Heartbreak and Harvard 1-6.doc

(149 KB) Pobierz

Heartbreak and Harvard
 

tłumaczenie: deo
                                  Rozdział pierwszy
 

     Nie pamiętam, jak to się dokładnie zaczęło. W jednej chwili siedziałam w ogrodzie z Edwardem,

a w następnej płakałam ze złamanym sercem w poduszkę. Mieliśmy trzynaście lat i mieszkaliśmy w

wiecznie deszczowym Forks w stanie Washington. Nigdy nic się tutaj nie działo, ale to właśnie w

Forks mój najlepszy przyjaciel złamał serce w trzynaste urodziny. 

     Edward był oczywiście niesamowity, a ja ciągle byłam po prostu starą Bellą. W wieku trzynastu

lat moje ciało powinno się zmieniać, a ja wciąż miałam pulchną dziecięcą twarz, aparat

ortodontyczny na zębach i w każdy deszczowy sezon Forks włosy podkręcone 98% bardziej. Nawet

gdybym próbowała dojść do ładu z moją fryzurą, nie miałoby to znaczenia w porównaniu z pięknymi

brązowymi lokami Edwarda. Jeśli jego włosy były piękne, to jego szmaragdowe oczy były wręcz

niesamowite, kapitalne, zapierające dech w piersiach… Mogłabym mówić wiecznie o tych

patrzałkach. 

     Nie chodzi o to, CO Edward powiedział tego dnia, kiedy złamał mi serce, ale o to czego nie

powiedział. 

     Tanya była piękna. Zawsze wyobrażałam sobie tego typu dziewczyny na randkach z Edwardem.

Wysoka. Wyższa o co najmniej 10 cm od mojego 1,32. Z długimi truskawkowymi, blond włosami i

głębokim niebieskim spojrzeniem, równie pięknym co Edwarda. 

     Siedzieliśmy na hamaku w ogrodzie, chwilę po tym, jak dostałam prezent od Edwarda,

pluszowego misia i bransoletkę z wygrawerowanym napisem „Best Friends”, gdy tanecznym krokiem

przyszła Tanya. Właśnie tego dnia wyrwała mi serce z piersi i rozerwała na milion kawałeczków,

wcześniej rzucając na ziemię i depcząc po nim w jej modnych butach. Przed tym zdarzeniem,

odrzucając włosy na ramiona, podeszła do nas rozpromieniona tak szybko, jak tylko mogła. 

     - Edward, dlaczego musisz siedzieć z tą frajerką? - spytała. 

     Czy ona naprawdę to powiedział? To jest mój plac! pomyślałam, patrząc na Edwarda i czekając

na jego odpowiedź, jednak powitała mnie cisza. 

     - Eddie, dlaczego nie wpadniesz i nie spędzisz ze mną trochę czasu, obiecuję, że będzie lepiej

niż z tą ofiarą. 

     Ohhhh zaraz się dowie, że on NIENAWIDZI, gdy nazywa się go Eddie. 

     Znów spojrzałam na Edwarda, czekając na jakąkolwiek reakcje, lecz znowu przywitała mnie

cisza. Tanya zaśmiała się perliście w moją stronę. 

     - Bella, jesteś wzruszająca. Wiesz, że jedyny powód dla którego się przyjaźnicie, jest bliska znajomość waszych matek. Mam na myśli to, czy on naprawdę chce się z tobą spotykać? – spytała z

uśmiechem. 

     Ostatni raz spojrzałam na Edwarda, potok łez spływał po mojej twarzy. Kolejny raz wyszłam na

spotkanie ciszy. 

     Podniosłam się i rzuciłam w niego misiem, wcześniej ściągając z nadgarstka bransoletkę i robiąc

z nią to samo. Ruszyłam w stronę domu. 

     Gdybym nie moje złamane serce, byłabym pod wrażeniem pewności z jaką szłam, ten brak

zakłopotania. Tej nocy zamknęłam się w swoim pokoju, a moje serce płakało podczas niespokojnego

snu. 

     Następnego dnia nie poszłam do szkoły i spędziłam większość czasu w łóżku z zimny okładem na

oczach. Słyszałam Esme, matkę Edwarda przy schodach rozmawiającą z moimi rodzicami przed

obiadem. Kochałam ją, Carlisle i starszego brata Edwarda, Emmetta, ale nic już nie było takie

samo. I ta myśl przynosiła kolejną dawkę zmartwień. Dzięki Bogu, że był piątek. 

Ale ten weekend sam w sobie był błogosławieństwem i przekleństwem w jednym. Z jednej strony

nie zobaczyłam twarzy Edwarda I Tanyi, aż do poniedziałku, ale z drugiej cały ten czas musiałam

siedzieć zamknięta w domu, ponieważ Edward bardzo gorliwie pragnął ze mną porozmawiać. Ale

rozmowa z nim była czymś, co obiecałam sobie, że nigdy się nie odbędzie. 

     Nie byłam niegrzeczna. Ewentualnie ruchliwa, aż do bólu. Relacje pomiędzy naszymi matkami

zobowiązywały mnie do tego, aby ostatnie dziewięć dni w roku wytrzymać z Edwardem Cullenem.

Urodziny, Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok spędzałam w towarzystwie dorosłych, zamiast

gdzieś śmiać się i rozmawiać razem z byłym przyjacielem. Oczywiście rozmawiałam z nim, lecz tylko

wtedy gdy była taka potrzeba i on pierwszy rozpoczynał konwersację na błahe tematy. 

     W dziesiątej klasie poznałam najlepszą przyjaciółkę i kompletne przeciwieństwo mnie, Alice

Brandon, która przeprowadziła się do Forks z L.A wraz z rodzicami. Wszystkie krzywdy, jakie Edward

i Tanya mi wyrządzili, Alice zdążyła naprawić w ciągu swojego pierwszego roku w Forks. Zaczęłam

spotykać się z grupką dziewczyn, nie byłyśmy tak popularne jak grupa, w której trzymali się Edward

i Tanya, ale wystarczająco, aby czuć się dobrze razem. 

     Alice pomogła mi znaleźć słodki, ale delikatny wygląd, który był wygodny i łatwy do utrzymania.

Oczywiście mogłam czuć się słodka i delikatna, ciągle będąc sobą, ponieważ dziewczyny czyniły

cuda, szanując równocześnie moje decyzje. Moja średnia ocen była druga na 138 osób. Druga,

oczywiście, zaraz po Edwardzie. Gdy zbliżał się koniec roku, zaczęłam składać dokumenty na

Harvard, Yale, Dartmouth, Princeton i NYU, wszystkich, które były przynajmniej 3500 mil od

miejsca, gdzie spędziłam całe życie i które nazywałam domem. 

     Była godzina po rozdaniu świadectw, stałam w kuchni, wspominając przeszłość i uśmiechając się

pod nosem. Myślałam o obietnicy, którą złożyłam jakieś 5 lat temu, która brzmiała, nigdy nie

odezwę się do Edwarda. 

     Ale dzisiejsza noc miała być zupełnie inna. Bo to właśnie dziś odbywała się impreza po rozdaniu

świadectw. Tak, nasi rodzice wspólnie urządzali tę balangę. Uważałam, że robienie wspólnego party

to kompletne dziwactwo. No dobra, może trochę przesadzałam, ale naprawdę nie wiedziałam nic o

Edwrdzie Cullenie i miałam zamiar sprawiać wrażenie jego najlepszej przyjaciółki.  Myślę, że będę potrzebowała, dużej ilości alkoholu. 

     - Isabello Marie Swan, dlaczego nie jesteś jeszcze ubrana? – spytała Alice, wyrywając mnie z

zamyśleń. 

     - Oh... Przepraszam, Alice, zamyśliłam się – powiedziałam wzdychając. 

     - Bello, dziś w nocy będziesz się świetnie bawić. Jesteś pewną siebie, piękną, młodą kobietą,

która jest na swojej drodze do Harvardu. Edward Cullen jest dla ciebie NICZYM i za dwa tygodnie

całkowicie się od niego uwolnisz do końca życia! Teraz zabieraj swój słodki, seksowny tyłek na górę

i załóż to, co dla ciebie przygotowałam. – Alice na pewno frustrowała moja mała pewność siebie, ale

nie wszyscy mogą być tak piękni i pełni gracji, jak ona z tak małym wysiłkiem. 

     Nic nie mogłam na to poradzić, ale śmiałam się z niej bez względu na to, co się działo. Zawsze

mogłam liczyć, że Alice doda mi otuchy. 

     Zeszłam na dół parę minut później w stroju, który przygotowała dla mnie Alice, krótkiej

dżinsowej spódniczce i ciemnoniebieskim bezrękawniku. Najwidoczniej to był MÓJ kolor i Alice

robiła wszystko co w swojej mocy, abym wyglądała najlepiej dzisiejszej nocy, chociaż ona uważa,

że nie było to trudne. 

     - Jesteś gotowa, moja droga? – spytała Alice. 

     Oczywiście bycie gościem honorowym Cullenów nie było niczym specjalnym, ale nasi rodzice

uważali inaczej. 

     - Oh Bella, wyglądasz przepięknie – powiedziała Esme, gdy razem z Alice weszłyśmy do kuchni. 

     - Dziękuje Esme, jesteś zbyt uprzejma – powiedziałam, całując ją w policzek. 

     - Więc jesteście podekscytowani tym, że idziecie na Harvard? 

     Popatrzyłam na nią zdezorientowana zanim powiedziałam: – Jestem przerażona, ale Alice

wybiera się na Columbie. 

     - Oczywiście kochanie. Mówiłam o Tobie i Edwardzie oczywiście – powiedziała, wymieniając z

Carlislem spojrzenie pod tytułem „o cholera!”. 

     - Co?! – spytałam z mieszaniną szoku i zamieszania, wstrząsającym moim ciałem. 

     - Myślałam, że Edward idzie do Chapel Hill. 

     - Tak było początkowo, ale odbyłem długą rozmowę z ojcem i doszedłem do wniosku, że nie

powinienem rezygnować z edukacji w Ivy League – powiedział Edward, kiedy dołączył do nas w

kuchni. 

     - Oh, oczywiście że nie – powiedziałam, opierając się o ladę. 

     - Przepraszam Bello, powinienem powiedzieć ci wcześniej. 

     Rzeczą, której najbardziej nie cierpię w najbardziej nieistniejących relacjach jakie mam z

Edwardem, jest sposób w jaki do mnie mówi. Nigdy nie ma chociażby krzty sarkazmu, czy nienawiści

w jego głosie. Przed chwilą zabrzmiał naprawdę przepraszająco i chociaż był dla mnie zupełnie

obcym człowiekiem przez te dni, mogłam zobaczyć w jego oczach, co stara mi się przekazać, że nie

wyśmiewa się. 

     - Nie, jest ok. – powiedziałam. 

     Jedyny plus - spędzę chociaż dwa miesiące z dala od Edwarda.       Jeśli myśl o chodzeniu razem z Edwardem na Harvard tak mną wstrząsnęła, nie mam pojęcia, co

mam powiedzieć o tym, co przygotowali nasi rodzice.

 

tłumaczenie: deo

Rozdzał  drugi     
 

     - Więc teraz, gdy wszystko zostało ustalone, chodźmy do salonu, abyśmy mogli dać ci twój

prezent z okazji zakończenia szkoły – powiedziała Renee. 

     Ten błysk w jej oczach mnie przerażał. Renee uwielbiała mnie rozpieszczać, zakochała się w

Alice w chwili, gdy dowiedziała się, że jest maniaczką zakupów. 

     - Mamo, ja naprawdę niczego nie potrzebuję – zajęczałam, gdy Alice wciągnęła mnie do salonu. 

     - Usiądź tutaj i przestań jęczeć młoda damo – powiedziała Alice, pchając mnie na kanapę obok

Edwarda. 

     - Proszę bardzo – powiedziała Esme, podając Edwardowi i mnie coś, co było identycznymi małymi

pudełkami, różniącymi się tylko kolorem wstążek. 

     - Okay, teraz jestem naprawdę przerażona. 

     - Oh, po prostu otwórz – powiedział Emmett. Pociągnęłam za wstążkę i zobaczyłam pęk kluczy

oraz kartkę. 

     - Dostałam nowy samochód? – spytałam nieco zszokowana. 

     - Otwórz bilecik – ponaglił mnie Carlisle. 

     Wymieniliśmy z Edwardem spojrzenia i wyciągnęliśmy karteczki z pudełka. To była czysta kartka

i zdjęcie, gdzie na drugiej stronie znajdował się krótki napis. „Powodzenia na Harvardzie! Kochamy

cię!”. Odwróciłam zdjęcie, na którym znajdowali się moi rodzice wraz z Carlisle'm i Esme, stojący

przed miejskim domem, na podjeździe którego stało nowe ciemnoniebieskie BMW i markowe

srebrne Volvo. 

     - Okay, nie łapię tego! – powiedziałam. 

     - Kupili nam dom – powiedział Edward 

     - Co zrobili? – spytałam, czując że zaraz zemdleję. 

     - To dom z trzema sypialniami, 10 mil od uczelni. Ma 50 lat, więc kompletnie go

przebudowaliśmy. Dwa pomieszczenia, jedno na górze i jedno na dole, z własną łazienką i miejscem

do nauki – powiedziała Esme. 

     - Trzecią sypialnie zamieniliśmy na bibliotekę – poprawiła Renee. 

     Na myśl o dzieleniu czegoś z Edwardem, przeszła mnie kolejna fala mdłości. 

     - Bella wszystko porządku? – spytał Carlisle. – Jesteś troszkę blada. 

     Wzięłam głęboki wdech, starając się uspokoić. Powiedzieli o prywatnych pokojach z miejscem do

nauki. Powinno być fajnie. Nigdy go nie widziałam. 

     – Wszystko ze mną dobrze, dr Cullen – powiedziałam, starając się z niego nie zaśmiać. Carlisle

zawsze myślał jak lekarz. 

     - Ale dziękuję. Po prostu trochę się zamyśliłam.       Wzięłam kolejny głęboki wdech, wcześniej wstając i udając się, aby podziękować rodzicom

moim i Edwarda. 

     - Jest pięknym, na pewno go pokochasz – powiedziała Esme. 

     - Nie mam co do tego żadnych wątpliwości –powiedziałam, ponownie ją przytulając. 

     - Mamy album ze zdjęciami, chcesz zobaczyć? 

     - Bardzo chętnie – powiedziałam z uśmiechem, starając się aby nie wyglądał na wymuszony. 

     Zniknęła w kuchni, po chwili wracając z albumem. Wzięłam go od niej, siadając na kanapie po

turecku i zaczynając przeglądać zdjęcia. 

     Byłam w połowie przeglądania albumu, gdy zorientowałam się, że w salonie jest wyjątkowo

cicho. Spojrzałam w górę i zobaczyłam tylko Edwarda, siedzącego przy swoim pianinie. 

     - Więc co o tym myślisz? Chodzi mi o nasze wspólne mieszkanie ? – spytał. 

     Wzięłam kolejny głęboki wdech, zanim powiedziałam. - Wydaję mi się, że nie będzie się to

niczym różnić od mieszkania w domu. Będziemy się po prostu częściej widywać, szczególnie jeśli w

planie będą te same zajęcia. Ale jestem pewna, że damy radę bez zabijania się nawzajem. 

     Zaśmiał się cicho, gdy podałam mu album. 

     - Bella, poczekaj – powiedział, gdy miałam zamiar wyjść. 

     - Edwardzie, nie dziś. – To było wszystko co powiedziałam, wychodząc w poszukiwaniu Alice. 

     Noc minęła szybciej niż myślałam. Nim się zorientowałam było już po dwudziestej drugiej i czas

na nasz absolwencki tort. Właśnie stałam z Edwardem i rozmawiałam z jego dziadkami, kiedy

podeszła do nas Esme. 

     - Chodź, Bello – powiedział Edward, biorąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę tortu. 

     Poczułam jak moje serce podskoczyło, ponieważ dotknął mojej ręki po raz pierwszy od tych

pamiętnych pięciu lat. Ale na szczęście puścił mnie, gdy tylko stanęliśmy przy torcie. 

Tort śmietankowy, z mrożonym kremem i wypełniony musem truskawkowym. Taki, jaki lubiliśmy

najbardziej. 

     Wszyscy zebrali się wokół nas, gdy go kroiliśmy. Czułam, że moje serce zaraz eksploduję, kiedy

oboje wspólnie trzymaliśmy nóż do krojenia tortu, a na dodatek Edward objął mnie ramionami,

pozując do zdjęcia. Właśnie skończyliśmy kroić ciasto, aby nakarmić się nawzajem, gdy nagle

podeszła do nas Tanya. 

     Po kiego diabła ona tutaj przyszła? Wiem, że on NIGDY nie zaprosiłby jej na NASZE przyjęcie,

pomyślałam, odwracając się z zamiarem zabicia go wzrokiem, jednak spotkałam się z wyrazem

szoku i zmieszania, malującym się na jego twarzy. 

     - Oh, Bello, nigdy się nie nauczysz? – spytała Tanya, kładąc sobie dłoń na policzku. 

     - Przepraszam? – spytałam. 

     - Tak, przepraszaj, jesteś tak samo żałosna jak wtedy, gdy mieliśmy trzynaście lat. 

     - Cholera, Tanya! – powiedział Edward, kładąc swój talerz na stole, jednak go powstrzymałam.

Czekałam pięć lat na ten moment i nie mam zamiaru go zaprzepaścić. 

     - Nie Edwardzie, wszystko jest okay – powiedziałam, odkładając moje ciasto na stół,

powstrzymując się przed rzuceniem nim w Tanyę. 

     - Tak Tanya. Zgadzam się z tobą. Moje życie jest żałosne. Mam przyjaciół, rodzinę i wszyscy ci ludzie są tutaj, aby świętować zakończenie szkoły. 

     - Oni są tu tylko… - zaczęła, jednak jej przerwałam. 

     - Tak, wiem, że oni są tu tylko ze względu na Edwarda. Wiesz Tanya, współczuję ci.

Zakończyłam szkołę jako druga w naszej klasie i zostałam przyjęta do Princton, Harvardu, Yale,

Dartmouth i NYU. Dzisiaj dostałam nowe, ciemnoniebieskie BMW od rodziców i za trzy miesiące

wyjeżdżam do Bostonu, uczyć się na uniwersytecie Ivey League, mieszkając w jednym domu z

chłopakiem twoich marzeń – powiedziałam, obejmując Edwarda. – Jeszcze raz, jaką miałaś średnią?

Oh, wydaję mi się, że to bez znaczenia, bo nie zwracają uwagi na kogoś, kto nie znalazł się nawet w

dziesięciu procentach najlepszych uczniów. Będę zaskoczona, jeśli nie zapomną wydrukować ci

dyplomu. Ale powiem coś. Będę kontynuować moje żałosne życie, a ty możesz się świetnie bawić,

na świetnym społecznym college’u Stanów Zjednoczonych, bo tylko na tyle cię stać – powiedziałam

dumna, wycierając ślady po łzach. 

     Wszyscy zamilkli. Tanya stała zdziwiona z otwartymi ustami. Puściłam ramię Edwarda i

podeszłam do niej, zamykając jej usta. 

     - To nic takiego być zazdrosnym Tanya, ja bym była, będąc tobą – powiedziałam, odwracając się

w stronę tortu i Edwarda. Stała tam, piorunując mnie wzrokiem dobrą minutę, zanim odwróciła się

na piętach i wybiegła z podwórka. 

     Jakieś trzydzieści sekund było cicho, może więcej, dopóki Emmett nie przerwał ciszy mówiąc: -

Ku***, Bella, to było zajebiście wspaniałe! 

     Podbiegł do mnie i podniósł na jednym ze swych niedźwiedzich ramion, kręcąc dookoła. 

     - Emmett, postaw mnie – zaśmiałam się. Gdy wreszcie mnie puścił, wszyscy zdążyli już powrócić

do dawnych rozmów. Alice podbiegła, prawie przewracając, gdy chciała mnie przytulić. 

     - O. Mój. Boże. Byłaś niesamowita. Jestem z ciebie dumna – powiedziała. 

     - Dzięki Alice. 

     - Ohh, nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś – powiedziała, ponownie mnie ściskając. 

     - Alice, muszę coś załatwić – powiedziałam, napotykając spojrzenie Edwarda. 

     - Oh, racja, przepraszam. 

     Podeszłam do miejsca, gdzie stał Edward, rozmawiając z naszymi ojcami i szturchnęłam go w

ramię. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął. 

     - Bello, to było niesamowite. Jestem szczęśliwy, że w końcu pokazałaś, gdzie jest jej miejsce. 

     Uśmiechnęłam się, nim powiedziałam: - Dziękuję, nie wiem, co miałeś zamiar jej powiedzieć,

ale dziękuję. 

     - Nie mam zamiaru popełnić tego samego błędu po raz drugi. 

     - Edward, powiedziałam, nie dziś – powiedziałam, czując jak łzy napływają mi do oczu. 

     - Wiem, na razie to wszystko, obiecuję – powiedział, przytulając mnie i całując w policzek. 

     - Gratuluję, Bella, jesteśmy wielcy. 

     Zaśmiałam się, ścierając łzy z policzka. 

     - My, o czym ty mówisz, to ty jesteś lepszy. 

     - Głupia Bella – powiedział, ścierając pozostałe łzy. 

     Edward i ja, nigdy nie rozmawialiśmy o tym, co stało się pięć lat temu, chociaż on bardzo chciał. Pakujemy swoje rzeczy i przygotowujemy się do pożegnania wszystkich bliskich nam osób. Nasze

stosunki poprawiły się od czasu ukończenia szkoły. Spędzaliśmy razem czas i spotykaliśmy się na

piątkowych obiadach jak za dawnych czasów. Nie byliśmy przyjaciółmi tak jak kiedyś.

Zachowywaliśmy się jak ludzie, którzy mają razem mieszkać i nie pozabijać się nawzajem, podczas

gdy będziemy 3500 mil od domu.

 

tłumaczenie: deo

Rozdział trzeci

     Nareszcie nadszedł ten dzień, gdy wyjeżdżaliśmy do Bostonu. Pod domem stała ciężarówka,

gotowa, by zabrać nasze rzeczy. Siedziałam w pokoju, rozglądając się po pustych ścianach.

Wszystko zniknęło: plakaty, książki, większość moich ubrań. 

     - Bello, już czas, samochód czeka – zawołała mama z dołu. 

Westchnęłam, biorąc portfel i wrzucając go do torby. Zatrzymałam się przy drzwiach i rozejrzałam

się po raz ostatni. Moi rodzice czekali przed domem, razem z Carlislem, Esme, Edwardem i

Emmettem. Z Alice pożegnałam się w noc przed jej wyjazdem z rodzicami do Nowego Jorku.

Columbia leży parę godzin od Harvardu, akurat na weeken...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin