Upiorne oblicze chrześcijaństwa.doc

(182 KB) Pobierz
Upiorne oblicze chrześcijaństwa [1]

Upiorne oblicze chrześcijaństwa [1].Mity  i oszustwa biblijne(2 -str 14)

Autor tekstu: Lloyd Graham

 

Fragment "Deceptions and Myths of the Bible"

 

Tak, aby założyć religie nie wystarczy bazować na ludzkiej ignorancji. Trzeba być również nieuczciwym, okrutnym i gotowym do przelewu krwi.

 

(...)

 

Zapanowała ideologia, która doprowadziła do zniszczenia starożytnej mądrości opartej na wiedzy o Rzeczywistości. Biblijna nauka odebrała człowiekowi wszelką wiedzę o Przyczynowości, która uczyła m.in. skąd pochodzi źródło prawdy, skąd biorą się kataklizmy; ponadto uczyła człowieka hierarchii wartości moralnych i uświadamiała mu sens jego własnego istnienia. A przecież te ogromne siły przyrody od wieków niszczą ludzkie istnienia i ludzkie dzieła (Warto zwrócić tutaj uwagę w jak ostrej sprzeczności z tym stoi wypowiedz Jezusa, że „bez woli ojca który jest w niebie nawet wróbelek nie spadnie na ziemie" lub „wszystkie włosy na naszej głowie są (przez Boga) policzone" - dop. tłum.). Jedynym „ojcem" człowieka jest prawo naturalne, a ono nie jest nawet świadome tego co stwarza. Jak wiec może ono przebaczać człowiekowi jego winy? Nie dość, że uczyniło człowieka z natury istotą nieoświeconą i niecywilizowaną to ma jeszcze robić mu wyrzuty za jego złe postępki? (Tutaj Graham nie ma zupełnie racji. Jedni ludzie już rodzą się oświeceni i cywilizowani, inni ciemni. Właśnie to zastanawia mnie od dłuższego czasu. Czy należy doszukiwać się tutaj skutków reinkarnacji? — dop. tłum.) Gdyby ten nie znający metafizyki Chrystus znał prawo Przyczynowości, to sformułowałby swojąmodlitwę przed męczeńską śmierciąakurat odwrotnie „Człowieku, przebacz Bogu, bo nie wie, co czyni" (Warto zwrócić tutaj uwagę w jak ostrej sprzeczności z tym stoi wypowiedz Jezusa, że „bez woli Ojca, który jest w niebie nawet wróbelek nie spadnie na ziemię" lub „wszystkie włosy na naszej głowie są (przez Boga) policzone" — dop. tłum.)

 

Wszystko, co żyje na tym świecie potwierdza słuszność tego tragicznego faktu. A wiec pytajmy się: Czy człowiek może wybaczyć Bogu jego okrucieństwo ? zamiast: Czy Bóg przebaczy człowiekowi jego grzechy ? Teoria, że to człowiek spowodował swoje własne cierpienie poprzez „grzech pierworodny" to kpina z realiów życia. Ten „grzech" popełnił Bóg przez stworzenie materii — źródła zła. Bóg nie cierpi za swoje grzechy, lecz skazuje na cierpienia człowieka.

 

Współczucie dla cierpiących może obudzić się w nas dopiero wtedy, gdy ujrzymy ślepe, cierpiące masy ludzkie — ofiary Pierwotnej Przyczyny nie znającej miłości i miłosierdzia.

 

Inni nauczyciele nie dali się nabrać na takie teorie. Budda ponoć przejrzał naturę Boga i zdumiewał się nad jego okrucieństwem. „Jeśli Bóg — mówił — toleruje ten bezmiar zła i cierpienia na świecie, to nie może być istota dobra, a jeśli nie może temu złu zaradzić, to nie może nazywać się Bogiem". Jeśli ewangelie mówią prawdę, że Chrystus był wysłannikiem Boga na Ziemie, to należałoby stwierdzić, że zamiast uznać cierpienie człowieka i okrutną obojętność na nie ze strony Boga za fakt, jeszcze bardziej powiększył przepaść pomiędzy człowiekiem a sobą, mówiąc "Nikt nie jest dobry tylko Bóg (czytaj Ja)"

 

Zważywszy więc, że Bóg jest bezwzględną, bezlitosną Mocą Stwórczą, człowiek nie jest objęty jakimkolwiek nakazem kochania Go, ponieważ właśnie od niej pochodzi jego cierpienie i barbarzyńska natura. Czyż można nazwać cywilizowanym pokolenie ludzkości które wydaje miliardy dolarów na produkcję środków zagłady, zamykając jednocześnie szpitale i szkoły z braku funduszy, które pozwala połowie mieszkańców świata przymierać z głodu podczas gdy druga połowa cierpi na rożne choroby spowodowane przejadaniem się ? Czyż można nazwać cywilizowanym pokolenie które zatruwa powietrze, wodę i glebę, które nie zna różnicy pomiędzy mitologią a historią i nie wie po co w ogóle istnieje? Taki świat nie jest autentyczny. Przypomina on raczej folwark zwierzęcy. (Nie na próżno Bertrand Russell mówił, że ten świat chyba stworzył diabeł kiedy Bóg spał. Więc jeśli jutro trzęsienie ziemi nawiedzi twoje miasto lub okolice, nie mów że to pomsta Boża za grzechy ludzkie — dop. tłum.) Jeśli człowiek chce uciec od tej Mocy, to powinien nie tylko przestać ją miłować, lecz starać się jej przeciwstawić i ujarzmić ją (głównie przy pomocy osiągnięć naukowych — dop. tłum.)

 

Ludzkie poszukiwania prawdy, nadziei, pokoju, dążenia do zbudowania świata opartego na prawach i porządku — czymże są w swej istocie jak nie wysiłkami człowieka aby zabić w sobie samym tego okrutnego zwierza ? Za co zresztą miałby kochać tę moc ? Szkopuł w tym, że właściwie wcale jej nie kocha, tylko udaje. A to z kolei niechybnie prowadzi do zakłamania. A potem nasi nauczyciele zastanawiają się, dlaczego jesteśmy tacy nieuczciwi jedni wobec drugich.

 

Żaden człowiek nie kocha Boga, a ten, kto mówi, że Go kocha „kłamcą jest i prawdy w nim nie masz". Nie można bowiem kochać tego czego się nie zna, a żaden człowiek nie zna Boga religii.

 

Chrystus powiedział, a raczej przypomniał słowa Jahwe „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego". Ale nie możesz Go miłować, i nawet nie próbuj. Błąd tkwi tutaj w słowie „Miłuj", które należałoby zastąpić zwrotem „Okazuj dobrą wolę..." lub „Bądź życzliwy wobec...", zaś pozbawiona emocji życzliwość lub dobra wola jest owocem nie miłości, lecz oświecenia.

 

Jezus nie napomknął ani słowem o tych okrutnych siłach Boga, z którymi biedny człowiek musi się zmagać (właściwie napomknął w kontekście wieży, która zawaliła się i zabiła wielu ludzi; tyle, że skomentował ten wypadek w typowo „kapłański" sposób — „I wy tak poginiecie, jeśli pokutować nie będziecie" — dop. tłum.). Pochwalił tylko dziecinną niewinność (a raczej naiwność) i równie dziecinną, naiwną wiarę i ufność w zrządzenia Opatrzności Bożej. Dlatego z jego właśnie winy wiele ludzkiej pracy i energii poszło właściwie na marne, na pogoń za wiatrem.

 

A nieświadoma charakteru Przyczynowości ludzkość ściągnęła na siebie te okrutne siły „boskie"; stad mamy wojny bratobójcze i inne nieszczęścia. Prawdziwy Zbawiciel uczyłby człowieka, że jego wrogiem jest nie jego równie potrzebujący pomocy brat lub bliźni, lecz jego wojowniczy Ojciec — lub nazwijmy to, Natura.

 

Ale biblijny Zbawiciel postępował wprost przeciwnie, uczył człowieka, że jedynie ów Ojciec jest dobry, zatem należy go kochać i czcić. Nic więc dziwnego, że wciąż jesteśmy z natury barbarzyńscy, tyle czasu i pieniędzy poświęciliśmy na wojny i zbrojenia zamiast na budowę lepszego świata. A co ów Zbawiciel świata ma do powiedzenia na ten temat? Coś całkiem odwrotnego. Zamiast objawić nam nasze przeznaczenie w tym całym Stworzeniu, mówi nam: „nie troszczcie się o nic, bo wasz Ojciec Niebieski zna wasze potrzeby zanim poprosicie go o cokolwiek" — doskonały przykład źródła, z którego bierze się, między innymi, to poczucie „fałszywego bezpieczeństwa", w którym od dawna żyjemy. Innymi słowy, mówi on: nie troszczcie się o własne dobro, a ów „niebieski ojciec" pozwoli wam umrzeć z głodu, nie troszczcie się o zdrowie i higienę, a wykończą was te śmiertelne pasożyty (zarazki i bakterie wyprodukowane przez) waszego Niebieskiego Tatę, nie troszczcie się o sprawiedliwość ekonomiczną, a staniecie się niewolnikami przemysłowymi, nie troszczcie się o sprawiedliwość polityczną a będziecie mieli następną wojnę światową.

 

Troska o te sprawy to wyłącznie nasz interes, a stan obecnego świata mówi sam za siebie, jakie są skutki zawierzania tych spraw Bogu — ciągłe modlitwy o pokój i nigdy nie kończące się wojny, zło wybrane demokratycznie i osadzone na tronie, a sprawiedliwość posłana na krzyż; uczciwi biedują a krętacze bogacą się; nasi dobroczyńcy żyją w trudzie isamotności, a bogate pasożyty lenią się i hulają. I to jest zrządzenie „Świętej Opatrzności" w którą każe się nam wierzyć.

 

Cała rola Boga w życiu każdego człowieka rozpoczyna się od chwili poczęcia w łonie matki, a kończy się kiedy osiąga on dojrzałość fizyczną, czyli gdy kończy się budowa ludzkiego ciała. Potem Bóg odpoczywa od swojego dzieła, podobnie jak odpoczął On po budowie swojego własnego ciała, czyli stworzeniu nieba i ziemi.

 

Stworzył On świat ludzi mających nowe, konkretne potrzeby; potrzeby o których on, Stwórca, nic nie wie; dlatego człowiek i tylko człowiek może te potrzeby zaspokoić. To właśnie jest podstawowa prawda o człowieku, którą zakrył przed nami ów Chrystus, a raczej ci którzy wykreowali go dla swoich własnych korzyści. A dlaczego to zrobili? Bo potrzebne im były słabe, bezwolne, posłuszne masy, pozbawione inicjatywy i zdane na wole nieba. Pomimo współczesnych osiągnięć naukowych nie możemy jakoś uwolnić się od tego typu nauk. Przykładem tego może być cytat z jednej z naszych amerykańskich gazet:

 

„Oznacza to po prostu, że Bóg zniża się i sam wykonuje całą robotę. Zresztą musi, bo my jesteśmy bezradni, bo każdy nasz wysiłek, aby zbawić się naszymi dobrymi uczynkami jest równoznaczny z bluźnierstwem, bałwochwalstwem, arogancją, zarozumiałością, czyli najgorszym rodzajem grzechów". Jeśli Chrystus naprawdę uczył takich rzeczy, to był burzycielem ustanowionego przez swojego Ojca planu, jakim jest Ewolucja. My, twórcy podstaw racjonalnego myślenia, moralności i mogący stworzyć kiedyś prawdziwie „boskie" urządzenia, trudziliśmy się na próżno, bo nasz Ojciec znał nasze potrzeby zanim Go o coś poprosiliśmy.

 

Taką nauką Chrystus odwiódł ludzkość od naturalnego porządku rzeczy i posiał chaos, odwrócił uwagę człowieka od Rzeczywistości, przez co człowiek zmarnował dwa tysiące lat przez wiarę w odpoczynek na laurach w niebie. Jeśli taki nauczyciel naprawdę żył i głosił światutaką naukę, to Mani nie mylił się mówiąc, że „był to demon"; Antychryst, w każdym razie — narzędzie kapłanów. Bo tylko i wyłącznie im potrzebna była taka fałszywa filozofia i teologia. Nie można dokonywać porównań rzeczy zupełnie odmiennych z natury. Ludzki ojciec i syn są porównywalni, obaj są istotami moralnymi i skromnymi; kosmiczny Ojciec i Syn są również porównywalni — obaj są niemoralnymi, nieświadomymi swojego działania mocami. Obie te pary są wiec zupełnie do siebie niepodobne.

 

Prawdziwy Chrystus wiedziałby o tym; wiedziałby również, że kosmiczny Ojciec i Syn uciekli razem i razem uwikłali się w materię. Wiedziałby przede wszystkim, że to właśnie był „grzech pierworodny", a wszystkie inne grzechy są tylko tego następstwem. Gdyby Chrystus wiedział o tym i tak uczył, chrześcijaństwo na pewno nie miałoby racji bytu, bo nawet największy prostak zrozumiałby raz na zawsze, że grzechy człowieka są w istocie grzechami Boga w człowieku.

 

Tylko Ewolucja może pokonać „grzech" Inwolucji — stworzenie materii, źródła zła. Jaka więc jest obiektywna wartość tej przewrotnej nauki o grzechu pierworodnym ?

 

Kluczem do zrozumienia sedna sprawy jest tutaj słowo słońce, a nie syn. (W języku angielskim pierwsze słowo pisze się „sun" a drugie „son", lecz oba wymawia się identycznie — dop. tłum.) Kiedy mityczny Apollo, słońce, został wyrzucony z kraju, pasł trzody króla Admetusa.

 

W obecnym wiekuzwanym erą „oświecenia", miliony ludzi ciągle wierzy, że to Bóg, a nie słońce, rządzi atmosferą ziemską, czyli ustala pogodę. Ale nasze prognozy pogody są niczym innym jak wynikiem aktualnego położenia naszej planety względem słońca. W podobny sposób miliony ludzi wierzy, że to Bóg stworzył ten świat. Ale „stwórcą" tego świata jest nie Bóg, lecz Słońce, w dodatku nie nasze Słońce, które jest planetą w znacznym stopniu przez nas zbadaną. Słońce jest niejako transformatorem przemieniającym energię kosmiczną w materię chemiczną — „skrzepniętą" energię.

 

Stworzenie świata jest procesem metafizycznym, a przeciętny, współczesny człowiek — „produkt" naszej chrześcijańskiej kultury — nie nauczył się dotąd sztuki metafizycznego myślenia i nie może tego procesu nijak pojąć. Słońca są stworzycielami światów w kosmosie, a nie bogowie. Starożytni wiedzieli o tym i właśnie na tej podstawie oddawali cześć Słońcu. Ale Słońce jest w istocie piekłem na niebie. Jest to kosmiczny „infernus" którego okrutna energia przechodzi wszelkie ludzkie pojecie. A kto, lub co jest ofiarą odbierającą te straszliwe siły emanujące ze Słońca, te straszliwe energie wyrzucane z niego? Oczywiście planety. To są właśnie owe „świnie" nad którymi Słońce znęca się. I na motywach takich właśnie mitów zrodziła się ewangeliczna opowieść o wygnaniu przez Jezusa demonów z człowieka i posłania ich w świnie. Zatem nasza planeta jest niejako kosmicznym smokiem; smokiem z którego wnętrza bucha ogień. I stąd mamy eksplozje wulkanów. Czy naprawdę inteligentny Stwórca musiał się tyle natrudzić, aby stworzyć coś aż tak niedoskonałego? Nic dziwnego, że ów wcielony w postać ludzką Stwórca zapłakał, jak mówi ewangelia. Pewnie płakał, bo widział wszędzie wokół walkę o byt, samotność dusz i w końcu śmierć, której nie da się nikomu uniknąć.

 

Babilońskie i sumeryjskie mity stworzenia mówią o tym, w jaki sposób kobiety-stworzycielki - Isztar i Innana — zstępowały z wyżyn królestwa ducha na płaszczyznę materii. Trasa ich podroży dzieliła się na siedem etapów i było na niej siedem bram. Przy każdej bramie każda z nich traciła po jednym klejnocie lub jednej części swojej odzieży. Kiedy wreszcie dotarły do siódmej, ostatniej bramy (królestwa materii) okazało się, że były całkiem nagie. I z takich właśnie mitów o przemianie ducha w materię wzięła się biblijna opowieść o pierwszych nagich ludziach w ogrodzie Eden.

 

Proces stworzenia rozpoczynał się więc na górze (płaszczyźnie ducha) i posuwał się ku dołowi, gęstej materii. Egipcjanie twierdzą, że Wielkie Piramidy — symbole religijne ich przodków — zbudowane zostały w kształcie mającym ten proces obrazować. Teoria, że człowiek musi cierpieć, że nie ma na to rady, zaś Przyczyna powinna pozostać święta i czysta jak łza, to straszny błąd kapłanów który trzeba koniecznie obalić.

 

 

Chrześcijanie i Żydzi przypisali wszelkie możliwe cnoty moralne Stworzycielowi bezdusznej, bezmyślnej materii, ukrywając w ten sposób prawdziwy charakter Przyczynowości, a co za tym idzie — sens naszego życia. Kiedy duch stał się materią, stał się złem, lub źródłem zła. Słowo „Diabolos" oznacza strącony z płaszczyzny ducha do poziomu gęstej materii. Grecy i Rzymianie wiedzieli o tym.Wiedzieli również o tym, że pożądliwość człowieka — korzeń zła na tym świecie, bierze się z układów gwiezdnych. (Podobnie mówił Russell - „skąd wzięła się teoria o pięknie i harmonii w przyrodzie i we wszechświecie? Dzięki teleskopom wiemy że kosmos jest zbiorowiskiem wielkich "pieców". Gwiazdy wybuchają i spalają inne, położone w ich sąsiedztwie ciała niebieskie", oraz „zwierzęta zabijają inne i zjadają je, a w całej przyrodzie panuje okrutne prawo przemocy i znęcania się nad gatunkiem słabszym" — dop.tlum.)

 

W opowieści o kuszeniu Jezusa jest coś, na co warto zwrócić uwagę. Czytamy że szatan zaoferował Jezusowi świat i wszystko co się w nim znajduje. Ale jak mógłby zaproponować mu taki „towar" gdyby nie był jego właścicielem? W tym właśnie tkwi sedno sprawy. Szatan to właśnie materia, i cała jej energia. Cała ta opowieść to po prostu alegoria potwierdzająca nasze podstawowe założenie, a mianowicie, że nieożywiony świat materii wraz ze swoją energią pełni rolę dominującą, że genetyczna świadomość jest „nieczynna i uśpiona". Jedyną „świadomością" tutaj jest coś, coma charakter epigenetyczny, ale jak widać, to „coś" jest wciąż niezdolne do kontrolowania tych okrutnych, niszczycielskich mocy. Tylko w taki sposób można wytłumaczyć dlaczego nasz urojony Bóg miłości i litości patrzy obojętnie jak te siły niszczą nas, istoty ludzkie.

 

Nasi księża i kaznodzieje biorą przypowieść o synu marnotrawnym dosłownie, i uczą nas, że oni są tymi posłusznymi ojcu, czyli Bogu, synami, a my jesteśmy synami marnotrawnymi. Ale widzimy, że jest akurat odwrotnie — oni są synami marnotrawnymi, ludźmi odartymi z poczucia rzeczywistości i karmiącymi się pomyjami mitologii przerobionej w historie. To oni muszą powrócić do źródła Prawdy i błagać o przebaczenie, nie Boga, lecz ludzkość. Wola Boża to właśnie to, co widzimyw naturze na każdym kroku — prawo dżungli.

 

Gdybyśmy uznali nasze obserwacje świata przyrody za wolę Stwórcy i przyjęli je za normy ludzkiego zachowania, wówczas moglibyśmy usprawiedliwić nawet największe okrucieństwa najbardziej złych ludzi, bo bylibyśmy święcie przekonani, że znęcanie się silnych nad słabymi jest wyraźną intencją Opatrzności. (Naziści byli dobrymi obserwatorami świata natury i z niej czerpali wzorce dla siebie — dop. tłum.) Nawet najbardziej naiwne, naciągnięte teorie dobra wymyślone przez fanatycznych filozofów lub religiantów nie są w stanie zmienić obrazu Natury, tak, aby robiła ona wrażenie dzieła istoty dobrej i wszechmogącej. I podobnie myślał Budda, o czym wspomniałem wcześniej. Tennyson powiedział: „Natura dostarcza nam tyle złych snów. Czy dlatego że toczy ona wojnę z Bogiem ?". Wcale nie. Wojna toczy się tylko pomiędzy Naturą a fałszywą koncepcją Boga. „Bij, zabij, bo jak nie, sam będziesz zabity" takie jestprawo Natury, i tym samym... wolą Bożą.

 

Człowiek będzie padał ofiarą tej okrutnej woli Natury dopóty, dopóki będzie nieświadomy jej istoty i charakteru. „Niech się dzieje wola nieba, wola nieba, wola nieba" - wołali często zbrodniarze wojenni. I mieli rację. Bóg przyzwala na wszystko, do czego człowiek posuwa się w swojej głupocie.

 

Mityczny Bóg jest duchową „Linią Maginota" — daje pociechę i dobre samopoczucie kiedy wszystko układa się w naszym życiu, lecz okazuje się całkiem zawodny w czasie nieszczęść, wojen. W czasie wojny żołnierze po obu stronach barykady modlą się często do tego samego Boga, ale Bóg jakoś dziwnie sprzyja temu kto ma najpotężniejsze działo i najcelniej strzela.

 

W sprawach etyki i porządku społecznego ów Pan Natury nie ma żadnego interesu. Sami powinniśmy budować nasz moralny świat i mieszkać w nim. Widzimy wiec, że zadaniem człowieka jest dążenie do czegoś biegunowo przeciwnego temu czego uczy Chrystus i chrześcijaństwo, mianowicie, ucieczka od woli Bożej jak najdalej, zamiast czynienie jej. (Dlatego chyba David Spangler pisał, że szatan i Chrystus to jedna i ta sama siła poruszająca się pozornie w dwu przeciwnych kierunkach — dop. tłum.). Naszą „wolną wolę" powinniśmy więc wykorzystywać do całkowitego uwolnienia się od dominacji genetycznej energii, zwierzęcych instynktów. Jaka jest wiec definicja prawdy? Czym ona jest? Aby znaleźć odpowiedz na to pytanie powinniśmy poznać jej źródło. Jest nim Rzeczywistość. Ale właśnie tę Rzeczywistość, źródło prawdy, sfałszowały pisma kapłanów. Widzimy więc, że Bóg nie jest Prawdą. Bóg jest Rzeczywistością; a Prawdą dla człowieka jest stopień jej znajomości. Twórcy biblijnych, kosmicznych „faktów życia" w ogóle nie znali się na kosmologii, zatem nie mogli popisać się swoją znajomością tematu wobec nie mniej niż oni ciemnych mas. Świadomi swojej ignorancji w tej dziedzinie, zasugerowali nas licznymi opowieściami o cudach. Moralność i mądrość nie przyszły od Chrystusa. Wprost przeciwnie — nauka tego Chrystusa została zaczerpnięta z obyczajowości i nauk dobrze znanych ludziom mu współczesnym. Możemy zatem pokusić się o stwierdzenie, że człowiek sam jest moralnym Chrystusem. Miłość, litość, sprawiedliwość i prawda to jego własne dzieci. Jaki jest zatem sens wprowadzania podziałów na wiary w Zbawców ludzkości, przyczepiania im etykietek typu „chrześcijanie, judaiści, buddyści, muzułmanie" i przeciwstawianie jednych drugim ? Nazwijmy te osiągnięcia ludzkimi cnotami i poprzestańmy na tym. Sekciarskie podziały to wielkie zło na tym świecie — to źródło fanatyzmu, nienawiści i uprzedzeń człowieka do człowieka. Podziały etniczne da się wytrzymać dopóty, dopóki nie pojawią się na dokładkę podziały sekciarskie. W piecu życia można przetopić wszelkie ideologie z kategorii „izmów" oprócz religijnego fanatyzmu. A ta ostatnia zbudowana została nie na fundamencie faktów, lecz fikcji, wiary w rzeczy cudowne i nadprzyrodzone, co doprowadzało do znieczulenia umysłu ludzkiego na to co racjonalne, a w konsekwencji do chaosu i wojen. Jeśli więc chcemy uczynić moralność siłą świata w którym żyjemy, to musimy oczyścić go z mitycznych Bogów i Zbawców ludzkości. Bo człowiek jest twórcą wszelkich bożków, wynalazca wszelkich abstrakcji, autorem wszelkich praw, miarą wszystkiego od „a" do "z", i okiem ziemi.

 

Kaznodzieje uczą, że „objawiona prawda" Biblii jest w pełni wystarczającą duchową literaturą jaka jest nam potrzebna do zbawienia. Ale widzimy że bez literatury innych kultur i religii nie można odczytać Biblii w sposób właściwy. A Kościół jest instytucją otaczająca wszelką troską Boga, a nie człowieka. Człowiek niewiele liczy się dla Kościoła. Powiedz coś przeciwko takiemu czy innemu człowiekowi, a kościół rzadko kiedy na to zareaguje. Ale spróbuj powiedzieć coś przeciwko jego Bogu, to zaraz skoczy ci do oczu cała armia zakapturzonych mnichów. Nasi absolwenci kursów biblijnych zostali wprowadzeni w błąd ponieważ studiowali „słowo Boże", a nie dzieła Boże jakim jest Rzeczywistość, źródło prawdy.

 

Możemy zabawić się w proroków i przepowiedzieć, że świat zrozumie w końcu, że Żydzi nie byli najbardziej oświeconym ze wszystkich ludów starożytnych narodem, lecz najbardziej fanatycznie zacietrzewionym w swoim błędzie. (Wiedzieli o tym najlepiej Rzymianie w I wieku n.e. w okresie powstań żydowskich — dop. tłum.). Czysty, prosty monoteizm żydowski jest rezultatem ich nieznajomości złożoności kosmosu. Jahwe uratował trzech Żydów z pieca ognistego rozpalonego przez króla Nabuchodonozora, lecz nie mógł jakoś uratować trzech milionów Żydów z komór gazowych. I taki Bóg jest dla Żydów do dzisiaj obiektem ich kultu.

 

Możemy przepowiedzieć również, że nie dalej niż za kilkadziesiąt lat, cała Biblia — Stary i Nowy Testament — zostanie powszechnie uznana wreszcie za to czym jest naprawdę — jedno wielkie, wielotomowe oszustwo kapłanów. Nie znając kompletnie idei Przyczynowości, kapłani ubrali okrutne Prawo Naturalne w majestat boski, przez co nałożyli nieoświeconemu człowiekowi klapki na oczy, każąc mu oddawać temu Prawu boską cześć, zamiast zachęcać go do poświęcania czasu i energii na ujarzmianie tej straszliwej siły w sobie. Jedynie tą drogą można wytłumaczyć zło natury ludzkiej — przez upatrywanie go w pierworodnym źródle, nie w wyimaginowanym grzechu pierworodnym. Grecy, w odróżnieniu od Żydów, wystrzegali się pokusy obracania mitologii w historie. Różnica pomiędzy hebrajskimi a pogańskimi mitologami polegała na tym, że ci ostatni dążyli do zachowania prawdy i oświecenia człowieka poprzez nauki o porządku nieba, czyli znaki zodiakalne. Specjalnie pisali swoje opowieści w sposób taki, aby żaden normalny człowiek nie nabrał się na nie. Celowo nie nadawali swoim mitom cech prawdopodobieństwa, a swoich bogów przedstawiali jako istoty niemoralne, aby nikt nie pokusił się o założenie jakiejś religii bazując na tych źródłach. Nie mówili że przechadzali się i rozmawiali z Zeusem, lub że otrzymywali od niego polecenie pisania o tym wszystkim. Nie mówili że skłania ich do tego jakieś boskie objawienie lub inspiracja. Pisali z dziecinną wręcz prostotą opowieści które mogą, co najwyżej, oczarować, ale nie są na tyle prawdopodobne aby mogły uwieść ludzkie serca.

 

Ale pisma żydowskie uwiodły aż pół świata, i to do jakiego stopnia ! Na dowód tego przytoczę tekst który zawiera niemało uproszczeń, ale i sporą dozę prawdy, dlatego godny jest uwagi. W roku 1928 opublikował go „Century Magazine". Jego autorem jest Żyd o nazwisku Ravage:

 

"Nie zdajecie sobie sprawy z ogromu naszej winy wobec was. My jesteśmy intruzami, mącicielami i wywrotowcami. Odebraliśmy wam wasz naturalny świat, wasze idee, wasze przeznaczenie i wydaliśmy na nie wyrok potępienia. Roznieciliśmy pierwsze iskry które doprowadziły do wybuchu nie tylko ostatniej wielkiej wojny (chodzi o I wojnę światową — dop. tłum.) lecz niemal wszystkich waszych wojen i rewolucji; nie tylko tej w Rosji lecz każdej większej rewolucji w waszej historii. Posialiśmy niezgodę i zamęt w waszym życiu, zarówno politycznym jak i osobistym. Nadal to czynimy i nikt nie wie czy lub kiedy przestaniemy to czynić. Nasze przypowieści i legendy są świętymi naukami które przekazujecie waszym dzieciom przez pieśni i lekcje religii. Wasze psałterze i modlitewniki są wypełnione naszymi poematami. Historia naszego narodu stała się nieodłączną częścią programów edukacyjnych szkół w których kształcicie waszych pastorów, księży i naukowców. Nasi królowie, politycy, prorocy i wojownicy są waszymi bohaterami. Nasz stary, mały kraj jest waszą Ziemią Świętą. Nasza narodowa literatura jest waszą Biblią Świętą. Myśli i nauki naszych ludzi zakorzeniły się w wasze tradycje i obyczaje tak głęboko, że nikt z was nie może uchodzić dzisiaj za człowieka wykształconego, jeśli nie jest obeznany z naszym narodowym dziedzictwem. Żydowscy rzemieślnicy i rybacy są waszymi nauczycielami i świętymi. Na ich cześć wznieśliście przeliczne katedry i stworzyliście niezliczoną ilość obrazów i figur. Żydowska panna stała się waszym ideałem macierzyństwa i cnoty niewieściej. Żydowski buntowniczy prorok jest centralną postacią waszej religii. Oczyściliśmy wasz świat z bałwanów, zburzyliśmy wasze narodowe dziedzictwo, aby dać wam w zamian naszego boga i nasze tradycje (ale znamy już pochodzenie ich boga i tradycji — dop. tłum.). Nie znajdziecie w historii świata przykładu podboju i zwycięstwa, które choć w części byłoby porównywalne z tym, jakie my, Żydzi, odnieśliśmy nad wami."

Warto jednak wiedzieć co elity intelektualne tamtych czasów mówiły na temat młodej religii chrześcijańskiej:

 

„Śmiertelny zabobon" — Tacyt. „Nowa wiara jest przewrotnym, absurdalnym zabobonem" — Pliniusz. Jeśli więc przywódcy ludu byli takimi ignorantami i naiwniakami, to co można powiedzieć o szarych masach?Lecky pisze że „pod względem edukacji był to okres ciemnoty jakiej nie znała dotąd historia". „Do ich gmin należeli głównie ludzie biedni i niewykształceni, odczuwający jakąś wewnętrzną potrzebę przyjęcia ewangelii; ludzie, których niska pozycja społeczna była czymś co najczęściej wytykali im ich wrogowie żywiący wyraźną niechęć do tej nowej religii" — pisał G.P. Fisher. Celsus z kolei mówił o nich „Tylko plebs, prostacy, głupi niewolnicy, kobiety i dzieci dają się na tę wiarę nawrócić", oraz „Prostackie, służalcze masy, które dotąd były niemal zupełnie lekceważone przez ludzi naszej greko-romańskiej kultury, wdarły się na scenę naszego życia". Hodges pisał na temat Celsusa: „Miał do nich niechęć za ich ubóstwo i ignorancję. Robili wrażenie zarozumialców i impertynentów, którzy chcieli być nauczycielami, chociaż nigdy nie chodzili do szkoły". „Nie będę siedział w zgromadzeniu na którym gęsi i żurawie bełkotliwie ujadają jedne na drugich" — Św. Grzegorz Nazianzus. „Wielu chrześcijan (zapewne pod wpływem listów Pawła — dop. tłum.) zaczęło zabawiać się spirytyzmem i magią pochodzącą z greckich misteriów, przez co wielu z nich zbzikowało i nie odzyskało dotąd równowagi i trzeźwości psychicznej" — G.R.S. Mead. „Oberwało im się nieźle. Pełno nieszczęść spadło na nich w postaci wojen i prześladowań" — pisał dalej Lecky. „Pierwsi chrześcijanie byli ludźmi których arogancja była wprost proporcjonalna do ich ignorancji" — Massey. A Julian, który starał się znaleźć sposób na obudzenie ich z głupoty, załamał w końcu ręce i powiedział: „...najdziksze bestie nie zachowują się często tak drapieżnie wobec ludzi jak chrześcijanie wobec siebie nawzajem." Innym znów razem powiedział: „nie ma bardziej dzikiej bestii niż rozgniewany teolog". „Zabobon pusty i szalony" — Swetoniusz. Wszystkie te fakty nasi apologeci zakamuflowali, a nasi wprowadzeni w błąd kaznodzieje, nauczyciele, dramaturdzy i scenarzyści prezentują tych pierwszych chrześcijan jako święte stadko, walczące i umierające za jedyną

prawdziwą wiarę. Zaś tych prawdziwie świętych prezentują jako ciemnych pogan. Współczesny wciąż nie zorientowany w temacie świat traktuje te opinie jako pogański bunt przeciwko „światłości świata", nie wiedząc, że były one w istocie ostrzeżeniami i przepowiedniami duchowej klęski nas wszystkich. Widzimy więc, że pierwsi chrześcijanie byli prześladowani nie za głoszenie dobrej nowiny, lecz za odgrzebywanie starych absurdów, starych mitów i okrywanie ich płaszczykiem historii. Pojawił się któryś już z kolei „Syn Boży", poczęty i narodzony w sposób cudowny z dziewicy, jako trzecia cześć Trójcy i wędrowny kaznodzieja z Galilei. Nic dziwnego że Porfiriusz nazwał to „bezczelnym, barbarzyńskim bluźnierstwem". Jednak banda fanatyków zwanych chrześcijanami domagała się uznania takiej religii, co dla wielu współczesnych było czymś równoznacznym z nawrotem do ciemnoty z okresu przedpotopowego.

 

Nie powinno było dojść do tego, ale niestety doszło. Noc kulturowa ogarnęła całą Europę. Wielowiekowy dorobek mędrców potępiono i spalono publicznie ich księgi — „światłość świata" zatriumfowała, a oko rozumu oślepło.

 

A co się tyczy spraw seksu, wiemy że zdaniem wielu religiantów ta „masowa produkcja" ma odbywać się na prawym łożu, w przeciwnym razie jest grzechem. Tylko słowa księdza wybełkotane podczas ceremonii ślubnej czynią grzech cnotą. Jeśli seks ma służyć tylko prokreacji (według prawa Bożego), to dlaczego pożądanie seksualne budzi się w człowieku milion razy w jego życiu? Jeśli stosunki cielesne mają odbywać się tylko w łożnicy małżeńskiej, to dlaczego popęd seksualny rozwija się w wieku dwunastu, a nie dwudziestu lat. Właśnie ten za młody, jak na naszą obyczajowość wiek, jest męką i tragedią naszej młodzieży i cywilizacji. U niektórych, ów popęd seksualny jest tak silny, że czyni z młodego człowieka mordercę i gwałciciela. Takie przestępstwa oczywiście nazwiemy złem, ale na źródło z którego one pochodzą nie powiemy nigdy marnego słowa.

 

Paweł oburza się w swoich listach na „zmysł ciała" jako źródło zła i pożądliwości. Ale żaden święty jakoś nie zrozumiał dotąd, że wola ciała jest to w istocie wola Boża. Seks jest to kosmiczna żądza działająca w człowieku, astralne źródło pożądania przyjmujące formę biologiczną. W sferze natury, biologicznego życia, właśnie ono jest „stwórca", a jedynym celem tej siły jest płodzenie, rozmnażanie się, i to za wszelką cenę. A to, czy akty jakie towarzysza temu rozmnażaniu odbywają się na prawym lub nieprawym łożu, najmniej tego „stwórcę" obchodzi.

 

Uczono nas,że stworzona materia jest zła, ale jej Stwórca jest istotą dobrą, nieskończoną i wszechobecną, że jest On sprawiedliwy i że sprawiedliwość rządzi wszechświatem. Co za nonsens! We wszechświecie nie panuje żadna sprawiedliwość. Panują w nim tylko bezwzględne prawa. Nie ma też w nim wszechobecnego dobra, tylko ponure, bezkresne galaktyki. Cokolwiek istnieje, istnieje tylko z konieczności, a nie ze zrządzenia świętej Opatrzności; a wszystko co żyje cierpi, z powodu prawa nieświętej Przyczynowości. Nasz świat jest pełen cierpienia, tragedii, chorób i kataklizmów, a my wciąż szukamy przyczyny tego status quo, słusznie odrzucając wyjaśnienia oferowane nam przez religie.

 

W opowieści o kuszeniu Jezusa zawarte jest coś, na co warto zwrócić uwagę. Czytamy tam że szatan zaoferował Jezusowi świat i wszystko co w nim się znajduje. Ale jak mógłby zaproponować mu taki „towar" gdyby nie był jego właścicielem? W tym właśnie tkwi sedno sprawy. Szatan to właśnie materia i cała jej energia. Cała ta opowieść to po prostu alegoria potwierdzająca nasze podstawowe założenie, a mianowicie, że nieożywiony świat materii wraz ze swoją energią pełni rolę dominującą, że genetyczna świadomość jest „nieczynna i uśpiona".

 

Jedyną „świadomością" tutaj jest coś, coma charakter epigenetyczny, ale jak widać, to „coś" jest wciąż niezdolne do kontrolowania tych okrutnych, niszczycielskich mocy. Tylko w taki sposób można wytłumaczyć dlaczego nasz urojony Bóg miłości i litości patrzy obojętnie jak te siły niszczą nas, istoty ludzkie.

 

Ani chrześcijaństwo jako religia, ani Kościół nie datują się od tak zwanych „czasów Jezusa", a nawet od I wieku n.e. Są to dzieła kapłanów z III i IV wieku, którzy kreując je, czerpali całymi garściami ze źródeł pogańskich aby doprowadzić je do tego czym są one dzisiaj. Fakt, że to wszystko oparte było na nieznajomości ezoterycznego sensu treści tych materiałów źródłowych świadczy o poziomie inteligencjiautorów tych dzieł. Warto zastanowić się w tym miejscu: dlaczego tak się stało, że gdy tylko zakończył się przedchrześcijański okres kultury greko-romańskiej,poziom inteligencji przeciętnego człowieka spadł do tak niskiego poziomu, że ów czysto mityczny Chrystus uznany został za postać historyczną i opokę nowej religii (Jezus jako postać historyczna prawdopodobnie istniał, tyle że istotnie, nie był to ten sam Jezus co Pawłowy Chrystus wiary, którego Kościół uznał za osobę Trójcy — dop. tłum.)

 

Trzeba wziąć pod uwagę, że w trzecim wieku cała nauka, filozofia i mitologia grecka zniknęła, została w znacznej części spalona w ogniu, a Rzym ostał się jako główne mocarstwo świata. Ale Rzymianie różnili się od Greków, i to znacznie. Przede wszystkim, brakowało im helleńskiej miłości do nauki, nie obchodziła ich zbytnio filozofia, nawet wypędzili filozofów ze swojego królestwa. Potęga była ich bogiem, a wojna i podbój innych ludów ich „fachem". Kiedy więc Imperium osłabło i w końcu upadło, jego mieszkańcy nie mieli żadnego wewnętrznego światła przyświecającego im drogę, żadnej siły wewnętrznej zdolnej ich podtrzymać na odpowiednim poziomie. Niewielka była grupa żyjących jeszcze intelektualistów. Masy coraz głębiej pogrążały się w biedzie i niedostatku, nie tylko intelektualnym, lecz także moralnym. Dlatego stały się łatwym łupem dla kapłanów. W tym właśnie sęk, że czynnik ekonomiczny odegrał w tym wszystkim największą rolę, co zresztą można zauważyć nawet w naszym współczesnym świecie. Zauważmy, że wszystkie ruchy społeczne nastawione są głównie na walkę o sprawy materialno-bytowe, co ma szczególne znaczenie w przypadku genezy chrześcijaństwa. Szare masy zawsze bardziej zainteresowane są sprawami bytowymi aniżeli filozofią, zwłaszcza masy, które nigdy nie miały dostępu do filozofii. Kiedy więc upadł rzymski dobrobyt i rosła w siłę biedota, ludzie szukali jakiegoś wyjścia, jakiegoś „Nowego układu". Chrześcijaństwo zaoferowało im takowy układ, a głodne masy chętnie na niego poszły. Chrześcijaństwo było niejako komunizmem owych czasów, a chrześcijanie byli „wywrotowcami", jak pierwsi komuniści np. w Anglii. Pytanie inkwizytorów XX wieku brzmiało do niedawna „Czy jesteś lub byłeś komunistom?". W owych czasach pytano oskarżonych podczas procesów: „Czy jesteś lub byłeś chrześcijaninem ?". Rzymianie tradycyjnie kpili sobie z wszystkich religii. Kiedy jednak fanatyzm religijny spotęgował frustrację mas walczących o sprawy materialne, owi „wywrotowcy" stali się groźni i swój bunt i niezadowolenie zaczęli demonstrować przez podpalanie obiektów w mieście. I oczywiście byli karani, nie tyle za pożary, które rozniecali, co za pesymizm wobec życia i wrogość wobec rodzaju ludzkiego. I tacy ludzie przeszli do historii jako święci męczennicy za wiarę...

 

Takie było ekonomiczno-społeczne podłożepierwotnego chrześcijaństwa i żaden obiektywny historyk temu nie zaprzeczy. Ale jest jeszcze drugie podłoże, o którym prawie nikt nie wie, bo chrześcijaństwo nałożyło światu klapki na oczy. Chodzi o zanik u ludzi zdolności abstrakcyjnego myślenia — cechy tak powszechnej w okresie przedchrześcijańskiego oświecenia. Głównie dzięki tym dwóm czynnikom — społecznemu i intelektualnemu chrześcijaństwo zdobyło siłę przebicia.

 

Tylko duchowa ignorancja jaką rozwinęła się z takich właśnie powodów była przyczyną powszechnego uznania mitycznej symboliki za Boży plan zbawienia. Tylko miernota umysłowa mogła uwierzyć w takie rzeczy jak niepokalane poczęcie, narodzenie z dziewicy, przemienienie Pańskie czy zmartwychwstanie. Są to przecież tylko symboliczne określenia, odnoszące się wyłącznie do Twórczej Zasady. A ile czasu i energii, ile milionów kazań i stron papieru zmarnowano na propagowanie tych nienaturalnych, nie dających się udowodnić rzeczy! A wszystko przez nieznajomość idei Rzeczywistości. Wiedząc o tym, powinniśmy zacząć domagać się odrzucenia rzeczy niesprawdzalnych i absurdalnych z logicznego punktu widzenia. Kiedy zrobimy ten pierwszy krok to może w pełni zrozumiemy dlaczego takie rzeczy są nikomu niepotrzebne do życia. Przyjmij coś tylko jako hipotezę, a szybko zrobią ci wodę z mózgu.

 

Nie tylko ewangelie i listy apostolskie, lecz cały Nowy Testament to nic innego jak misterna przeróbka dzieł Dawnych Mędrców dokonana przez kapłanów na ich własny użytek. Czy naprawdę tak trudno zauważyć, że te potworne „dzieła Boże" nie są odzwierciedleniem boskiej mądrości, lecz tylko dowodem i następstwem ślepych ruchów jednego z ciał niebieskich i okrutnych sil przyrody? Gdyby ten świat był dziełem Doskonałości, to sam byłby doskonały, nie wyłączając nas samych... Ale jest on, niestety, tylko „nie dokończonym" dziełem Boga. A dokończenie go jest naszym zadaniem. „Życie jest darem natury, lecz piękne życie jest darem mądrości" — mawiali Grecy.

 

Chrześcijańskie średniowiecze

 

A teraz, gdy chrześcijaństwo zostało już solidnie zorganizowane, co widzimy ? Czy królestwo Boże na ziemi ? Wprost przeciwnie. Degradacje moralną i intelektualną jakiej nie znała dotąd ludzkość. Lecky pisze: „Ojcowie Kościoła są zgodni co do tego, że dwa wieki po śmierci Konstantyna to okres powszechnego występku i rozpusty". A dwa następne nie były wcale lepsze. Biskup Grzegorz z Toursu opisuje te wieki jako jeden z najczarniejszych rozdziałów całej historii ludzkości. A Gibbon tak to komentuje: "Trudno byłoby gdziekolwiek znaleźć więcej występku i mniej cnoty. A co się tyczy wieku V, Salvianus, kościelny historyk pisał: "Czyż chrześcijaństwo, poza bardzo nielicznymi wyjątkami, nie jest w istocie jednym wielkim bagnem nieprawości? Iluż znajdziesz w Kościele ludzi, którzy nie są pijakami, cudzołożnikami, wszetecznikami, hazardzistami, grabieżcami, mordercami, lub sumą tego wszystkiego ? A mówi się, że chrześcijaństwo oczyściło świat, uwolniło go od grzechu pogańskiego i utorowało drogę do prawdziwej cywilizacji ?

 

Jest to przecież nauka Kościoła. Co się, tyczy upadku cesarstwa rzymskiego Kościół mówi, że zbawieni i uświęceni chrześcijanie nie ponoszą odpowiedzialności za te tragedie, że zniszczyły go pogańskie hordy barbarzyńców, którzy napadli na to chrześcijańskie imperium. Dopiero potem — mówią księża — moralność i oświata upadły całkowicie. Ale nie mówią nam, że ci okrutni barbarzyńcy byli również chrześcijanami. Sto lat wcześniej biskup Ulfilas ofiarował tym ludom Biblię gotycką i przyjęli chrześcijaństwo. W dniu napadu na imperium byli to w większości chrześcijańscy konwertyci — pisze Myers w „Historii starożytnej", /str. 576/. Nie był to więc napad barbarzyńskich pogan na cywilizowanych chrześcijan, lecz barbarzyńskich chrześcijan na...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin