Webber Meredith - Gwiazdki, dzwoneczki ,niespodzianki.pdf
(
701 KB
)
Pobierz
Kobieta z ambicjami
MEREDITH WEBBER
Gwiazdki,
dzwoneczki,
niespodzianki
Tytuł oryginału: Baublas, Bells and Booties
PROLOG
- Wstań, Fran, chcę coś sprawdzić! - Do gabinetu wpadł
Griff, jej szef i właściciel poradni Summerfield. Jak zwykle
rozsadzała go energia, ciemne włosy opadły mu na czoło,
a niebieskie oczy lśniły.
Fran z doświadczenia wiedziała, że lepiej się podporząd-
kować Griffowi, niż go indagować. Podniosła się więc zza
biurka i oniemiała z wrażenia, gdy położył dłonie na jej ra-
mionach i pocałował w usta. Ogarnęło ją dziwne uczucie,
którego nie zdążyła przeanalizować, ponieważ Griff posłał
jej karcące spojrzenie.
- No, Fran, pocałuj mnie. Włóż w to trochę serca!
Powinna była odmówić albo przynajmniej spytać Griffa,
o co chodzi. Ale pracowała z nim od pół roku i już zdążyła
się zorientować, że on nie rozumie słowa „nie". Zawsze
potrafił postawić na swoim i skłonić ją do zrobienia najdziw-
niejszych rzeczy. Zanim zdążyła zaprotestować, Griff znów
ją całował. Tym razem lekko zadrżała z rozkoszy i bezwied-
nie rozchyliła wargi, gdy Griff uwodzicielsko wsunął między
nie czubek języka.
- Właśnie! To było dużo lepsze! - oświadczył trium-
falnie.
- Lepsze niż co? Cieniujący wlew z barytu? - Fran nadal
kręciło się w głowie od natłoku oszałamiających doznań.
- Niż ten pierwszy buziaczek. Przyznaj, że tak.
- Niby dlaczego? Jakie to ma znaczenie? I czemu w ogó-
le mnie całowałeś? - Gapiła się zdumiona na uśmiechniętego
radośnie kolegę i dobrego przyjaciela w jednej osobie. Nagle
coś ją tknęło, więc uważniej przyjrzała się jego wargom. - To
żart, co? Posmarowałeś się jakimś ohydztwem i zaraz mi
powiesz, że moje usta staną się niebieskie albo spuchną, albo
Bóg wie co jeszcze! Zlituj się, Griff... - Urwała, bo w jego
oczach dostrzegła błysk czegoś trudnego do zdefiniowania.
-Griff?
- Ja miałbym zrobić ci psikusa? -jęknął żałośnie z miną
niewiniątka. - Jak możesz mnie podejrzewać o coś takiego?
- Bo wciąż płatasz mi głupie figle - przypomniała, siląc
się na surowy ton.
- Teraz nie - zapewnił z powagą. - Chciałem tylko prze-
prowadzić test.
- Test?
- No wiesz, jak próbny bieg,
- Próbny bieg? - Skarciła się w myśli za to, że powtarza
wszystko jak gapa. - Przed maratonem?
- Przed małżeństwem! - oznajmił tak radośnie, jakby
chodziło o najwspanialszy pomysł pod słońcem.
- Jakim małżeństwem? I co ma do tego całowanie? Chy-
ba wiesz, że umiesz to robić. Jeśli wierzyć Kelly Ryan, już
w przedszkolu dobierałeś się do niej za krzakiem azalii! Nie
mówiąc o tym, co pamiętam z naszych studenckich czasów.
Stada dziewczyn zaświadczą, że znasz się na rzeczy.
- To były azalie? Zawsze byłem ciekaw, jak wyglądają.
- Nieważne, Griff. - Zmierzyła go marsowym spojrze-
niem. - Co z tym małżeństwem? - spytała groźnie, by swo-
im zwyczajem znów nie zmienił tematu. I ze zdumieniem
skonstatowała, że nie jest zachwycona myślą o ewentualnym
ożenku Griff a ...
On zaś przysiadł na brzegu jej biurka i znów obdarzył ją
oszałamiającym uśmiechem.
- Od dawna zachodzę w głowę, co dać na gwiazdkę mojej
matce - oznajmił, a Fran w myślach poprosiła opatrzność, by
Griff wkrótce ujawnił sedno sprawy. - Przy jej zdrowiu po-
dróż za granicę nie wchodzi w grę, Barney zajmuje się ogro-
dem, więc wręczenie doniczkowego kwiatu byłoby idiotycz-
ne. Chyba się ze mną zgadzasz?
Fran skinęła głową. Uwielbiała Eloise Griffiths - starsza
pani była nie tylko jej pacjentką, lecz także przyjaciółką
i mentorem. Niestety, stawała się coraz bardziej niedołężna.
- Mama ostatnio mniej czyta, więc książki też odpadają.
- Griff, nie wymieniaj wszystkiego, czego jej nie dasz.
Dorzeczy.
- No właśnie, Franny! - zawołał, a jej z powodu tego
zdrobnienia zrobiło się ciepło na sercu. - Bałem się, że nic
nie wymyślę, i nagle doznałem olśnienia. Moja matka za-
wsze marzyła tylko o jednym! O wnukach!
Fran kompletnie zbaraniała, co niewątpliwie dało się za-
uważyć, toteż Griff czule poklepał ją po ramieniu.
- Oczywiście, nie dostanie ich natychmiast - dodał uspo-
kajającym tonem. - Najpierw będzie ślub i tak dalej. Matka
rozumie, że wnuki to nie paczki spod choinki, więc poczeka.
Wiem jednak, że najbardziej pragnie, abym się związał z ja-
kąś miłą kobietą, która zechce wydać na świat jednego lub
dwóch małych Griffithsów. Genialne, prawda?
Fran usiłowała sformułować rozsądną odpowiedź.
Owszem, idea małżeństwa miała sens. A Elóise rzeczywiście
chciała dożyć dnia, gdy jej syn zostanie szczęśliwym mężem,
ale...
- Już kogoś wybrałeś? Tę miłą kobietę? Od mojego przy-
jazdu bez przerwy mnie niańczysz, pokazujesz okolicę; po-
magasz mi zapomnieć o wrednym Richardzie. Starcza ci cza-
su na życie towarzyskie?
- Jak możesz, kobieto! Ten pocałunek nic ci nie ujawnił?
Chodź tu, trzeba go powtórzyć.
Zanim Fran zdążyła jakoś zareagować, Griff porwał ją
w ramiona i znów przycisnął usta do jej warg. Ale tym razem
jego język poczynał sobie śmielej - zmysłowo kusił, wywo-
ływał słodkie doznania, a Fran nagle stwierdziła, że oddaje
mu pocałunek. Minęła chyba cała wieczność, zanim uwolniła
się z objęć Griffa i bezsilnie opadła na krzesło.
- Co chciałeś tym udowodnić? - jęknęła.
- Że pasujemy do siebie! Że seks sprawiłby nam frajdę.
Co ty na to, Fran? Wiem, że pragniesz mieć dzieci, widzia-
łem, jak na nie patrzysz podczas dyżuru dla maluchów.
Na końcu ciemnego tunelu wreszcie dojrzała migoczące
światełko, chociaż w tej sytuacji mógł to być również refle-
ktor pędzącej lokomotywy!
- Ty i ja? Seks? - mruknęła. - Chcesz, żebym ci urodziła
dzieci?
- Jeśli pomysł z seksem ci się nie podoba, to oczywiście
możemy zdecydować się na sztuczne zapłodnienie, ale klasycz-
na metoda chyba jest przyjemniejsza. Przecież się lubimy, a sko-
ro po tym próbnym pocałunku nie puściłaś pawia, to...
Umilkł na moment, a ona nie zdążyła w tym czasie nawet
wymyślić słowa protestu.
- Spójrz na to w ten sposób, Fran. Pracujesz dla mnie od
pół roku i jeszcze nie dziabnęłaś mnie skalpelem. Widujemy
się tutaj częściej niż normalne małżeństwo w domu, więc
pewnie stworzylibyśmy zgodne stadło. Pod względem gene-
tycznym też byłoby super: ja mam stosowny wzrost, ty do-
rzucisz tę brzoskwiniową cerę oraz rzadką kombinację jas-
nych włosów z piwnymi oczami.
Plik z chomika:
gpz
Inne pliki z tego folderu:
Anderson Caroline - Najbliższe sercu.pdf
(664 KB)
Robertson Patricia - Niewinne kłamstwo.pdf
(707 KB)
McArthur Fiona - Ocalona.pdf
(666 KB)
Marinelli Carol - Właściwa droga.pdf
(704 KB)
Neels Betty - Dziedziczka.pdf
(420 KB)
Inne foldery tego chomika:
✿HARLEQUIN 2011
harequin gorący romans ekstra
Harlequin
Harlequin 2012
Harlequin Bestseller
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin