1 Andrzej �wiech Tajemnica Marleny Prawie jak w Ksi�dze Rodzaju. Na pocz�tku pojawi�a si� my�l, kt�ra przerodzi�a si� w s�owo. Ono w�a�nie pomog�o jej zata�czy� szalone dzie�o kaznodziei zamkni�tego w ciemno�ci zak�adu dla ob��kanych w rytm pie�ni � pro�by z�o�onej bogom, o ile istniej�. Jeszcze tylko jeden klawisz. Urodzi�em si� w nocy. Chyba dlatego czuj� si� lepiej w ciemno�ci matrycy, cieple narodzin i b�lu wyj�cia. Pami�tam przera�on� kobiet�, kt�rej wyszed�em spomi�dzy n�g. Krzyk; pami�tam krzyk, koj�cy i pusty � bez s��w. Krzyk mojego dzieci�stwa, zast�piony w miar� dorastania czarnymi rytmami hip hopu. Jestem samotnym dzieckiem wolno�ci, �yj� w�r�d anonimowych ludzi � tam czuj� si� najbezpieczniej. Sk�adam si� tylko ze s��w � pracowicie odciskanych codziennie na klawiaturze mojego komputera. Mo�e jestem ju� tylko s�owami, bo nie pami�tam nic poza s�owami i odg�osem miarowego stuku. Alfabet Morse'a pocz�tku dwudziestego pierwszego wieku. Dzi�ki niemu nikt mnie nie zna i nikt nie wie nic o moim imieniu, kt�re, jak staro�ytny mag, wyszepta�em jedynie przyjacielowi, setki tetrabajt�w temu. Gdzie on jest teraz? Gdzie ja jestem? <Wspomnienie> <Aplikacja uruchomiona> Przyjaciel nie �yje. Pami�tam jak umiera�. Jak alchemik przy swoich retortach, skupiona, wpatrywa�a si� w s�owa pojawiaj�ce si� na ekranie zgrabnego komputera przeno�nego. Program sam wyszukiwa� odpowiednie podprogramy i nie czeka� na jej akceptacj� w uruchamianiu ich. Przesy�a� komendy i zatwierdza� je. Lekko zdziwione, zielone oczy czyta�y szybko pojawiaj�ce si� litery, kt�re czasami, jakby poza �wiadomo�ci�, dopisywa�a. Szuka�a b��du, najdrobniejszego potkni�cia algorytmu, palce szybko biega�y po pieszczotliwie stukaj�cych klawiszach koryguj�c i dodaj�c szczeg�y... Jeste�my dzie�mi wolno�ci � tymi s�owami dodawali�my sobie otuchy i warto�ci w naszym bezwarto�ciowym spo�ecze�stwie. Nie jestem nikim wyj�tkowym, nikim wielkim � nigdy nie by�em. By�em tylko jednym z wielu id�cych przez m�odo��, jak ja, w��czonych do sieci jako nieznajomy po drugiej stronie �wiata. Ukrywa�em si� jak ka�dy, pozbywaj�c si� przy wej�ciu w system to�samo�ci i wp�ywa�em na bezmierne wody oceanu danych. Gra�em ze swoimi z�udzeniami i gra�em z�udzenia innych, wkradaj�c si� mi�dzy wierszami kodu. �y�em zawsze na kraw�dzi i w butelce naszych ekran�w. I tak wszyscy stoimy na ostrzu no�a. Wzrok na plecach. Czuj� go, jakby setki �lepi ukrytych gdzie� tam, w nieistniej�cych zakamarkach elektronicznej ciemno�ci obmacywa�y mnie i liza�y miarowymi poci�gni�ciami wilczego j�zyka. Wiem, �e pewnie ju� tu s�. Albo przynajmniej b�d� ju� wkr�tce. Cyberpunk � tak si� nazwa�em wspominaj�c ksi��ki, kt�re czyta�em jeszcze jako ch�opak pe�en marze�. Taki nick. Nowe �ycie zakl�te w imieniu. Widzia�em w nim siebie jako burzyciela ustroju, w kt�rego mocy jest zmieni� �wiat. Ja, �lepy b�g sieci, w swoich oczach tw�rca i stw�rca wszystkiego. Szalone b�stwo odesz�ych chwil, �ni�ce swoj� tera�niejszo�� i swoj� przesz�o�� w zapami�taniu uk�ad�w scalonych tak doskonale, �e ju� nie wiem, gdzie jest granica. Nie pami�tam, jak wygl�dam. Ka�dy z nas, przechodzi ten okres. �yj� w jednej, xbajtowej iluzji � moje cia�o, jakie jest? Dzi� jestem m�czyzn� oko�o 1,70m, o czarnych w�osach i piwnobr�zowych oczach. Wa�� 62 kilogramy i mam kr�pe muskularne cia�o o dobrze zarysowanych, lecz nie za bardzo widocznych mi�niach. Wczoraj mog�em mie� 1,80 m i by� Monik� O Gor�cych Udach. Albo Mokr� Agnieszk�, albo Marl2enne. Ogl�dam si�. Id� Ulic� i ogl�dam si�. Pierwotny strach � jaki m�g� czu� cz�owiek tysi�c lat temu rozbijaj�c czaszk� innemu cz�owiekowi, wcze�niej wyszczerzaj�c z�by i w ten spos�b pierwszy raz k�ami�c. Syc� si� swoim realnym strachem, bo przypomina mi czasy, gdy jeszcze wiedzia�em, co jest realne. Dzi� m�j strach wydaje si� tylko kolejnym, niesko�czonym ci�giem s��w. Ale jest realny... Uciekam. Wiem, �e nie uda mi si� � min�y czasy, gdy nie odzywa�e� si� i ci� nie by�o. Teraz wy�ledz� ci� dwadzie�cia Po��cze� wcze�niej na sto. Cofn� �wiat i p�jd� twoim tropem... Wiem to wszystko � z w�asnej przesz�o�ci, by�em w tym najlepszy z najlepszych, bo wydawa�o mi si�, �e nie ma ju� lepszego... Nie mam ju� dok�d i�� w tej wirtualnej pustce. Mojej Kreacji. Moje umiej�tno�ci nie wystarcz�. Dadz� mi tylko tyle, �e nie uda im si� zbyt szybko mnie z�apa�, ale wiem, �e w ka�dej chwili mog� wyj�� zza rogu Ulicy. I tak ju� wkr�tce mnie dopadn�... �udzi� si� jeszcze, �e dadz� mi spok�j? Moje winy s� zbyt wielkie. Stan��em przeciwko pierwszemu prawu, bo wypowiedzia�em Imi�, gdzie nie wolno go wypowiada�. I Marl2lene, bo dowiedzia�em si�, kim jest. By�a moim szcz�ciem. Sta�a si� twoj� zgub�. Nasza diaboliczna "Mar12enne". Tylko ci�g s��w i skojarze�. W��czona do sieci z drugiej strony �wiata albo tu� obok stuka�a literki, kt�re p�ywa�y mi po ekranie prywatnego po��czenia. By�a szybka i agresywna � gra�a ostro i odpowiada�a na pytania niestandardowo, wi�c musia�a by� realna. Inaczej � nie by�a nawet bardziej skomplikowanym programem na�laduj�cym. Wiem to dobrze. Tak dobrze. M�j najs�odszy wr�g... Znam jej cia�o jak najlepsz� uk�adank� � realnoprzestrzenne puzzle. Pami�tam jej drobne piersi i d�ugie uda, pami�tam lekko falowane blond w�osy i zielone oczy, pami�tam d�onie na gardle i u�miech na ustach. Pami�tam smak jej podniecenia i zapach jej okresu. Pami�tam wo� jej potu i twojej krwi. Mar2lenne. Zaskoczy� j� stopie� skomplikowania. Przewidywa�a, i owszem, �e wszystko b�dzie si� rozwija�, �eby osi�gn�� pewien poziom i tam pozosta�. Tymczasem jej program komplikowa� wewn�trznie ju� dzi� osi�gaj�c granic�, kt�r� jeszcze mog�a sobie wyobrazi�. Chyba wtedy przysz�o jej do g�owy, �e stworzy�a now� formu��. "Cyberpunk" >�yjesz jeszcze?< "Mar12enne" >Udowodni� ci< "Cyberpunk" >My�la�em, �e odesz�a�< "Mar12enne" >Nie odchodz� tak �atwo, ksi���< "Mar12enne" >Zadzwoni�, daj mi numer< "Cyberpunk" >CyBeRpUnK< "Mar12enne" >�mieszne< "Mar12enne" >Masz fryzur� punka, str�j, �a�cuchy, punku?< "Cyberpunk" >Technika jest moim strojem i �a�cuchem DNA< "Mar12enne" >Trzymaj si�, ksi���. Zaczyna si� twoja jazda do zwyci�stwa< Mia�a ciep�y g�os. Koj�cy jak dotyk lodu w s�oneczny dzie�. Oczy �widrowa�y mnie przez fale mi�dzy jej i moim telefonem. Nie wystarczy�o jej to � zjawi�a si� u mnie zaraz potem. [Kobiety wol� delikatne telefony, ergonomiczne i drobne. Takie, jakie mieszcz� si� w d�oni � kryj� si� r�wnie dobrze w eleganckiej torebce, jak w plecaku. Ona mia�a niezgrabn� Motorol�, tak� jak moja.] -Nie u�ywaj tak cz�sto telefonu, punkowy ksi��� � odchyli�a g�ow�, a w�osy rozsypa�y si� blond burz� na jej plecach. � Zbyt �atwo nast�pna ci� wykryje... a ja mog�abym by� zazdrosna. Nie lubi� by� zazdrosna, wiesz? Po prostu bior� i nie lubi� si� dzieli�. Sta�a tu� przede mn�, cho� nie wiem, kiedy podesz�a. By�a wy�sza o kilka centymetr�w, pami�tam, bo odchyla�em lekko g�ow�, gdy mnie ca�owa�a kilka bajt�w p�niej. By�a ostra � jej drapie�ne wargi obejmowa�y m�j j�zyk i za chwil� gwa�ci�y wn�trze ust. Jej d�o� spocz�a mi�kko mi�dzy moimi udami. Zanim si� w tym po�apa�em, ca�owa�em jej szyj�, gryz�em jej ucho i pie�ci�em policzki. <Seks> <Aplikacja uruchomiona> Nasz pierwszy raz pozbawi� mnie klawiatury i s�uchawek, a ona zosta�a. To dla niej stworzy�em Krak�w. Zbudowa�em go Dom po Domu i Ulica po Ulicy. Postawi�em Sklepy i Kawiarnie, �eby�my mieli dok�d chodzi�. Szcz�liwa ta�czy�a dla mnie na Plantach wok� rynku i obejmowa�a nogami moje nagie biodra podczas randek w Hotelach, oczywi�cie najdro�szych. Pozosta�a jeszcze tylko ma�a trudno�� stworzenia takiej historyjki, �eby wszystko to by�o dograne dla logiki komputera. Wszystko musia�o si� zaz�bia� i dope�nia� w najdrobniejszych szczeg�ach maszyny, kt�r� musia�em stworzy�, �eby Mar2lenne przyjecha�a do mnie � oboje wiedzieli�my, �e sytuacja ta jest niemo�liw� do wykonania w realu. Dlatego zamykali�my si� w tym wirtualnym �wiecie tak d�ugo, a� przestali�my czu� r�nic� odleg�o�ci, nie przeszkadza�y nam przerwy mi�dzy wej�ciami i tracili�my poczucie realno�ci. Tym bardziej, kiedy pod��czy�em sobie kropl�wk� � w og�le nie musia�em wychodzi� z sieci � wtedy naprawd� brak jej obecno�ci bola� fizycznie. Tego dnia chyba znik�a r�nica mi�dzy �wiatem komputerowym a �wiatem poza nim. Nie potrzebowa�em tego drugiego. Wystarcza�o mi, �e tylko ona by�a realna � ona i m�j niesko�czony przyjaciel. Poznawali�my si� po nickach. Intuicja albo fakt, �e jeden z nas jeszcze nie zmieni� swojego zawo�ania. Wyczuwali�my schematy zmian naszych nazw � ja na przyk�ad z Cyberpunka zmieni�em si� na Shadowruna, a potem Mnemonica, Wintermuta... Nie, to nie mog�o si� zdarzy�. NIEMO�LIWE � m�wi�a sobie, a jednak. Uodporni�a sw�j program na wirusy, jak umia�a. Wpisa�a mu w kod mn�stwo zabezpiecze�, wprowadzi�a funkcje rozpoznawania i leczenia. Postanowi�a poczeka� przemierzaj�c sie� w poszukiwaniu lekarstwa. M�j przyjaciel, a mo�e nawet brat, bo je�li istnieje na �wiecie mi�o�� � kocha�em go jak brata. Czasem nawet w niego przestaj� wierzy� w swoim paranoidalnym �wiecie zer i jedynek. By�y momenty, gdy wydawa�o mi si�, �e jest tylko doskonale stworzonym programem komputerowym � wtedy rzeczywi�cie u�ywa� programu, kt�ry odpowiada� standardowo na listy, przesy�a� pozdrowienia �wi�teczne i siedzia� na czacie imituj�c jego obecno��. By� jego autorstwa. Je�li gdziekolwiek istnieje na czacie blisko�� cz�owieka � by� mi bliski. By� moim ca�kowi...
StarszyPan