Vidal Gore - Stworzenie świata.doc

(3124 KB) Pobierz

GORE VIDAL

 

STWORZENIE ŚWIATA

 

Przełożyły Mira Michałowska i Irena Szymańska

 

 

 

 

 

Pamięci Thomasa Pryora Gore’a (1870-1949)

 

 

 

KSIĘGA PIERWSZA

Herodot wygłasza odczyt w ateńskim Odeonie

 

 

1

Jestem ślepy, lecz nie głuchy. Więc jako, że moje kalectwo nie jest całkowite,

zmuszony byłem wczoraj do słuchania w Odeonie przez prawie sześć godzin słów

samozwańczego historyka, którego ocena wojen, przez Ateńczyków zwanych „wojnami

perskimi”, była tak bezsensowna, że gdybym miał mniej lat i więcej władzy,

wstałbym z

miejsca i zgorszył całe Ateny swoją odpowiedzią.

No bo cóż, ja znam genezę wojen greckich. On nie ma o niej pojęcia. Jakże

mogłoby

być inaczej? Jest wszak Grekiem! Spędziłem większą część mojego życia na perskim

dworze

i jeszcze dziś, mając siedemdziesiąt pięć lat, wciąż służę Wielkiemu Królowi,

Artakserksesowi, podobnie jak służyłem jego ojcu i memu ukochanemu przyjacielowi

Kserksesowi, a przedtem jego ojcu, bohaterowi, którego nawet Grecy zwą Dariuszem

Wielkim.

Kiedy ten przykry dla moich uszu odczyt wreszcie się skończył - nasz „historyk”

ma

piskliwy, monotonny głos i na domiar złego silny dorycki akcent - mój

osiemnastoletni

wujeczny bratanek, Demokryt, zapytał mnie, czy chcę zostać i wdać się w dyskusję

z tym

oszczercą Persji.

- Powinieneś to zrobić - powiedział - bo wszyscy patrzą na ciebie. Są pewni, że

jesteś

oburzony.

Demokryt studiuje tu, w Atenach, filozofię. Lubuje się więc w dysputach. Zapisz

to,

Demokrycie. Przecież to właśnie na twoją prośbę dyktuję ci opowieść o tym, jak i

dlaczego

zaczęły się wojny greckie. Nie zamierzam oszczędzać nikogo, nawet ciebie. Na

czym to

stanąłem? Ach tak, mówiłem o Odeonie.

Uśmiechnąłem się żałosnym uśmiechem ślepca. Tak określił pewien tępy poeta wyraz

twarzy ludzi, którzy stracili wzrok. Kiedy jeszcze widziałem, nie zwracałem na

ślepców

większej uwagi. Ponadto nigdy nie przypuszczałem, że dożyję późnego wieku, a tym

bardziej

że oślepnę. Zdarzyło się to przed trzema laty, kiedy białe obłoki, które powoli

zasłaniały mi

świat, stały się nagle nieprzezroczyste.

Ostatnią rzeczą, którą widziałem, było niewyraźne odbicie mojej twarzy w

zwierciadle

z polerowanego srebra. Byłem w pałacu Wielkiego Króla w Suzie. Z początku

sądziłem, że

pokój wypełnia się dymem. Było lato, a latem nie opala się komnat. Przez chwilę

widziałem

się w lustrze; zaraz potem - nic. Nigdy już nie miałem widzieć.

Egipscy lekarze umieją podobno przeprowadzać operacje i rozpędzać białe obłoki.

Jestem jednak za stary, żeby jechać do Egiptu. Zresztą chyba dosyć się

napatrzyłem. Czyż nie

widziałem świętego ognia, oblicza Ahura Mazdy, Mądrego Pana? Widziałem też

Persję, Indie

i dalekie Chiny. Nikt z żyjących nie podróżował po tylu krajach co ja.

Odbiegam od tematu. To zwyczaj starych ludzi. Mój dziadek, gdy dożył

siedemdziesięciu pięciu lat, potrafił całymi godzinami mówić bez ładu i składu

na różne

tematy. Zupełnie niezrozumiale. No, ale to był Zoroaster, prorok Prawdy. I tak

jak Jedyny

Bóg, któremu służył, obejmuje swoim rozumem jednocześnie wszystkie aspekty

stworzenia,

tak też czynił to Zoroaster. Rezultat był zaiste budujący - jeżeli tylko ktoś

potrafił znaleźć

sens w jego dywagacjach.

Demokryt chce, żebym mu podyktował, co się działo, kiedy opuszczaliśmy Odeon.

Doskonale. To twoje palce się zmęczą od pisania. Mój głos nigdy mnie nie zawiódł

ani moja

pamięć. Przynajmniej do tej pory.

Kiedy Herodot z Halikarnasu zakończył opisywanie perskiej „klęski” pod Salaminą

sprzed trzydziestu czterech lat, rozległy się ogłuszające oklaski. Nawiasem

mówiąc, akustyka

w Odeonie jest fatalna. Nie tylko ja uważam tę nową salę za nieudaną. Nawet

niemuzykalni

Ateńczycy wiedzą, że coś jest nie w porządku z ich ukochanym Odeonem,

wybudowanym w

rekordowym czasie na rozkaz Peryklesa za pieniądze zebrane we wszystkich

miastach

greckich na cele obronne. Sam budynek to kopia w kamieniu namiotu Wielkiego

Króla

Kserksesa, namiotu, który dostał się jakoś w greckie ręce podczas zamieszania

towarzyszącego ostatniej perskiej kampanii w Grecji. Najpierw udają, że nami

gardzą, a

potem nas naśladują.

Kiedy Demokryt prowadził mnie do przedsionka sali koncertowej, ze wszystkich

stron

dochodziły mnie słowa „poseł perski!” Te gardłowe dźwięki kaleczyły mi uszy

niczym

skorupy, na jakich Ateńczycy co pewien czas wypisują imiona ludzi, którym

zdarzyło się

obrazić ich albo znudzić. Ten, kto zbierze najwięcej głosów w takim plebiscycie

- czy też

eliminacji - zostaje wygnany z miasta na dziesięć lat. Szczęściarz.

Przytoczę kilka uwag, które dotarły do mnie w drodze do drzwi:

- Założę się, że nie podobało mu się to, co usłyszał.

- To brat Kserksesa, prawda?

- Nie, mag.

- Co to takiego?

- Kapłan perski. Oni jedzą węże i psy.

- I sypiają ze swoimi siostrami, matkami i córkami.

- A z braćmi, ojcami i synami?

- Wszystkiego ci mało, Glaukonie.

- Magowie są zawsze ślepi. Muszą być. Czy to jego wnuk?

- Nie. Kochanek.

- Nie wydaje mi się. Persowie różnią się od nas.

- Tak. Oni przegrywają bitwy. My nigdy.

- Co ty o tym wiesz! Kiedy zmusiliśmy Kserksesa do odwrotu do Azji, jeszcze nie

było cię na świecie.

- Jaki ten chłopiec piękny.

- To Grek. Na pewno Grek. Barbarzyńca tak nie wygląda.

- Pochodzi z Abdery. Jest wnukiem Megakreonta.

- A więc Med! To hołota!

- Ale bogata hołota. Połowa kopalń srebra w Tracji należy do Megakreonta.

Jeżeli chodzi o dwa dalsze pozostałe mi i stosunkowo jeszcze sprawne zmysły -

dotyk

i powonienie - to o pierwszym niewiele mogę powiedzieć, poza tym, że czułem

twarde ramię

Demokryta, na którym zacisnąłem prawą rękę; ale za to drugi! W lecie Ateńczycy

nie kąpią

się zbyt często. Zimą - jesteśmy obecnie w tygodniu, w którym przypada

najkrótszy dzień

roku - nie kąpią się wcale, a ich jadło składa się chyba wyłącznie z cebuli i

suszonych ryb;

suszonych w czasach Homera.

Popychali mnie, lżyli, czułem ich oddech. Wiedziałem oczywiście, że sytuacja

posła

Wielkiego Króla w Atenach jest nie tylko niebezpieczna, lecz również wysoce

dwuznaczna.

Niebezpieczna, ponieważ w każdej chwili ci kapryśni ludzie potrafią zwołać jedno

z owych

zebrań, na których wszyscy obywatele mają prawo wypowiedzieć się, a co gorsza,

głosować.

Po wysłuchaniu któregoś z tych przekupnych lub obłąkanych demagogów obywatele

zdolni

są do złamania najświętszych układów, co zrobili na przykład przed czternastu

laty, kiedy

wysłali ekspedycję na podbój perskiej prowincji - Egiptu. Zostali rozbici. Afera

tym

wstydliwsza, że przed szesnastu laty Ateńczycy wyprawili do Suzy poselstwo z

poleceniem

zawarcia trwałego pokoju z Persją. Na jego czele stał Kallias, najbogatszy

człowiek Aten. W

końcu sporządzono traktat. Ateny uznały zwierzchność Wielkiego Króla nad

greckimi

miastami Azji Mniejszej. W zamian za to Wielki Król zobowiązywał się do

trzymania floty

perskiej z dala od Morza Egejskiego i tak dalej. Był to bardzo długi traktat.

Często mówiłem

sobie, że straciłem wzrok pracując nad perskim tekstem traktatu. I rzeczywiście,

białe obłoki

gęstniały podczas wielomiesięcznych negocjacji, kiedy to musiałem czytać każde

słowo

zapisane przez skrybów.

Po klęsce w Egipcie wysłano nowe poselstwo do Suzy. Wielki Król Artakserkses

zachował się wspaniale. Pominął fakt, że Ateńczycy złamali traktat najeżdżając

Egipt, i

wyrażał się ciepło o swojej przyjaźni ze Spartą. Ateńczycy się przerazili.

Słusznie boją się

Sparty. W ciągu kilku dni uzgodniono, że traktat, którego żadna ze stron nigdy

nie miała

ujawnić, jest w dalszym ciągu prawomocny. W dowód zaś zaufania, które Wielki

Król żywi

do swoich ateńskich niewolników - tak ich nazywał - wyśle do Aten Cyrusa

Spitamę, czyli

mnie, najbliższego przyjaciela jego zmarłego ojca, Kserksesa.

Nie mogę powiedzieć, że byłem tym zachwycony. Nigdy nie sądziłem, że spędzę

ostatnie lata mojego życia w tym zimnym i wietrznym mieście, wśród równie

zimnych ludzi.

Z drugiej strony - to, co teraz powiem, przeznaczone jest wyłącznie dla twoich

uszu,

Demokrycie, i możesz to wykorzystać, jak tylko zechcesz, lecz po mojej

śmierci... czyli, jak

sądzę, już za kilka dni, zważywszy trawiącą mnie gorączkę i napady kaszlu, które

sprawiają,

że to dyktowanie jest równie męczące dla ciebie jak dla mnie... Ale zgubiłem

wątek.

Z drugiej strony... Aha! Tak! Po zamordowaniu mojego drogiego przyjaciela

Kserksesa i objęciu władzy przez jego syna, Artakserksesa, moja sytuacja w Suzie

stała się

raczej nieprzyjemna. Wprawdzie Wielki Król jest dla mnie bardzo uprzejmy, zbyt

mocno

jednak byłem związany z poprzednim władcą, by nowi ludzi przy dworze mogli

obdarzać

mnie pełnym zaufaniem. Niewielkie wpływy, które jeszcze posiadam, zawdzięczam

przypadkowi - pochodzeniu. Jestem w męskiej linii ostatnim żyjącym wnukiem

Zoroastra,

proroka.

Jedynego Boga, Ahura Mazdy, czyli Mądrego Pana, zwanego po grecku Oromazesem.

Ponieważ przed pół wiekiem Wielki Król Dariusz został wyznawcą Zoroastra,

rodzina

królewska traktuje nasz ród, Spitamidów, z szacunkiem, co zresztą sprawia, że

czuję się

trochę oszustem. Ostatecznie nikt nie wybiera sobie dziadka.

Przy drzwiach Odeonu zatrzymał mnie Tukidydes, posępny mężczyzna w średnim

wieku, który przewodzi od trzech lat, czyli od śmierci swojego sławnego teścia,

Kimona,

ateńskim konserwatystom. Jest więc siłą rzeczy jedynym poważnym rywalem

Peryklesa,

przywódcy stronnictwa demokratycznego.

Polityczne etykietki nie są precyzyjne. Przywódcy obydwu partii należą do

arystokracji. Ale niektórzy szlachetnie urodzeni - jak na przykład nieboszczyk

Kimon -

popierają klasę bogatych właścicieli ziemskich, podczas gdy inni - jak Perykles

- stawiają na

miejskie pospólstwo. Wzmocnił on uprawnienia słynnych zgromadzeń, kontynuując

pracę

swojego politycznego nauczyciela Efialtesa, radykalnego przywódcy, zamordowanego

w tajemniczych okolicznościach przed kilkunastu laty. Oczywiście o zabójstwo to

oskarżono

konserwatystów. Jeżeli rzeczywiście są za nie odpowiedzialni, to należy im

pogratulować.

Motłoch nie powinien rządzić miastem, a cóż dopiero państwem.

Gdyby mój ojciec był Grekiem, matka zaś Persjanką - a nie na odwrót, zostałbym

członkiem stronnictwa konserwatywnego, choć nigdy nie mogło się ono oprzeć

pokusie

straszenia Persją społeczeństwa. Mimo miłości, którą Kimon żywił do Sparty, i

nienawiści do

nas, żałuję, że go nie znałem. Wszyscy tutaj mówią, że jego siostra Elpinika

jest do niego

podobna z charakteru. To wspaniała kobieta i lojalna przyjaciółka.

Demokryt przypomina mi uprzejmie, że znów straciłem wątek. Ja jemu przypominam,

że po słuchaniu przez wiele godzin Herodota nie mogę się zdobyć na logiczne

przechodzenie

od tematu do tematu. Herodot mówi tak, jak skacze konik polny. Ja go naśladuję.

Tukidydes odezwał się do mnie w przedsionku Odeonu:

- Przypuszczam, że raport z tego, cośmy tutaj usłyszeli, zostanie przesłany do

Suzy.

- Dlaczegóż by nie? - Byłem łagodny i znudzony zarazem. Wzorowy poseł. - Wielki

Król lubi bajki. Uwielbia wszystko, co jest dziełem wyobraźni.

Byłem widać nie dość znudzony. Wyczuwałem niezadowolenie.

Tukidydesa i otaczającej go grupy konserwatystów. Przywódcy stronnictw w Atenach

rzadko chodzą w pojedynkę, boją się skrytobójców. Demokryt twierdzi, że ilekroć

spostrzega

dużą grupę hałaśliwych ludzi, pośrodku której stoi cebula w hełmie albo

szkarłatny księżyc,

to pierwsza z pewnością otacza Peryklesa, a druga Tukidydesa. Miasto dzieli się

w sposób

irytujący na zwolenników cebuli i jesiennego księżyca.

Dzisiaj szkarłatny księżyc był górą. Z nieznanych przyczyn cebula w hełmie nie

przybyła na wykład w Odeonie. Może Perykles wstydzi się złej akustyki swojej

budowli? Ale

czyżbym zapomniał, że wstyd to uczucie nie znane Ateńczykom?

Perykles oraz artyści i budowniczowie z jego koterii stawiają obecnie na

Akropolu

świątynię Ateny. Będzie to wspaniały budynek, mający zastąpić nędzną świątynkę,

która

została doszczętnie spalona przez perską armię trzydzieści cztery lata temu.

Fakt, nad którym

Herodot woli się nie rozwodzić.

- Czy uważasz, pośle, relację, którą właśnie usłyszeliśmy, za nieprawdziwą? - Co

za bezczelność ze strony Tukidydesa! Przypuszczam, że był pijany. A to nas,

Persów, oskarża

się o opilstwo, tylko dlatego że używamy haomy do celów rytualnych; nigdy nie

spotkałem

Persa, który piłby tyle co niektórzy Ateńczycy. Lecz gwoli uczciwości dodam, że

żaden

Ateńczyk nie upija się tak jak Spartanie. Mój stary znajomy, Demaratos, król

Sparty, mawiał,

że Spartanie pijali tylko wino zmieszane z wodą, dopóki nomadzi z północy nie

przysłali do

Sparty poselstwa. Było to wkrótce po spustoszeniu przez Dariusza ich rodzinnej

Scytii.

Według Demaratosa, Scytowie nauczyli Spartan pić wino bez domieszki wody. Nie

wierzę w

tę historię.

- To, co usłyszeliśmy, młodzieńcze, jest tylko jedną wersją wydarzeń, do których

doszło, zanim się urodziłeś i, jak podejrzewam, zanim urodził się ten historyk.

Tuż za mną rozległ się głos starca:

- Wielu pośród nas pamięta jeszcze dzień, kiedy Persowie zjawili się pod

Maratonem.

- Demokryt nie rozpoznał jego właściciela. Dość często słyszy się takie starcze

głosy. W całej

Grecji niemłodzi, obcy sobie ludzie pozdrawiają się pytaniem: „Gdzie byłeś i co

robiłeś,

kiedy Kserkses zjawił się pod Maratonem?” A potem częstują się wzajemnie

kłamstwami.

- Tak - powiedziałem. - Żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają tamte czasy. I ja,

niestety, do nich należę. Jestem rówieśnikiem Wielkiego Króla Kserksesa. Gdyby

żył, miałby

dzisiaj siedemdziesiąt pięć lat. Wstępując na tron miał trzydzieści cztery, a

więc był w sile

wieku. A wasz dziejopis wmawiał nam dopiero co, że Kserkses odziedziczył tron po

Dariuszu

będąc jeszcze porywczym chłopcem.

- Nieważny szczegół... - zaczął Tukidydes.

- Ale typowy dla bajek, które będą się cieszyły równym powodzeniem w Suzie jak

sztuka Ajschylosa Persowie. Przetłumaczyłem ją osobiście dla Wielkiego Króla.

Bardzo mu

się podobał attycki humor autora.

Nie było w tym oczywiście ani słowa prawdy. Kserkses wpadłby w szał, gdyby się

dowiedział, jak okrutnie on i jego matka zostali sparodiowani dla rozbawienia

ateńskiej

gawiedzi.

Z zasady nigdy nie okazuję złości, kiedy mnie obrażają barbarzyńcy. Na szczęście

oszczędzają mi najgorszych zniewag. Częstują się nimi nawzajem. Cóż za ulga dla

reszty

świata, że Grecy bardziej nie lubią swoich rodaków - niż nas, cudzoziemców.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin