Antologia - Demony.pdf

(1347 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Demony
 
Don’t pay the
ferryman,
Don’t even fix the
price,
Don’t pay the
ferryman,
Until he get you to
the other side.
Chris
De’Burgh,
„Don’t pay the
ferryman”
 
Jarosław Grzędowicz
Obol dla Lilith
Jeżeli w wieku dwudziestu siedmiu lat
ockniesz się nagle na dworcu, siedząc na
ruinie całego dotychczasowego życia, bez
grosza przy duszy, pokryty nie swoją
krwią, to pewnie ostatnie czego byś chciał,
to spotkać wujka–świra.
Zakałę rodziny.
Ja również nie miałem najmniejszej
ochoty spotykać swojego nieszczęsnego
siostrzeńca.
Paweł Porębski na razie nie został
jeszcze menelem. Jeszcze nie spadł na
dno. Ale pojmował przynajmniej, w
rzadkich przebłyskach świadomości, że ma
do tego cholernie blisko. To bardzo łatwe.
Dużo łatwiejsze niż ludzie sądzą. Po
prostu samo się dzieje. Jeżeli nie słuchasz
już niewyraźnych, wygłaszanych
nabzdyczonym, damskim głosem
komunikatów w rodzaju: „Pociąg osobowy
do Koluszek odchodzi z peronu drugiego,
 
tor trzeci”, to znaczy, że nigdzie się nie
wybierasz. Jeżeli widzisz tylko nogi od
kolan w dół spieszących się we wszystkie
strony podróżnych należących do
głównego nurtu życia, bo siedzisz
bezmyślnie na twardej ławce peronu,
gapiąc się w pokrytą lastrikowymi
płytkami podłogę, to znaczy, że siedzisz na
dworcu dlatego, że nie masz dokąd pójść.
W twojej kieszeni nie spoczywa bilet, a
tobół u twoich nóg to nie bagaż
przygotowany w pośpiechu na
kilkudniowy wyjazd. Poszedłeś na
dworzec, ponieważ nie masz pojęcia, gdzie
się podziać. Na dworcu jest jakiś dach,
ściany, i nikt nie zwraca uwagi na
człowieka siedzącego na ławce. Te
wszystkie nogi, które widzisz zamglonymi
oczami, to podróżni. Ludzie, którzy
przybyli na dworzec, bo muszą się gdzieś
przejechać pociągiem. Mokasyny, półbuty,
pantofle, adidasy, szpilki i sztyblety należą
do płynących z prądem życia. Ty,
natomiast, znajdujesz się na rafie. Na
mieliźnie przeznaczonej dla rozbitków.
 
A jeżeli cię to nie obchodzi, to tym
gorzej dla ciebie.
Mój nieszczęsny, oszalały z przerażenia,
ubrany w upapraną krwią koszulę
siostrzeniec wylądował na dworcu nie
dlatego, że nie miał gdzie pójść. Chyba
początkowo rzeczywiście chciał gdzieś
jechać. Chciał uciekać. Bóg jeden wie,
dlaczego akurat pociągiem. Ale nie uciekł.
Kiedy człowiek wpada w panikę, jego
umysł płata najrozmaitsze figle. Panika to
przystosowanie ewolucyjne. Kiedy nie ma
możliwości walki ani ucieczki i sytuacja
staje się beznadziejna, mózg przestaje
cokolwiek planować. Kiedy uznaje, że to
już koniec, tłucze szkło i wciska wielki
czerwony guzik z napisem „Panika”.
Wykonujemy wtedy mnóstwo
chaotycznych, losowych czynności, bo
taktyka i strategia zawiodły, a histeryczna
miotanina czasami jednak daje jakieś
efekty. A jeżeli nie, to przecież i tak nie
ma nic do stracenia. Lepsza taka szansa niż
żadna. Ale czasami bezpiecznik nie
wytrzymuje i człowiek zawiesza się jak
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin