Zaproszenie do Gruzji - KAPUSCINSKI RYSZARD.txt

(28 KB) Pobierz
KAPUSCINSKI RYSZARD





Zaproszenie do Gruzji





KAPUSCINSKI RYSZARD





11-10-2001 15:24




Reportaz z tomu "Kirgiz schodzi z konia"Podroz zaczynalem od Gruzji i to byl blad.

Gruzja powinna byc zakonczeniem, a nie poczatkiem. Wszystko tu stwarza wrazenie przybicia do przystani, dotarcia pod dach. Wszystko - klimat, krajobraz i obyczaje - namawia, zeby przysiasc w cieniu, lyknac wina, odetchnac i pomyslec: fajnie tu.

Piekny to kraj, Gruzja.

Z kazdego miejsca widac gory. Podniebny Kaukaz, zielone grzbiety Suramu. Slonce pada na sniezne szczyty kaukaskie, odbija sie i oswietla Gruzje. Dlatego promienie sloneczne, zabarwione kolorem sniegu, sa tu nie zlote, a srebrne, jak oprawa starej ikony.

Gruzja to maly kraj, ponad cztery razy mniejszy od Polska. Ale to wlasnie porownanie nigdy nie przychodza tam na mysl. Wrazenie kloci sie z faktami, poniewaz wszechobecnosc gor zmienia prawa optyki. Gruzja wydaje sie ogromna, bezgraniczna jak ocean. Gory pomnazaja krajobraz. Na danej przestrzeni rownina oferuje tylko jeden pejzaz. Na tej samej przestrzeni gory pokaza dziesiatki, a nawet setki widokow. Wystarczy przejechac kilometr dalej, wystarczy minac jakies zbocze, wejsc na skale albo opuscic sie w doline. Obraz bedzie sie rozrastac, potezniec, przekraczac ramy, nabierac nowych wymiarow; w koncu, obracajac sie niemal w jednym miejscu, zaczynamy odczuwac, ze poruszamy sie w nieskonczonosci. Nie bylem w stanie przewedrowac Gruzji ani nie umialem znalezc z niej wyjscia. Przez kilka dni dzielilem los Gruzinow, przekonany, jak oni, ze jednego zycia za malo, aby obejsc cala ich Republike.

Gory ksztaltuja rowniez nature Gruzina. Gruzin strzeze tajemnicy gor i wierzy, ze trzeba je rozumiec. Wie on, ze urodzil sie jako ich straznik i opiekun, i z tego przekonania czerpie najglebsza satysfakcje. Dlatego Gruzin nie ma w sobie nic z obywatela swiata. Jezdzi za granice bez entuzjazmu i niechetnie osiedla sie w innych krajach.

Gruzinow mozna spotkac wlasciwie tylko w Gruzji.

Ich patriotyzm jest patriotyzmem ziemi, tej doliny albo tego wzgorza, gdzie czlowiek sie urodzil i gdzie - jak nakazuje zwyczaj - powinien umrzec. Gruzini nigdy nie byli koczownikami, co w tej czesci globu, przedeptywanej przez ciagle wedrujace ludy, jest rzadkim zjawiskiem. Pedzili zycie osiadle, zamknieci w swoich mikroswiatach, czesto nie wiekszych niz jedna dolina. Granica tej doliny - zawsze gorzysta - mogla byc dawniej dla Gruzina granica ziemi. W kazdym takim zascianku ludzie mowili wlasnym dialektem, mieli swoje obyczaje, swoj porzadek spoleczny. Trudny do poruszania teren pchal ich w strone partykularyzmu. Swiat konczyl sie tam, dokad mozna bylo dojechac koniem. Stad w przeszlosci Gruzini albo odpierali kolejnego najezdzce, albo toczyli miedzy soba nie konczace sie wojny. Ksiestwo najezdzalo na ksiestwo, zascianek na zascianek, dolina na doline. Okresy pelnej jednosci, choc wspaniale, nie byly nigdy dlugie.

Dzisiaj to wszystko jest przeszloscia. Gruzin jest obywatelem Gruzji, jest czescia tej ziemi. Przy kazdej okazji, nawet w sytuacjach najbardziej rodzinnych i prywatnych pije on toast "za nasza wspaniala Gruzje". W barach rowniez pija taki toast. U nas podobna manifestacja uznana bylaby za zbyt patetyczna. A tutaj jest naturalnym, przyjetym rytualem.

Gruzja jest rowiesniczka Grecji i starsza siostra Rzymu. Jest ona tak stara jak Biblia. Piesni, ktore tu spiewaja, maja wiek Akropolu, moze nawet wiek Babilonu. W 1924 roku przyjechal do Tibilisi Jesienin. "Szedlem z Jesieninem ulica - mowi Georgi Leonidze - na ulicy stal slepy bandurzysta i spiewal gruzinska piosenke:

I coz z tego, zem jest smagla,

slonce tak mnie opalilo!

Jestem taka jak i inne,

Bog mnie stworzyl jak i inne.

-Co on spiewa? - spytal Jesienin.

-Biblie - odpowiedzialem.

-Jak to? - zdumial sie Jesienin.

-On spiewa Piesn nad Piesniami. Nie pamietasz?. Stary spiewa to jak nowa piosenke, nie wiedzac, ze ta piesn ma dwa tysiace lat."

Historia jest tu zawsze obecna, jest elementem krajobrazu, sola gruzinskiej gleby. Jezyk Gruzji jest jednym z najstarszych jezykow swiata, a alfabet gruzinski ma juz szesnascie wiekow. Przeszlosc zostawila tu wszedzie swoj slad. - Mamy ciagle klopoty z archeologami - powiedziala mi wicepremier Gruzji, Wiktoria Sziradze. - Jesli chcemy gdzies zaczac budowac, natychmiast protestuja - tu nie mozna, tu sa zabytki. - Samochody jezdza dzis po drogach, ktore znali starozytni, a na poludniu pije sie wode ze zrodel przebitych trzy tysiace lat temu. Antyk i nowoczesnosc lacza sie czesto w smialy sposob. W Suchumi Guram zabral mnie na smazona rybe do restauracji "Dioskuna". Urocze to miejsce. Lokal jest zbudowany na skalach, zatopionych w Morzu Czarnym. A skaly, o ktore sie opiera, sa ruinami greckiej kolonii - Dioskurii, istniejacej tu 25 wiekow temu. Siedzac przy stoliku mozna ogladac pograzone na dnie morza miasto, zamienione teraz w jakies monstrualne akwarium, ktorego ulicami przeciagaja gromady tlustych, leniwych ryb.

W czasie Dioskurii Gruzja dzielila sie na dwa panstwa antyczne: Kolchidy i Iberii, handlujace z Grecja, o czym pisze Herodot. Potem, rozpierani idea ekspansji, probowali zawladnac Gruzja Rzymianie. Nieco pozniej, w 337 roku, Gruzja przyjmuje chrzescijanstwo - na szesc wiekow wczesniej niz Polska. Juz w tym czasie o wplywy w Gruzji walczy Bizancjum i Persja Sasanidow. W VII wieku zajmuja Gruzje Arabowie. Ale Gruzja islamu nie przyjela. Ksiazeta gruzinscy stopniowo wyparli Arabow i w IX wieku zaczal sie proces jednoczenia kraju. Gruzje zjednoczyl cesarz cesarzy - Dawid III, w 1001 roku. Zaczyna sie najlepszy okres w historii Gruzji, ktorego szczytem jest wiek XII, W Gruzji panuje wtedy cesarzowa Tamara, ktora malarscy panegirysci przedstawiaja jako kobiete wladczej i wspanialej urody. Kult Tamary jest w Gruzji zywy do dzisiaj i Gogi pokazujac mi sztuczne jezioro pod Tbilisi komentuje: - O tym jeziorze marzyla cesarzowa Tamara - choc oczywiscie nikt nie wie, o czym Tamara naprawde marzyla. W wieku XII Gruzja jest wielka, siega od morza do morza (tzn. od Morza Czarnego do Morza Kaspijskiego) i przezywa swoj Renesans na dwa wieki wczesniej niz Wlochy i trzy wieki wczesniej niz reszta Europy. Zlote czasy koncza sie w XIII wieku najazdem Mongolow, ktorzy przemieniaja Gruzje w popiol i cmentarzysko. "Czerepow ludzkich bylo tyle co kamieni" - zapisal, jakims cudem ocalaly z tych rzezi, mnich gruzinski.

Tak na dobre Gruzja juz nigdy nie podniosla sie do dawnej swietnosci. Gruzje podbijal pozniej Iran, potem Turcja, znowu Turcja i znowu Iran itd. Ale przede wszystkim Gruzja rozdrobnila sie feudalnie. rozleciala sie na dzielnice i ksiestwa, ktore toczyly ze soba nieskonczona ilosc zacieklych i bratobojczych wojen. Oswieceni cesarze probowali Gruzje jednoczyc, ale te wysilki byly niweczone przez liczne gruzinskie Targowice.

Ostatni z cesarzy Gruzji, Georgi XII, prowadzil polityke podobna do polityki ostatniego z krolow Polski - Stanislawa Augusta, ktoremu byl zreszta wspolczesny. Georgi, bezsilny i opuszczony przez magnaterie, niezdolny nic naprawic ani zbudowac, przylaczyl Gruzje do Rosji w 1801 roku. Z tej okazji car Aleksander I, ten sam, ktory mianowal sie pozniej krolem Polski, wydal specjalny manifest.

Historia Gruzji ma wiele podobienstw do dziejow Polski.

Dobrze jest zobaczyc muzeum w Tbilisi. Miesci sie ono w dawnej siedzibie seminarium duchownego, w ktorym uczyl sie kiedys Stalin. Mowi o tym murowana tablica przed wejsciem. Budynek jest ciemny, ale przestronny i stoi w centrum miasta, na skraju starej dzielnicy srodmiejskiej. W salach bylo wlasciwie pusto. Oprowadzala mnie studentka, Tamila Tewdoradze, dziewczyna o subtelnej, skupionej urodzie.

Stara sztuka Gruzji swoim przepychem i doskonaloscia wprawia takiego prostaczka jak ja w zupelne oszolomienie. Najbardziej fantastyczne sa ikony! Sa one duzo wczesniejsze od ikon ruskich, najlepsze gruzinskie ikony powstaly dlugo przed Rublowem. Zdaniem Tamily ich oryginalnosc jest w tym, ze sa to ikony metaloplastyczne: malowana byla tylko twarz. Najlepszy ich okres to VIII-XIII wiek. Twarze swietych, ciemne, ale emanujace w swietle, tkwia znieruchomiale w przebogatych, zlotych oprawach, utkanych drogimi kamieniami. Sa ikony otwierane, tak jak otwiera sie oltarz Wita Stwosza. Rozmiary ich sa ogromne, niemal monumentalne. Jest tu ikona, ktora mistrzowie robili przez kilka pokolen, przez trzy wieki. Jest tu maly krzyzyk, najcenniejszy eksponat muzeum, jedyne, co zostalo z rzeczy cesarzowej Tamary.

Potem ida freski z gruzinskich kosciolow. Takie cuda i tak sie o tym malo wie. Nic wlasciwie. Niestety, najlepsze freski zostaly zniszczone. Pokrywaly one wnetrze najwiekszego kosciola Gruzji - Sweti Tschoweli, zbudowanego w 1010 roku w dawnej stolicy Gruzji, w Mcchecie, kolo Tbilisi. Te freski byly takim arcydzielem sredniowiecza jak witraze z Chartres. Zostaly zamalowane na rozkaz carskiego gubernatora, ktory chcial, zeby wybielono kosciol, "jak u nas baby biela. piece". Zadne wysilki restauratorskie nie moga przywrocic swiatu tych freskow. Ich blask juz zgasl na zawsze.

Sweti Tschoweli jest najlepiej zachowanym w Europie zabytkiem architektury XI wieku. Kosciol wyglada tak, jakby mial nie wiecej niz sto lat, chociaz nie byl restaurowany. Budowal go architekt gruzinski, Arsukizdze, ktoremu cesarz kazal potem obciac reke: zeby nie postawil juz nic konkurencyjnego. Kilka razy probowal ten kosciol wysadzic Tamerlan, ale mur ani drgnal. Swiatynia jest czynna do dzisiaj i glowa Kosciola gruzinskiego, Katolikos Wszechgruzji Jefrem II, odprawia nabozenstwa.

Zobaczylem rowniez, ale juz tylko na zdjeciach - Wardzje. Jest to jeden z tych niepojetych dziwow, ktorych wspolczesny czlowiek nie moze sobie wytlumaczyc. Wardzja to gruzinskie miasto z XII wieku, cale wykute w skale. Mia...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin