Bogusławski W., Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale.pdf

(474 KB) Pobierz
145996070 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
145996070.001.png 145996070.002.png
WOJCIECH BOGUSŁAWSKI
CUD MNIEMANY
CZYLI
KRAKOWIACY I GÓRALE
OPRACOWAŁ
STANISŁAW PIETRASZKO
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
W S T Ę P
I
Leopold Bogusławski, rejent ziemski, dziedzic wsi Glinne pod Poznaniem, zanotował dla
pamięci niemałej wagi fakt rodzinny:
„R. 1757, dnia 9 kwietnia w Wielką Sobotę, urodził się Woś pod znakiem Strzelca, zaraz z
wody ochrzczony”.
Woś – to Wojciech Bogusławski, późniejszy aktor i autor dramatyczny, śpiewak operowy i
reżyser, kierownik literacki i dyrektor teatru, wielki organizator sceny narodowej i wycho-
wawca pierwszych zastępów artystów scen polskich.
Rejent Bogusławski, jak niejeden szlachcic czasów saskiego panowania, nie przypadkiem
odnotował kalendarzowe okoliczności urodzin syna. Kalendarze ówczesne były dla saskiej
szlachty skarbcem nieocenionym, źródłem wszelakiej mądrości. Z urodzin w dni świąteczne,
w dni, którym przypisane były poszczególne symbole astrologiczne, oznaczające wpływ
gwiazd czy konstelacji gwiezdnych – można było wywróżyć przyszłe losy dziecka, drogi jego
pomyślności i kariery życiowej. Rejent Bogusławski pragnął pokierować losem syna w spo-
sób zwykły w stanie majętnej szlachty, której droga kariery prowadziła najczęściej przez
służbę na magnackim dworze do wyższych dworskich godności lub niewielkich ziemskich
urzędów.
Wojciech kształcił się więc w szkole pijarów w Warszawie, po czym dla zdobycia ogłady
towarzyskiej zostaje umieszczony na wielkopańskim dworze biskupa krakowskiego Kajetana
Sołtyka. Wkrótce jednak zniedołężniałego biskupa zawieszono w czynnościach kościelnych,
dwór poszedł w rozsypkę i młody Bogusławski musiał szukać innej drogi. W roku 1775 wstą-
pił do pułku pieszego gwardii narodowej. Zaledwie jednak dosłużył się w roku 1777 stopnia
podchorążego, gdy w nie znanych bliżej okolicznościach zrezygnował z wojska i na własną
prośbę otrzymał od swego komendanta, księcia Adama Czartoryskiego, zwolnienie ze służby.
Drogi kariery syna szlacheckiego zostały zamknięte. W roku 1778, w kilka miesięcy po zrzu-
ceniu munduru, Wojciech Bogusławski wystąpił w swej pierwszej w życiu roli na deskach
teatru warszawskiego.
Ojcowskie plany rejenta Bogusławskiego zostały pokrzyżowane. W jesieni 1777 roku podpi-
sał on akt odbierający synowi Wojciechowi prawo do dziedziczenia rodzinnej majętności.
Jeśli powodem do tego surowego kroku nie był jeszcze projekt Wojciecha wybrania zawo-
du aktorskiego, to wieść o wstąpieniu syna do teatru musiała ostatecznie oburzyć szlachcica.
Stan aktorski był w oczach ówczesnej opinii godny najgłębszej pogardy. Trudną i piękną pra-
cę aktora, choć dawała widzowi tyle przyjemnych przeżyć i wzruszeń, uważano za podłe
rzemiosło, a aktora – za kogoś w rodzaju błazna, bez prawa do godności osobistej. Jak po-
wszechnie i jakimi sposobami tę pogardę aktorom okazywano, mówi fakt, że zwierzchnik
władz porządkowych, marszałek koronny, musiał w roku 1775 pod groźbą kar wzywać te-
atralną publiczność, „ażeby nikt nie ważył się też Osoby Teatralne lżyć, afrontować, zabawy
teatralne gwizdami czyli innym sposobem przerywać”.
Publiczny teatr polski otwarto w Warszawie z inicjatywy wielkiego i troskliwego opiekuna
literatury i sztuki, króla Stanisława Augusta, dopiero po jego wstąpieniu na tron, w roku 1765.
Do tego czasu sztuki polskie grywano na scenach prywatnych, w pałacach magnackich lub w
4
teatrach szkolnych. Warszawę odwiedzały natomiast często cudzoziemskie zespoły aktorskie,
zwłaszcza francuskie i niemieckie oraz włoskie, które dawały głównie przedstawienia opero-
we i baletowe. Zespoły zagraniczne, znajdujące oparcie w cudzoziemskich gustach magna-
tów, szukały w Polsce wyłącznie największych materialnych korzyści. Cudzoziemscy przed-
siębiorcy teatralni, którzy przedstawienia organizowali i dla siebie zagarniali główną część
zysków, potrafili schlebiać gustom publiczności przez odpowiedni dobór wystawianych sztuk,
często bezwartościowych, byle tylko osiągnąć największe korzyści.
Pierwsi aktorzy teatru narodowego stanowili zespół jeszcze słaby, przypadkowy, bez od-
powiedniego przygotowania. Jeden z najlepszych ówczesnych artystów, doskonały aktor ko-
miczny Karol Świerzawski, był z zawodu woźnym sądowym. Zespół polski pracował w cięż-
kich warunkach, bez własnego lokalu, w ciągłej rywalizacji z modnymi zespołami cudzo-
ziemskimi. Kierownictwo polskich przedstawień trzymali przedsiębiorcy cudzoziemscy, któ-
rzy szybko porzucili polskie sztuki na rzecz oper włoskich, jako dających większe dochody.
Pierwszym cudzoziemcem, który szczerze zajął się i polskim zespołem, był przybyły ze
swą grupą na wiosnę 1778 roku aktor francuski Montbrun. Za jego to właśnie dyrekcji wszedł
po raz pierwszy na scenę Wojciech Bogusławski, jemu też zawdzięczał troskliwą opiekę w
swych aktorskich początkach. Pod okiem Montbruna zapoznał się Bogusławski ze wszystkimi
dziedzinami życia teatru, tak jak tego ówczesne warunki pracy w teatrze wymagały. W owych
czasach często aktor był zarazem reżyserem, autorem lub tłumaczem sztuki, kierownikiem
literackim i administracyjnym zespołu.
U progu swej kariery teatralnej jest już Bogusławski równocześnie aktorem i dostawcą tek-
stów dramatycznych, tłumaczonych z obcych języków. Pierwszy raz występuje na scenie w
przełożonej przez siebie właśnie komedii Barthégo Fałszywe niewierności. Tegoż roku upa-
miętnił się Bogusławski w historii polskiej sceny faktem szczególnie doniosłym. Oto na zle-
cenie Montbruna przerobił na libretto operowe komedię Franciszka Bohomolca Nędza
uszczęśliwiona, przez co stał się współtwórcą – wraz z Maciejem Kamieńskim, kompozyto-
rem oprawy muzycznej – pierwszej polskiej opery, która zwycięsko wytrzymała na scenie
warszawskiej rywalizację z operą włoską.
Lecz już za pierwszymi sukcesami rychło nadeszły pierwsze przykre doświadczenia, które
miały Bogusławskiemu dać posmak przyszłych trudów i zmagań, walki o scenę narodową w
ciężkich warunkach materialnych, w ciężkiej atmosferze zależności od protektorów, łask i
pańskich kaprysów. Dźwigający z upadku scenę polską aktorski zespół Montbruna, który z
braku lokalu grywał w pałacu Radziwiłłowskim, otrzymał nagle rozkaz opuszczenia pałacu w
ciągu 48 godzin, ponieważ wracający z podróży książę Karol Radziwiłł zapragnął mieć cały
swój pałac wyłącznie dla siebie. Aktorzy znaleźli się na bruku. Montbrun został zrujnowany
finansowo, zespół rozpadł się. Po bezowocnych próbach przywrócenia sceny narodowej akto-
rzy polscy rozpraszają się. Najlepsi wyjeżdżają do Lwowa, za nimi Bogusławski.
Zjawiwszy się w roku 1782 ponownie w Warszawie Bogusławski znów występuje na sce-
nie. Tym razem ma się z nią związać mocniej. 1 maja 1783 roku przed bramą domu, w któ-
rym mieszkał, stanęła warta honorowa, a po mieście obiegła wiadomość, że przedsiębiorcą
widowisk teatralnych został książę Marcin Lubomirski, a dyrektorem teatru polskiego i baletu
włoskiego mianowano Wojciecha Bogusławskiego. Młody, tak wyróżniony aktor z zapałem
zabrał się do pracy. Ale to znów był początek łańcucha trudności i zmagań, po paru tygo-
dniach zostawił teatr własnemu losowi i nagle wyjechał na Śląsk w konkury do bogatej ary-
stokratki.
Mimo szczodrych zapomóg królewskich nie mógł Bogusławski utrzymać przedstawień
polskich w Warszawie. Nękany ciągłymi kryzysami finansowymi, płynnością zespołu, intry-
gami zawistnych przedsiębiorców cudzoziemskich – szuka szczęścia poza Warszawą. Teatr
jego staje się grupą wędrowną. Daje przedstawienia w Grodnie, Wilnie, Lwowie, Dubnie i
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin