Rozdział 14. Alice i Jasper.doc

(31 KB) Pobierz

- Nie zostawiaj mnie, słyszysz? - zaczęłam go okładać pięściami po torsie i ramionach. - Nie możesz tego zrobić! - krzyczałam jak szalona.

           Jasper złapał mnie za ręce i zaczął uspokajać.

           - Alice, o co chodzi, powiedz mi wreszcie - rzekł błagalnie. - Nie wiem, co się z tobą dzieje.

           - Odszedłeś, zostawiłeś mnie... Ona cię chciała zabić, za to że odszedłeś. Maria, chciała zemsty... - odpowiedziałam, patrząc ze łzami w oczach na jego twarz. - Podjąłeś decyzję i zobaczyłam co się stanie.

          - Alice... Ja nie... - pokręcił głową. Nawet nie wiedział co powiedzieć. - Tak, chciałem odejść - przyznał w końcu. - Przez jeden krótki moment, chciałem to zrobić. By uchronić cię od cierpienia - wytłumaczył. A jednak chciał to zrobić. Mój dar mnie nie zwiódł, to była prawda.

          - Ja chcę z tobą dzielić i radości i smutki. Z tobą! Nie ważne kim byłeś, co się w twoim życiu działo. Ja chcę być przy tobie. Jeśli nie możesz mnie kochać, jak ja ciebie, to chociaż bądźmy przyjaciółmi, ale błagam - nie rozstawajmy się.  

          - Alice, ja... dlaczego tak mnie kochasz? - zapytał nagle, przeszywając mnie wzrokiem.

          - To, że jesteś wspaniały, dobry i pomocny to wiesz. Poza tym, jesteś jedyną osobą, której jestem potrzebna - jesteś też bardzo przystojny i szarmancki, o czym każda dziewczyna marzy - dodał cichy głosik w mojej głowie. I nie mylił się...

 - Nie jestem bohaterem, ani aniołem... Tylko zwykłym mężczyzną* - powiedział cicho i podał mi rękę. - Chodź do domku, są święta. Nie czas na smutki i łzy.

           Z jego pomocą wstałam i skierowałam ku naszemu schronieniu. Ku mojemu zdziwieniu, delikatnie objął mnie ramieniem. Poczułam spokój, który ku mnie płynął. Zaczęłam myśleć o jego słowach. Naprawdę myślał, że potrzebuję nie wiadomo kogo? Właśnie takiego zwykłego mężczyzny mi potrzeba. Kogoś, na kogo będę mogła liczyć, osoby, z którą mogłabym spełniać marzenia i wzbijać się wysoko, po prostu potrzeba mi jego!

 

           Święta minęły, a my nadal przebywaliśmy w tym samym miejscu. Sama nie wiem dlaczego, ale moje smutki minęły, choć przecież nic się nie zmieniło. Był tylko moim przyjacielem; tylko i aż!

           Kiedy weszłam do domku, po krótkim spacerze, Jasper właśnie się przebierał. Właśnie sięgał po koszulę, gdy zorientował się, że wróciłam.

           - Nie patrz na mnie – powiedział poważnie. – Proszę, wyjdź… - powiedział łagodnie, ale stanowczo. Zamiast to zrobić, podeszłam bliżej. Chciał się ubrać, ale mu na to nie pozwoliłam. Dotknęłam dłonią jego blizn. Niby były takie same, a jednak dotykałam ich z ciekawością i czułością. O dziwo, nie zabronił mi tego.

           - Nie wstydź się ich. One są znakiem tego, jak bardzo jesteś dzielny. Walczyłeś o życie, które miało się odmienić. Czy tak nie jest? – popatrzyłam mu w oczy. Nie odpowiedział, ale pokiwał mi głową, na znak zgody. – Nigdy nie wstydź się tego, kim jesteś. Mówiłeś, że nie jesteś bohaterem i aniołem. Dla mnie jesteś. Uratowałeś mnie. Gdyby nie moja walka przez te długie lata, nie poznałabym ciebie. Mój anioł z wizji zjawił się i nie pozwolił, bym zwątpiła. Jesteś cudownym mężczyzną, uwierz w to. Wiara czyni cuda, pamiętaj – uśmiechnęłam się. – Dziś w nocy będziemy oglądać spadające gwiazdy – oznajmiłam wesoło.

              - Widziałaś to? – spytał, ale znał odpowiedź. Ubrał się pospiesznie i popatrzył na mnie ciekawie. – Widziałaś coś jeszcze? – zapytał.

              - Tak, byliśmy w Springfield. Szukaliśmy jakiegoś dworku. Chyba musimy się tam udać – odpowiedziałam. – Nie wiem po co, ale chyba tak musi być – wzruszyłam ramionami. – Tak, też uważam, że to nie mam sensu – dodałam, widząc jego minę. Bo jaki to mogło mieć sens?

              Całe popołudnie spędziliśmy na planowanie naszej podróży. Nie powinna nam zająć zbyt wiele czasu. Podróżując nocą w wampirzym tempie, byliśmy w stanie pokonać naprawdę sporą odległość, a przecież samo miasto nie znajdowało się tak znowu daleko. I dobrze…

               Nie sądzę, że tam spotka nas coś złego. Wydawaliśmy się pewni i spokojni. Może po drodze dowiemy się, dlaczego właśnie tam mieliśmy trafić?! Kto to wie… Ja niestety nie. W końcu nie wszystko musiałam widzieć.

               

               - Już czas – uśmiechnęłam się i wyszłam z chatki. Zanim zdążył coś powiedzieć, położyłam się na śniegu i popatrzyłam na niebo. Jasper nadal stał jak kołek w miejscu. Pociągnęłam go za rękę tak mocno, że stracił równowagę i wylądował obok mnie. Zaśmiałam się cichutko – Tak będzie ci wygodniej – powiedziałam, ciągle chichocząc. Jasper położył się obok mnie. Jego wzrok pomknął ku gwiazdom. – Kiedy zobaczysz jak zaczną spadać, pomyśl życzenie. Jeśli będziesz mocno wierzył, spełni się – szepnęłam, sama spoglądając w górę.

                Nad nami zaczął się dziać swojego rodzaju cud. Niebo rozbłysło delikatnymi sznurami gwiazd, które przetaczały się nad nami, tworząc niesamowite i niezapomniane zjawisko. Czegoś tak wspaniałego jeszcze nie widziałam. Jasper chyba też nie. Odwróciłam delikatnie głowę w jego stronę, by móc spojrzeć na jego twarz. Jego śliczne, jasne włosy błyszczały w świetle księżyca. Jego oczy ciągle patrzyły w niebo. Dostrzegłam, że jego wargi poruszyły się nieznacznie. Chyba naprawdę miał jakieś życzenie i chciał wierzyć w jego spełnienie. Uśmiechnęłam się. Jasper wyczuł moje zadowolenie i po chwili nasze oczy się spotkały. Nie wiem, co mną kierowało, ale moja dłoń odszukała jego i zacisnęła się na niej. Nie protestował, tylko nadal na mnie patrzył. Alice, nie zapominaj co się stało ostatnio! – znajomy głosik, przemówił do mnie po raz kolejny. – Spadaj! – syknęłam w myślach. Głosik zamilkł. Jasper nadal nie odwrócił wzroku. A nawet gdyby chciał, nie pozwoliłabym na to. Zanim zdążył choćby mrugnąć, przysunęłam się do niego jeszcze bliżej i złączyłam nasze usta w pocałunku. Jeśli mnie odtrąci trudno. Taka magiczna noc, może się już długo nie powtórzyć. Całowałam go z uczuciem i pasją, chcąc tym wyrazić wszystko to, co do niego czułam. Nawet nie spostrzegłam, kiedy objął mnie delikatnie i przyciągnął jeszcze bliżej do siebie, odwzajemniając moje pocałunki. Nie wiem skąd w nim nastąpiła taka zmiana, ale miałam to gdzieś. W tym momencie chciałam, aby czas się zatrzymał. Abyśmy trwali w tym uścisku i pocałunku jak najdłużej, a może i na wieki…

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin