Dzień Zwycięstwa (День Победы)
День Победы, как он был от нас далек, Как в костре потухшем таял уголек. Были версты, обгоревшие в пыли. Этот день мы приближали, как могли. Припев. Этот День Победы - порохом пропах, Это - праздник с сединою на висках, Это - радость со слезами на глазах. День Победы! День Победы! День Победы! Дни и ночи у мартеновских печей, Не смыкала наша Родина очей. Дни и ночи битву трудную вели - Этот День мы приближали, как могли. Припев. Здравствуй, мама, возвратились мы не все. Босиком бы пробежаться по росе... Пол Европы прошагали, пол земли - Этот День мы приближали, как могли!
Dzień Zwycięstwa, jak on był daleki od nas Jak w ognisku tlący się węgielek Były połacie spalone w pył Ten dzień przybliżaliśmy, jak tylko mogliśmy Oto dzień zwycięstwa prochem przeorany To święto z siwizną To radość ze łzami w oczach Dzień Zwycięstwa, Dzień Zwycięstwa, Dzień Zwycięstwa! Dni i noce przy martenowskich piecach Nie zamykała nasza Ojczyzna oczu Dni i noce bitwę trudną toczyliśmy Ten dzień przybliżaliśmy, jak tylko mogliśmy Oto dzień zwycięstwa prochem przeorany To święto z siwizną To radość ze łzami w oczach Dzień Zwycięstwa, Dzień Zwycięstwa, Dzień Zwycięstwa! Witaj mamo, wróciliśmy na wszystko (w domyśle "zawsze") Boso pobiegać po rosie Pół Europy przeszliśmy, pół ziemi Ten dzień przybliżaliśmy, jak tylko mogliśmy Oto dzień zwycięstwa prochem przeorany To święto z siwizna To radość ze łzami w oczach Dzień Zwycięstwa, Dzień Zwycięstwa, Dzień Zwycięstwa! Ten dzień przybliżaliśmy, jak tylko mogliśmy Oto dzień zwycięstwa prochem przeorany To święto z siwizna To radość ze łzami w oczach Dzień Zwycięstwa, Dzień Zwycięstwa, Dzień Zwycięstwa!
Piosenka Marusi
Na wajnie sluczajno poslie razłukiSchodiatsa darogi kak w porzatjach rukiNiet u nas w zapasie darze dnia dlia wstrieciSłuczajnoje scziastje, słuczajnyj i wieczierTam wdali gdie sosny w sołniecznoj priarzeRudyj rzdiot swidanja połnym ekiparzemA mieczty diewiczji nie wsiegda izwestnyCzietyrie tankista, adna niewiestaPa sliedam atyscziut w dymnych zakatachSławnyje tankisty, smiełyje riebiataNa apuszkach wytkał pautinu wieczierKukuszka sczitaet szagi da wstrieci
"Piosenka telegrafistki"to ja, to ja, to ja... słyszysz - wołam ciebie ja, brzozamoje listki potargał wiatr za białymi plecami pożarhuczą noce i dnie, czekam, przyjdź, przytul mnie, czekam, przyjdź, czekam, żyjto ja, to ja, to ja... słyszysz - wołam ciebie ja, płomieńz iskry burzy, z okruchów gwiazd,miły, nie bój się, weź mnie w dłoniepłomień wije się, gnieczekam, przyjdź, przytul mnie, czekam, przyjdź, czekam, żyjto ja, to ja, to ja... słyszysz - wołam ciebie ja, łąkaświeżą trawą pachnący świat,w dali obłok i głos skowronkatrawa drży w cichym śnieczekam, przyjdź, przytul mnie, czekam, przyjdź, czekam, żyjprzytul mnie.
Lwów jest jeden na świecie
Słowa: Emanuel Schlechter, muzyka: Henryk Wars
Niech inni sy jadą, dzie mogą, dzie chcą, Do Widnia, Paryża, Londynu, A ja si zy Lwowa ni ruszym za próg! Ta mamciu, ta skarz mnie Bóg!
Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze, jak tu? Tylko we Lwowie! Gdzie pieśnią cię budzą i tulą do snu? Tylko we Lwowie!
Czy bogacz czy dziad jest tam za „pan brat" I każdy ma uśmiech na twarzy! ... A panny to ma, słodziutkie ten gród,. Jak sok, czekolada i mniód!
Więc gdybym miał kiedyś urodzić się znów- Tylko we Lwowie! Bo ni ma gadania i co chcesz, to mów- Ni ma-jak Lwów!
Możliwe, że więcej ładniejszych jest miast, Lecz Lwów jest jedyny na świecie! I z niego wyjechać, ta gdzież ja bym mógł! Ta mamciu, ta skarz mnie Bóg!
Bo gdzie jeszcze ludziom ...
W dzień deszczowy i ponury
Piosenka znana także pod tytułem "Marsz lwowskich dzieci"
W dzień deszczowy i ponury Z Cytadeli idą z, góry Szeregami lwowskie dzieci Idą tułać się po świecie.
Na granicy Czarnogórza Czeka ich mitręga duża, Bo już na nich tam Czeka srogi wróg ... A więc prowadź, prowadź Bóg!
Dzień wyjazdu już nadchodzi Matka płacze i zawodzi, Z żalu ściska biedną głowę, Pan komendant ma przemowę:
Bądźcie dzielni, wy, żołnierze, Brońcie kraju jak należy! Już pobudki ton Trąbka nasza gra, A więc żegnaj, matko ma!
-Żegnaj siostro, żegnaj bracie, Wiem, że żałość w sercach macie. Władze płakać wam nie bronią, Na kościołach dzwony dzwonią.
Z dala widać już, niestety,. Wieże kościoła Elżbiety, Więc już zbliża się Nam odjazdu czas, Chodź, uściskaj jeszcze raz!
-Czemu płaczesz, ukochana? Być żołnierzem - rzecz cacana: Mundur z igły, guzik błyszczy, Pół cetnara mam w tornistrzy.
Patrz na tego manlichera: Każdy żołnierz nie umiera! Wtedy luba płacz, Wtedy luba cierp, Gdy mnie zgładzi jaki Serb!
Hej, koledzy, dajcie ręce, Może was nie ujrzę więcej, Może padnę ciężko ranny I dostanę krzyż drewniany.
Może ma mogiła stanie Gdzieś w wąwozie na Bałkanu Może uda się, Że powrócę zdrów I zobaczę znowu Lwów!
Już w wagony siadać każą, Jużeś otoczony strażą, Już ci kosze i chleb znoszą, A muzyka gra „Bartoszu"!
Słychać świst lokomotywy - Boże, powrót daj szczęśliwy! Boże! pozwól mi Dożyć chwili tej, Bym do Polski wrócił swej!
Bal u Weteranów
Dzisiaj bal u Weteranów, Każdy zna tych panów, Bo tam, co niedzieli Jest zabawy wieli, A komitet za to bierzy Czterdzieści halerzy, Bo si tak należy, Taj już, taj już'
A muzyczka ino, ano, A muzyczka rżnie! Bo przy tej muzyczce Goście bawią się /wesoło!/ Wszystko jedno czy to męska, Czy to damska jest! Byle tylko rżnęła fest, taj fest!
Z panną Manią jakiś frajer Wielgi piniądz traci - Trzy gilajzy piwa Przy bufeci płaci, Ona wielgim państwu służy, Taj do niego jurzy: —Sznycli mam w blatrurzy, Ta przyjdź pan, przyjdź!
A muzyczka ...
Tam ci znowu jakiś frajer W kozaka si bawi: Kastet ma w kieszeni, A majcher w rękawi. Ty do niegu ani słowa, Naj ci Bóg zachowa! Bo on z Łyczakowa Je gość, je gość!
A tam znowu jakaś menda Po sali si szwenda. Malowane lica, Szuka sy kibica. Ali ona go ni znajdzi, Bo ona bidaczka Pójdzi do Babaczka Na szmelc, na szmelc!
A tam znowu jakaś szarża Mocno si obraża: -Bo ja mam nagniotki, Najży pan uważa! Ja nie lubię gadać wieli Ty, cywilny cieli, Tylko w mordę strzeli Taj już, taj już!
O północy si zjawili Jacyś dwaj cywili: Mordy podrapane, Włosy jak badyli. Nic nikomu ni mówili Tylko w mordy bili. Tak bal zakończyli . Taj już, taj już!
Ta co pan buja
Słowa: Emanuel Schlechter, muzyka: Juliusz Gabel
Nocny pociąg-trzecia klasa - W kurytarzu „Ona", „On". Ona; postać, rasa, klasa, On jest „ź Wilna" - szyk, bon-ton! „Znaczy sia, ja Panią kocham!" Sapie przy tym niczym miech. W uszka grucha. Ona słucha. Nagle Ona głośno w śmiech!
-Ta co Pan buja, ta ja ze Lwowa, Ta daj pan spokój, ta ja si na tym znam! Na te kawałki - ja za morowa! Ja w sprawach serca doświadczeni mam! Ta po co tracić nadaremni słowa! Jak Pan mnie kocha, to wi Pan, co Pan zrób? Ta jedź Pan ze mnu do megu Lwowa I nim co bedzi, ta weź Pan ze mnu ślub!
Czasem bywa, że z lwowianką Się lwowianin spotka gdzieś, To on jej mówi: -Joj. kochanko! Ta joj, ta czemu nie? Ta ja do mamci pójdę jutro, Ale dziś pocałuj mnie! – Ta ja miłuji. ta ja szanuji ... A ona z niego śmieje się:
-Ta co Pan buja ....
Czy z Warszawy, czy z Poznania, Wszędzie panny-istny cud!, Wszystkie skore do kochania. Tylko Lwów-to zimny gród. Na nic wiersze, sentymenty! Każda z nich zasady ma. Mów lwowiance komplementy, Ona ci odpowiedź da:
-Ta co pan buja ...
Ballada o pannie Franciszce
Na Kleparowi, za rogatkami, Mieszkała sobi z rodzicielami Piękna jak anioł, gruba jak kiszka— Na imię miała panna Franciszka!
A ojciec panny ży był rzyźnikim Zarzynał świni, padali z kwikim, Bo kres ich życia nadchodził bliski ... Taki był ojciec panny Franciszki!
A matka panny za ladą stała, Co ojciec zabił, ona sprzydała, Więc sprzydawała szpondry i kiszki ... To była matka panny Franciszki!
A niedaleko od ich zagrody Mieszkał sy, mieszkał, fryzjerczyk młody I codziń rano kupował kiszki, Bo bardzo kochał panny Franciszki!
Te tajemnice tato wynykał: -Nie dla fryzjera córka rzyźnika! I choćbyś codziń kupował kiszki, To nie dostaniesz panny Franciszki!
Ten wyrok straszny jak wysłuchali, Z żalu si straszni roztelepali I chociaż byli w życia rozkwici, Postanowili zakończyć życi!
Biedny fryzjerczyk zalał si łzami, Taj kupił kiszki zy strychinami ... A byłu tegu dwa metra blisku I zjedli razym z pannu Franciszku!
Jak tylko zjedli zara poczuli, Ży si tą kichą na ament struli I ży nadchodzi kres życia bliski ... Taki był koniec panny Franciszki!
Na Kleparowi ciemna mogiła Trupy kochanków na wieki skryła, Stań tu przechodniu i klęknij blisku, Westchnij nad bidnu pannu Franciszku
Pomódl si takży i za fryzjera, Bo go tu miłość przywiodła szczera, On tu z nią leży z takij przyczyny, Ży w kiszkach byłu dużu strychiny.
Z tyj opowieści morał wynika: Ni kochaj nigdy córki rzyźnika ... Bo miłość moży si skończyć lichu I jak tyn fryzjer strujesz si kichą ...!
TYLE JEST MIAST
Słowa : Marian Hemar
Muzyka : Natio Herbert Bron
Serce się z dala trudzi
Szuka Cię w dali znów
O, miasto beztroskich ludzi,
Rozśpiewanych, pogodnych słów...
To przedzie ta piosenka twa:
„Jeśli kochać się – to we Lwowie!”
Wszędzie jest dosyć bezcennej okazji
Do uśmiechów, do łez, do bezsennej fantazji...
Tyle jest gwiazd,
Tyle jest miast,
Wszędzie dobrze i źle po połowie,
Idź w świat, gdzie chcesz!
Rób, co umiesz, jak wiesz!
Lecz, jak kochać się – to we Lwowie!
Przed ratuszową bramą
Siedzą kamienne lwy.
Wiedzą, że zawsze tak samo
Marzy młodość kwitną bzy...
Z zielonych drzew płynie ten śpiew:
„Jeżeli młodym być – to we Lwowie!”
Wszędzie znajdą cię piosnki tej słowa.
Chcesz być młodym znów – wróć do Lwowa!
Muzyka gra, w sercu łka...
Chcesz szczęśliwym być – wróć do Lwowa!
Wszędzie jest dość bezcennej okazji
Tyle jest miast!
Tyle jest gwiazd! Lata płyną i srebrzy się głowa...
Rób, co umiesz jak wiesz!
MOJA GITARA lub ROZŚPIEWANY LWÓW
Słowa: Emanuel Schlechter Muzyka: W. Tychowski i E. Landowski
Mam gitarę kupioną we Lwowie,
Mam ją chyba z dwadzieścia parę lat,
Urodziła się na Łyczakowie
U stolarza, który przy niej
Lubił śpiewać swej dziewczyni...
Z tą gitarą wędruję po świecie,
Po dancingach co nocy na niej gram –
Ale gdy jesteśmy sami,
Wtedy najcudowniej brzmi,
Gdy o Lwowie rzewnym głosem śpiewa mi :
Przyjacielu, co chcesz to mów –
Nie ma nie ma jak rozśpiewany Lwów!
Tam, gdy batiar sztajera gra,
To nawet stare domy tańczą, oj di-ra-di-ra
Szkoda gadać i szkoda słów –
Nie ma nie ma, jak miasto Lwów!
Nie ma jako to: „taj joj”, „ta idź”!
Ta chcesz szczęśliwym być:
To jedź do Lwowa!
Ta gitara, choć tylko jest z drzewa,
Ale serce i duszę ludzką ma –
Kiedy tuli się do mnie, śpiewa...
To aż z oczu łzy wyciska,
Taka mi jest wtedy bliska...
I lecimy myślami do Lwowa,
Przebiegamy ulice wzdłuż i wszerz
I stajemy aż na Rynku
Gdzie kamienny stoi lew
Zasłuchany w mól i mej gitary śpiew:
Przyjacielu, co chcesz to mów.....
PIOSENKA O CMENTARZU ŁYCZAKOWSKIM - MARIAN HEMARListopad sypie garściami liści Na grządki, w których pokotem śpią Małe batiary - gimnazjaliści - Pod czarną ziemią - za siwą mgłą.Śmierć, co po drodze, to kosa zetnie. Po ziemi chodzi z głową wśród gwiazd. Czternastoletnie... Piętnastoletnie... I już im groby zagłuszył chwast.Matka płakała: Czyś ty zwariował?Ojciec się gniewał: Czyś ty się wścikł?!Zamknął go w domu, czapkę mu schował.Kolega gwizdnął - i chłopiec znikł.Chłopiec od szewca, chłopiec od krawca, Chudy gazeciarz, różowy skaut. Patrzcie się, jaki znalazł się zbawca! Akurat ciebie trzeba na gwałt! Kto go tak uczył? Kto go tak skusił?Jaka muzyka? Do jakich słów?Kto go opętał? Kto go przymusił,Żeby on ginął? Za co? Za Lwów! -Kto mu wyszeptał słowo nadziei, Że on na zawsze, na wszystkie dni, Do polskiej mapy ten Lwów przyklei gumą arabską... Kropelką krwi...?
KOŁYSANKA TOŃKA
Brama już zamknienta
lilu lilu la,
kwiatki śpio i ptaszki śpio
i koty śpio i psy,
Zamknij wienc oczenta,
Wszystki śpio,
wienc uśnij takży ty!
Jak zarobim dwieści złotych,
to zbudujim dom wśród wzgórz.
Bedziesz spała jak królewna
na łóżeczku z białych róz,
dubranoc oczka zmruż.
Kołu domu bedzi ogród,
w nim słowików cały rój;
i bydziemy ci śpiwali
aż du rana, aż du zórz,
Potym pójdym du sklipiku,
kupim masłu syr i mniód,
kulikoski chlib i mliku,
żebyś miała, jak obudzisz si,
...
pewu953