Palmer Diana - Ojciec mimo woli.pdf

(692 KB) Pobierz
24844568 UNPDF
24844568.001.png
DIANA PALMER
Ojciec
mimo woli
Harleąuin
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż • Sydney
Sztokholm • Tokio • Warszawa
24844568.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Blake Donavan nie wiedział, co było dla niego
większym zaskoczeniem - ciemnowłosa dziewczynka
z poważną miną stojąca przed drzwiami czy też
wiadomość, że jest to jego córka.
Oczy pociemniały mu groźnie. Miał piekielnie ciężki
dzień, a teraz jeszcze ta historia. Adwokat, który
właśnie mu o tym zakomunikował, przysunął się ku
dziecku. Blake przejechał ręką po niesfornej czuprynie
i rzucił chmurne spojrzenie na dziewczynkę. Rysy
jego twarzy zaostrzyły się, co jeszcze bardziej uwydat­
niało głęboką bliznę na policzku. Wyglądał na
wyższego i postawniejszego, niż był naprawdę.
- Nie podobasz mi się - powiedziała cicho dziew­
czynka, wydymając usta. Na wszelki wypadek przy­
sunęła się do swego opiekuna i uczepiła się nogawki
spodni. Patrzyła na Blake'a zielonymi oczyma. Natych­
miast zwrócił uwagę na kolor jej oczu i wydatne
policzki. On też miał zielone oczy i wystające kości
policzkowe.
Wysoki mężczyzna w okularach chrząknął za­
kłopotany.
- Nie wolno ci tak mówić, Saro.
- Moja była żona - zaczął chłodno Blake - rzuciła
mnie pięć lat temu i zamieszkała z jakimś nafciarzem
w Luizjanie. Od tego czasu nie miałem od niej żadnych
wiadomości.
- Czy mógłbym wejść, panie Donavan?
Zignorował słowa adwokata.
- Żyliśmy ze sobą tylko przez miesiąc. Zdążyła się
5
6
OJCIEC MIMO WOLI
zorientować, że tkwię po uszy w procesach sądowych.
Wolała zaoszczędzić sobie strat i szybko wyjechała
z nowym kochankiem. Nie sądziła, że wygram którąś
z tych spraw - uśmiechnął się chytrze. - Ale ja
postawiłem na swoim.
Adwokat zauważył już wcześniej mercedesa na
podjeździe i wypielęgnowany ogród przed eleganckim
portykiem z białymi kolumnami. Słyszał o fortunie
Donavana i o bataliach, które po śmierci wuja musiał
stoczyć z gromadą zachłannych krewnych.
- Problem polega na tym - rozpoczął na nowo
adwokat - że pańska była żona zginęła przed paroma
tygodniami w katastrofie lotniczej. To zrozumiałe, że jej
drugi mąż, którego zresztą też opuściła, nie chce brać
odpowiedzialności za jej córkę. A Sara nie ma nikogo
oprócz pana - dodał z westchnieniem. - Pańska żona
nie miała rodzeństwa. Nie żyje już nikt z jej rodziny.
Naprawdę, pozostaje tylko pan.
Blake spojrzał gniewnie na dziecko. Wyrzucił
nawet zdjęcia Niny, by nie przypominały mu, jakim
był wtedy głupcem. Teraz przysyłają mu jej córkę
i oczekują, że ją przygarnie.
- W moim życiu nie ma miejsca na dziecko
- powiedział stanowczo. - Można ją przecież oddać
do jakiegoś domu ...
W tym momencie dziewczynka rozpłakała się. W oka
mgnieniu jej bunt zmienił się w rozdzierający smutek.
Po okrągłej buzi toczyły się wielkie jak groch łzy
bezgłośnego płaczu. Wrażenie pogłębiał jeszcze stoicki
wyraz twarzy - wyglądało, jakby walczyła ze sobą, by
nie okazać łez w obliczu wroga.
Blake był poruszony. Matka umarła tuż po jego
urodzeniu. Wuj mówił mu, że nie była kobietą
przesadnie moralną i to było w gruncie rzeczy wszystko,
co o niej wiedział. Wuj adoptował go po jej śmierci.
Blake był - tak samo jak Sara - na tym świecie osobą
7
najzupełniej zbędną. Nikt go nie chciał, nie miał
pojęcia, kto był jego ojcem. Gdyby nie bogaty wuj,
nie miałby pewnie nawet nazwiska. Brak miłości
i poczucia bezpieczeństwa w dzieciństwie wyrobił
w nim twardy charakter. To samo stanie się z Sarą,
jeśli nie znajdzie opiekuna, pomyślał.
Patrzył na dziewczynkę, a w myśli zadawał sobie
gniewne pytania. Nie mógł wytrzymać jej płaczu, ale
musiał przyznać, że mała ma charakter. Wytarła już
piąstką łzy z policzków i teraz patrzyła mu prosto
w oczy. Nie zamierzał się jednak poddawać. Ten
dzieciak już mu działa na nerwy. Nie da się nabrać
na żaden kant.
- Skąd mam wiedzieć, że to moje dziecko? - zapytał.
- Macie tą samą grupę krwi - odpowiedział
prawnik. - Drugi mąż pana żony ma zupełnie inną.
Jak panu wiadomo, badanie krwi może jedynie
wykluczyć ojcostwo, ale nie może udowodnić. On na
pewno nie jest jej ojcem.
Blake miał już zauważyć, że mógł nim być każdy
inny mężczyzna, ale uzmysłowił sobie, iż Nina,
wychodząc za niego, liczyła na rychłe bogactwo. Była
zbyt przebiegła, by ryzykować przelotny flirt, który
mógł się wydać. Kiedy zorientowała się, że do bogactwa
droga jest jeszcze daleka, zrobiła wszystko, by jej
nowy nabytek nie dowiedział się, że zdążyła przedtem
zajść w ciążę.
- Dlaczego nic mi nie powiedziała? - spytał chłodno.
- Wolała, żeby jej drugi mąż uważał dziecko
za swoje. Dopiero po jej śmierci znalazł świadectwo
urodzenia Sary i odkrył, że to pan figuruje na
nim jako ojciec. Widocznie Nina uznała, że Sara
ma prawo do nazwiska prawdziwego ojca. - Prawnik
położył w roztargnieniu rękę na głowie dziecka.
- Oczywiście może pan to wszystko sprawdzić - za­
kończył.
OJCIEC MIMO WOLI
Zgłoś jeśli naruszono regulamin