PRZYGODY KUBUSIA PUCHATKA.doc

(589 KB) Pobierz
PRZYGODY KUBUSIA PUCHATKA

PRZYGODY KUBUSIA PUCHATKA

 

CZĘŚĆ ZEROWA : PHANTOM TENTACLE

Wstawał piękny majowy poranek. Tygrysek, Kłapouchy i Królik siedzieli przed domkiem Królika i leniwie sączyli wino "Heracles". 
- Marchew ci rośnie... jęknął leniwie Tygrysek. 
- Widzę... jeknął leniwie Królik 
W tem przybiegł zziajany Prosiaczek i zawołał: 
- Weni, Widi, Wicjusz! - Widziałem, przewidziałem, wydedukowałem! 
- No i czego się drzesz? nie widzisz ze marchew rośnie? zapytał leniwie Tygrysek. 
- Chcesz w tube[tm]? Zapytał Kłapouchy. 
- Nie o to chodzi - riposotował Prosiaczek - Pamiętacie te ruderę na skraju lasu? Teraz to wyremontowali! Pomalowali na biało, postawili pedalski płotek i ktoś się
tam wprowadził. 
- Chcesz w tube[tm]? Ponownie zapytał Kłapouchy tym razem podnosząc głowę z ziemi. 
- Hmm... to trzeba zapoznać się i przywitać. Chodźmy do Babajagi[tm]. Kupimy pół litra i pójdziemy do tej rudery - zaproponował Tygrysek. Tak też zrobili. Gdy
byli w połowie drogi nagle koło nich przemknęło czarne Ferrari wzbijając w powietrze tumany kurzu. 
- Ty jebany klecho! Krzyknął Tygrysek. 
- Nienawidzę tego gnoja. Myśli że jak się ubiera na czarno, ma czarne Ferrari i zbiera na tace codziennie to jest mastah. Wycedził przez zęby Prosiaczek. 
- Kiedyś go zabiję - skwitował Kłapouchy. 
Po chwili nasza dzielna brygada doszła do wzniesienia zwanego "Piwną Górką". Na szczycie tego wzniesienia stała chatka na kurzej nóżce, a nad drzwiami wisiał
napis: "Hatka Babajagi[tm] - Alkohole Świata - Jedyny i niepowtarzalny producent niepowtarzalnego wina o niepowtarzalnej nazwie "Heracles - Classic Płońsk
Aperitif". 
- Yo! Babajagi! Przyszliśmy kupić coś do picia - krzykną Tygrysek. W drzwiach ukazała się Baba jaga[tm]. Wyglądała jak mały zielony Trol skrzyżowany z
Majkelem Dżaksonem. 
- A czego chcecie? Zapytała Baba jaga[tm]. 
- Masz cos alkoholowego? - zapytał Prosiaczek. Baba jaga[tm] spojrzała najpierw na Prosiaczka, potem na napis nad drzwiami i jęknęła z politowaniem: - Nie
mam. 
- Aaa.. szkoda.. to my spadamy... powiedział smutno Prosiaczek i już miał iść gdy nagle został ugryziony w dupę przez Kłapouchego. 
- Fcef f tuwe? zapytał Kłapouchy nie puszczając morderczego uścisku. 
- Mleche. Zaśmiał się z wieśniackim akcentem Tygrysek i zaraz dodał - chcemy kupić czteropak winobluszczywin. 
- Mleche. Odparła z wieśniackim akcentem Baba jaga[tm] po czym rzuciła w kierunku Tygryska 4 związane razem butelki i z hukiem zatrzasnęła drzwi. 
- Ehhh.. rozmarzył się Kłapouchy. 
- Dobra.. faken, zabawiłeś się to teraz puszczaj! Wycedził przez zęby Prosiaczek. 
- Przestańcie się podniecać i chodźmy już do tego domku, bo nie mogę się doczekać kiedy wrócę i popatrzę jak moja marchew rośnie - przerwał Królik. 
- Okej. Stwierdził Tygrysek po czym cała brygada udała się w kierunku domku. Po dłuższej chwili stali już przy drzwiach. 
- Rzeczywiście... płotek przyjebali iście pedalski... Zauważył Królik. 
- Nie gadaj tylko wciskaj dzwonek. Zaproponował Tygrysek. Królik przycisnął dzwonek i wszyscy z przerażeniem stwierdzili iż dzwonek wygrywa.... najnowszy
przebój zespołu Boyz - "jesteś szalona"... 
- O kurwa... jęknął głucho Kłapouchy. Nagle drzwi się otworzyły i z domku wyłoniły się dwie postacie. Jedną był mały pluszowy miś, a drugą okazał się średniego
wzrostu chłopak - na oko 12 lat, ubrany w świecące dresy i z kilogramem żelu oraz imponującym alfem na głowie. 
- O kurwa... jęknął ponownie Kłapouchy. 
- Sportowiec? zapytał Tygrysek. 
- Nie... odpowiedział niepewnie chłopak. 
- Idziesz pobiegać lub pograć w piłkę? zapytał Królik . 
- Nie... ponownie odpowiedział chłopak. 
- Chcesz w tubę[tm]? Zapytał Kłapouchy. 
- Mamo! leeee.. rozpłakał się chłopak i pobiegł w głąb domu. 
- Dzień dobry. Jestem Prosiaczek. Prosiaczek wyciągnął łapkę w kierunku misia. 
- Dzień dobry Prosiaczku. Jestem Kubuś Puchatek. A ten wyalienowany gej, który pobiegł to jest Krzyś. 
- No, jako żeśmy się już zapoznali idziemy się napić. Cum On Guys! Wrzasnął Tygrysek, a po chwili cala brygada znalazła się na Piwnej Gorce.
- Znajdźcie mi jakieś mieszkanie... Stęknął niepewnie Puchatek. - Nie chcę mieszkać z tą pipą.
- No... Mamy coś na oku... tyle że trzeba przeprowadzić dywersję... trzeba kogoś wykurzyć... ale chodź to ci pokażę o co chodzi - rzekł Tygrysek. Wszyscy udali
się spacerkiem w kierunku lasu. 
Po chwili dotarli do wielkiego dębu, gdzie przy korzeniach widać było drzwi, a na nich napis - "Sala Prób Zespołu Just5 - nie wchodzić i nie przeszkadzać". 
- O faken - stwierdził Puchatek. 
- Spokojnie... zaraz to z Kłapouchym załatwimy - Rzekł spokojnie Tygrysek, po czym podszedł do drzewa i kopniakiem otworzył drzwi. Razem z Kłapouchym
weszli do środka. Po chwili przez otwarte jeszcze drzwi wyleciał jak z procy Szadi. Przeleciał jakieś 100 metrów aby wyhamować głową o pobliski mur ze stali
zbrojonej. - Kolorowe sny gdy przyjebałem mu z drzwi... lalala.. Zanucił posępnie do mikrofonu Kłapouchy. Po chwili cały sprzęt nagraniowy znalazł się na
nieprzytomnym Szadim. 
- Ok. Puchatek. Tu od dziś zamieszkasz. Powinno być dobrze.. jak by coś się rzucali to będziemy lać w tube[tm], nie Kłapouchy? Roześmiał się tygrysek. 
- Nu... w Tube[tm]... sapnął Kłapouchy. 
- Oki panowie... to ja się wprowadzam... chodźcie do środka bo zaczyna się chmurzyć... chyba będzie padać - stwierdził Puchatek i cala gromadka weszła do
nowego mieszkanka. 

CZĘŚĆ PIERWSZA: MOSSAD ATTAC

Był piękny majowy poranek... Prosiaczek, Kubuś Puchatek, Tygrysek i Królik siedzieli w domku u Kłapouchego.
- Leje jak skurwysyn - jęknął Królik.
- Ta... Nawet miodka pitnego nie mam się ochoty napić - wysapał Kubuś.
- Jak chcecie to mam wino HERACLES - Classic Płońsk Aperitif - zaproponował Kłapouchy.
- Jak kosztowało więcej jak 3 zł to nie pijemy - odrzekł Prosiaczek.
- Kosztowało 3.40 zł. Chceta? Jak ni to som se golnę - rzekł rozjuszony Kłapouchy.
- Dobra, dawaj - rzekł Królik leniwie otwierając butelkę.
- Coś się gówno nie chce otworzyć - sapnął.
- Nożem go - zaczął kibicować Prosiaczek.
- Szabli kurwa, szabli! - Tygrysek poczerwieniał niczym alkoholik na ciężkim głodzie.
- Na! - wrzasnął Puchatek wykonując cięcie podłużne nożem w kierunku butelki.
- ŁŁŁŁŁAAAAAAA!!! - rozległ się krzyk Królika. Okazało się, że Kubuś w swoim heroicznym ataku na butelkę obciął Królikowi obie dłonie. Butelka z hukiem
rozbiła się o ziemię...
- Ja pierdolę... Kurwa, Królik! Coś ty zrobił??? - rzekł mocno rozczarowany Tygrysek.
- ŁAAA, ŁAAA! - darł się Królik.
- Zlizujcie z podłogi - rzucił się na kolana Prosiaczek.
- ŁAAA, ŁAAA! - darł się coraz ciszej Królik.
- Niech ktoś go zamknie bo mi sąsiedzi będą się burzyć, że strasznie hałasuje - zamruczał Kłapouchy.
- Łaa... aa... bum - Królik z powodu dużej ilości straconej krwi zemdlał.
- I co teraz łosie? Mam zapaskudzony cały dywan. Perski! Tkany pod Wilkowniczkami Górnymi! Patrzta! Tu wino, a tu krew. Jak ja to wszystko umyję??? - jęczał
Kłapouchy.
- A co zrobymy z Kłapobrzuchym (hic!)? Zapytał nieco podchmielony Prosiaczek.
- Wyjebać go za drzwi, bo zapaskudzi całe mieszkanie! Tygrysek nie mógł ścierpieć straconego wina.
- Nie no panowie, biedak się wykrwawia... Niech ktoś zadzwoni po Pana Sowę. On będzie wiedział co zrobić! - Puchatek nie tracił zimnej krwi.
- Halooo? Pan Sowa? Mamy problem. Królikowi odpadły dłonie i strasznie krwawi. A teraz nagle zasnął. Niech pan przyjedzie bo zapaskudzi mi całe mieszkanie...
Kłapouchy lekko załamany przekonywał właśnie Pana Sowę.
- I co? - zapytał Tygrysek.
- Już leci - odparł Kłapouchy. Po chwili Pan Sowa stał już w drzwiach jego domku.
- Wy debile... - Pan Sowa jak zwykle nie mógł stracić okazji ukazania swojej wyższości intelektualnej.
- Który głąb obciął Królikowi dłonie???
- Ja nic nie wim! Nic nie wim i nic nie powim! - krzyczał podniecony Tygrysek.
- Bo one tak same... To znaczy on stał, otwierał żur i nagle dłonie mu odpadły. Palił niemca Puchatek.
- Taa, jasne. A tym zakrwawionym nożem to się pewnie podpierał??? Pan Sowa jak to zwykle w takich sytuacjach bywa odkrył w sobie żyłkę detektywa.
- Prosiaczek! Gadaj co tu się stało! - wrzasnął Pan Sowa do Prosiaczka.
- Nic mu nie mów! To na pewno agent Mossadu! Zobacz jaki ma nos! To na pewno jakaś żydo-masoneria! Gazem go! - Puchatek słynący ze swoich
antysemickich poglądów nagle poczerwieniał.
- Noo więc my... to znaczy strasznie padał deszcz... i Kłapouchy dał nam żur... i Puchatek chciał mu pomóc... i Królikowi odpadły dłonie - wystękał Prosiaczek.
- Obcinając mu dłonie??? - Pan Sowa nie krył bezsensu tej opowieści.
- Nie wierzę w ani jedno słowo! Według mnie cała ta sprawa wyglądała tak: Królik i Puchatek byli na kacu i potrzebowali klina, a że Puchatek miał tylko miód
postanowili się udać na poszukiwanie czegoś mocniejszego. Po drodze spotkali Prosiaczka. Gdy byli u Królika okazało się, że tamten wszystko wypił więc udali się
do Tygryska. Tygrysek miał tylko LSD i haszysz ale nic do picia. Więc po zażyciu po jednym kwasiku udali się do Kłapouchego. Kłapouchy miał wino. Gdy więc
Królik wziął się do opróżniania butelki, Puchatek podstępnie zadał mu parę ciosów nożem w plecy. Jednakże nie trafił i obciął mu dłonie. Czyż nie było tak?
- NIE! - odpowiedzieli chórem wszyscy (oprócz Królika).
- Przyszedłeś tu leczyć czy pierdolić głupoty? Zamknij dzioba bo jak ci przypierdolę to ci pióra dupą wyjdą! - krzyczał Prosiaczek, który właśnie zauważył, że
Królik strasznie posiniał.
- No dobra... już go leczę... Ale pamiętajcie... "The truth is out there"...
- Te! Molder! SIAT-DA-FAK-AP! - wrzasnął Tygrysek. Po chwili Królik był cały i zdrowy i leżał spokojnie na łóżku.
- Królik jest cały, ale bardzo wyczerpany. Musi dużo odpoczywać. A, i przydałaby mu się transfuzja - Pan Sowa zbierał się do wyjścia.
- Fuzja? My nie jesteśmy pedałami! - odrzekł stanowczo Tygrysek.
- Transfuzja!... A zresztą nie ważne. Ja spadam. Na razie debile! - Pan Sowa zamknął z hukiem za sobą drzwi.
- Ty skurwielu! - rzucił się na Królika Tygrysek.
- Wylałeś całe jebane wino. Nawet się nie podzieliłeś. Wybryknę ci dupę do mózgu! - Tygrysek skakał po Króliku.
- Przestań... przestań... A zresztą... Pobrudziłeś mi cały jebany dywan... Te Tygrysek, to skakanie jest całkiem fajne - rzekł Kłapouchy przyłączając się do
Tygryska. Nagle ziemia zadrżała i do pokoju wkręcił się Gofer robiąc sporą dziurę w podłodze.
- So jeft, kurwa ?
- Nic nie jest. Spierdalaj! - Puchatek wymierzył mu soczystego kopa prosto w wystającą z ziemi głowę. W między czasie kuracja wstrząsowa Tygryska i
Kłapouchego odniosła zamierzony skutek. Królik się obudził...
- Może byście kurwa ze mnie zeszli, co - Królik sprawiał wrażenie lekko zdenerwowanego.
- Ops, trzeba wiać... - rzekł Puchatek udając się po cichu w stronę drzwi.
- A, to ty, chodź tu, chodź no tu... - Królik szybko zauważył sprawcę wypadku. Puchatek biegiem rzucił się w stronę drzwi. Niestety Pan Sowa zatrzasnął je tak
mocno, że Kubuś nie miał siły ich otworzyć. Odwrócił się na pięcie i krzyknął:
- Tygrysek, Kłapouchy, Prosiaczek Trzymać skurwiela! - cała gromadka rzuciła się na przerażonego Królika. Po chwili Królik siedział związany w kącie.
- Panowie! Ten złoczyńca musi odpokutować za zniszczenie tak cudownego napoju jakim jest HERACLES Classic Płońsk Aperitif. Mam pewien plan. Tygrysku
masz przy sobie kartoniki z LSD? - rozpoczął dyskusję Puchatek.
- Mam... Jeszcze trzy - odparł Tygrysek.
- Dawaj. Zafundujemy Królikowi darmową przejażdżkę - powiedział z szyderczym
uśmiechem Puchatek.
- Pojebało cię??? Nie dość, że rozjebał wino, to jeszcze mam mu fundować darmowego tripa??? - Tygrysek nie mógł uwierzyć w słowa Puchatka.
- Nie o to chodzi... Mam pewien plan. Dasz mu wszystkie trzy a Kłapouchy wprowadzi go w złego tripa!
- Hehehe! Zajebiście... Powiemy mu, że za chwilę jest koniec świata, albo że zaraz będzie w jego domu impreza disco polo albo techno - rzekł zadowolony
Tygrysek.
- Hihihi ! Albo że zamiast fiuta ma marchewkę... - zaśmiał się Prosiaczek.
- Też mi dowcip? I co to da? - zapytał Kłapouchy.
- Nie kapujesz? Króliki uwielbiają marchewkę... Po paru godzinach nie wytrzyma i będzie ją chciał zjeść. I albo złamie sobie kręgosłup albo odgryzie sobie fujarę...
Hihihi! - Prosiaczek śmiał się coraz głośniej.
- Hehehe, dobre, ale mam coś lepszejszego - rzekł Kłapouchy.
- Dobra, dawać go - rzekł Puchatek i wcisnął przerażonemu Królikowi trzy porcje LSD do mordy. Po chwili Królik zaczął niezrozumiale bełkotać co wskazywało
na stan przed podróżą.
- Dobra Kłapouchy, możesz zaczynać - rzekł Tygrysek.
- Drogi Króliku... mam złą wiadomość - rzekł Kłapouchy najposępniej jak tylko potrafił.
- Cierpisz na dziwną chorobę... Objawia się ona tym, że odpadają ci wszystkie kończyny...
- Bylyfyzytsyf??? - wybełkotał zdziwiony Królik.
- Noo... a potem masz wielką ochotę ciągnąć wszystkim druta... hehe - dołożył Puchatek.
- A jedyną kuracją jest nasranie ci na łeb - warknął przez zęby wciąż wściekły Tygrysek.
- Ale najpierw masz wielką ochotę biegać w kółko i wydawać dźwięk "PI PI PI PI" - zakończył Prosiaczek. Już po chwili ku uciesze wszystkich Królik biegał
wokół stołu i darł mordę. Po paru minutach nagle przestał i upadł bezwładnie na ziemię...
- Te Królik, co ci jest ? - zapytał Kłapouchy.
- Moje nogi... Popatrzcie na moje nogi... zgubiłem... odpadły... nie ma... łaaaaa!!!!! - darł się przerażony Królik.
- Noo... poważna sprawa... - zachichotał Prosiaczek.
- Kłapouchy zrób mu zdjęcie ! - krzyknął Puchatek 
- A teraz ręce... ratujcie moje ręce... łojezu AAAAA ! - Królik popadał w coraz głębszą paranoję... - tymczasem Kłapouchy pstrykał kolejne zdjęcie.
- Wyślę je do całej jego zasranej rodziny, hehe - cieszył się.
- Zasranej...? TAK! Niech ktoś mi nasra na głowę... Błagam, osrajcie mnie! Proszę - Królik był bliski płaczu. Nie dokończył jednak gdyż wielkie gówno
wylądowało mu na twarzy... Po chwili drugie... i trzecie... Gdy wszyscy już się wypróżnili Królik zaczął dochodzić powoli do siebie...
- Och... już mi lepiej... popatrzcie nogi mi odrosły...
- Uwaga! - przerwał mu Tygrysek.
- Inwazja żółtych kuleczek! Chować się!
- Królik wstał, rozejrzał się i z krzykiem wybiegł z domku.
- Nic mu nie będzie? - zaniepokoił się Prosiaczek.
- Nie tam... Jego trip będzie trwał około 48 godzin... Niebezpieczeństwo jest małe, bo samochodów u nas nie ma... co najwyżej może spierdolić się z drzewa jak
będzie myślał, że umie latać. Albo dostanie od kogoś w mordę... - stwierdził doświadczony Tygrysek.
- No to posprzątajmy tu trochę... - rzekł Kłapouchy. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Krzyś. Był ubrany w białą koszulę, na niej miał czarną skórzaną
marynarkę i spodnie "piramidy". Wszedł do sali podśpiewując: "Kolorowe sny kiedy ja - dotykam siebie".
- A ten gej czego tu chciał? - zapytał Puchatek.
- Czołem załoga! - wykrzyknął Krzyś.
- Wal się na ryj - zamruczał Tygrysek po czym wszyscy oprócz Krzysia wybuchnęli śmiechem.
- Co się stało z Królikiem? Spotkałem go po drodze. Biegł jakby go coś goniło i darł się jak opętany - zapytał Krzyś.
- Królik się trochę źle poczuł. Ale za dwa dni mu przejdzie - odparł Kłapouchy.
- A czemu tu tak brudno...? I dlaczego tu tak dziwnie pachnie tym... no... HEJ! to przecież jest ALKOHOL ! - krzyknął Krzyś.
- Braaawooo... - jęknął Tygrysek.
- Jak mogliście... Mama mi mówiła, że alkohol zabija... od niego się umiera... nie wolno go pić... zawiodłem się na was... Idę do domu... i powiem mamie! - rzekł
Krzyś i trzasnął drzwiami.
- Idź i ją tu przyprowadź... nasram na jej grób - rzekł na odchodnym Tygrysek.
- Taa. Zarżniemy ją koncertowo... - dorzucił swoje Kłapouchy.
- Wiecie co... nie chce mi się tu siedzieć... chodźmy przejść się po lesie... - zaproponował Prosiaczek. I cała czwórka wybiegła na dwór w poszukiwaniu kolejnej
przygody...

CZĘŚĆ DRUGA: THE RULERZ OF THE WORLDS

Był piękny majowy wieczór. Puchatek, Prosiaczek, Kłapołuchy i Tygrysek wybierali się właśnie na wycieczkę...
- Znów leje... Co za chujowy klimat... - jęknął Puchatek.
- A mnie to zwisa... - rzekł Kłapołuchy rozkładając swój mały parasol
- Judasz! - warknął Tygrysek.
- Hehe. Nie Judasz tylko wynalazca - odparł Prosiaczek.
- Nie ważne. Co teraz robimy? Pragnę przypomnieć, że Królik ma złego Trip'a, a Gófer najprawdopodobniej nie żyje, bo dostał soczystego kopa w zęby. A więc?
- Puchatek był jak zwykle kurewsko bezpośredni.
- Myślę, że tak chujowy wieczór można by rozpocząć czymś mocniejszym... - wystękał nieśmiało Prosiaczek.
- No, myślę, że jest to dobry pomysł. Chodźmy na piwną górkę. Mieszkająca tam Babajaga(tm) ma na pewno jakieś dobre trunki - rzekł Puchatek. Nagle otoczyła
ich dziwna brygada...
- Czego? - zapytał bezpośrednio Tygrysek.
- Jesteśmy Łowcy Pip. A w tym miejscu powinien stać nasz przywódca DonVasyl(tm). Niestety nie ma go wśród nas - rzekł donośnie jeden z nich.
- A gdzie jest? Umarło mu się, czy po prostu go zabili? - zapytał Prosiaczek.
- Ma małe problemy z psychiką i własnym penisem, ale wkrótce mu przejdzie. A... Macie jakieś pipy do złowienia? - zapytał drugi z nich.
- Taa. Jedną. Nazywa się Krzyś. Wyjątkowa pipa a do tego straszny maminsynek. Jego postać wzorowana jest na Szadim z (b)Just 5, który bardzo kocha swoją
mamę i nie bardzo lubi dziewczyny - Puchatek nie krył swojej niechęci do Krzysia.
- Jebana pipa ! - wykrzyknęli łowcy.
- Noo, i w dodatku nienawidzi łowców pip - rzekł Prosiaczek.
- Zabić skurwiela... Bierzemy go. To największa pipa jaką dotąd widzieliśmy. Gdzie go znajdziemy ? -zapytał trzeci z nich.
- Mieszka z mamą w pedalskim domku z białym płotkiem na skraju lasu - wskazał drogę Puchatek.
- Dzięki. Takich dwóch jak nas trzech to niema ani jednego - rzekł czwarty z nich po czym obydwaj udali się w kierunku domku Krzysia.
- No to jednego pajaca mniej, a wieczór dopiero się zaczyna... - rzekł z uśmiechem na ustach Kłapouchy. Nasi bohaterowie ruszyli w stronę piwnej górki. Już po
chwili byli na jej szczycie. Wtem przebiegła koło nich wielka LoveDoll.
- Widzieliście to? - zapytał zdziwiony Prosiaczek.
- Nie wiem... Czy to jawa czy sen... - zanucił Puchatek.
- Ani chybi to była lalka miłości. Miała taką fajną minę... taką rozdziawioną... - Kłapouchy nie krył swoich fantazji. Po chwili cała czwórka była na szczycie przed
chatką Babyjagi(tm).
- Jo, Babajagi ! Veni, Vidi, Vino ! -zakrzyknął Tygrysek.
- Nie jestem żadnym Babajagiem(tm). Mam na imię Abrakadabrapokuskonstantynopolitańczykowianeczkatrzy ! - rzekła wiedźma.
- A możemy cię w skrócie nazywać... chuj? - zapytał niepewnie Prosiaczek.
- Nie! Kurwa! Dlaczego wszyscy chcą mnie w skrócie nazywać chuj? Co jest ze mną nie tak ? Może źle wyglądam... Tak słabo się odżywiam... a tak bajdełej to
czego chcecie ?
- Chcemy dobre wino za 3 złote.
- Nie mam w detalu. To sklep dla prawdziwych smakoszy. Mam tylko 6-ciopaki winobluszczy - win po 20 złotych. Chcecie?
- To se newrati... - walnął Puchatek.
- Zamknij ten swój pluszowy ryj. Bierzemy dwa! - warknął Tygrysek. Po chwili czwórka upajała się aromatem i smakiem wina HERACLES - Classic Płońsk
Aperitif.
- No to panowie - BĄ ŻUR ! - wzniósł toast Kłapouchy.
- Taaaak... Heracles - to jest to - rzekł z rozkoszą Tygrysek.
- Heracles - I do it my way ! - dodał Puchatek.
- Bylyfyzytsyf - dodał Prosiaczek.
- Zbiłem butelkę - jęknął głucho Kłapouchy.
- Wiecie co myślę? We are rulers of this world - rzekł dumnie Puchatek.
- Po dwóch winach każdy jest rulezem - stwierdził Prosiaczek.
- Ha. Duma mnęł rospera... - jęknął Tygrysek.
- Dobra... My tu gadu-gadu a ja mam ochotę podupczyć. Chodźmy na disco. Tam na pewno jakieś fajne dziołchy będą.
- Nu. To jest myśl - wybełkotał Kłapouchy. I cała czwórka powoli udała się w stronę pobliskiego miasteczka gdzie właśnie odbywała się dyskoteka.
- Hej łosie, luk et diz! - wskazał na plakat Tygrysek.
- "Dziś w remizie dyskoteka. Nikt już nie śpi, nikt nie czeka. Przewidziano występ świetny, Just5 będzie - bądźcie grzeczni. A rej wodzić będzie Sowa, didżej
świetna, wybuchowa." - przeczytał z wielkim trudem Puchatek.
- Ja pierdolę, ale rymy - chyba komuś przyjebimy - dorzucił swoje Tygrysek.
- Chciałeś powiedzieć przyjebiemy - zapytał Prosiaczek.
- Nie, bo przyjebiemy nie rymuje się z rymy, a zresztą nie ważne - odparł Tygrysek.
- Dobra wchodzimy - rzekł stanowczo Pychatek. I wszyscy udali się do remizy. Gdy byli już w środku nagle na scenę wkroczył Pan Sowa.
- ... Heloł, heloł ! Na dzisiejszym koncercie wita was didżej Sova! Tak! Dzisiaj koncert DżastFajf! A więc dziewczyny szykujcie majtki. Oto ONE! - ups, sory.
Oczywiście chciałem powiedzieć ONI! - JUST 5! I w rytm muzyki disko na scenę wkroczyli Just 5.
- "...Kolorowe sny kiedy ja..." - nie dokończył Szadi bo butelka po winie rozbiła się o jego głowę.
- Musiałem mu przypierdolić - rzekł z uśmiechem Tygrysek.
- Chłopaki! Biją Dżastów - wrzasnął ktoś z tłumu. I wszyscy wokół rzucili się na naszych bohaterów.
- Panowie, spierdalamy. - wrzasnął Puchatek. Lecz gdy wykonał energiczny obrót natychmiast został powalony strzałem sztachetą w nery.
- DOOM! - krzyknął Tygrysek po czym padł znokautowany 2 litrową butelką zwrotną. Cała impreza trwała jeszcze przez około 10 minut po czym cała czwórka
została wyrzucona na pobliską zwałkę. Bardzo potłuczeni, aczkolwiek cali, nasi bohaterowie powoli zaczęli dochodzić do siebie.
- Jaa pieeerdoleeee... - jęknął głucho Puchatek.
- Moje plecy... - wystękał Kłapouchy.
- Kto zgasił światło ? - zapytał przezornie Tygrysek.
- Cały ten incydent nie maiłby miejsca gdyby nie to, że Tygrysek przypierdolił Szadiemu winem w jego pedalski łeb - stwierdził spokojnie Kłapouchy.
- Ale przyznacie, że widok szyjki wbijającej się Szadiemu w oko był wyjebany! - odparł Tygrysek.
- Ta... To było wiekopomne wydarzenie - przytaknął Prosiaczek.
- Dobra, pozbierajmy się z tego łajna i wracajmy do domu... - rzekł Puchatek, po czym cała czwórka udała się spokojnie do swoich domów.

CZĘŚĆ TRZECIA: THE SILENTS OF THE LAMBS

Była piękna majowa noc. Bezchmurne niebo wspaniale ukazywało miliony gwiazd i niesamowitą tarczę pełnego księżyca.
- Ciągle leje... Czy ten jebany deszcz nigdy nie przestanie padać? Jeszcze trochę, a wyrosną mi płetwy! - Tygrysek nie krył poirytowania.
- Ma to swoje plusy... Na przykład Gófer, jeśli jeszcze żyje, popierdala teraz z wiadrami i wylewa wodę ze swoich tuneli. - stwierdził z uśmiechem na ustach
Puchatek. Wtem cał...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin