Johannes Eckhart - Mowy Pouczajace.pdf

(253 KB) Pobierz
Johannes Eckhart - Mowy Pouczajace
Johannes Eckhart
Mowy Pouczające
1. O prawdziwym posłuszeństwie
Prawdziwe i doskonałe posłuszeństwo jest cnotą nad wszystkimi cnotami, i bez tej cnoty
nie może się dokonać ani być dokonane żadne, choćby nie wiadomo jak wielkie, dzieło; z
drugiej strony choćby najmniejszy czy najskromniejszy uczynek - czy to odprawianie lub
słuchanie mszy, modlitwa, kontemplacja, czy cokolwiek innego - przynosi większy
pożytek, jeśli spełniamy go w prawdziwym posłuszeństwie. A znowu jeśli weźmiecie
jakiś uczynek tak mało wart, jak tylko chcecie, to bez względu na to, jakikolwiek by był,
prawdziwe posłuszeństwo uszlachetnia go i czyni lepszym. Posłuszeństwo zawsze i
wszędzie sprawia to, co najlepsze we wszystkich rzeczach. Zaprawdę, posłuszeństwo
nigdy nie przeszkadza w niczym i nie utrudnia niczego, co robimy, a co bierze się z
prawdziwego posłuszeństwa; ono bowiem nie zaniedbuje niczego dobrego.
Posłuszeństwo nigdy nie musi się o nic troszczyć, nie brakuje mu bowiem żadnego
dobra.
Gdzie człowiek w posłuszeństwie opuszcza swe "ja" i się go wyzbywa, tam Bóg,
zniewolony koniecznością, musi zająć jego miejsce; kiedy bowiem ktoś nie chce niczego
dla siebie, wtedy za niego Bóg musi chcieć tak, jak chce dla samego siebie. Jeśli bowiem
wyrzekłem się mojej woli i złożyłem ją w ręce mojego przełożonego, i nic nie chcę dla
siebie, to Bóg musi chcieć za mnie, a jeśli zaniedba tu zrobić coś dla mnie, to tym samym
zaniedba zrobić coś dla samego siebie. Tak jest we wszystkich sprawach. W wypadku,
gdy nie chcę niczego dla siebie, Bóg chce za mnie. Teraz uważajcie! Czegóż chce On za
mnie, kiedy ja nie chcę niczego dla siebie? Tam, gdzie wyzbywam się swego "ja", musi
On chcieć za mnie tego wszystkiego, czego chce dla siebie, ni mniej, ni więcej, i w ten
sam sposób, w jaki chce On tego dla siebie: A gdyby Bóg tego nie robił - (przysięgam)
na prawdę, którą jest Bóg! - to nie byłby sprawiedliwy ani nie byłby Bogiem, co
(przecież) jest Jego naturalnym byciem.
W prawdziwym posłuszeństwie nie może być nic takiego, jak "ja chcę tego lub owego"
czy "to lub owo", a jedynie doskonałe wyrzeczenie się swego. I dlatego w
najdoskonalszej modlitwie, na jaką może się zdobyć człowiek, nie powinno być próśb
takich, jak "daj mi tę cnotę czy też daj mi ją w takiej mierze" czy "daj mi, Panie, samego
siebie czy też daj mi życie wieczne", lecz tylko ta jedna: "Panie, nie dawaj mi niczego,
jak tylko to, czego Ty chcesz, i czyń, Panie, to, co chcesz i w jaki sposób chcesz!" Ta
(modlitwa) przewyższa pierwszą, jak niebo przewyższa ziemię; a kto tak się modli, ten
dobrze się modli: kto w prawdziwym posłuszeństwie porzucił własne "ja", ten jest w
Bogu. A jak prawdziwe posłuszeństwo nie powinno znać żadnego "ja tak chcę", tak też
1
nigdy nie powinno wołać "ja nie chcę", albowiem "ja nie chcę" jest prawdziwą trucizną
dla każdego posłuszeństwa. Jak też powiedział święty Augustyn: "Ten jest najlepszym
Twoim sługą, komu nie tyle na tym zależy, aby usłyszeć od Ciebie to, czego by chciał,
ile raczej na tym, by chcieć tego, co od Ciebie usłyszy".
2. O najpotężniejszej modlitwie i najwyższym dziele
Najpotężniejszą modlitwą, władną niemal osiągnąć wszystkie rzeczy, i najgodniejszym
dziełem są te, które wypływają z uwolnionego umysłu. Im bardziej jest on wolny, tym
potężniejszą, godniejszą, pożyteczniejszą, chwalebniejszą i doskonalszą jest modlitwa i
dzieło. Wolny umysł potrafi wszystko.
Czym jest wolny umysł?
Wolnym umysłem jest ten, którego nic nie wprowadza w błąd i który nie jest
przywiązany do niczego, który tego, co w nim najlepsze, w żaden sposób nie skrępował i
który w niczym nie szuka swego, a raczej w pełni pogrążony jest w najukochańszej woli
Boga i całkowicie wyrzekł się swego. Człowiek nigdy nie może spełnić choćby
najmniejszego dzieła, które w takim umyśle nie odkrywałoby swej możności i nie
czerpałoby z niego siły. Trzeba modlić się tak usilnie, by ku modlitwie tej kierowały się
wszystkie członki i siły człowieka, zarówno jego oczy, jak i uszy, usta, serce i wszystkie
zmysły; i nie wolno w niej ustawać, zanim nie odczujemy, że pragniemy zjednoczyć się z
Tym, którego obecności jesteśmy świadomi i do którego się modlimy, to jest z Bogiem.
3. O tych, którzy siebie nie porzucili i pełni są samowoli
Ludzie powiadają: "Ach, Panie Boże, chciałbym i ja, tak jak inni, pozostawać w dobrych
stosunkach z Tobą, odznaczać się taką samą nabożnością i cieszyć się takim samym
pokojem z Tobą, i chciałbym, by wiodło mi się tak samo jak im i bym był równie ubogi
jak oni" lub też: "Nigdy nie będę się czuł dobrze, jeśli nie będę tu czy tam i czynił tak i
tak; muszę żyć gdzieś na obczyźnie albo w jakiejś pustelni, albo w klasztorze".
Zaprawdę, w tym wszystkim kryje się twoje "ja" i nic poza tym. Jest to twoja samowola,
jeśli nawet o tym nie wiesz lub sądzisz, że jest inaczej; wszelki niepokój, który się w
tobie budzi, pochodzi z twej samowoli, bez względu na to, czy to zauważasz czy nie. Gdy
mniemamy, że powinniśmy jednych rzeczy unikać a innych szukać - na przykład tych
miejsc i tych ludzi, i tych mędrców czy tej ciżby, czy tych zajęć - to winę za to ponosi nie
to, że przeszkadzają ci te sposoby czy te rzeczy; tym, co przeszkadza ci w rzeczach,
jesteś (raczej) ty sam, albowiem zachowujesz się niewłaściwie wobec nich.
Dlatego zacznij najpierw od siebie i porzuć siebie. Zaprawdę, jeśli najpierw nie
uciekniesz od samego siebie, to gdziekolwiek byś uciekł, gdziekolwiek byś się znalazł,
wszędzie napotkasz przeszkody i doznasz niepokoju. Szukanie przez ludzi pokoju w
rzeczach zewnętrznych, czy to w jakichś miejscach czy u mędrców, u ludzi czy w
dziełach, na obczyźnie, w ubóstwie czy w poniżeniu - wszystko to, choćby największe
wywierało wrażenie i czymkolwiek by było, jest niczym i nie daje pokoju. Ci, którzy w
ten sposób szukają, szukają na fałszywej drodze. Im dalej wędrują, tym mniej znajdują
tego, czego szukają. Wędrują tak, jak ktoś, kto zgubił drogę: im dalej idzie, tym bardziej
schodzi na manowce. Cóż ma wszakże zrobić? Najpierw powinien porzucić siebie, bo
wtedy porzuci wszystko. Zaprawdę, jeśli człowiek porzuci królestwo lub cały świat, ale
2
zachowa samego siebie, to niczego nie porzucił. Jeśli jednak człowiek wyrzeknie się
samego siebie, to bez względu na to, co sobie zachowa, czy to bogactwo czy honor, czy
cokolwiek innego - porzucił wszystko.
Słowa świętego Piotra: "Oto my opuściliśmy wszystko" - a on sam nie porzucił przecież
nic więcej, jak tylko sieć i łódź - pewien święty tak oto skomentował: Kto chętnie
porzuca rzeczy małe, ten porzuca nie tylko te rzeczy, lecz porzuca wszystko, co ludzie
światowi mogą mieć, a nawet wszystko to, czego mogą pożądać. Albowiem kto porzuca
swą wolę i samego siebie, ten rzeczywiście porzucił wszystkie rzeczy tak, jak gdyby były
jego nieograniczoną własnością i jak gdyby posiadł je tak, iż mógłby nimi swobodnie
rozporządzać. Albowiem czego nie chcesz pożądać, to wszystko oddałeś i porzuciłeś ze
względu na Boga. Dlatego mówi nasz Pan: "Błogosławieni ubodzy w duchu", to znaczy:
w woli. I nikt nie powinien w to wątpić. Gdyby istniał jakiś inny, lepszy sposób, to nasz
Pan by go wymienił, jak też powiedział: "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze
samego siebie, a gdziekolwiek siebie znajdziesz, wyrzeknij się siebie; jest to najlepsze,
(co możesz zrobić)".
4. O pożytku z porzucenia siebie, jakiego należy dokonać w sferze tego, co
wewnętrzne i zewnętrzne
Musisz wiedzieć, że w tym życiu jeszcze żaden człowiek nie porzucił siebie tak dalece,
by nie odczuwał, iż musi porzucić siebie jeszcze bardziej. Mało jest ludzi, którzy
rzeczywiście biorą to pod uwagę - i są w tym stali. Jest to równowartościowa wymiana i
sprawiedliwy handel: W jakiej mierze opuścisz wszystkie rzeczy, w takiej - i to ani
mniej, ani więcej - Bóg wniknie w ciebie, i to wraz ze wszystkim, co Jego, jeżeli ty we
wszystkich rzeczach całkowicie wyrzekłeś się tego, co twoje. Od tego więc zacznij i
spróbuj tego wszystkiego, co potrafisz zyskać. W tym znajdziesz prawdziwy pokój, a nie
gdzie indziej.
Ludzie nie powinni tak bardzo zastanawiać się nad tym, co mają robić; powinni raczej
pomyśleć o tym, czym mogliby być. Otóż gdyby ludzie byli dobrzy i żyli, jak należy, to
ich uczynki świeciłyby jasno. Jeśli ty sam jesteś sprawiedliwy, to sprawiedliwe są także
twoje uczynki. Świętości nie należy opierać na czynach; raczej należy ją opierać na
byciu, albowiem to nie uczynki nas uświęcają, lecz my powinniśmy je uświęcać. Czyny,
choćby były najbardziej święte, jako same czyny żadną miarą nas nie uświęcają, lecz to
my w takiej mierze, w jakiej jesteśmy świętymi i w jakiej posiadamy bycie, uświęcamy
wszystkie nasze działania, czy to jedzenie, spanie, czuwanie czy jakiekolwiek inne.
Dzieła tych, których miara bycia jest mała, nie przynoszą - niezależnie od tego, jakie one
by były - żadnego owocu. Poznaj stąd, że należy się przykładać tylko do tego, by być
dobrym - nie tak bardzo do tego, co robimy, czy też jakiego rodzaju dzieł dokonujemy,
lecz do podstawy naszych czynów.
5. Bacz, co istotę i podstawę czyni dobrą
Przyczyną tego, że istota i podstawa bycia człowieka, z których jego dzieła czerpią swą
dobroć, są całkowicie dobre, jest to, że umysł człowieka jest całkowicie (zwrócony) ku
Bogu. Dołóż wszelkich starań, by Bóg stał ci się wielkim i by całe twe dążenie i pilność
zwracały się do Niego we wszelkim twym postępowaniu. Zaprawdę, im bardziej jesteś
3
do Niego zwrócony, tym lepsze są wszystkie twe dzieła, jakiegokolwiek by były rodzaju.
Przylgnij do Boga, a On użyczy ci wszelkiej dobroci. Szukaj Boga, a znajdziesz Boga i
(ponadto) wszelkie dobro. Tak, zaprawdę, w takim usposobieniu mógłbyś potknąć się o
kamień i byłby to czyn milszy Bogu, niż gdybyś przyjął Ciało Pana naszego, a miałbyś
przy tym bardziej na względzie własną korzyść, i tak twoja intencja byłaby mniej
bezinteresowna. Kto przylgnął do Boga, od tego nie odstępują Bóg i wszelka cnota. A to,
czego ty wpierw szukałeś, teraz ono szuka ciebie; za czym ty wpierw goniłeś, teraz ono
goni za tobą; a przed czym ty wpierw chciałeś uciec, teraz ono ucieka przed tobą.
Dlatego: kto mocno przylgnął do Boga, do tego też przylgnęło wszystko, co boskie, a
ucieka przed nim wszystko, co jest niepodobne do Boga i Bogu obce.
6. O samotności i o posiadaniu Boga
Zapytano mnie: Niektórzy stanowczo usuwają się od innych i chętnie chcieliby być
zawsze sami i na tym miałby polegać ich spokój oraz na tym, że pozostawaliby w
kościele - czy jest to najlepsza droga? Wtedy odpowiedziałem: "Nie!" A zauważcie,
dlaczego (tak odpowiedziałem).
Kto jest prawy, na każdym miejscu i wśród wszystkich ludzi czuje się dobrze. Kto jednak
nie jest prawy, ten na każdym miejscu i wśród wszystkich ludzi czuje się źle. Kto zaś tu
okazuje się prawym, ten prawdziwie ma Boga przy sobie; a kto prawdziwie ma Boga, ten
ma Go na każdym miejscu, i na ulicy, i pośród wszystkich ludzi tak samo, jak w kościele,
na pustkowiu czy w celi; jeśli tylko naprawdę posiada on Boga i tylko Jego, to nikt nie
może mu w niczym przeszkodzić.
Dlaczego (tak jest)?
Ponieważ ma on jedynie Boga i widzi tylko Boga, i wszystkie rzeczy stają się dla niego
samym Bogiem. Człowiek taki nosi Boga we wszystkich swych dziełach i we wszystkich
miejscach, i wszystkie dzieła tego człowieka sprawia jedynie Bóg; albowiem kto jest
przyczyną dzieła, do tego dzieło to należy właściwiej i prawdziwiej niż do tego, kto je
spełnia. Jeśli więc mamy na względzie jedynie i wyłącznie Boga, to, zaprawdę, musi On
być sprawcą naszych dzieł, a we wszystkich Jego dziełach nikt nie może Mu
przeszkodzić, żadni ludzie i żadne miejsca. Tak więc nikt nie może temu człowiekowi
stanąć na przeszkodzie, albowiem nie dąży on i nie szuka niczego, jak tylko Boga, jak też
nie smakuje mu nic innego, jak tylko Bóg; On (sam) bowiem jednoczy się z tym
człowiekiem we wszystkich jego dążeniach. A jak Boga nie jest w stanie rozproszyć
żadna różnorodność (rzeczy), tak też tego człowieka nic nie może ani rozpraszać, ani być
powodem jego rozdarcia, albowiem jest on jednym z owym Jednem, w którym wszelka
różnorodność jest jednością i nieróżnorodnością.
Człowiek powinien Boga ujmować we wszystkich rzeczach i umysł swój przyzwyczajać
do tego, by Boga zawsze sobie uprzytomniał w sobie, w (swym) dążeniu i w (swej)
miłości. Zważ na to, jak zwrócony jesteś do Boga, kiedy znajdujesz się w kościele lub w
swej celi: ten sam nastrój zachowuj i miej (także) w tłumie, w niepokoju i w braku
równowagi. A - jak to już często mówiłem - kiedy mówimy o "równowadze", to nie
mamy na myśli tego, że wszystkie dzieła, miejsca czy ludzi należy uważać za tak samo
ważne. Byłoby to niesłuszne, albowiem modlitwa jest lepszym dziełem niż przędzenie, a
kościół miejscem godniejszym niż ulica. Wszakże we wszystkich dziełach powinieneś
zachować taki sam umysł, taką samą ufność i taką samą miłość do twego Boga, i taką
4
samą powagę. Zaiste, gdybyś zachował taką równowagę umysłu, to nikt by ci nie
przeszkodził w uprzytomnieniu sobie twego Boga.
W kim jednak Bóg nie mieszka tak prawdziwie, lecz kto Boga ciągle musi brać z
zewnątrz, i w tym, i w owym, i kto szuka Boga w sposób nie taki sam, już to w dziełach,
już to wśród ludzi, już to w (różnych) miejscach, ten Boga nie ma. I łatwo coś może
stanąć na przeszkodzie takiemu człowiekowi, albowiem nie ma on Boga, i nie szuka
tylko Jego, ani nie kocha wyłącznie Jego, ani nie dąży tylko do Niego. I dlatego
przeszkadza mu nie tylko złe towarzystwo, lecz także dobre, i nie tylko ulica, lecz także
kościół, i nie tylko złe słowa i dzieła, lecz także słowa i dzieła dobre. Albowiem
przeszkoda tkwi w nim, ponieważ Bóg w nim nie stał się dlań jeszcze wszystkimi
rzeczami. Gdyby bowiem stał się nimi, to we wszystkich miejscach i pośród wszystkich
ludzi byłby zadowolony i czułby się dobrze; albowiem wtedy miałby Boga, a tego nikt by
mu nie mógł zabrać ani też nikt nie mógłby przeszkodzić mu w jego dziele.
Od czego wszakże zależy to prawdziwe posiadanie Boga, to że się Go naprawdę posiada?
To prawdziwe posiadanie Boga zależy od umysłu i od żarliwego duchowego zwrócenia
się ku Bogu i dążenia do Boga, nie zaś od ciągłego i wciąż takiego samego myślenia o
Nim; albowiem dla natury (człowieka) byłoby to niemożliwe i bardzo trudne, a poza tym
nie byłoby rzeczą najlepszą. Człowiek nie powinien się zadowalać Bogiem, o którym
myśli; kiedy bowiem przemija myśl o Bogu, przemija także Bóg. Należy raczej posiadać
Boga, jaki jest w swej istocie, stojącego wyżej niż myśli człowieka i wyżej niż wszelkie
stworzenie. Ten Bóg nie przemija, jeśli człowiek sam nie chce się od Niego odwrócić.
Kto tak ma Boga (tj.) w Jego realnym byciu, ten ujmuje Boga w sposób boski i temu Bóg
jaśnieje we wszystkich rzeczach; albowiem wszystkie rzeczy smakują mu Bogiem i we
wszystkich rzeczach jawi mu się obraz Boga. W nim Bóg błyszczy zawsze, w nim
dokonuje się uwalniające odwrócenie się (od świata) i odciśnięcie w nim (obrazu)
ukochanego, obecnego (w nim) Boga. Rzeczy mają się tak jak z pragnieniem, które jest
w prawdziwym pragnieniu: człowiek spragniony może akurat czynić coś innego niż pić
lub też może myśleć o innych rzeczach, ale cokolwiek by robił i z kimkolwiek by
przebywał, do czegokolwiek by dążył, o czymkolwiek by myślał i czymkolwiek by się
zajmował, to nie opuszcza go wyobrażenie napoju, dopóki dręczy go pragnienie; a im
większe jest pragnienie, tym silniejsze, bardziej narzucające się, obecne i uporczywe jest
wyobrażenie napoju. Albo tak jak z tym, kto kocha coś gorąco i z całym zapałem, tak że
nic innego mu się nie podoba i nie przemawia do jego serca, jak (właśnie) to, i kto tylko
tego pragnie, a poza tym niczego innego: z pewnością, gdziekolwiek człowiek taki by
przebywał i u kogo, czegokolwiek by się podjął i cokolwiek by robił, to nigdy przecież
nie obumiera w nim to, co tak bardzo ukochał, i we wszystkich rzeczach odnajduje
(właśnie) obraz tej rzeczy, a będzie on obecny w nim tym silniej, im silniejsza będzie się
stawać jego miłość. Człowiek taki nie szuka spokoju, albowiem nie przeszkadza mu
żaden niepokój.
Człowiek ten znajduje o wiele większą chwałę u Boga, ponieważ pojmuje wszystkie
rzeczy jako boskie i wyższe, niż są one same w sobie. Zaiste, by tak było, potrzebne są
zapał i oddanie, dokładne baczenie na wnętrze człowieka i czujna, prawdziwa, roztropna
i rzeczywista wiedza o tym, co stanowi podstawę umysłu pozostającego pośród rzeczy i
ludzi. Tego człowiek nie może się nauczyć przez ucieczkę, uciekając właśnie przed
rzeczami i szukając zewnętrznej samotności; raczej musi się uczyć wewnętrznej
samotności, gdziekolwiek i z kimkolwiek by przebywał. Musi się nauczyć przebijać
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin