Sposób na odreagowanie.doc

(26 KB) Pobierz
Sposób na odreagowanie

Sposób na odreagowanie

2003-03-20, 22:48

 

Często zdarza się nam mieć zły dzień. I bardzo chcemy się na kimś wyżyć.

Tak, to się naprawdę zdarza. Ale moim zdaniem zbyt często wyżywamy się na bliskich

i znajowych, podczas gdy o wiele lepiej jest wyładować stress na kimś zupełnie obcym.

Postąpiłem tak pewnego dnia. Przypomniałem sobie w biurze o zaległym telefonie,

jaki miałem wykonać. Odnalazłem numer w notesie i wystukałem go na klawiaturze telefonu.

Usłyszałem, jak jakiś facet po drugiej stronie mówi "halo!",

więc zapytałem grzecznie, czy mogę rozmawiać z Anią Jurkowską.

Facet bez słowa rzucił słuchawką. Byłem kompletnie zaskoczony.

Jak można być tak źle wychowanym! Sprawdziłem jeszcze raz numer do Ani

i wykręciłem go (okazało się, że przekręciłem dwie ostatnie cyfry).

A po zakończeniu rozmowy postanowiłem znowu zadzwonić pod poprzedni

"zły" numer i kiedy tylko tamten facet podniósł słuchawkę rzuciłem

krótkim "ty ****!", po czym rozłączyłem się.

 

Zapisałem sobie jego numer na zółtej karteczce i przykleiłem na monitorze.

Raz na kilka tygodni, kiedy coś wyjątkowo źle mi wychodziło,

kiedy płaciłem zaległe rachunki, dostałem mandat za parkowanie

albo z innego powodu miałem zły dzień, dzwoniłem do typa i kiedy tylko się zgłosił,

serwowałam mu głośne "ty ****!". Od razu robiło mi się lepiej...

 

Po pewnym czasie telekomunikacja wprowadziła program identyfikacji

numeru dzwoniącego, przez co mój nowy sposób na chandrę i stres

okazał się poważnie zagrożony. Zadzwoniłem więc do typa, przedstawiając się

jako pracownik telekomunikacji i zapytałem: "przepraszam, czy słyszał pan może

o naszej nowej ofercie w zakresie identyfikacji numeru dzwoniącego?".

"Nie!" - uciął i rzucił słuchawkę.

Zadzwoniłem do niego ponownie: "nie słyszałeś o tym programie dlatego,

że jesteś zwyczajnym ****!".

 

Kilka dni później, kiedy na parkingu przed supermarketem

próbowałem zająć ostatnie wolne miejsce, jakiś dresiarz w BMW

bezczelnie zajechał mi drogę i wepchał się na moje miejsce.

Wkurzyłem się nielicho.

Na beemce była kartka "na sprzedaż" i numer telefonu.

Zanotowałem go skrupulatnie. Wieczorem zadzwoniłem.

- "Halo, czy to pan ma beemkę do sprzedania?"

- "Tak."

- "A gdzie można ją obejrzeć?"

- "Stoi na podwórzu domu przy Leśnej 23."

- "A kiedy pana można złapać w domu?"

- "No tak od 17.00 już raczej jestem."

 

Zapisałem numer dresiarza na żóltej karteczce,

tuż poniżej numeru faceta, do którego miałem zwyczaj poprzednio dzwonić.

Teraz miałem dwóch dupków, na których mogłem się wyżyć.

Ale po kilku dniach wydzwaniania do nich poczułem,

że nie było to już takie podniecające, jak na początku...

Wpadłem na zupełnie inny pomysł... Zadzwoniłem do tego pierwszego faceta.

- Halo! - rzucił jak zwykle.

- Ty ****! - krzyknąłem, ale tym razem nie odłożyłem słuchawki. -

Jesteś tam jeszcze?

- Jestem! - krzyknął. - Jestem, pieprzony palancie! Nie wiem, kim jesteś,

   ale chciałbym cię dostać w swoje ręce! Gnoju *******!

   Powiedz, gdzie mieszkasz, to zaraz pojadę i ci rozjebię ten oblany ryj!

- Tak? No to mieszkam przy Leśnej 23... Poznasz po czarnej beemie zaparkowanej

   w podwórzu! Czekam na ciebie, ciemny baranie z lasu!

 

Facet rzucił słuchawką a ja natychmiast wykręciłem numer dresiarza.

- Halo, to ty, pedale? Dzwonię do ciebie, bo mam ochotę w końcu ci *******!

   Jak masz jaj to wyjdĽ przed dom, zaraz u ciebie, *****, będe!

 

W chwilę potem zadzwoniłem na policję, informując o bójce w okolicach Leśnej 23,

oraz do telewizji regionalnej, wspominając coś o porachunkach gangsterów.

Na koniec podjechałem samochodem w okolice Leśnej i patrzyłem z dala na dwóch dupków,

bijących się w światłach dwóch radiowozów i reflektorów ekipy telewizyjnej...

 

Mówię wam - prawdziwa rozkosz!!!

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin