Czarny jednorożec.pdf

(1460 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Terry Brooks
CZARNY JEDNOROŻEC
(The Black Unicorn)
Przełożył Maciej Karpiński
Dla Amandy, która potrafi dostrzec ukryte
przede mną jednorożce...
– Skąd wiesz, że ona jest jednorożcem? –
spytała Dolly. – I dlaczego lękasz się jej
dotknięcia? Spostrzegłam to. Bałeś się jej.
– Wątpię, czy chce mi się mówić aż tak wiele
– odrzekł z głęboką niechęcią kot. – Na twoim
miejscu nie traciłbym czasu na głupoty. A co do
twego pierwszego pytania, to powiadam ci, że
żaden kot – nawet najmniejszy – nie da się
zwieść niczyjej powierzchowności.
W przeciwieństwie do ludzi, którzy wprost za
tym przepadają. Co do twego drugiego pytania...
– Tu nagle się zawahał i oddał się z zapałem
kociej toalecie. Nie odezwał się ani słowem,
póki nie zdołał napuszyć języczkiem całego
swego futerka, a później znowu go wygładzić.
Jednak nawet wtedy nie raczył spojrzeć na
Molly, lecz oglądał swe pazurki.
– Gdyby mnie dotknęła – rzekł wreszcie
bardzo cicho – przestałbym należeć do siebie
i na zawsze zostałbym jej własnością.
Peter S. Beagle,
The last Unicorn
PROLOG
Czarny jednorożec wyłonił się z porannych
mgieł tak, jak gdyby się z nich narodził.
Wpatrywał się w królestwo Landover.
Na wschodnim horyzoncie błysnęły pierwsze
promienie jutrzenki – intruza obserwującego ze
swego ukrycia odlot jaskółek nocy. Wraz
z pojawieniem się jednorożca cisza wydała się
jeszcze głębsza, jakby to drobne wydarzenie
w małym zakątku doliny w jakiś sposób
rozniosło się po niej całej. Wszędzie sen
ustępował miejsca jawie, mara-rzeczywistości.
Chwila ta była tak wyczuwalna, jak gdyby
zamarł w niej czas.
Jednorożec stał na skraju północnej obręczy
doliny, wysoko w górach Melchor, blisko granic
zaczarowanego świata. Królestwo Landover
rozciągało się przed nim jak na dłoni: zalesione
stoki, nagie skały wyrastające z łagodniejszych
zboczy gór i pastwisk, jeziora i rzeki, lasy
i zarośla. Barwy migotały nikłymi plamkami
w niknących ciemnościach tam, gdzie promienie
światła zdołały rozwiać poranne mgły. Zamki,
miasta i wioski były ledwie dostrzegalnymi,
nieregularnymi kształtami – stworzeniami, które
pogrążone we śnie, oddychały dymem
żarzących się jeszcze ognisk.
Ogień jego wypełnionych łzami zielonych
oczu przemiatał dolinę od jednego do drugiego
jej końca i lśnił iskrami nowo rodzącego się
życia. To już tak długo!
Strumień rwał w dół i gromadził swe wody
w skalnym zbiorniku o parę metrów od miejsca,
w którym stał jednorożec. Na brzegu tłoczyła się
niewielka grupka leśnych zwierząt – królik,
borsuk, kilka wiewiórek i polnych myszy, opos
z młodym, samotna ropucha – przyglądających
się w nabożnym skupieniu owemu cudownemu
zjawisku, które się tu oto przed nimi
zmaterializowało.
Świt przełamał się gwałtownie w całej dolinie,
rozpoczynając nowy dzień. Czarny jednorożec
poczuł promienie słońca na pysku i wzniósł
głowę w geście pozdrowienia. Jednak
niewidzialne łańcuchy stale trzymały go
Zgłoś jeśli naruszono regulamin