W pojedynkę przeciwko całemu Imperium.doc

(250 KB) Pobierz
W pojedynkę przeciwko całemu Imperium

W pojedynkę przeciwko całemu Imperium. Ostatnia szansa Ameryki

26 Styczeń 2012Dodaj komentarzPrzeskoczenie do uwag

Źródło: http://www.counterpunch.org/2012/01/16/americas-last-chance/

Data publikacji: 16.01.2012 r.

Paul Craig Roberts, przekład: z j. ang. wMordechaj

Ameryka ma ostatnią szansę, ale i ona jest bardzo wątła. Amerykanie mogą wybrać Rona Paula na Prezydenta lub mogą pogrążyć się w tyranii.

Dlaczego Ron Paul jest ostatnią szansą Ameryki? Ponieważ jest on jedynym kandydatem, który nie jest nic dłużny molochowi zbrojeniowemu, Wall Street czy izraelskiemu lobby, ani kawałeczka pistoletu ani jednej akcji czy też baryłki ropy.

Wszyscy pozostali, wśród nich i sam Obama, zawdzięczają coś przedstawionym grupom interesów. Nie ma pomiędzy nimi żadnej różnicy. Wszyscy oni z wyjątkiem Rona Paula opowiadali się za wojną i za państwem policyjnym, i wszyscy również okazywali swoją całkowitą i bezwarunkową uległość wobec Izraela. O braku różnic między nimi przesądza w oczywisty sposób fakt absolutnego pozbawienia kampanii wyborczych kandydatów republikańskich odniesienia się do jakichkolwiek rzeczowych i ważnych problemów. Jedyny Ron Paul odważył się w ramach swojej kampanii poruszyć realne problemy, został zatem wykluczony z „debaty”, w której kandydaci Republikanów obrzucają się nawzajem błotem: „Gingrich głosował za programem ONZ wspierającym aborcję w Chinach, który kosztował 60 mln $”. „Romney uwielbia tych, których wyrzucono z pracy”. Ta bezmyślność jest wręcz odpychająca. Co ważniejsze, Ron Paul szanuje Konstytucję USA i ochronę wolności obywatelskich, jaką gwarantuje. Tylko Ron Paul wydaje się rozumieć, że jeżeli Konstytucji nie da się wskrzesić po dokonanym na niej publicznym mordzie przy udziale Kongresu i organów wykonawczych, wówczas Amerykanie zostaną oddani na łup tyranii.

Nie zostało wiele czasu na ożywienie Konstytucji. Jeszcze jedna prezydentura bez poszanowania dla habeas corpus i legalnego procesu ustawodawczego, za to z udziałem tortur i zabijania obywateli USA przez własny rząd, i będzie już naprawdę za późno. Tyrania zostanie na trwałe zinstytucjonalizowana i całe rzesze Amerykanów od najsłabszych po najsilniejszych zostaną uznane za współwinnych zbrodni stanu. Powszechne uznanie winy jednych oraz współudział drugich na dobre uniemożliwią przywrócenie odpowiedzialności rządu przed prawem.

Jeżeli Ron Paul nie zostanie prezydentem w tym roku wyborczym, to do 2016 roku amerykańska wolność pozostanie już tylko zaniedbanym grobem na zapomnianym cmentarzu.

Jednak mówiąc powyższe, należy również powiedzieć o drugiej stronie medalu, mianowicie że nie sposób, aby Ron Paul został wybrany, i to z czterech powodów: Nie dość wielu Amerykanów rozumie, że „wojna z terrorem” posłużyła do stworzenia państwa policyjnego. Wspólnota obywateli o przepranych mózgach uważa, że państwo policyjne zabezpiecza ich przed terrorystami. Liberałowie, postępowcy oraz prawie całe lewe skrzydło zbiorczym głosem oponują wobec kandydatury Rona Paula twierdząc, że „jego wybór oznacza zniesienie instytucji zasiłków socjalnych, prywatyzację Pomocy Społecznej i Opieki Medycznej, eksmisję wdów i sierot na ulicę, koniec działania Rezerwy Federalnej”, itp. Najwidoczniej, liberałowie, postępowcy i lewicowcy nie przyjmują do wiadomości, że sprywatyzowanie Pomocy Społecznej i Opieki Medycznej oraz zniszczenie systemu zasiłków socjalnych to polityka, jaką faworyzuje wielu konserwatywnych republikanów, a także polityka, którą Wall Street forsuje w dziedzinie programowej obydwu partii. Z drugiej strony, Ron Paul jako prezydent, zostałby odizolowany w Białym Domu i nigdy nie umiałby uzyskać poparcia Kongresu oraz potężnych grup interesów, aby zrealizować tak radykalne zmiany. Ponadto, Ron Paul jasno dał do zrozumienia, że projekt państwa niezaangażowanego w socjalne programy pomocowe nie może zostać zrealizowany przy pomocy dekretu, lecz wyłącznie za pośrednictwem działań tworzących podstawy gospodarki, w której powstają możliwości, aby ludzie sami potrafili stanąć na nogi. Ron Paul wyraził w tej kwestii pogląd, że dopóki nie zostaną stworzone mechanizmy ekonomiczne, które czynią państwo opiekuńcze niepotrzebnym, on sam nie jest za tym, by skończyć z działaniami wspierającymi taką opiekuńczość.
Kandydat Paul nie może podjąć żadnych kroków w celu zapewnienia Amerykanów, że nie odda ich na łaskę wolnego rynku, bowiem jego libertariańskie zaplecze mogłoby się od niego odwrócić jak od innych polityków pozbawionych jakichkolwiek zasad, którzy poświęcają własne przekonania dla względów praktycznych w uprawianiu polityki.

Gdyby libertarianie nie byli tak nieugięci, to kandydat Paul udzieliłby swojego poparcia dla propozycji Rona Unza w kwestii rozwiązania sprawy nielegalnej imigracji poprzez podniesienie płacy minimalnej do poziomu 12 $ za godzinę po to, aby Amerykanie mieli możliwość otrzymania pracy, którą teraz zabierają im owi imigranci.

Ekonomista James K. Galbraith ma prawdopodobnie wiele racji w ocenie projektu Unza mówiąc, że spowodowałoby to pobudzenie gospodarki wskutek zwiększenia siły nabywczej oraz że bezrobocie zostałoby poważnie ograniczone dotykając społeczność nielegalnych imigrantów, którzy zaczeliby wracać do swoich domów. Jednakże, gdyby Ron Paul miał poważnie rozważyć propozycję Unza jako wartą badań i rozważań, ideologowie libertarianizmu wykreśliliby go ze swoich szeregów. Cokolwiek zyskałby on w kręgu liberalno-postępowym odbiłoby się na poparciu we własnym libertariańskim środowisku.

Dlaczego zatem libertarianie nie są tak przenikliwi jak Ron Unz i są tak przywiązani do poglądu, że jeśli nie obronimy Konstytucji to wszystko pozostałe zamieni się w tyranię?
Krótko mówiąc, Amerykanie nie potrafią dostrzec czegoś prawdziwego, co wykracza poza granice różnorakich ideologii, a mianowicie konieczności dokonania wyboru między Konstytucją a tyranią. Wobec tego słyszymy absurdalne oskarżenia pod adresem Rona Paula, jako libertarianin „jest rasistą”. „Ron Paul jest antysemitą”. „Ron Paul faworyzuje bogatych kosztem biednych”. Natomiast w ogóle nie słyszymy, że “Ron Paul zamierza przywrócić i bronić Konstytucji USA”.

Jak Amerykanie postrzegają życie, gdy już nie będzie Konstytucji? Powiem wam jak, ale najpierw spróbujmy rozpoznać przeszkody, z jakimi Ron Paul spotkałby się, gdyby wygrał w wyścigu o nominację Republikanów i gdyby został zaprzysiężony na następnego prezydenta. Moim zdaniem, gdyby Ron Paul miał szansę wygrania nominacji, to sami Republikanie zawiązaliby spisek, aby to udaremnić. Partia po prostu wyznaczyłaby innego konkurenta. Jeżeli pomimo wszystko, Ronowi Paulowi udałoby się dotrzeć do Białego Domu, nie byłby on w stanie utworzyć gabinetu rządowego, który zająłby się realizacją jego polityki. Nominacje na stanowiska sekretarzy i asysentów tych sekretarzy, którzy mieliby wykonywać politykę prezydenta, zostałyby utrącone poprzez odmowę zatwierdzenia takich osób przez Senat USA. Prezydent Paul nie miałby wyboru i po to, by sformować gabinet, musiałby wyznaczyć na stanowiska takie osoby, które zaakceptowałby Senat.Wybrańcy Senatu w konsekwencji spowodowaliby ruinę fundamentów jego polityki.

To, co mógłby zrobić Prezydent Ron Paul, przy założeniu że Kongres kontrolowany przez wszechpotężne prywatne grupy nacisku, nie doprowadziłby go przy użyciu wyssanych z palca oskarżeń do procedury zdjęcia z urzędu, to najwyżej udział w różnych forach dyskusyjnych, gdzie dopuszczonoby go do głosu, aby mógł przedstawiać publice, sędziom i studentom szkół prawniczych, że zagrożenie ze strony terrorystów to mały szczegół w porównaniu z niebezpieczeństwem, jakie stwarza rząd nie ponoszący żadnej odpowiedzialności przed prawem i Konstytucją.

Powodem, dla którego winniśmy zagłosować za Ronem Paulem jest konieczność dania wyraźnego znaku różnym siłom, że doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, co one nam robią. Gdyby się okazało, że Paul uzyska dużą ilość głosów to w ten sposób osiągnięte zostaną dwa cele. Po pierwsze, będzie to znak ostrzegawczy dla establishmentu, żeby zwolnił swój marsz w kierunku kolejnej wojny i tyranii. Po drugie, będzie to również wyraźny sygnał dla marionetek Waszyngtonu w Europie i Japonii, że nie wszyscy Amerykanie to głupie stado. Taka wskazówka spowodować zaś może, że państwa rządzone przez marionetki Waszyngtonu będą ostrożniejsze i mniej ochocze do współpracy w pędzie  zrealizowania wizji hegemonii Waszyngtonu nad całym światem.

Czym będzie Ameryka pozbawiona Konstytucji?

4 stycznia, prawnik Huff Post i pisarz John Whitehead przedstawili informację na temat militaryzacji policji lokalnej. Część sił policji została wyposażona w drony szpiegowskie. Whitehead donosi w swoim raporcie, że producent dronów, AeroViroment Inc., ma w planach sprzedaż 18.000. sztuk dronów dla departamentu policji na potrzeby jednostek w całym kraju. Firma reklamuje również typ małego drona pod nazwą „Switchblade”, który może posłużyć do śledzenia kogoś, zdolny jest na kimś wylądować, a następnie eksplodować.
Ile czasu trzeba, żeby Amerykanów lokalna policja poddała ścisłemu nadzorowi albo zaczęła zabijać jako ekstremistów z zachowaniem całkowitej dyskrecji? Dostrzegając zagrożenie wolności osobistych, jeśli nie wręcz ryzyka nieskrępowanego mordowania, Amerykański Związek Wolności Obywatelskich (American Civil Liberties Union, ACLU) opublikował raport pt. „Ochrona prywatności przed nadzorem z powietrza”. ACLU doszedł do słusznego wniosku, że swobody są zagrożone poprzez „działania nadzorcze nad każdym naszym ruchem wskutek monitorowania, śledzenia, nagrywania oraz możliwości analizowania zebranych danych przez władze”.

ACLU wzywa Kongres o podjęcie inicjatywy ustawodawczej w zakresie ochrony prywatności przed użyciem policyjnych dronów. Popieram inicjatywę ACLU, ponieważ jest to najważniejszy obrońca swobód obywatelskich, pomimo różnych innych błędnych działań, lecz jednocześnie zastanawiam się, co tak naprawdę ma na myśli ACLU. Kongres i sądy federalne już przecież wyraziły zgodę rządowi federalnemu na niczym nieskrępowane szpiegowanie Amerykanów przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Agency). Reżim Busha wielokrotnie dopuszczał się naruszeń przepisów Ustawy o zasadach działania wywiadu zagranicznego (Foreign Intelligence Surveillance Act), a wszyscy w to zaangażowani winni zostać zamknięci w więzieniu do końca życia, gdyż każde pogwałcenie reguł tej Ustawy zagrożone jest 5-letnią odsiadką. Lecz cała władza wykonawcza wyszła z tego cało. Dosłownie nikt nie został obarczony odpowiedzialnością za oczywiste naruszenia obowiązującego prawa USA.

Przypuśćmy, że ACLU rozumie to w taki sposób, chociaż władze federalne umiejętnie wydźwignęły się ponad prawo, to przecież jak na razie policje stanowe i lokalne są wciąż odpowiedzialne za to, co robią. Musimy mieć taką nadzieję, lecz ja osobiście mam co do tego wątpliwości.

O ile sprawa militaryzacji lokalnej policji przykuła odrobinę uwagi, o tyle to, co umknęło uwadze to proces federalizowania uprawnień policji stanowych i lokalnych. Policja lokalna otrzymała z Waszyngtonu nie tylko uzbrojenie i technologię szpiegowską, ale również wytyczne o sposobie postępowania wraz z zapewnieniem o patrzeniu przez palce na konkretne poczynania oraz gwarancje pełnej współpracy. Gdy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (Homeland Security), to znaczy policja federalna, zacznie działać na terenie poszczególnych stanów, jak to miało miejsce w Georgii i Tennessee, a pewnie i w innych również, i wraz z policją stanową zacznie zatrzymywać na highway’ach samochody do kontroli i poddawać je nieskrępowanemu przeszukaniu, to będzie to de facto oznaczać zredukowanie policji stanowej do roli dodatku dla Homeland Security. To taki sam zabieg, jakim posłużyli się Goering i Himmler dokonując federalizacji niezależnych sił policyjnych poprzez włączenie ich w struktury działania Gestapo w takich prowincjach jak Prusy czy Bawaria.

Homeland Security poczyniło ekspansję daleko wykraczającą poza pierwotne zadania, którym miało służyć prawo nieograniczonego przeszukania, a mianowicie ochronę przed zagrożeniami „bezpieczeństwa lotniczego”. Agencja, której wszczepiono kod przypominający Gestapo, obecnie może prowadzić nieograniczoną inwigilację na drogach krajowych, przeszukiwać pasażerów autobusów i pociągów, a nawet biura załatwiające sprawy pomocy społecznej. We wtorek, 3 stycznia 2012 r., biuro pomocy społecznej w Leesburg na Florydzie, najwidoczniej miejsce spotkań grup terrorystycznych, stało się widownią działania lokalnego posterunku Homeland Security. Funkcjonariusze Departamentu Homeland Security-Gestapo uzbrojeni w broń automatyczną i psy tropiące zażądali dokumentów tożsamości od mieszkańców, którzy zdecydowali się odwiedzić miejscową placówkę pomocy społecznej.Thomas Milligan, zarządzający administracją pomocy społecznej w tym okręgu, powiedział że urzędników biura nikt nie poinformował, że ich biuro stanie się celem akcji uzbrojonych policjantów federalnych. Miejscowy Homeland Security w południe odmówił lokalnym mediom udzielenia wyjaśnień, bliższe dane na stronie infowars.com.

Miejscowa placówka Homeland Security-Gestapo usprawiadliwiała swoiste przejęcie w posiadanie biura pomocy społecznej w Leesburg na Florydzie faktem, iż był to zaledwie fragment akcji „Operational Shield”, prowadzonej przez Federal Protective Service w celu wykrycia „obecności nieuprawnionych osób, które potencjalnie mogły prowadzić działania zakłócające spokój lub nawet niebezpieczne”. Dziwić w tych okolicznościach może fakt, że nawet tak oczywisty przekaz nie dotarł do pomachujących flagami „superpatriotów” z wypranymi mózgami.  Biuro Pomocy Społecznej w Leesburg na Florydzie, miasteczku o populacji 19.086. mieszkańców, nie jest miejscem odwiedzin terrorystów nie posiadających właściwego dowodu tożsamości. Aby uchronić Amerykę przed znikomym wręcz prawdopodobieństwem, że terroryści mogliby obrać sobie lokalne biuro pomocy społecznej w Leesburg za miejsce swoich zebrań, tyrani z Waszyngtonu nasłali Federal Protective Servicena nie wiadomo kogo, nie wiadomo jakim kosztem, wiadomo tylko że w celu wylegitymowania miejscowych, którzy przyszli do biura.

O co w tym wszystkim chodzi prócz stworzenia precedensu, że policja federalna, nowa jednostka w amerykańskim życiu społecznym, Federalna Służba Bezpieczeństwa (Federal Protective Service), ma uprawnienia większe niż policje stanowe i lokalne i może się wyłonić zza pleców niebieskich wykonując czynności śledcze.
Dlaczego ACLU stara się dowieść skuteczności działań podjętych poza Kongresem, podczas gdy ten Kongres umieścił w rękach władzy wykonawczej narzędzia unicestwienia habeas corpus, legalnych procedur oraz konstytucyjnych i prawnych zakazów stosowania tortur, odpowiedź przekracza moje możliwości. Lecz chociaż podjęto jakieś wyzwanie. Nie oczekujcie jednak, że usłyszycie cokolwiek z „mediów mainstreamowych”.

Amerykanie w 2012 r., choć tylko niewielki odsetek jest tego świadom, żyją w obozie koncentracyjnym, który jest o wiele lepiej strzeżony niż ten, który przedstawił George Orwell w 1984. Orwell pisząc pod koniec lat 40-tych nie zdawał sobie sprawy z możliwości istnienia technologii, jaka sprawuje kontrolę w nieograniczony sposób nad całymi narodami. Główna postać Orwella mogła mieć przynajmniej nadzieję. W 2012 r. wraz z zatarciem pojęcia prywatność przez rząd USA, aktorzy wydarzeń będą eliminowani za pomocą dronów wielkości kolibra zanim będą mogli zainicjować protest, a już tym bardziej większą rebelię.

Jeszcze nigdy w ludzkiej historii żaden naród nie był łatwiej i z większą ochotą poddany kontroli wrogiego rządu niż Amerykanie, naród, który ma najmniej wolności na ziemi. A mimo to wielki odsetek Amerykanów wciąż powiewa flagą narodową i intonuje USA! USA! USA!

Reżim Busha działał tak, jakby Konstytucja nie obowiązywała. Jakikolwiek pozór rządów opartych o porządek konstytucyjny, jaki jeszcze pozostał po latach prezydentury Busha, został unicestwiony, gdy Kongres przepchnął a prezydent Obama podpisał NDAA (National Defense Authorization Act). Można zadać sobie pytanie, w jaki sposób poradzi sobie w tych warunkach Narodowe Stowarzyszenie ds Broni Palnej (National Rifle Association), obrońca Drugiej poprawki. Skoro nie ma Konstytucji, to w jakiej mierze można mówić o istnieniu Drugiej Poprawki? Jeśli Prezydent podejmuje tajną decyzję, która unieważnia habeas corpus i legalne procedury, a daje możliwość zabijania obywateli na podstawie nieudowodnionych podejrzeń, to dlaczego nie może za jednym zamachem zawiesić obowiązywania Drugiej Poprawki?

Rzeczywiście szaleństwem jest oczekiwać, że państwo policyjne będzie tolerować uzbrojonych obywateli. NRA jest bardzo wspierana przez policję i wojskowych. Lecz co się stanie, gdy te uzbrojone organizacje obrócą się przeciwko ludziom, w jaki sposób wtedy NRA się zachowa? Wielu członków NRA, w tym „Odbierający Przysięgę”, emerytowani wojskowi, którzy przysięgali bronić Konstytucji oraz szefowie policji, którzy popierają obowiązywanie Drugiej Poprawki, wierzy że policja i wojsko nie podporządkuje się rozkazom ataku na obywateli. Ale już teraz jesteśmy świadkami niesprowokowanej brutalności „naszej” policji przeciwko pokojowym protestom. Widzimy żołnierzy różnych armii świata mordujących obywateli, którzy protestują przeciw rządowym aferom. Dlaczego taki rozwój wypadków nie może się zrealizować również u nas?

Jeśli tego naprawdę nie chcecie, lepiej pomyślcie jak sprawić, by Ron Paul został Prezydentem i jak pomóc mu stworzyć gabinet oraz władzę wykonawczą podporządkowaną gabinetowi Prezydenta, które będą wspierać jego wysiłki. Jednak w międzyczasie państwo policyjne powoli powstaje. 4 stycznia 2012 r. reżim Obamy powołał za pomocą dekretu, nie zaś w wyniku procesu ustawodawczego, Biuro Przeciwdziałania Terroryzmowi (Bureau of Counterterrorism), które prócz innych zadań ma również „prowadzić do wzmocnienia bezpieczeństwa wewnętrznego, zwalczać ekstremizmy używające przemocy”. Nabierzmy oddechu, żeby to zrozumieć. Znacie przykłady jakichś „ekstremizmów używających przemocy” w USA? Reżim próbuje nam wmówić potrzebę stworzenia biura nowej policji z nieograniczonymi plenipotencjami w celu „wzmocnienia bezpieczeństwa wewnętrznego” w walce z urojonymi potworami. A zatem, kim będą owi ekstremiści używający przemocy, których należy zwalczać z użyciem sił Biura Przeciwdziałania Terroryzmowi? Będą nimi niegroźni, pokojowo nastawieni aktywiści, protestujący w ruchu „Okupuj Wall Street”, bezrobotni oraz bezdomni, ktorych wyeksmitowano z własnych domów. Będzie nim w końcu każdy, na kogo wskaże palec państwa policyjnego. I nie będzie już ani wymaganych procedur ani prawa odwołania się do sądu.

Otrzymując te fakty wprost pod oczy naprawdę już jesteś chory na umyśle, jeśli myślisz, że retoryka Rona Paula przeciwko nadopiekuńczości państwa jest ważniejsza niż jego próba obrony naszych wolności.

PAUL CRAIG ROBERTS – był redaktorem Wall Street Journal i Asystentem Sekretarza Skarbu USA. Jego ostatnią książkę “W jaki sposób przepadła gospodarka” właśnie opublikowało wydawnictwo CounterPunch/AK Press.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin