowana jest jakaś koncepcja własna, powiedzmy koncepcja kultury. [6/7]
Przydatne jest ono w takiej sytuacji z dwóch przynajmniej powodów. Po pierwsze - dlatego, że refleksja nad zastanymi sposobami pojęciowego ujmowania odpowiednich zjawisk, a w szczególności kulturowych, umożliwia postawienie pytania, dlaczego w określonym kontekście historycznym zjawiska owe ujmowano tak właśnie a nie inaczej, zaś pytanie to nie tylko wprowadza perspektywę pozwalającą spojrzeć w bardziej zobiektywizowanym trybie na rozważane sposoby myślenia, ale również - przybliżyć się poznawczo do „natury” przedmiotu tegoż myślenia. Po drugie - dlatego, że przywoływanie zasymilowanych już jakoś idei odgrywa istotną rolę heurystyczno-dydaktyczną: owe idee są percypowane aktualnie w określonej postaci, są w tej właśnie postaci aktualnie identyfikowane, a przeto powiedzieć: „Idzie tu oto o coś podobnego” - jest to odwołać się do czegoś już przyswojonego intelektualnie, aby na tej podstawie umożliwić, w przybliżeniu niechby tylko, trafny odbiór własnych intencji.
Licząc się w pewnej mierze z obydwoma wymienionymi powyżej okolicznościami, będziemy tutaj w wybranych przypadkach sygnalizować „hasłowo” tradycyjne intuicje teoretyczne dotyczące kultur - wyłącznie niemal przy tym w celach heurystyczno-dydaktycznych; w roli „haseł” wystąpią odpowiednie nazwiska.
Bardziej natomiast eksponujemy tutaj inny rodzaj argumentacji na rzecz naszej koncepcji kultury. Rodzaj ten nie łączy się raczej z metodą stosowaną przez „Geistesgeschichte”. Idzie w jego ramach o pokazanie, że koncepcja owa implikuje pewien projekt, być może nie pozbawiony jakichś zalet, wyjaśniania synchronicznych stanów kultury, a takie „przejść” od jednego do drugiego z tych stanów. To, jak owe sposoby wyjaśniania - schematycznie najpierw ujęte - miałyby być konkretyzowane, zostanie pokazane w dalszym toku wywodów zawartych w niniejszej pracy. Argumentacyjne wykorzystanie proponowanego wcześniej rozwiązania kwestii: jaka w szczególności koncepcja kultury mogłaby być przydatna dla rozumienia konkretnych zjawisk kulturowych - zapoczątkowuje rozdział III niniejszej pracy oraz kontynuuje je pozostała jej część.
Zarysowana w niniejszej publikacji koncepcja kultury (zwłaszcza kultury symbolicznej) uderzająco zdaje się odbiegać od potocznego rozumienia tego terminu, jakkolwiek utrzymuje widoczny kontakt z antropologicznym, socjologicznym czy filozoficznym jego rozumieniem. Nie jest jednak tak, że owo rozumienie potoczne nie ma zupełnie nic wspólnego ze swym odpowiednikiem akademickim. Z perspektywy tego ostatniego na kulturę miałyby składać się już to /1/ odpowiednie systemy zachowań ludzkich (zazwyczaj wraz z ich wytworami), uzupełnione ewentualnie przez idealne (myślowe) wzorce zachowaniowe, już to - /2/ wyłącznie myślowe odpowiedniki owych zachowań, [7/8] możliwe na ogół do zwerbalizowania w postaci określonych norm i reguł dyrektywnych. Obydwie tendencje akademickiego sposobu rozumienia kultury, „zachowaniowa” oraz „ideacyjna”, są w sposób widoczny konkurencyjne względem siebie. Wedle pierwszej z nich na kulturę składają się odpowiednie zachowania oraz ewentualnie także ich typy idealne; według drugiej z nich kulturę tworzą wyłącznie przekonania normatywne i dyrektywne, ujęte jako pewnego rodzaju składniki najszerzej pojmowanej wiedzy, ale nie wiedzy uznawanej explicite w formie świadomie przyjętych sądów, że tak a tak, jako knowledge that, lecz raczej w postaci wiedzy respektowanej w praktyce, jako knowledge how. Wszelako obydwie te tendencje pozornie tylko dzieli dystans nie do pokonania od tego, co „człowiek z ulicy” zwykł nazywać kulturą.
Cóż bowiem jest kulturą dla „człowieka z ulicy”? Zauważmy najpierw, że termin ten ma dlań sens aprobatywny. Reprezentować „kulturę”, być kimś „kulturalnym”, jest to w każdym razie zasługiwać na aprobatę (pominąwszy szczególne środowiska, które lekce sobie ważą „kulturę”). Ale co miałoby być powodem owej aprobaty? Właśnie to, że ludzie uznawani potocznie za „kulturalnych” przejawiają te zachowania bądź w swych zachowaniach przejawiają respekt dla tych sądów normatywnych czy dyrektywnych, które to zachowania bądź sądy z punktu widzenia akademickiego, „zachowaniowego” bądź „ideacyjnego” - odpowiednio, składają się właśnie na kulturę odnośnej społeczności. Tam, gdzie „człowiek z ulicy” widzi powody dla swej aprobaty, tam akademicki badacz kultury widzieć chciałby jedynie, podkreślmy: przynajmniej chciałby, pewien opisowo dający się ująć fakt: oto dana jednostka zachowuje się w sposób zgodny z kulturą społeczności, do której należy. Posłużmy się tu przykładem raczej „nieeleganckim”, ale zalecającym się ze względu na swą instruktywność. Oto mianowicie ktoś wyciera nos nie chusteczką, lecz rękawem marynarki. „Człowiek z ulicy” należący do grupy społecznej, zwanej u nas inteligencją, powie wówczas, że jest to ktoś „niekulturalny”; akademicki badacz kultury powie raczej, iż ów ktoś zachowuje się niezgodnie z kulturą społeczności inteligenckiej. W pierwszym przypadku orzeczenie o odnośnym zachowaniu: „niekulturalne” bądź „kulturalne” - ma sens wartościujący, dezaprobatywny bądź aprobatywny; w drugim przypadku miałoby iść tylko o opisowe stwierdzenie odpowiedniego faktu: że odnośne zachowanie jest niezgodne bądź zgodne z kulturą danej społeczności. Dodajmy, że nasz badacz akademicki nader często nie utrzymuje się w granicach swej deklaracji roli profesjonalnej; należy w końcu także do społeczności inteligenckiej, i z tego powodu spontanicznie identyfikuje się z jej kulturą. Może przeto zareagować na wytarcie nosa rękawem marynarki zupełnie tak samo jak inteligencki „człowiek z ulicy”. Reakcji tego rodzaju można zresztą spodziewać się po nim z jeszcze większym prawdopodobieństwem w przypadku zachowań [8/9] znacznie mniej wyraźnie kolidujących z zachowaniami dyktowanymi przez kulturę inteligencką. Mimo to powiedzieć można, iż -teoretycznie przynajmniej - potoczny sposób rozumienia kultury tym głównie różni się od akademickiego, że jest otwarcie normatywny: wyraża spontanicznie aprobatę dla zachowań zgodnych z kulturą społeczności, do której należy odnośny, stosujący interesującą tu nas kwalifikację, „człowiek z ulicy” zaś dezaprobatę dla zachowań niezgodnych z tą kulturą; od wyrażania owej aprobaty czy dezaprobaty chciałby natomiast na ogół powstrzymywać się akademicki badacz kultury.
Powyżej wskazana różnica dzieląca akademicki sposób rozumienia kultury od jego odpowiednika potocznego nie jest nazbyt zasadnicza, jeśli tylko pominiemy pewne subtelniejsze kwestie natury filozoficzno-metodologicznej. Wprawdzie ów odpowiednik potoczny ma zakres znacznie zawężony w stosunku do zakresu akademickiego pojęcia kultury - potoczną „kulturą” jest tylko ten przypadek kultury w sensie akademickim, który charakteryzuje społeczność reprezentowaną przez odnośnego „człowieka z ulicy”, ale poszczególne elementy tworzące owe dwa zakresy wykazują znaczne analogie.
Trzeba tu wszelako zauważyć, że na rdzennie potoczne rozumienie kultury nakładają się nader wpływowe sposoby użycia tego słowa rodzące się w kontekście działalności instytucji państwowo-administracyjnych zajmujących się tzw. polityką kulturalną. Różnorakie są to użycia - między in. decyduje o tej różnorodności typ ustroju danego państwa, ale w każdym razie ich oddziaływanie sprawia, że zakres potocznego pojęcia kultury modyfikuje się dwojako. Po pierwsze, nie traci ono w żadnej mierze charakteru normatywnego, jednakże jego dotychczasowy zakres zmierza do stanu, przy którym zaczyna się zacierać wyraźny jego związek z określoną grupą społeczną, ustępując związkowi ponadgrupowemu, wyrażającemu punkt widzenia właśnie państwowej polityki kulturalnej, która zmierza do swej własnej, specyficznie ukierunkowanej fuzji a zarazem selekcji dotychczasowych „zachowań kulturalnych” poszczególnych grup.
Po drugie, owej fuzji i selekcji stanowiących stopniowo narastający efekt oddziaływania „perswazyjnych” sposobów użycia słowa „kultura” z perspektywy polityki kulturalnej, towarzyszy bardziej chyba jeszcze widoczne rozrastanie się zakresu potocznego pojęcia tego słowa o szereg nowych elementów szczególnie istotnych w owej perspektywie. Cóż to są za elementy? /1/ Wytwarzanie artystycznych zwłaszcza dzieł lub pojawianie się odpowiednich działań (np. spektakl teatralny, wykonanie tańca „narodowego” czy „ludowego” itp.), które dzięki swej bliżej nieokreślonej „doniosłości” lub „zawartości ideowej” przyczyniałyby się przynajmniej do otoczenia glorią danego państwa, kraju przezeń reprezentowanego, czy choćby jakiegoś regionu tego kraju. /2/ Powszechna recepcja rzeczonych dzieł, działań, a szczególnie ich [9/10] „zawartości ideowej” - tym lepiej, jeśli nie tylko lokalna. /3/ Utrzymywanie przy fizycznym istnieniu odnośnych dzieł, fizyczna reprodukcja odnośnych działań, zwłaszcza dzieł czy działań przeszłości (tzw. zabytki), utrzymywanie pamięci o nich, szczególnie zaś o ich „zawartości ideowej”; to ostatnie miałoby postać owej powszechnej recepcji, którą wymienia punkt /2/.
Wymienione powyżej typowe efekty potencjalne polityki kulturalnej, uzupełniające odpowiednio zinterpretowany i wyselekcjonowany zakres tradycyjnie potocznego rozumienia kultury, nie wyczerpują bynajmniej pełnej listy elementów rozszerzających ów zakres z inspiracji państwowej polityki kulturalnej. Na liście tej mieszczą się również i środki wiodące do efektów wymienionych rodzajów. Trudno wyliczyć choćby tylko ich przykłady. Oto one: drukarnie (przemysł poligraficzny); tzw. kanały masowego przekazu (prasa, radio, telewizja); instytucje (zespoły) teatralne, muzyczne; muzea, biblioteki, sale teatralne, koncertowe, muzealne; „przemysł muzyczny” (wytwarzanie instrumentów muzycznych, technicznych środków odtwarzania wykonań muzycznych); ośrodki tzw. upowszechniania kultury itd., itd.
Jednym słowem, potoczne rozumienie „kultury” - nie tak znów dalekie od akademickiego jej pojmowania, zamieniło się w nie dający ogarnąć się pojęciowo galimatias pod wpływem impulsów płynących ze strony polityki kulturalnej państw o nader zróżnicowanych skądinąd ustrojach. Galimatias ten znajduje w szczególności swój wyraz skądinąd w różnorodnych sposobach użycia słowa „kultura” przez masowe środki przekazu; niejednokrotnie sposoby owe wydają się zaskakujące każdemu, kto przywykł szanować zasadę jednorodności treści stosowanych pojęć. Nie chcemy tutaj zatrzymywać się przy analizie rezultatów zasygnalizowanego powyżej procesu obracania w perzynę potocznego pojmowania kultury, procesu uruchomionego przez zaistnienie fenomenu państwowej polityki kulturalnej. Wystarczająco kłopotliwym problemem jest sama już tylko rozbieżność konkretnie proponowanych sensów akademickiego odpowiednika owego pojmowania.
Dodając do tych sensów nasz własny, nie sądzimy, abyśmy wprowadzali w ten sposób jeszcze większe zamieszanie do istniejących akademickich teorii kultury. Przeciwnie raczej - sądzimy, że tą drogą integrujemy spójnie pewną obszerną grupę owych teorii; wyznacza ją między in. wspólne stanowisko „ideacyjne”. Co więcej: sądzimy, że tą drogą można wprowadzić pewien porządek przeciwstawiający się zamieszaniu pojęciowemu, jakie wywołała polityka kulturalna posługująca się masowymi środkami przekazu transmitującymi jej nieartykułowalny pojęciowo galimatias skojarzony ze słowem „kultura”.
Obarczeni galimatiasem tym przystępują młodzi ludzie do studiów kulturoznawczych. Niekiedy spodziewają się, gdy - wyjątkowo - dostrzegają chaos [11/12] kryjący się za różnorodnością powszechnych sposobów użycia słowa „kultura”, zdobycia jakiejś wiedzy pozwalającej ów chaos ujarzmić pojęciowo. Z reguły jednak poddają się mu. Wówczas wchodzą w grę dwa typowe przypadki. Albo mamy do czynienia z oczekiwaniami wyczerpującej wiedzy faktograficznej na temat jakiejś umownie zamkniętej sfery chaosu tworzonego przez niewspółmierne ze sobą pojęciowo zastosowania słowa „kultura” (niech to będzie np. wiedza o filmie, o teatrze, o sztukach plastycznych, o literaturze, o funkcjonowaniu instytucji służących uczestnictwu w tych właśnie czy innych dziedzinach kultury, czy zresztą uczestnictwu we wszelkich dziedzinach tego typu), albo też z oczekiwaniem wiedzy ściśle związanej z rdzennie potocznym pojmowaniem kultury, wiedzy, która pozwala rozstrzygać, kto jest „kulturalny”, kto zaś „niekulturalny”, a także dostarcza recept na to. jak należy działać, aby człowieka „niekulturalnego” uczynić człowiekiem „kulturalnym”.
...
eatalive