Legendy polskie
Spis treści:
1. Smok
2. Mysia wieża w Kruszwicy
3. Piast
4. Pięciu męczenników kazimierskich
5. Wskrzeszenie Piotrowina
6. Męczeństwo św. Stanisława na Skałce
7. O Piotrze Duńczyku
8. Oblężenie Nakła
9. Pani Kinga
10. Paweł z Przemankowa
11. Biskup Gamrat
12. Czterdzieściu dziewięciu męczenników sandomierskich
13. Wawrzyniec Powodowski, kawaler maltański
14. Procesja duchów
15. Złotaryńko
16. Królowa Bałtyku
17. Witolf
18. Krysztofor *
19. Anafielas
20. Krumine
21. Nemon
22. Rumszys
23. Wajdelotka
24. Mogiły Soroki*, Nepromacha i Praksedy
25. Mogiła Perepiat i Perepiatycha
26. Mogiła Mełanki
27. Świrydowa mogiła
28. Wał Olgi
29. Wał Żmii
30. Góra Koniusza
31. Żupy solne w Wieliczce
32. Strukis
33. Krynica Parascewy
34. Lasy użwarmskie
35. Dziwo w jeziorze krakowskim
36. Dżuga
37. Szatryja
38. Kiszporg
39. Orły Herburtów
40. Pileckie
41. Skała Kmity
42. Kamienna figura w kolegiacie w Wiślicy
43. Żaby, drzwi i grobla w Wiślicy
44. Zamek ojcowski
45. Głowa w izbie senatorskiej w Krakowie
46. Stół marmurowy w Olesku.
47. Król Sobek
48. Wąsy Króla Jana
49. Pan Przyjemski w Koźminie
50. Wieża czarnej księżniczki w Szamotułach
51. Zaklęty zamek w Lubaszu
52. Widmo w zamku rydzyńskim
53. Skarbiec w Zbąszyniu
54. Krzywoprzysiężna pani
55. Zamek w Wyszynie
56. Lubrański
57. Zamek jazłowiecki
58. Skrzynno, jezioro pod Mosiną
59. Myśliwy pan
60. Pająk w Pajęczynie
61. Kościół Bożogrobców w Gnieźnie
62. Skarb w Luboni
63. Stare zamczysko w Kórniku
64. Gnieźninek
65. Wieś Ruda
66. Milczący dzwonek
67. Piwo grodziskie
68. Brzoza gryżyńska
69. Wiąz św. Stanisława
70. Obraz na księżycu
71. Chleb kamienny w Oliwie
72. Sosna brata Piotra
73. Wizerunek Zbawiciela w trybunale lubelskim
74. Św. Bronisława
75. Założenie Kijowa
76. Przepowiednie znachora Wernyhory
77. Wąż
78. Dzwon wornieński w jeziorze Łukście
79. Krzysztofory w Krakowie .
80. Kamień w Podkamieniu
81. Zaklęta dziewczyna pod Strzelnem
82. Droga Sierpiahy*
83. Ludzie obróceni w kamień
84. Dusza towarzysza chorągwi Radziwiłłowskiej
85. Brzezicki
86. Duchy familijne
87. Pielgrzym
88. Upiór i dżuma
89. Rozmowa bydląt .
90. Niedźwiedź
91. Król wężów
92. Zazula
93. Kania
94. Wił
95. Bazyliszek
96. Żaba
97. Lipa
98. Czajka
99. Jaskinia pod Czerczą
100. Pieczary pod Straczem
101. Pieczary w Czarnej Górze
102. Pieczara w Bruśniku
103. Jamy zbójeckie
104. Zbójeckie pieniądze
105. Jama nad Morskim Okiem
106. Księgi czarnoksięskie
107. Czechy wędrowne
108. Morskie Oko
109. Skarbnik
110. Zbójcy
111. Janoszczyk
112. Kowal z Harklowej
113. Parobek z Łopuszny
114. Mnich
115. Głowa błąkająca się
116. Diabeł cechujący jawory
117. Diabeł we wichrze
119. Czerwony chłopczyk
120. Dar ogniowi
121. Wiatr
122. Grad
123. Latawiec
124. Łeleki
125. Dziwożony :
126. Topielec
127. Dobrochoczy
128. Miawki
129. Wodnice (Wandinini)
130. Dżuma
131. Pomorek na bydło
132. Morowa dziewica
133. Miłosław zabezpieczony od morowego powietrza
134. Zemsta czarownicy
135. Kochanka sprowadzona czarami
136. Bojaźliwy rycerz
137. Urocze oczy
138. Charko Makohonik
139. Zaklęte wesele
140. Porwana dziewczyna
141. Parobek wilkołakiem
142. Niewierna żona
143. Kupiec poznański wilkołakiem
144. Mądry Uburtis i diabeł
145. Chłopski rozum
146. Wesele zamienione w wilkołaki
147. Paproć
148. Początek wierzby
149. Homen
150. Madej
151. Iskrzycki
152. Boruta
153. Twardowski
154. Dziewięć groszy
155. Odmłodzenie się Twardowskiego
156. Cień Barbary
157. Zwierciadło Twardowskiego
158. Liber magnus
Pod górą Wawel, gdzie dzisiaj stoi zamek krakowski, był smok wielki, który
troje dobytka naraz zjadał, także i ludzi kradł i jadł; przeto musieli mu
dawać obrok, każdy dzień troje cieląt albo baranów. Kazał tedy Krak nadziać
skórę cielęcą siarką, a przeciw jamie położyć rano: co uczynił za radą Skuba,
szewca niejakiego, którego potem dobrze udarowa! i opatrzył. On wyszedłszy z
jamy mniemał, by ciele pożarł razem: gdy to w nim tłalo tak długo, pił wodę,
aż zdechł. Jest jeszcze jego jama pod zamkiem Smoczą Jamą zwana.
Po pogrzebie Popielą starszego wybran został na jego miejsce syn jego, drugi
Popiel, którego Chostkiem od brody i włosów na głowie rzadkich, co rozpustnego
znaczy, zwano: a to z dozwoleniem stryjów jego książąt. Lecz dla jego młodych
lat więcej stryjowie rządzili niż on sam. Gdy dorósł, dali mu żonę z Niemiec,
która mu się bardzo wkradła w serce, tak iż ona rządziła, a nie on: przeto o
nic innego nie dbali, jedno tańcowali, dobrej myśli byli. Bacząc to stryjowie
jego upominali go, aby tego poprzestał, a R. P. przedsięwziął i o niej lepiej
radził. Żonę takoż jego upominali mówiąc: przetośmy cię synowcowi za małżonkę
dali, spodziewając się tego po tobie, abyś go ty, jako mędrsza, hamowała od
tych zbytków, które czyni. Lecz i ona, bojąc się tego, aby mimo syny jej albo
męża, którego z stryjów innego nie obrali, zmówiła się z mężem, kazała mu się
rozniemóc na śmierć, a gdy tak uczynił, obesłał stryje wszystkie, powiadając
im, iż się na śmierć rozniemógł, i prosząc, aby się do niego zjechali, chcąc
przed nimi testament uczynić. Gdy przyszli, cieszyli chorego: on im dzieci i
żonę poruczał, był płacz po wszystkim dworze; ku wieczorowi prosił ich, by
siedzieli przy nim, a pili z nim i jedli. Przyniesiono trunki ktemu
przyprawione, napił się sam najpierw z jednego kubka, a onym drugie przyprawne
z trucizną podano; gdy się porządkiem napili, strzegąc tego, aby tam który
zaraz nie padł, zmyślił sobie, iż się chce uspokoić i prosił, żeby mu
ustąpili, aby mógł usnąć. Ustąpili wszyscy precz, winszując mu zdrowia. Gdy
przyszli do gospod, rozpalił ich jad, wielką boleść cierpieli, rychło pomarli.
Gdy pani księżna usłyszała o ich śmierci, pomówiła, iż ich bogowie skarali.
Powiadając to, że musieli co złego nam myślić, i nie dała ich chować, jedno w
jezioro wmietać; z których ciał poczyniła się wielkość myszy, które się
rzuciły na Popielą i zżarły go, i zamordowały i jego żonę, i syny, których nie
mogli słudzy ani ogniem, ani bronią odegnać; a chociaż na wodę uciekali,
wszędzie ich myszy goniły, aż na koniec gardła dali od nich na zamku
kruszwickim.
Gmin kruszwicki utrzymuje po dziś dzień, że Popiel chcąc się od natrętnych
myszy zasłonić, kazał zrobić wielką szklaną banię, w której się zamknął z żoną
i z dziećmi, i tak kazał się puścić na jezioro Gopło, ale i to nie pomogło, bo
myszy banię przegryzły i zajadły Popiela.
Był w Kruszwicy obywatel, syn Koszyków imieniem Piast, wzrostu siadłego,
szerokich i długich pleców, wiek średni już pomijając, a z niewielkiego
grunciku roli i z barci żywot swój utrzymując. Człowiek prosty, sprawiedliwy,
ludzki, jałmużnik, i podług mienia swego uczciciel wielki. Temu, gdy żona
imieniem Rzepicha *, od obyczajów jego nieróżna, jedynego syna powiła, a za
żywota jeszcze Popiela, pierwszy włos obrzędem pogańskim synowi podstrzygać i
nazwisko nadać miał: na on bankiet wieprza zabiwszy i kadź miodu rozsyciwszy,
przyiaciół wezwał był. Pierwej niż dzień uczty naznaczonej przyszedł, z
trafunku nagodzili się mu dwaj nieznajomi w pielgrzymskim odzieniu młodzieńcy,
których on widząc, że od dworu książęcego odepchnieni byli, łaskawie wezwał, w
dom swój chętnie wprowadził, stół przygotował i dostatek z onych potraw, na
przyszłe postrzyżyny przygotowa- nych, przed nich postawił. Tam rzecz wielka i
dziwna przypadła: przyrosło nad zamiar mięsa; lunął się miód wierzchem
naczynia swego. Wnet za tem Piast, za upomnieniem gości onych, statków więcej
spożycza, miód w nie przelewa, a za sprawą onych, już nie tylko sąsiadów i
przyjaciół swoich, ale też samego książęcia (gdyż naonczas nie tak się
poważnie i pieszczono nosili panowie) ze wszystkim dworem jego na ucztę
naznaczoną zaprasza. Ciż to tedy goście, gdy wtóry raz, a prawie czasu zjazdu
onego do niego przyszli; Piast za rozkazaniem ich, z ubożuchnej spiżarni swej
wszystek on zjazd od głodu prawie zdychający dostatkiem hojnej żywności
karmił; gdyż każda rzecz ujęta, na to miejsce okwicie przybywała. Co gdy się
rozsławiło, jednostajnym wszyscy głosem Piasta, nie zdaniem abo pomocy ludzką
obranego, ale przejrzeniem Boskim za pana sobie być podanego, krzyknęli.
Zbiegnie się wtem do domu jego wielka moc panów: proszą i wymagają na nim, aby
lecącą rzeczpospolitę podźwignął: wzbrania się ten. Za sprawą jednak i
pozwoleniem gości swoich, tak jako chodził w siermiędze, w kurpiach łyczanych
na zamek od starszych prowadzony jest. A goście oni, dosyć uczyniwszy
powinności swej, zniknęli. Rozumieją tedy jedni, że to byli aniołowie Boży,
jałmużnę i dobroczynność, chociaż poganinowi, odpłacający.
ÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄÄ
* Na goplańskim jeziorze dziś jeszcze jest wysepka nosząca nazwę: Rzepny.
Jadąc z Konina do Kazimierza drogą piaszczystą i nudną, postrzega się na
lewo w lesie klasztor Minichowski, stojący na wzgórku, dziś podupadły i pusty.
Naprzeciw niego, tuż przy drodze na prawo stoi mała kapliczka drewniana, z
prostych desek zbita i pochylona; w niej studzienka w najgorętszej nawet porze
napełnio- na wodą, do której lud cudowną przywięzuje siłę, zwłaszcza na
chorobę oczu i kołtuna; 5 stąd ściany owej kapliczki zakryte prawie całkiem
włosami, kołtunami, a nawet włosiem końskim.
Woźnica mój, poczciwy kmiotek okoliczny, przemywszy sobie oczy cudowną wodą
z studzienki, wyrwał z grzyw lichych swych szkapin po garści włosienia i
pokropione taż wodą zaczepił o drzazgę na ścianie; a kiedym go, nieświadomy
naówczas jeszcze poda- nia, zapytał o przyczynę tej dziwnej operacji,
odpowiedział mi z powagą polskiemu chłopkowi właściwą, że woda ta za lepszych,
prawowitszych czasów daleko większą miała siłę cudowną, bo nie tylko ślepotę,
ale wszystkie inne kalectwa leczyła, a ludziom w łasce Bożej będącym nawet
członki odcięte za jej pomazaniem odrastały. Cudowność zaś ta, bardzo dawnych
sięga czasów i z dziwnie starymi zdarzeniami jest połączona. Działo się to za
rządów wielkiego króla naszego Chrobrego, który przy wolnym czasie na łowy
zjeżdżał w te strony; 5 bo były też to 5 mówił dalej mój opowiadacz 5 były to
strony dzikie i leśne, wokoło bagna i puszcze. Stąd jeno mila do Ślesina, a
tam dziś jeszcze knieje sławne z rozbojów; nasi starzy powtarzali, a i my złym
parobczakom mawiamy: będziesz zbijał na borach ślesińskich. Dawniej oczywiście
jeszcze gorzej było; nie tyle, prawda, złych ludzi, ale dzikiego i drapieżnego
zwierza więcej się chowało po większych puszczach. Mój ojciec, co żyli lat
dziewięćdziesiąt i sześć na świecie, powiadali mi, że raz za młodych lat,
kiedy powrócili z jarmarku i jednego konia wyprzężonego wprowadzili do stajni,
to drugiego przez ten czas wilki zjadły przy dyszlu. Takie to tu przed stu
laty były puszcze, a jakież być musiały wonczas, kiedy do nich Chrobry na ło-
wy zjeżdżał. Mieszkał on wtedy tam, gdzie dziś Gosławice, na zamku, który
dopiero za pamięci dziadka mego się spalił: a wielką stadninę swych koni
miewał na błoniach przy rzece, w tej okolicy, gdzie potem miasto założył,
które nazwał Koninem, oczywiście od tego, że się tam konie jego pasły. Było
też właśnie, że naonczas w tej puszczy mieszkało pięciu pustelników 5 wszyscy
pono bracia: Jan, Mateusz, Izaak, Krystyn i Barnabasz. Najstarszy pomiędzy
nimi wiekiem i najświątobliwszy, Barnabasz, był ich przełożonym i mieszkał na
osobności, tu właśnie, gdzie dzisiaj ta kapliczka ze studzienką cudowną.
Reszta zaś mieszkała razem, choć każdy w osobnym domeczku; na pamiątkę tych
domków do dziś dnia utrzymują w Kazimierzu kapliczki, każdą w swoim miejscu,
podobnie jak owo tę Śgo Barnaby. Trza zaś wiedzieć, że miasto Kazimierz dużo
później założono: owi święci pustelnicy mieszkali w kniei, którą wkoło swoich
chat karczowali, zamieniając las na ogród. Najbardziej jednak i najusilniej
pracowali nad zbudowaniem kościoła; czego pono jednak nie dokonali, bo im
śmierć męczeńska przeszkodziła; nagromadzili przecie bardzo wiele polnych
kamieni, które gładko obrabiali w kostkę; z nich potem wystawiono kościół
wspaniały, a kiedy później zgorzał, odbudowano go drugi raz, a znowu zgorzały
po trzeci raz wystawiano tak, jak oto do dziś dnia stoi owa wspaniała fara
kazimierska. Możecie tam jeszcze teraz przypatrzyć się tym cudownym kamieniom,
które się w murach znajdują pomiędzy cegłą 5 bo trza wam wiedzieć, że kościół
powiększono tak, że na cały kamieni nie wystało; ale jest ich przecie i tak
dosyć, a wszystkie ręką świętych pustelników ociosane. Byli też to święci
robotni jak chłop polski, a skromni w jadle i napoju. Przez długi czas żyli
jeno korzonkami i trochą warzywa, które w swoich ogródkach sadzili. Mięsa ani
ryby nie zasmakowali nigdy, bo mięsa ślubowali nie jeść; a co do ryb, to choć
tu w okolicy po jeziorach nie brak 5 czymże ich mieli biedni pustelnicy
ułowić? 5 musieli się tedy obejść i przestać na korzonkach. Ale Bóg litościwy
nie chciał ich opuścić przy ciężkiej pracy w głodzie i niedostatku 5 bo to do
pracy, panie, sił człeku trzeba. Owoż tedy taki cud im sprawił.
Jednego razu szedł tymi stronami pewien rzeźnik z Gniezna, takoż człek
poczciwy i bogobojny 5 i niósł kawał mięsa dla swego rodzonego, co tam gdzieś
jeszcze dalej mieszkał na kmietwie; a kiedy tu w tę okolicę zaszedł w czasie
południa, ujrzał pięciu biednych pustelników, jak lichą sprawę z korzonków
sporządzoną zajadali modląc się. Otóż ulitował się na nimi poczciwy rzeźnik, a
był dobrym chrześcijaninem i chciał im dać to, co niósł dla brata 5 ale
pustelnicy przyjąć nie mogli, a Barnaba rzekł mu: że mięsa nie jedzą. Owoż
tedy człowiek z rzemiosła rzeźnik, bo mięso jadał i lubił 5 jeszcze bardziej
litować się począł nad nimi 5 i szczerze żałował, że raczej nie jest rybakiem,
bo wtedy nie mięso, ale zapewne rybę niósłby dla brata i mógłby nią głodnych
pustelników nakarmić 5 co, że szczerze mówił, Pan Bóg wszechmocny oczywiście
pokazał, bo zaraz owo mięso przemienił w rybę bardzo wielką i piękną. Zdumieli
się wszyscy niepomału, a rzeźnik poczciwy, upadłszy na kolana, dziękował Panu
Bogu za to, że go wysłuchać raczył, i oddał rybę Barnabie, który ją
pobłogosławił, a oddawszy głowę, sprawił i upieczoną spożył razem z drugimi i
z owym rzeźnikiem modląc się Panu; głowę zaś wpuścił do małej studzienki,
którą miał przy swej pustelni, bo mu tak głos Boży rozkazał w jego duszy. Owoż
nazajutrz, kiedy się znowu wszyscy koło południa zeszli na obiad, po
odprawionych modlitwach, poszedł Barnaba do swojej studzienki i łowić w niej
zaczął, bo mu znowu głos Boży w jego duszy tak zrobić rozkazał i ku
zadziwieniu wszystkich wydobył z niej rybę w całości taką, jak ją wczoraj
odebrał z rąk rzeźnika, a pobłogosławiwszy odciął głowę, rybę upieczoną spożył
z braćmi swymi, a głowę do studzienki zapuścił. Nazajutrz ryba znowu odrosła w
całości i tak cud ten co dzień się powtarzał i żywił biednych pustelników; a
choć to cud wielki i niepojęty, to i moc Boska wielka i niepojęta, mój
dobrodzieju, a Jego łaska nieustająca nigdy nie wysycha, jak owa woda tej
studzienki, za której pomazaniem niejednemu już członki odrastały jakoby na
pamiątkę szczerej ofiary i dobrego uczynku, którymi się ów poczciwy rzeźnik
gnieźnieński przed Panem Bogiem zasłużył. Aliści i zgorszenia przyjść muszą 5
jak Chrystus Pan uczy. Owoż tedy zdarzyło się w parę lat później, że Chrobry w
te strony na łowy zajechał 5 a polując po puszczy, zawinął raz na miejsce,
wykarczowane ręką ludzką, gdzie było trochę uprawnej ziemi i cztery małe
chateczki. Poznał on wtedy dopiero owych pustelników, o których pierwej nigdy
nie słyszał 5 dziwił się ich świątobliwemu życiu i niezmordowanej gorliwości w
ociosywaniu kamieni na przybytek chwały Bożej 5 a widząc za- razem ich ubóstwo
i nędzę, że był król wspaniały i wielki, chciał im jakoś dopomóc i po
królewsku łaskę swoje okazać. Oddał im przeto wszystko srebro i złoto, które
miał ze sobą i na sobie 5 tak znać tusząc, jako człowiek światowy i możny, że
całym szczęściem na świecie jest ta mamona mizerna, a nie wiedział zasię, że
owi pustelnicy na ubóstwo ślubowali Bogu; oni mu też tego nie rzekli, czy to z
przestrachu przed tak wielkim i potężnym królem, którego pierwszy raz
oglądali, czy też może złe ich skusiło; boć to i święci miewali pokusy, a nie
zawsze im się oparli. Dosyć, że bogactwa przyjęli 5 a patrzeli na to dworscy
królewscy i zazdrościli im skarbów, mówiąc do siebie, że lepiej by ich użyć
mogli na dworze jak owi na puszczy. Owoż stało się dalej, kiedy król odjechał,
a obiadowa godzina nadeszła, że się czterej bracia wedle zwyczaju zebrali u
najstarszego Barnaby, który na ustroni zamieszkały, o tym, co zaszło, nie
wiedział i po dawnemu odmówiwszy modlitwy pobiegł łowić rybę w studzience.
Aliści tą rażą wyłowił jeno głowę nieodrośniętą, a spojrzawszy na braci,
widział wstyd ich i pomieszanie i rzekł zasmucony: bracia, zgrzeszyliście! Oni
też przyznali się zaraz do winy, a widząc wyraźny gniew Boży, po- stanowili
przebłagać go ciężkimi pokutami, które sami na się nałożyli; Barnaba zaś
postanowił zwrócić królowi, co jest królewskiego; wnet zabrawszy skarby
zostawione udał się z nimi w drogę do Gosławic, gdzie król na wypoczynek
zwykle wieczorem z ło- wów powracał. Tu czekał na niego do nocy, a uzyskawszy
wreszcie posłuchanie, stawił się przed nim w pokorze i rzekł: "Królu
miłościwy! Jestem Barnaba pustelnik i najstarszy brat tych czterech, których
...
pokarmy9