5(1).txt

(16 KB) Pobierz
- Carlisle, jed� prosto do szpitala, wysi�dziemy tutaj � powiedzia�em, gdy doje�d�ali�my do skrzy�owania, na kt�rym skr�ca�o si� do naszego domu. Ojciec by� sfrustrowany faktem, �e tak si� sp�ni do pracy. Jasper uspokaja� go co chwil�, ale emocje wraca�y, co tylko denerwowa�o mojego brata.

- Nie ma takiej potrzeby � zaprzeczy� wbrew sobie Carlisle. Nim zdo�a� co� doda�, Jasper mnie popar�:

- Jed� do szpitala. Dopilnuj�, �eby Edward dotar� do domu.

� Musia�e� m�wi� to na g�os? � j�kn��em. Nie mia�em co prawda najmniejszego zamiaru pr�bowa� ucieczki, ale Jasper nie musia� mnie dodatkowo dobija� swoimi podejrzeniami. I to podejrzeniami jak najbardziej uzasadnionymi. � Jak na razie nigdzie si� nie wybieram.

- No ja my�l�! � fukn�� Jasper. My jak my, ale nie r�b znowu takiej przykro�ci ojcu i mamie. Tak. To przede wszystkim dlatego nie pr�bowa�em nigdzie ucieka�. Wystarczy�o mi, �e widzia�em my�li Esme po naszym powrocie z W�och. Nie sprawi� jej wi�cej takiego b�lu, obieca�em sobie. Nawet gdybym sam mia� przy tym prze�ywa� katusze.

- Musz� zobaczy�, jak si� ma twoje rami� � zaprotestowa� jeszcze raz Carlisle. � Chc� wiedzie�, czy si� goi, jak si� goi i w jakim tempie.

- Carlisle, moje rami� jest w jak najlepszym porz�dku � odpar�em i dla udowodnienia machn��em nim gwa�townie. Au�. No dobra, nie w a� tak dobrym, jak my�la�em. Nadal bola�o przy ruchu, ale i tak by�o ju� lepiej. Carlisle dostrzeg� grymas na mojej twarzy i pos�a� mi pow�tpiewaj�ce spojrzenie, ale nic nie powiedzia�. Zajm� si� tob�, jak wr�c�. Us�ysza�em jego my�l. Nie, to nie by�a gro�ba, ojciec naprawd� si� martwi�. Widzia�em, jak westchn��, ale zatrzyma� si�, �eby�my mogli wysi���. Otworzy�em drzwi i wybieg�em z samochodu. Chcia�em jak najszybciej znale�� si� w swoim pokoju, nawet mimo perspektywy zamartwiaj�cej si� Esme i docink�w Emmetta. Bieg�em pe�nym p�dem, za sob� s�ysza�em Jaspera. Hej, zwolnij troch�! Zignorowa�em jego pro�b� i pogna�em do domu. Edward, prosz�, Carlisle mnie zabije, jak pozwol� ci odej��. Jasper naprawd� si� denerwowa�. Nie mia�em najmniejszej ochoty odpowiada� mu. Trwa� w niepewno�ci ca�e dwie minuty, bo tyle zaj�o nam dotarcie do celu. S�ysza�em, jak m�j brat odetchn�� z ulg�, gdy przekroczy�em pr�g domu.

- M�j Bo�e, Edward! � oczywi�cie Esme us�ysza�a nas i czeka�a na mnie przy drzwiach. Skarbie, co si� sta�o? Jak si� czujesz? Wywr�ci�em oczami. Wiedzia�em, �e mama b�dzie si� martwi�, ale czy musia�a a� tak to okazywa�?

- Nic mi nie jest � mrukn��em, �ci�gaj�c z siebie kurtk� Jaspera. � To tylko skutki uboczne. � Wypl�tanie z r�kawa do po�owy uwi�zionej w gipsie r�ki nie by�o �atwe. Przez przypadek zamachn��em si� za mocno i us�ysza�em g�o�ne �UP. No pi�knie. St�uk�em ulubion� waz� Esme, w kt�rej ta zwykle uk�ada�a eleganckie wi�zanki z kolorowych kwiat�w. Zerkn��em na mam�. Wiedzia�em, �e z ca�ych si� stara si� nie okaza�, �e zrobi�o jej si� przykro.

- Przepraszam, mamo � powiedzia�em zawstydzony. � Naprawi� ci j�, obiecuj�.

- Nic si� nie sta�o, Edwardzie � pospieszy�a z zapewnieniem Esme. � Sama mog� j� naprawi�. � Skoro nalega�a� Pozostawi�em j� w przedpokoju razem z ba�aganem i umkn��em do swojego pokoju. W��czy�em pierwsz� z brzegu p�yt� i skuli�em si� na kanapie. Co mam zrobi�? Wyjecha� nie mog�, tego by�em pewien. Obieca�em Carlisle�owi. Co robi�? Czy znios� odosobnienie w domu pe�nym os�b, kt�re mnie kochaj�? Czy znios� my�l, �e zaledwie par� kilometr�w ode mnie znajduje si� osoba, kt�r� kocham ponad �ycie, a do kt�rej nie mog� p�j��? Dlaczego te pytania musz� wci�� powraca�? Czy nie odpowiada�em ju� na nie? Kto� zastuka� do drzwi. Esme. Nie odpowiedzia�em, nie chcia�em teraz niczyjego towarzystwa, a przede wszystkim mamy, kt�ra najbardziej si� martwi�a.

- Edwardzie, Bella dzwoni i chcia�aby z tob� porozmawia� � powiedzia�a �agodnie. Odpowiedz, prosz�. Ona si� o ciebie martwi. Nie zareagowa�em. Martwi si� o mnie? Tak, to do niej podobne. Cho�by nie wiem jak si� mnie ba�a w tej chwili, zadzwoni, by upewni� si�, �e ze mn� wszystko w porz�dku. W tej chwili nie umia�bym zapewni� jej, �e nic mi nie jest, wi�c zignorowa�em pro�b� Esme. Chwil� p�niej us�ysza�em kolejny dzwonek telefonu i Emmetta, kt�ry wo�a�, bym zszed� na d�. Nic z tego. Je�li zejd�, prawdopodobnie b�dzie si� mnie czepia�. A na rozmow� z Bell� absolutnie nie by�em gotowy.

Nie wiem, jak d�ugo siedzia�em tak bez ruchu. Moje my�li kr��y�y wci�� wok� tego samego tematu, gdy przypomnia�o mi si� co�. Powoli si�gn��em po zapa�ki i �wiec�, kt�ra zwykle sta�a na parapecie � kolejny bibelot nabyty przez Alice podczas jaki� zakup�w. Nigdy jej nie zapala�em, nie potrzebowa�em �wiat�a. A teraz� Chcia�em co� sprawdzi�. Ostro�nie zapali�em �wiec�. Przez d�ug� chwil� wpatrywa�em si� z fascynacj� w ten malutki p�omyk. By� taki delikatny, taki ulotny� Nagle uderzy�o mnie co�, na co nigdy wcze�niej nie wpad�em. Ogie� mo�e zniszczy� wampira� Ciekawe, czy to boli� Wyci�gn��em r�k� i powoli zbli�y�em j� do p�omienia. Pocz�tkowo poczu�em tylko ciep�o i nic wi�cej. Dopiero po chwili dotar� do mnie b�l. Zgryz�em wargi, �eby nie krzykn��, zaskoczony, �e bola�o a� tak bardzo. Wi�c to boli, gdy si� spalasz, przemkn�o mi przez g�ow�. Wci�� trzyma�em d�o� nad ogniem, pozwalaj�c p�omykowi liza� j�, gdy do pokoju wpadli Emmett i Jasper, a za nimi Rosalie i Esme.

- Edward! � krzykn�� Emmett i odepchn�� mnie od �wieczki, tak, �e wyl�dowa�em po drugiej stronie pokoju.- Zwariowa�e�?! � Pytanie retoryczne, jak rozumiem. Czy� ty zg�upia� doszcz�tnie? Co to mia�o znaczy�? Emmett naprawd� si� przestraszy�. Widzia�em i s�ysza�em przera�enie mojej rodziny. Nagle straci�em ca�y tupet. Nie mia�em odwagi, by wsta� z pod�ogi i spojrze� im w oczy. Emmett mia� racj�. To, co zrobi�em, by�o straszliwie g�upie. Nie by�em w stanie nic powiedzie�. Mog�em jedynie wbi� wzrok w poparzon� d�o� i milcze�. Moje palce i wn�trze d�oni by�y poczernia�e, jakby umazane sadz�. Zacisn��em r�k� w pi��. Zabola�o i to mocno. Jasper odczu� to, ale nic nie powiedzia�. Nikt si� nie odzywa�. Dlatego te� tak bardzo si� zdziwi�em, gdy cisz� przerwa�a Rosalie:

- Id�cie. Ja z nim porozmawiam. � Nie tylko ja by�em zaskoczony. Reszta spojrza�a po sobie, ale wysz�a, zamykaj�c za sob� drzwi. Rose sta�a przez chwil� w miejscu, by nagle znale�� si� na ziemi tu� przy mnie.

- Edwardzie, od kiedy to s�owo �zakochany� zmieni�o swoje znaczenie? � spyta�a �agodnie. W jej my�lach mog�em wyczyta� to, co chcia�a mi przekaza�, ale ona wola�a powiedzie� to na g�os. � Od kiedy przesta�o dotyczy� ludzi szcz�liwych i zacz�o oznacza� nieszcz�liwc�w, kt�rzy chc� sobie zrobi� krzywd�? � Delikatnie uj�a moj� d�o�. Przejecha�a opuszkami palc�w po zranionej cz�ci. W pierwszej chwili zabola�o, ale p�niej nieoczekiwanie przynios�o ulg�. Jej dotyk wyda� mi si� ch�odny, prawdopodobnie moja sk�ra wci�� by�a rozgrzana od ognia.

- Czemu mi to m�wisz? � spyta�em cicho. To by�o dla mnie doprawdy niepoj�te, �e Rosalie siedzia�a ze mn� na pod�odze i pr�bowa�a mnie pocieszy�.

- Bo wbrew pozorom zale�y mi na twoim szcz�ciu � odpar�a zwyczajnie. Dzie� wyzna� i szczero�ci, czy co? Jaka� cz�� mnie zastanawia�a si� w tej chwili, kiedy kto� wyskoczy z tekstem ��artowali�my�. Jednak Rosalie m�wi�a ca�kiem powa�nie. � Edward, obud� si� wreszcie, nie zauwa�y�e� jeszcze, �e czas d�s�w ju� min��? Nie �ycz� ci �le. I nie chc� powt�rki z tego, co dzia�o si� niedawno. Czy ty bez swojej umiej�tno�ci jeste� naprawd� a� tak ograniczony? Do diaska! Przecie� wszyscy w tej rodzinie ju� dawno wiedz�, �e ta twoja Bella ci� nie zostawi, cho�by ci czu�ki wyros�y! � wr�ci� ostry ton, wr�ci�a normalna Rosalie. Jednak nie mog�em si� nie u�miechn��, s�ysz�c jej ostatnie s�owa. To, co powiedzia�a, zn�w obudzi�o we mnie skrawek nadziei. A je�li ma racj�? Co, je�li Bella naprawd� nie zwraca na nic uwagi? Edward, prosz�, zauwa� to wreszcie! Nie mo�esz urz�dza� takich cyrk�w, bo pr�dzej czy p�niej kto� z nas nie wytrzyma. I patrz�c na te wszystkie telefony nie wiem, czy pr�dzej szlag trafi nas, czy Bell�. Jedno musia�em Rose przyzna� � powiedzia�a mi to wszystko bez cienia ironii, bez �ladu niech�ci, jak� nadal �ywi�a dla mojej wybranki. Zobaczy�em w jej my�lach, �e dostrzeg�a zmian� w moim nastroju.

- Zagoi si�, zobaczysz � powiedzia�a cicho i pu�ci�a moj� d�o�. Nie zareagowa�em. Rose nie mia�a mi tego za z�e. Pami�taj, �adnych g�upich numer�w wi�cej, jasne? Wysz�a cicho z pokoju i zostawi�a mnie sam na sam z moimi my�lami. Niby nie powiedzia�a wiele, a ju� rozbudzi�a w�tpliwo�ci, kt�re targa�y mn� przez ca�� noc. Czy mog�em stuprocentowo wierzy�, �e ma racj�? Nie, nie przekona�a mnie do tego stopnia. W�tpliwo�ci pozosta�y.

Decyzj� o pojechaniu natychmiast do Cullen�w podj�am, gdy po sko�czonych lekcjach przybieg�a do mnie Alice i powiedzia�a, co pr�bowa� zrobi� Edward. Zn�w co� g�upiego� By�am w�ciek�a. Jak on w og�le m�g� dotyka� ognia? Przecie� skoro ja wiedzia�am, �e mo�na spali� wampira i zabi� go w ten spos�b, to on z pewno�ci� te�. Ca�e szcz�cie, �e Alice w por� uprzedzi�a rodzin� i zdo�ali zapobiec katastrofie. Powiedzia�a mi wprawdzie, �e Edward wcale nie chcia� pope�nia� samob�jstwa, a jedynie sprawdzi�, jak to jest spala� si�, ale nie zmienia�o to faktu, �e zachowa� si� jak ostatni idiota. Nie tylko ja si� gotowa�am. Widzia�am, jak Alice zacisn�a d�onie w pi�ci, zapewne w obawie, by czego� nie zniszczy�.

- Jedziemy od razu do was � powiedzia�am, wsiadaj�c do samochodu. Alice zaj�a miejsce obok mnie. � Czy Charlie b�dzie bardzo z�y, �e z�ama�am jego zakaz?

- Nie dowie si� � odpar�a Alice. � Ma dzisiaj du�o roboty, wr�ci p�no. � Odetchn�am z ulg�. Przynajmniej z nim nie b�d� musia�a si� u�era�. Czeka�a mnie natomiast rozprawa z pewnym wampirem.

- Dzi�ki Bogu � mrukn�am. � A jak zachowa si� Edward? Wiesz co�? � spyta�am. Pokr�ci�a przecz�co g�ow�.

- Nic, poza tym, �e zmienia zdanie jak wariat. Przekonamy si� na miejscu, jak stoj� sprawy.

- Chyba nie mamy wyboru � westchn�am i skupi�am si� na je�dzie, �eb...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin