Herries Anne - Piekna Rosalyn .pdf

(1463 KB) Pobierz
QPrint
7000214.004.png 7000214.005.png
A niech to! Musiaþem kompletnie zgþupieę, Ňeby wrcię
do kraju, rozmyĻlaþ Damian Wrexham. Nie czekaþo go tutaj
nic poza gorzkimi wspomnieniami. Gdyby miaþ choę odro-
binħ zdrowego rozsĢdku, zostaþby w Indiach lub rozpoczĢþ
nowe Ňycie w Hiszpanii. Tam przynajmniej byþo ciepþo.
Wybraþ siħ jednak w drogħ powrotnĢ do domu z jednego
konkretnego powodu. ZþoŇyþ obietnicħ, a nie lubiþ þamaę
danego sþowa.
Oparty plecami o drzewo, patrzyþ w przestrzeı, pogrĢŇony
w posħpnych rozmyĻlaniach. Nagle jego uwagħ zwrciþa barw-
na plama w sadzie. Z pochmurnĢ minĢ obserwowaþ biegnĢ-
cego w jego kierunku psa, za ktrym wolniejszym krokiem
podĢŇaþa kobieta.
Ale jaka kobieta! Byþa niczym staroŇytna bogini, obejmu-
jĢca ziemski glob w swoje posiadanie. Prawdziwa Diana, mi-
tyczna þowczyni. Nawet w latach pierwszej mþodoĻci Damian
nie przepadaþ za afektowanymi pannami z towarzystwa, kt-
re spotykaþ w londyıskich salonach. JednĢ z win, za ktre zo-
staþ skazany przez ojca na wygnanie, byþa niefortunna sþaboĻę
do starszych kobiet, zamħŇnych dam, szukajĢcych wystħpnych
7000214.006.png 7000214.007.png
6
rozkoszy w þoŇu mþodego i przystojnego, ale juŇ zepsutego
mħŇczyzny.
- Panna Eastleigh? - zadrwiþ gþoĻno. Z pewnoĻciĢ nie! To
nie mogþa byę, jak mu powiedziano, mieszkajĢca w sĢsiedz-
twie stara panna. MoŇe bawiþa u niej z wizytĢ mþoda kuzyn-
ka? Byþ coraz bardziej zaintrygowany. - CzyŇby czekaþa mnie
tu jednak jakaĻ rozrywka?
UĻmiechnĢþ siħ do siebie. A juŇ siħ baþ, Ňe w ucieczce
przed nudĢ bħdzie musiaþ wybraę siħ do Londynu, jednak
teraz podþy nastrj minĢþ jak rħkĢ odjĢþ. Tylko czy ta bogini
zechce mieę z nim cokolwiek wsplnego, kiedy pozna jego
zaszarganĢ opiniħ? Na pewno ktoĻ uzna za swj Ļwiħty
obowiĢzek poinformowaę jĢ o niechlubnej przeszþoĻci
Damiana, ostrzeŇe, Ňe to þotr, z ktrym Ňadna przyzwoita
kobieta nie powinna mieę do czynienia. Do tego czasu
jednak mgþby jĢ trochħ pouwodzię... wystarczy malutki
flirt, nic wiħcej.
Co za cudowny dzieı! W takim dniu czþowiek musi siħ po-
czuę lepiej, pomyĻlaþa panna Rosalyn Eastleigh, przemierza-
jĢc sad rosnĢcy na tyþach domu. PĢki na drzewach zaczynaþy
juŇ siħ rozchylaę, widomy znak, Ňe po wielu tygodniach mo-
krej, paskudnej pogody wiosna wreszcie nadeszþa. Sþoıce pa-
liþo Rosalyn w gþowħ, bo, jak zwykle, zerwaþa czepek i ciemne,
bþyszczĢce wþosy opadaþy jej na twarz.
Na twarz, ktra przynajmniej w opinii samej panny East-
leigh, jakkolwiek niezaprzeczalnie atrakcyjna, nie mogþa
jednak uchodzię za þadnĢ. Rosalyn zdawaþa sobie sprawħ, Ňe
wedle wspþczesnych kanonw piħkna miaþa zbyt ciemnĢ
cerħ, za wielkie usta i za wydatny nos, a duŇe, szare oczy aŇ
nazbyt wyraŅnie odzwierciedlaþy jej jakŇe czħsto kontro-
7000214.001.png
7
wersyjne opinie. Byþa takŇe wyŇsza od wiħkszoĻci znanych
jej dŇentelmenw, a jak powszechnie wiadomo, mħŇczyŅni
wolĢ maþe, Ļliczne kobieciĢtka, ktre trzepoczĢ rzħsami i
robiĢ wraŇenie caþkowicie bezradnych. Kiedy panna
Eastleigh wchodziþa do pokoju, panowie nie zrywali siħ, by
podprowadzię jĢ do krzesþa, wszak mogþa doskonale pora-
dzię sama sobie.
Nie przywiĢzywaþa szczeglnej wagi ani do swego wyglĢdu,
ani do tego, co o niej myĻleli inni. Miaþa dwadzieĻcia siedem
lat, juŇ od dawna byþa za stara na maþŇeıstwo i nie zawracaþa
sobie nim gþowy.
- Sheba, do nogi!
Gwizdnħþa na zwariowanego psa, ktrego podrzuciþ jej
brat, Freddie, podczas swej ostatniej wizyty na wsi. Sheba byþa
biaþo-czarnym mieszaıcem. Freddie zapewniaþ, Ňe to najsþod-
sze stworzenie na Ļwiecie i z pewnoĻciĢ nie bħdzie sprawiaę
Ňadnych kþopotw. Szczeniak przypominaþ wwczas maleıkĢ,
puszystĢ kulkħ, byþ Ļliczny i serdeczny.
Po dziewiħciu miesiĢcach Sheba nadal byþa serdeczna,
ale wyrosþa na duŇego, dþugonogiego psa, ktry wciĢŇ pso-
ciþ. Teraz usþyszaþa woþanie swojej pani, wiħc popħdziþa do
niej i zaczħþa na niĢ skakaę, drapiĢc sukniħ zabþoconymi
pazurami.
- ZþaŅ ze mnie, ty þobuzico! - krzyknħþa Rosalyn, daremnie
prbujĢc strzepnĢę ze spdnicy Ļlady psich þap. - Znw siħ
wybrudziþaĻ! To juŇ trzecia suknia, ktrĢ zniszczyþaĻ w tym
tygodniu. Chyba robisz mi na zþoĻę! JuŇ dawno sprzedaþabym
ciħ Cyganom, gdyby nie obawa, Ňe brat mi tego nigdy nie wy
baczy.
Sheba wydaþa radosny skowyt, rozumiejĢc doskonale, Ňe
ani jedno sþowo z przemowy jej pani nie zostaþo powiedzia-
7000214.002.png
8
ne serio, po czym z gþoĻnym szczekaniem rzuciþa siħ w po-
goı za kotem.
- Okropne zwierzħ! - Rosalyn, choę trochħ zþa, uĻmiechnħ
þa siħ. - Sheba! Wracaj!
Suka nie raczyþa zareagowaę. JuŇ jako szczeniak nabraþa
irytujĢcego zwyczaju przepadania podczas spacerw na dþu-
gie godziny, ale jak dotĢd zawsze odnajdywaþa drogħ do domu.
Wracaþa umorusana i gþodna.
- Powinna pani nauczyę jĢ posþuszeıstwa, w przeciwnym
razie zupeþnie wyrwie siħ spod kontroli. Te pþkrwi collie po
trafiĢ narobię powaŇnych kþopotw, jeĻli nie sĢ odpowiednio
wytresowane.
Zaskoczona Rosalyn drgnħþa. MyĻlaþa, Ňe jest w sadzie
sama, dopiero teraz zauwaŇyþa opartego o pieı jabþoni mħŇ-
czyznħ. Przyjrzaþa mu siħ zwħŇonymi oczyma. Nie znaþa go,
musiaþ byę obcy w tych stronach.
Miaþ na sobie zwyczajny, brĢzowy surdut, kremowe bry-
czesy i skrzane, doĻę juŇ znoszone, choę bardzo solidnie wy-
konane buty. Byþ oszaþamiajĢco przystojny. Ogorzaþa twarz
wskazywaþa, jakby wiele czasu spħdzaþ na sþoıcu, i to w cie-
plejszym klimacie niŇ angielski. Kruczoczarne wþosy byþy
krtko ostrzyŇone. Rosalyn wiedziaþa, Ňe taka fryzura, zwa-
na a la Brutus, wĻrd przyjaciþ Freddiego byþa ostatnio naj-
modniejsza. Pomimo doskonaþego kroju ubrania i eleganckie-
go uczesania wyczuwaþo siħ jednak w tym mħŇczyŅnie pewnĢ
nonszalancjħ, ktra nie spodobaþaby siħ jej bratu.
- Proszħ wybaczyę... - UĻwiadomiþa sobie, Ňe zbyt natrħt
nie gapiþa siħ na nieznajomego. - Zaskoczyþ mnie pan. Nie
spodziewaþam siħ tu nikogo spotkaę. Czym mogħ panu sþu
Ňyę? Ma pan jakiĻ problem?
SĢsiedzi zjawiali siħ zazwyczaj od frontu. PrzyjeŇdŇali po-
7000214.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin