Królewicz i żebrak.txt

(383 KB) Pobierz
Mark Twain 
Kr�lewicz i �ebrak 
2
Tower Press 2000 
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 
3
S�OWO WST�PNE 
Chc� spisa� opowie�� pos�yszan� od kogo�, kto zna� j� od swojego ojca, ten za� od swojego 
ojca, kt�remu opowiada� j� jego ojciec, i tak dalej, i tak dalej: przez trzysta lat lub d�u�ej ojcowie 
przekazywali j� synom i w ten spos�b opowie�� przetrwa�a. Mo�e jest to fakt historyczny, 
mo�e tylko legenda, podanie. Przypadek ten zdarzy� si� albo nie zdarzy�, lecz bez w�tpienia 
m�g� si� zdarzy�. Mo�e w dawnych latach opowie�ci tej wiar� dawali m�drzy i uczeni, a 
mo�e tylko pro�ci i nieo�wieceni kochali j� i uwa�ali za prawd�. 
4
ROZDZIA� I 
NARODZINY KR�LEWICZA I �EBRAKA 
W odwiecznym mie�cie Londynie pewnego jesiennego dnia w drugiej �wierci szesnastego 
stulecia w ubogiej rodzinie nazwiskiem Canty przyszed� na �wiat ch�opiec, kt�rego rodzina ta 
wcale nie pragn�a. Tego samego dnia w bogatej rodzinie Tudor�w przysz�o na �wiat inne 
angielskie dziecko, gor�co upragnione przez t� rodzin�. Pragn�a go r�wnie� ca�a Anglia i tak 
do� t�skni�a, tak go oczekiwa�a, tak korne zasy�a�a o� mod�y do Boga, �e gdy narodzi�o si� 
wreszcie, ludzie bliscy byli radosnego szale�stwa. Zwyczajni znajomi �ciskali si�, ca�owali i 
p�akali ze szcz�cia. Wszyscy zacz�li �wi�towa� i dziwnie jako� z�agodnieli, wysoko i nisko 
urodzeni, bogaci i biedni ucztowali, ta�czyli, �piewali, a trwa�o to przez wiele dni i wiele nocy. 
Za dnia Londyn nie lada przedstawia� widok, bo weso�e chor�gwie trzepota�y na balkonach 
lub szczytach wszystkich domostw i wspania�e korowody ci�gn�y ulicami. Noc� widok 
by� nie mniej okaza�y, bo na rogu ka�dej ulicy p�on�y ogniska, wok� za� nich weseli�y si� 
rozbawione t�umy. Jak Anglia d�uga i szeroka, m�wiono jedynie o nowo narodzonym dzieci�ciu, 
Edwardzie Tudorze, ksi�ciu Walii, kt�ry le�a� spowity w jedwabie i at�asy i nic nie 
wiedzia� o wywo�anym przez si� zamieszaniu ani o tym, �e nia�cz� go i dogl�daj� dostojni 
panowie i damy � na czym zreszt� wcale mu nie zale�a�o. Ale o drugim niemowl�ciu, Tomie 
Canty, spowitym w n�dzne szmaty, nie wiedzia� nikt z wyj�tkiem najbli�szej rodziny biedak�w, 
kt�rej niedawne jego przyj�cie na �wiat sprawia�o wiele k�opotu. 
5
ROZDZIA� II 
DZIECI�CE LATA TOMA 
Mija�y lata. Londyn istnia� ju� wtedy od pi�tnastu wiek�w i jak na owe czasy by� ogromnym 
miastem. Liczy� sto tysi�cy mieszka�c�w, a zdaniem innych nawet dwa razy wi�cej. 
Ulice jego by�y bardzo w�skie, kr�te i brudne, zw�aszcza w dzielnicy, w kt�rej mieszka� Tom 
Canty, to jest w niedalekim s�siedztwie London Bridge. Domy by�y drewniane; pierwsze 
pi�tra rozprzestrzenia�y si� szerzej ni� partery, drugie za� wysuwa�y �okcie nad pierwszymi. 
Im wy�ej tedy wyrasta�y domy, tym stawa�y si� szersze. Mocne, na krzy� ��czone belki tworzy�y 
ich szkielety, a przestrze� mi�dzy belkami wype�nia� tynkowany kamie� lub ceg�a. 
Drewno barwiono zale�nie od upodobania w�a�ciciela: niebiesko, czerwono lub czarno, dzi�ki 
czemu domy wygl�da�y nader malowniczo. Ma�e okna z drobnymi, w o��w oprawnymi szybkami 
osadzone by�y na zawiasach i niby drzwi otwiera�y si� na zewn�trz. Dom, w kt�rym 
mieszka� ojciec Toma, sta� w g��bi cuchn�cego zau�ka Offal Court, przy bocznej uliczce zwanej 
Pudding Lane. By� to budynek ma�y, chwiej�cy si�, zmursza�y, mimo to g�sto zaludniali 
go n�dzarze. Rodzina Canty�ego zajmowa�a izb� na drugim pi�trze. Matka i ojciec mieli jakie 
takie ��ko ustawione w jednym k�cie, lecz �adne ograniczenia nie kr�powa�y Toma, jego 
babki i si�str � Bet i Nan � gdy� nale�a�a do nich ca�a pod�oga i mogli sypia�, gdzie im si� 
spodoba�o. W izbie znajdowa�y si� wprawdzie strz�py jednej czy dwu der i kilka snopk�w 
starej, brudnej s�omy, lecz nie godzi�o si� nazywa� tego pos�aniami; by�y to ruchomo�ci niezorganizowane, 
kt�re rano skopywano w jeden stos, wieczorem za� rozdzielano do u�ytku 
cz�onk�w rodziny. 
Bli�niaczki � Bet i Nan � mia�y po pi�tna�cie lat. By�y to poczciwe dziewcz�ta, umorusane, 
odziane w �achmany i bezgranicznie ciemne. Matka nie r�ni�a si� od c�rek, za to ojciec i 
babka stanowili szata�sk� par�. Upijali si� przy ka�dej okazji, potem za� bili si� pomi�dzy 
sob� albo z ka�dym, kto wszed� im w drog�; zawsze � trze�wi czy pijani � k��cili si� i kl�li; 
John Canty by� z�odziejem, matka jego �ebraczk�. Z dzieci zrobili �ebrak�w, lecz nie uda�o 
si� im uczyni� z nich z�odziei. 
Po�r�d n�dznego mot�ochu zamieszkuj�cego ow� ruder� �y� (lecz nie nale�a� do niego) 
dobry stary kap�an, kt�rego kr�l pozbawi� domu i wygna� w �wiat z pensyjk� kilku 
�wier�pens�w; kap�an ten zwyk� gromadzi� wok� siebie dziatw� i potajemnie naucza� j� 
prawdy i rzeczy pi�knych. Ksi�dz Andrzej zapozna� r�wnie� Toma z odrobin� �aciny oraz ze 
sztuk� czytania i pisania. Tego samego m�g�by nauczy� i dziewcz�ta, te jednak obawia�y si� 
drwin przyjaci�ek, kt�re nie darowa�yby im nigdy tak osobliwej edukacji. 
Ca�y Offal Court by� takim samym mrowiskiem jak dom Johna Canty. Pijatyki, k��tnie, 
b�jki zdarza�y si� tam cz�sto, bo odbywa�y si� co noc i trwa�y ca�e niemal noce. Rozbite �by 
by�y tu zjawiskiem nie mniej pospolitym ni� g��d. 
Ma�y Tom nie czu� si� jednak nieszcz�liwy. Cierpia� oczywi�cie bied�, lecz nie zdawa� 
sobie z tego sprawy. Podobny �ywot wiedli wszyscy ch�opcy z Offal Court, Tom s�dzi� wi�c, 
�e to �ywot dostatni i godziwy. Dobrze wiedzia�, �e gdy wieczorem wr�ci do domu z pustymi 
r�koma, najpierw ojciec zwymy�la go i zbije, kiedy za� ojciec sko�czy, gro�na babka rozpocznie 
rzecz od nowa i z jeszcze lepszym skutkiem. Wiedzia�, �e p�n� noc� zag�odzona 
matka zbli�y si� do� ukradkiem i przyniesie jak�� n�dzn� resztk� jad�a albo sk�rk� chleba, 
6
zachowan� dla syna kosztem pr�nego �o��dka, chocia� m�� j� cz�sto chwyta� na tej nikczemnej 
zdradzie i nagradza� t�gim laniem. 
Tak! Tomkowi �y�o si� nie najgorzej � szczeg�lnie latem. �ebra� tyle tylko, by obroni� 
w�asn� sk�r�, bo prawa przeciw �ebraninie by�y srogie, a kary dotkliwe. Wiele wi�c czasu 
m�g� po�wi�ca� s�uchaniu przepi�knych starych ba�ni i legend dobrego ksi�dza Andrzeja, 
kt�ry prawi� o wielkoludach i wr�kach, kar�ach i geniuszach, zakl�tych zamkach, wspania�ych 
monarchach i kr�lewiczach. Ch�opiec nabija� sobie g�ow� tymi cudowno�ciami i cz�sto, 
gdy w mrokach nocy le�a� na sk�pym bar�ogu z k�uj�cej s�omy zm�czony, g�odny, obola�y od 
raz�w � puszcza� wodze fantazji i rych�o zapomina� o cierpieniu i dolegliwo�ciach, z rozkosz� 
maluj�c przed oczyma wyobra�ni czarowny �ywot rozpieszczonego ma�ego ksi�cia w kr�lewskim 
pa�acu. Ale we dnie i w nocy nawiedza�o go wci�� jedno pragnienie � ch�� ujrzenia 
na w�asne oczy prawdziwego kr�lewicza. Raz wspomnia� o tym kamratom z Offal Court, lecz 
ci wy�mieli go i wydrwili tak niemi�osiernie, �e od tej pory wola� zachowywa� marzenia dla 
siebie. 
Tom czytywa� cz�sto stare ksi�gi kap�ana i prosi� go o szczeg�owe wyja�nienia oraz t�umaczenie 
rzeczy niejasnych. Powoli, stopniowo ch�opiec zmienia� si� pod wp�ywem tej lektury 
i marze�. Ludzie z jego sn�w byli tacy pi�kni, �e ma�y �ebrak zacz�� si� wstydzi� swych 
�achman�w i niechlujstwa, �e zapragn�� by� czystszy i lepiej odziany. Oczywi�cie swawoli� 
nadal w b�ocie � i to swawoli� z przyjemno�ci� � lecz zamiast pluska� si� w Tamizie jedynie 
dla rozrywki, pojmowa� ju�, �e zabawa ta ma r�wnie� sens ze wzgl�du na mo�liwo�� k�pieli i 
prania. 
Tom potrafi� znale�� zawsze co� ciekawego w pobli�u Maika na Cheapside albo na jarmarkach. 
Od czasu do czasu wraz z reszt� mieszka�c�w stolicy mia� sposobno�� podziwia� 
parad� wojskow�, gdy jakiego� nieszcz�snego s�awnego wi�nia odstawiano l�dem lub wod� 
do Tower. Pewnego letniego dnia ogl�da� na Smithfieid, jak palono na stosie biedn� Ann� 
Askew i trzech m�czyzn; s�ysza� r�wnie� kazanie wyg�oszone do skaza�c�w przez jakiego� 
by�ego biskupa, to jednak nie zainteresowa�o Toma. Tak! �ycie ma�ego �ebraka by�o ma og� 
do�� urozmaicone i zabawne. 
Z czasem czytanie i rozmy�lania o �yciu kr�lewicz�w sprawi�y tak przemo�ny skutek, �e 
Tom zacz�� bezwiednie gra� rol� kr�lewicza. Ku podziwowi i uciesze r�wie�nik�w nabiera� 
dziwnie dwornych manier i wys�awia� si� kwieci�cie. Zarazem jednak z dnia na dzie� wzrasta�o 
jego znaczenie po�r�d ch�opc�w, kt�rzy traktowali go z pe�n� podziwu obaw�, niby 
istot� wy�sz�. Zdawa�o si� im, �e Tom wie bardzo wiele, �e robi i m�wi rzeczy szczeg�lnie 
osobliwe. A ponadto taki by� m�dry i przenikliwy! O s�owach i czynach towarzysza zabaw 
malcy opowiadali starszym, ci za� rozprawiali r�wnie� o Tomie Canty i wnet zacz�li go uwa�a� 
za niepospolit�, wysoce utalentowan� osob�. Ludzie zupe�nie doro�li przychodzili nieraz 
do Toma z pro�b� o pomoc w k�opotach i cz�sto dziwili si� bystro�ci i rozs�dkowi jego rad. 
Prawd� m�wi�c, ch�opiec ten zosta� wnet bohaterem dla wszystkich znajomych, z wyj�tkiem 
w�asnej rodziny, kt�ra nie dostrzega�a w nim nic osobliwego. 
Niebawem Tom utworzy� w tajemnicy kr�lewski dw�r. Sam zosta� kr�lewiczem, a najbli�szych 
swych przyjaci� mianowa� gwardzistami, szambelanami, panami i damami dworu oraz 
cz�onkami monarszej rodziny. Codziennie witano fa�szywego kr�lewicza wed�ug zasad 
skomplikowanej etykiety, zapo�yczonej przez Toma z romantycznej lektury. Codziennie rada 
kr�lewska roztrz�sa�a wa�ne sprawy iluzorycznego pa�stwa, a iluzoryczny w�adca codziennie 
wydawa� dekrety przeznaczone dla urojonej armii, floty i namiestnictw. 
P�niej Tom w swych �achmanach szed� na �ebranin�, zbiera� kilka �wier�pens�wek, posila� 
si� n�dzn� sk�rk� chleba, odbiera� zwyk�e obelgi i kuksa�ce, aby wreszcie wyci�gn�� si� 
na garstce st�ch�ej s�omy i we �nie marzy� znowu o swych godno�ciach. 
7
Wci�� jednak, z dnia na dzie� i z tygodnia na tydzie�, wzbiera�o w Tomie pragnienie ujrzenia 
cho�by raz jeden prawdziwego kr�lewicza � kr�lewicza z krwi i ko�ci, a� wreszcie 
poch�on�o ono wszystkie inne marzenia i sta�o si� jedyn� pasj� w �yciu ma�ego n�dzarza. 
Pewn...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin