Isaac Bashevis Singer - Gimpel Głupek.pdf

(5753 KB) Pobierz
906244379.002.png
Isaac Bashevis Singer
Gimpel Głupek
(Przełożył Andrzej A. Zasadziński)
906244379.003.png
Spis treści
Gimpel Głupek................................... 4
Pan z Krakowa..............................….. 16
Żonobójca…....................................... 29
Przy świecach pamięci...................... 40
Lustro................................................ 47
Rodzina małych szewców.................. 54
Radość............................................... 73
Z pamiętnika nie narodzonego......... 81
Starzec...............................................88
Pożar..................................................95
Niewidzialni.....................................101
Słownik………………………………………121
906244379.004.png
Gimpel Głupek
I
Jestem Gimpel Głupek. Nie uważam się jednak za głupka. Wręcz przeciwnie. Ale tak wołają na
mnie ludzie. Dano mi to przezwisko, kiedy byłem jeszcze w szkole. W ogóle to miałem siedem
przezwisk: imbecyl, osioł, ryży łeb, tuman, jełop, pajac i głupek. To ostatnie przylgnęło do mnie na
dobre. Na czym polegała moja głupota? Po prostu łatwo mnie było wywieść w pole.
Pewnego razu ktoś mi powiedział: - Gimpel, wiesz, że rabinowa ma właśnie rodzić?
A więc uciekłem na wagary. No cóż, okazało się, że to było kłamstwo. Ale jak mogłem się na
tym znać? Rzeczywiście nie było widać, żeby miała duży brzuch. Lecz ja przecież nigdy nie
patrzyłem na jej brzuch. Czy to naprawdę świadczy o głupocie? Zebrany tłum ryczał jednak ze
śmiechu. Przytupywali nogami, tańczyli i podśpiewywali wieczorną modlitwę. I zamiast rodzynek,
które daje się, kiedy kobieta rodzi, wciśnięto mi w rękę kozie łajno. Nie jestem słabeuszem. Jeśli już
kogoś zdzielę w łeb, to zaraz cała droga do Krakowa staje mu przed oczami jak na dłoni. Ale z
natury, tak naprawdę, to nie jestem żadnym zabijaką. Myślę więc sobie: nie przywiązuj do tego
szczególnej wagi. Dlatego też jestem dla ludzi takim łatwym łupem.
Kiedyś wracałem do domu ze szkoły i usłyszałem jak pies szczeka. Nie boję się psów, ale
oczywiście staram się nigdy nie wchodzić im w drogę. Można się przecież natknąć na jakiegoś
wściekłego i jeśli taki ugryzie, to żaden kozak na świecie nic ci nie pomoże. Tak więc wziąłem nogi
za pas. Potem, gdy stanąłem i rozejrzałem się wokół, zobaczyłem, że wszyscy zebrani na rynku aż
zanoszą się ze śmiechu. Nie był to żaden pies, ale Wolf-Lejb Złodziej. Skąd mogłem jednak
wiedzieć, że to był on? To, co słyszałem, przypominało przecież wyjącą sukę.
Kiedy więc dowcipnisie i prześmiewcy odkryli, że łatwo mnie oszukać, każdy z nich zaczął na
mnie próbować szczęścia.
- Gimpel, car przyjeżdża do Frampola!
- Gimpel, księżyc spadł w Turobinie!
- Gimpel, mały Hodel Futerko znalazł skarb za mykwą!
A ja jak golem wierzyłem im wszystkim. Po pierwsze, wszystko jest możliwe, jak napisano w
Pouczeniach Ojców. Ale zapomniałem już w jaki sposób. A po drugie, musiałem uwierzyć, gdy całe
miasto uwzięło się na mnie! Kiedy zaś odważyłem się powiedzieć takiemu: „Ach, żartujesz tylko!”,
zaczynały się kłopoty. Ludzi ponosił wtedy gniew. „Co ty sobie myślisz!? Chcesz każdego nazywać
kłamcą?” Cóż więc miałem robić? Wierzyłem im i mam nadzieję, że przyniosło im to przynajmniej
coś dobrego.
906244379.005.png
Byłem sierotą. Mój dziadek, który mnie wychowywał, chylił się już do grobu. Zostałem więc
oddany do piekarza, a tam dopiero zaczęli sobie na mnie używać! Każda kobieta czy dziewczyna,
która przychodziła zapiec garnek klusek, stawiała sobie za punkt honoru, aby choć raz wystrychnąć
mnie na dudka.
- Gimpel, w niebie jest targ!
- Gimpel, rabin urodził cielę w siódmym miesiącu!
- Gimpel, krowa przeleciała nad dachem i zniosła mosiężne jajka!
Kiedyś uczeń z jesziwy przyszedł kupić bułkę i powiedział: - Wiesz, Gimpel, kiedy ty tu tak
sobie stoisz i skrobiesz szuflą w piecu, Mesjasz przyszedł. Zmarli powstali z grobów.
- Co ty mówisz? - odpowiedziałem. - Nie słyszałem, żeby ktoś zadął w barani róg!
Odrzekł na to: - Czyżbyś był głuchy?
Na to wszyscy zebrani zaczęli krzyczeć: - Myśmy słyszeli! Tak, słyszeliśmy.
W chwilę potem przyszedł Rietze Świecowy i krzyknął chrapliwym głosem: - Gimpel, twój
ojciec i twoja matka powstali z grobu. Szukają cię.
Prawdę mówiąc, wiedziałem bardzo dobrze, że coś takiego nie miało miejsca, ale i tak, gdy
ludzie jeszcze rozmawiali między sobą, narzuciłem na siebie wełniany kubrak i wyszedłem na dwór.
Być może rzeczywiście coś się wydarzyło. Cóż mogłem stracić przez to, że sprawdzę, co się dzieje?
Jakąż kocią muzykę mi wtedy urządzili! Poprzysiągłem sobie wówczas, że już w nic nie będę
wierzyć. Ale to też nie pomogło. Tak starali się mnie skołować, że już nie wiedziałem, co jest
prawdą, a co nie.
Poszedłem więc do rabina po poradę.
Powiedział mi: - Napisane jest, że lepiej być głupcem do końca dni swoich niż złoczyńcą choćby
przez godzinę. Ty nie jesteś głupcem. To oni są głupcami. Ponieważ ten, co sprowadza na sąsiada
niesławę, nie wejdzie do Raju.
Mimo to córka rabina zakpiła sobie ze mnie. Kiedy opuszczałem budynek sądu rabinackiego,
spytała mnie: - Czy ucałowałeś już ścianę?
Odpowiedziałem na to: - Nie, a dlaczego?
Rzekła wtedy: - Takie jest prawo. Należy to robić po każdej wizycie.
No cóż, zrobiłem to. Nie widziałem w tym nic zdrożnego. Ona zaś wybuchnęła głośnym
śmiechem. To był dobry kawał. Udało jej się ze mną, no i dobrze.
Chciałem się już przenieść do innego miasteczka, ale wtedy wszyscy oszaleli na punkcie
swatania, no i wzięli się za mnie z taką energią, że prawie porwali mi poły chałatu. Tak mnie
zadręczali gadaniem, że poczułem chlupanie wody w uszach. Nie była niewinną panną, ale
wmawiali mi, że to czysta dziewica. Kulała, ale przekonywali mnie, że robiła to celowo z wrodzonej
nieśmiałości. Miała bękarta, ale opowiadali, że to jej młodszy brat.
- Tracicie tylko czas! - krzyczałem. Nigdy nie ożenię się z tą dziwką!
Odpowiadali na to z oburzeniem: - Jak można się tak odzywać! Jak się nie wstydzisz? Możemy
zaprowadzić cię do rabina, żeby ukarał cię grzywną za to, że nazywasz ją takimi słowami.
906244379.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin