Stawiam pasjans z którego wynika.doc

(399 KB) Pobierz
Stawiam pasjans z którego wynika, że po 9 października nic nie będzie już na swoim miejscu

Stawiam pasjans z którego wynika, że po 9 października nic nie będzie już na swoim miejscu

opublikowano: 17 Września 2011

               Fot. PAP

Powoływanie się na własne teksty do durna i megalomańska praktyka, zatem wybaczcie mi moje umysłowe niedostatki, bo właśnie mam zamiar przywołać tekst popełniony w lutym panującego nam roku pańskiego. Opisałem tak pielęgnowany niczym zmartwychwstała pani Czajkowska (droga Pani, bez muszki to już nie to) pomysł unijno - wolnościowych doradców Pana Prezydenta, którym zainfekowali swego pryncypała.

Ot Kwaśniewski na premiera: http://wgadowski.salon24.pl/277928,kwasniewski-redivivus.

W tym kontekście grzecznie odstawia swoje przedstawienie pan Napieralski, a okolice Adama Michnika frenetycznie klaszczą w rączęta.

Sytuacja jednak nieco się zmieniła i po 9 października Donald Tusk – premier, wbrew surmom propagandy mniemany aczkolwiek obiektywnie przeciętny i coraz bardziej zagubiony, może stać się zakładnikiem swojego największego krytyka Jarosława Kaczyńskiego.

Tylko ucieczka w koalicję z PiS może ocalić jego przywództwo w PO i marzenia o dalszym odgrywaniu roli męża stanu.

Pytanie czy Kaczyński taką propozycję przyjmie?

Z wielu moich obserwacji wynika, że nie – zbyt dobrze pamięta udawany spektakl tworzenia koalicji POPiS, gdzie media odgrywały rolę rozbijaczy tej idei.

Dziś media na samą myśl o takim rozwiązaniu zaplułyby się od nienawistnego jazgotu (mówię o coraz mocniej kompromitujących się mediach głównego nurtu i zatrudnionych tam politrukach spełniających role dziennikarzy).

Tusk stoi dziś w pozycji dużego (w sensie wpływów, nie dokonań), któremu za wszelką cenę chce się dobrać do skóry gromada karłów (przypominam ciekawą scenę z filmu „Diabeł” Żuławskiego – karzeł strzela w plecy Leszkowi Teleszyńskiemu i ten odwracając się rzęzi: „Dlaczego ty mnie tak nienawidzisz? Bo jesteś taki duży – cedzi z uśmiechem karzeł”).

Przed Tuskiem stoi przeciwnik, wobec którego pan Tusk odczuwa mieszaninę podziwu i nienawiści – Jarosław Kaczyński.

Polityk o niesamowitej sile i wytrzymałości, który od dwudziestu lat jest obiektem nienawiści kapłanów medialnego voo doo z Czerskiej, Wiertniczej i okolic.

Polityk twardy, uparty, a przy tym interesujący, strateg, który w przypływie niekontrolowanych emocji potrafi własne strategie unicestwiać, który czasem jak Kronos zjada własne dzieci.

Tusk podziwia Kaczyńskiego, bo wie że Jarosław Kaczyński to niezatapialny pancernik, podczas gdy on sam jest co najwyżej ścigaczem otoczonym silnie uzbrojoną eskadrą

Tusk nienawidzi Kaczyńskiego nienawiścią czystą i właściwą ludziom uświadamiającym sobie swoje własne braki.

Tusk potrzebuje Kaczyńskiego, bo bez niego jego polityczny byt staje się niepotrzebny i miałki.

Tusk jest jednak na tyle inteligentny, że uświadamia sobie siłę rosnącej mu za plecami sfory. Marszałek Schetyna sprzymierzony z Panem Prezydentem, uważany przez partyjną czeladź za człowieka dotrzymującego słowa, już dawno zauważył światełko w tunelu, wie że stoi tam Aleksander Kwaśniewski, hołubiony przez Adama Michnika, okrągły bożek historycznego pojednania i trzeba przyznać, że niezły prezydent, z dziesięcioletniej roli wywiązał się nadspodziewanie sprawnie i przyzwoicie.

Tak, uważam, że Aleksander Kwaśniewski był dobrym prezydentem, nigdy na niego nie głosowałem i takie opinie przechodzą mi przez ściśnięte gardło – tak jednak widzę fakty.

Napieralski zadął właśnie dając sygnał do wypuszczenia sfory, teraz wszystko w rękach ustępującego premiera.

Jeśli nie ucieknie do przodu i nie przeprowadzi arcytrudnej gry dyplomatycznej przygotowującej grunt do rozmów z Jarosławem Kaczyńskim, polegnie rozsiekany przez obozowe ciury.

Utrzymywanie status quo ante jest dla Tuska zabójcze, jeśli nie podejmie politycznej ofensywy – jego szanse na pozostanie premierem, a w przyszłości prezydentem stają się iluzoryczne.

Czy Kaczyńskiemu Tusk jest potrzebny?

W planach na najbliższe miesiące Tusk nie odgrywa większej roli. Jarosław Kaczyński wie, że jest blisko wygranej w październikowych wyborach – wygranej pyrrusowej. Pyrrusowa jest ona jednak pozornie. Po wyborach drastycznie nasilą się bowiem odczuwalne przez zwykłych obywateli symptomy głębokiego kryzysu. Drastyczny wzrost cen benzyny (pisałem o tym), energii elektrycznej, gazu i żywności wydrenuje kieszenie do płótna.

Słaby rząd – gdyby Tusk przetrwał na pozycji premiera – nie poradzi sobie z żadnym problemem. Za rok kryzys może zaowocować wariantem węgierskim i Jarosławowi Kaczyńskiemu władza sama wpadnie w dłonie, w takiej perspektywie rozmowy z Tuskiem nie są Kaczyńskiemu do niczego potrzebne.

Nad wszystkim ogromnym cieniem kładzie się katastrofa smoleńska – po 10 kwietnia 2010 roku rozmowa Kaczyńskiego z Tuskiem stała się prawie niemożliwa, prawie.....bowiem w polityce oprócz emocji i poczucia kłamstwa, działają także zimne rachuby.

Stawiam pasjans z którego wynika, że po 9 października nic nie będzie już na swoim miejscu.

Jak jednak na wstępie zaznaczyłem niekoniecznie muszę mieć rację, choć ostatnio ją miewam.

Zainteresował Cię artykuł?

Witold Gadowski

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin