Iding Laura - Miękkie lądowanie.pdf

(506 KB) Pobierz
The flight doctor's rescue
179528193.001.png
Laura Iding
Miękkie lądowanie
Tłumaczyła
Ewa Górczyńska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Shelly Bennett wymknęła się niepostrze˙enie z sali
odpraw, by poszukać samotności i ciszy w pokoju dla
personelu Medycznego Transportu Powietrznego Life-
line. Cię˙ko usiadła na kanapie i przetarła zaczerwie-
nione oczy. Nadal coś ściskało ją w ˙ołądku na myśl
o złych wynikach badań jej pięcioletniego syna, które
kilka dni wcześniej odebrała z laboratorium. Od tego
czasu co wieczór spędzała długie godziny przed kom-
puterem, szukając w Internecie informacji na temat
dziecięcej niewydolności nerek.
Zamknęła oczy w poczuciu obezwładniającej bez-
radności. Dobry Bo˙e, spraw, ˙eby Tyler był zdrowy.
– Dzień dobry.
Na dźwięk męskiego głosu szybko otworzyła oczy.
Przed nią stał wysoki, niebieskooki blondyn, ubrany
w granatowy lotniczy kombinezon, taki sam, jaki i ona
miała na sobie. Wstała szybko. Kim jest ten człowiek?
Czy˙by w składzie personelu Lifeline nastąpiły jakieś
zmiany?
– Miałem nadzieję, ˙e znajdę tu świe˙o zaparzoną
kawę – odezwał się nieznajomy.
– Witaj, Jared! – Kate, kole˙anka Shelly, równie˙
pielęgniarka, szybkim krokiem weszła do pokoju i po-
prawiła krótkie jasne włosy. – Jak się udała przeprowa-
dzka z Bostonu? Zadomowiłeś się ju˙ u nas?
4
LAURA IDING
– Rozpakowałem prawie wszystkie rzeczy. – Nalał
sobie kawy ze stojącego na stole dzbanka i wyciągnął
dłońdoShelly.–Mysięchybajeszczenieznamy.Jestem
Jared O’Connor, nowy dyrektor medyczny Lifeline.
DopieroterazShellyprzypomniałasobie,z˙ezapowia-
danozmianywkierownictwie.Zniepewnymuśmiechem
wyciągnęła rękę. Chocia˙ jej myśli zajmowała przede
wszystkimtroskaosyna,niemogłaniezauwa˙yćciepłe-
go uśmiechu doktora O’Connora. Kiedy ich dłonie się
zetknęły, poczuła, ˙e przebiega ją lekki dreszcz.
Jego wyraźnie słyszalny akcent ze wschodniego wy-
brze˙a Stanów sprawił, ˙e pomyślała o rodzinie ojca
Tylera. Na dodatek Mark równie˙ nosił nazwisko
O’Connor.
– ShellyBennett.Jestem pielęgniarką. Miłomi pana
poznać, doktorze O’Connor. Witamy w Lifeline.
– Bardzo się cieszę, ˙e tu pracuję. Ale proszę do
mnie mówić Jared. – Spojrzał na nią znad fili˙anki.
– Shelly, specjalizujesz się w opiece nad dziećmi, tak?
Patrzył na nią z taką uwagą, ˙e a˙ się zaczerwieniła.
Czy˙by zauwa˙ył, ˙e się jej podoba?
– Owszem, tak.
– Cieszę się. Moją specjalnością jest równie˙ pe-
diatria, więc pewnie dlatego mamy latać razem.
– Szczęściara – mruknęła pod nosem Kate.
– Świetnie! – Shelly starała się ukryć przera˙enie.
Uśpione hormony obudziły się w najgorszym momen-
cie. W tej chwili w swoim ˙yciu znajdowała miejsce
tylkodlajednegomę˙czyzny–syna.Wtakmałejfirmie
jak Lifeline i tak trudno byłoby uniknąć spotkań z Jare-
dem, a na dodatek mieli razem latać do chorych, stło-
czeni jak sardynki w ciasnym wnętrzu helikoptera.
MIĘKKIE LĄDOWANIE
5
Czy to mo˙liwe, ˙e Jared jest spokrewniony z Mar-
kiem? Starając się nie wpadać w panikę, dyskretnie
przyjrzała się jego twarzy, szukając rodzinnego podo-
bieństwa. Z ulgą stwierdziła, ˙e niczego takiego nie
dostrzega. Markmiał ciemne włosy,złotobrązowe oczy
i lekkie podejście do ˙ycia. Jasnowłosy Jared wyglądał
na powa˙nego człowieka. Był du˙o wy˙szy od Marka.
I bardzo przystojny. Budził w niej uczucia, których
wcale nie pragnęła. Odruchowo cofnęła się o krok,
niemal wpadając na stojącą za nią kanapę.
Starała się pozbierać myśli. W Bostonie mieszkają
setki O’Connorów.Ojciec Marka byłprawnikiem, a nie
lekarzem. Sam Mark przed śmiercią studiował prawo.
Uspokoiłasiętrochęiodprę˙yła,chocia˙ nadalczuła na
sobie uwa˙ne spojrzenie Jareda.
Poprzedni dyrektor do spraw medycznych, doktor
FrankHolmes,równie˙ pochodził zBostonu.Napewno
objęcie tego stanowiska przez Jareda O’Connora było
efektem ich wcześniejszej współpracy. Jeśli tylko uda
jej się nie reagować tak gwałtownie na jego bliskość,
wszystko będzie dobrze. Miała nadzieję, ˙e Jared jest
szczęśliwie ˙onaty, a więc tym samym nieosiągalny.
Zebrawszy się na odwagę, spojrzała na niego i napot-
kała jego uwa˙ny wzrok.
– Mo˙ecie mi polecić jakąś dobrą restaurację w tej
okolicy? – Zwracał się do obu pielęgniarek, ale nie
odrywał oczu od Shelly. – Gotowanie niezbyt mi wy-
chodzi.
– Czy ˙ona później do ciebie dojedzie? – zapytała
pozornie niewinnym tonem Kate, wpatrując się w Jare-
da roziskrzonym wzrokiem.
– Nie jestem ˙onaty – odparł sucho.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin