Conklin Barbara - P.S. Kocham cię.pdf

(440 KB) Pobierz
251806442 UNPDF
BARBARA CONKLIN
P. S. KOCHAM CIĘ
WSTĘP
W rogu mojego pokoju stoi kremowobiała toaletka, przybrana biało - żółtymi
falbanami z organdyny. Uszyłam je dawno temu, ręcznie, zanim jeszcze mama kupiła
wielofunkcyjną maszynę, która potrafi wszystko.
Toaletka ma trzyczęściowe lustro, i kiedy ustawię skrzydła pod odpowiednim kątem,
przeglądam się w potrójnym odbiciu, z różnych stron. Przez szesnaście lat oglądałam w tym
lustrze, jak rosnę, a kiedy czasami patrzyłam w nie uważnie, zdawało mi się, że widzę nie
tylko swoje ciało, ale i wnętrze, własną duszę, którą znam tylko ja.
Najważniejszy w toaletce wcale nie jest kremowobiały gładki blat, nie chodzi również
kaskady ręcznie szytych falbanek, nawet nie o trzyczęściowe lustro, ale o błyszczącą żółtą
nalepkę na zderzak samochodowy, z napisem „P.s. Kocham cię”.
Palm Springs jest bardzo dumne z tej nalepki. W Kalifornii można ją zobaczyć na
wielu samochodach. Pamiętam, jak strasznie protestowałam przeciwko wyjazdowi do Palm
Springs tego lata. Kiedy, skończyłam szesnaście lat. Teraz wiem, że gdybym tam wtedy nie
pojechała, nie poznała Paula, nigdy nie doświadczyłabym ogromnej radości, jaką przyniosła
mi miłość do niego, nie zaznałabym bólu utraty...
ROZDZIAŁ 1
Amy Iverson czekała na mnie niecierpliwie na stopniach przed wejściem do szkoły.
Jej okrągłą zaczerwienioną buzię okalały długie kosmyki ciemnych włosów, zwisające
niczym sznurki mokrego mopa. Oddychała tak ciężko, że zaparowały jej szkła okularów. W
spoconej dłoni ściskała wąską brązową kopertę i wymachiwała nią gwałtownie w moją stronę.
Dzień był wyjątkowo upalny i wilgotny, powietrze martwe i bezwietrzne. Widok przyjaciółki
przypomniał mi o lejącym się z nieba żarze. Miałam ochotę natychmiast zanurzyć się w
oceanie.
- Udało się! - krzyknęła, kiedy pobiegłam do niej, przeskakując po dwa stopnie na raz.
- Dostałyśmy się!
- Myślałam, że się już nie doczekam - powiedziałam odgarniając wilgotne włosy z
karku w nadziei, że się trochę ochłodzę. - Na szczęście puścili nas przed lunchem. - Otarłam
spocone czoło chusteczką.
Uszczęśliwiona, że jesteśmy w końcu licealistkami, zbiegłam ze schodów. Może
wreszcie TO się zdarzy. Przytrafiało się przecież innym dziewczętom, których wcale nie
uważałam za szczególnie atrakcyjne. Wierzyłam, że chłopcy z większym zainteresowaniem
patrzą na dziewczyny ze szkoły średniej. Zacznę umawiać się do kina, na plażę, ktoś będzie
zapraszał mnie na koktajle mleczne do małego barku przy Pacific Coast Highway, w końcu
wiosną pójdziemy razem na fuksówkę.
Będzie wspaniale. Tydzień wcześniej skończyłam szesnaście lat. Byłam w ogólniaku,
miałam przed sobą wakacje. Mnóstwo czasu, by zrobić coś, z czym nosiłam się od dawna.
Chciałam napisać romantyczną powieść i jeszcze przed maturą zostać sławną pisarką.
Widziałam już oczyma duszy, jak przez całe lato będę pisać na swojej ukochanej skale nad
oceanem. Zanim zacznie się rok szkolny, skończę powieść i wyślę ją do jakiegoś znanego
wydawnictwa. Po kilku tygodniach oczekiwania wydawca przyśle wspaniały kontrakt i tak
zacznie się moja kariera! Kiedy przejdę do drugiej klasy, nie będę mogła opędzić się od
chłopaków marzących o randce ze sławną pisarką.
Zatrzymałyśmy się z Amy na ostatnim stopniu i rzuciłyśmy się sobie w objęcia, po
czym ruszyłyśmy biegiem po trawiastym zboczu wzgórza w dół, ku łąkom Talbotów. Tędy
było bliżej do domu, a nam było pilno, by wreszcie zacząć wakacje.
- Naprawdę masz zamiar napisać tego lata powieść, Marian? Pamiętam, że to samo
mówiłaś rok i dwa lata temu...
Zanurzyłam twarz w zielonożółtych trawach i uśmiechnęłam się. Poczułam rozkoszny
dreszcz przenikający mnie od stóp od głów. Odwróciłam się na plecy i oparłam na łokciach.
- Oczywiście. To będzie wybitna książka - obiecałam Amy. - Jak powieści Rosemary
Rogers.
Kathleen Woodiwiss. Denise Rogers albo nawet Fiony Harrowe. Będzie tak
wspaniała, że wydawca pomyśli może, że napisała ją któraś z nich, pod pseudonimem. A
może, kto wie.
Może ktoś zechce nawet nakręcić film na jej podstawie?
Amy aż podskoczyła, oczy jej błyszczały.
- Film, och, Marian - pisnęła, ale zaraz się zafrasowała. - Ale czy będą chcieli ją
przeczytać, kiedy się dowiedzą, że masz dopiero szesnaście lat i nie skończyłaś jeszcze
ogólniaka?
Westchnęłam, zniecierpliwiona i pełna niesmaku wobec ignorancji Amy.
- Ależ, Amy, nikt nie musi wiedzieć, że mam dopiero szesnaście lat. - Strząsnęłam z
dżinsów zabłąkaną biedronkę.
- Dowiedzą się prędzej czy później. - Amy wstała. Kiedy na jej ramieniu wylądowała
czerwona biedronka, otrząsnęła się przestraszona. Wybuchnęłam śmiechem.
- To tylko biedronka. Zanim dojdą, ile mam lat, zdążę podpisać kontrakt. A zresztą,
będą zachwyceni, kiedy się okaże, że książki ich protegowanej są bestsellerami.
Ruszyłyśmy w stronę domu. Niepewna, czy Amy wie, co znaczy ..protegowana”,
oczekiwałam, że mnie o to zapyta, ale milczała. Wreszcie zgrzane stanęłyśmy przed jej
domem, dużą kamienno - ceglaną budowlą, obrośniętą różową bugenwillą. Marzyłam o
kąpieli w oceanie.
Pożegnałam się z przyjaciółką i ruszyłam w stronę ruchliwej ulicy. Nie miałam ochoty
iść tedy, ale nie uśmiechało mi się nadkładać drogi bocznymi uliczkami.
- Poczekaj! - zawołała Amy i dogoniła mnie uśmiechnięta. Włożyła okulary, które
zdjęła podczas biegu przez łąkę. Patrzyła zza grubych soczewek, jakby chciała wyczytać coś
w mojej twarzy. - Czytałam trochę romansów - szepnęła i rozejrzała się, chociaż wokół nie
było żywej duszy. - Czy w twoim też będą soczyste opisy? No wiesz, opisy kobiet z dużymi,
falującymi piersiami?
Kopnęłam mały kamyk: wylądował na środku jezdni. - Jeśli akcja będzie tego
wymagała, będę musiała odwołać się do źródeł, sprawdzić, jak autorki radzą sobie w takich
przypadkach, wiesz...
- A sceny miłosne? - dopytywała się z całą powagą.
- To potrafię - odparłam jej z przekonaniem.
Uśmiechnęła się i raz jeszcze pomachałyśmy do siebie na pożegnanie. Ruszyłam do
domu już mniej pewna siebie niż przed chwilą. Czy rzeczywiście potrafię? Nie mam przecież
żadnego doświadczenia.
Amy i ja byłyśmy bardzo nieśmiałe. Może to nas łączyło. Potrzebowałyśmy siebie
nawzajem.
Amy zamartwiała się, że jest za gruba. Ja tak nie uważałam, ale w tym wieku każdy
zbędny kilogram to straszny problem. Amy robiła wszystko, żeby chłopcy ją zauważali i się z
nią umawiali. Marzyła, by któryś zaproponował jej przynajmniej przejażdżkę motorynką albo
samochodem. Próbowała poskramiać swoje niesforne włosy, ale starannie ułożone rano. Koło
południa zwykle wisiały już w strąkach. Machała ręką, po czym ściągała je gumką w kitkę na
karku. Nic się jej nie udawało.
Ja miałam trochę inny kłopot. Nie umiałam się uśmiechać. W obecności chłopców na
mojej twarzy nie pojawiał się uśmiech. Mogłam zaśmiewać się, pokładać ze śmiechu w
towarzystwie dziewcząt, ale kiedy w pobliżu pojawiał się chłopak, natychmiast sztywniałam,
mięśnie twarzy tężały, szczęki się zaciskały. Takie oblicze pokazywałam chłopcom.
Dorośli też uważali, że jestem bardzo poważna, ale ciągle powtarzali, jaka jestem
ładna i jakie mam śliczne oczy. Prawdę mówiąc lubię sprawiać wrażenie osoby „głębokiej i
tajemniczej”, ale małolaty sądziły zapewne, że jestem ponurakiem. W każdym razie chłopcy.
Jestem też molem książkowym i naprawdę interesujący chłopcy myśleli widocznie, że
nic mnie nie obchodzą. Mówiono nawet, że na widok chłopaka robię znudzoną minę.
Nie mam problemów z nauką i uwielbiam czytać wszystko, co wpadnie mi w rękę. Od
dwóch lat myślę tylko o swojej powieści i to tym, żeby zostać sławną pisarką. Może wtedy
zainteresuję się bliżej jakimś chłopakiem.
Amy musi naprawdę pracować na dobre stopnie, ale nie jest tępa. Ona też, jak ja, ma
świadomość, że życie przechodzi nam koło nosa, a nikt nie zaprasza nas na randki. Jak mam
pisać o romantycznej miłości, skoro sama dotąd jej nie przeżyłam?
Kiedy skończyłam czternaście lat, przestałam pisać czekając, aż nadejdzie wielka
przygoda.
Ile jednak można czekać? Tego lata napiszę wreszcie powieść, nawet, jeśli nie będzie
to romans.
- Moja wyobraźnia musi sobie z tym jakoś poradzić - powiedziałam na głos i
kopnęłam kamyk leżący na środku jezdni.
Nogi niosły mnie same ścieżką, którą przemierzałam codziennie, od kiedy chodziłam
do szkoły. Rozsunęłam gałęzie oleandra i przecisnęłam się między nimi. Przywitał mnie słony
Zgłoś jeśli naruszono regulamin