!Selma Lagerlöf - Gösta Berling.txt

(673 KB) Pobierz
Biblioteka Ludowa

 Selma Lagerlof 

Gusta Berling

 prze�o�y� Franciszek Mirandola

zweryfikowa�a Maria Olsza�ska

Ludowa Sp�dzielnia Wydawnicza
wyd. VI, Warszawa 1987


Wst�p

1. Proboszcz

 W ko�cu proboszcz stan�� na kazalnicy, a parafianie pod
nie�li g�owy. By� tu nareszcie, wi�c nie zbraknie kazania tej
niedzieli jak zesz�ej i wielu, wielu poprzednich.
 Proboszcz by� m�odzie�cem ros�ym, smuk�ym i ol�niewaj�co
pi�knym. Gdyby mu w�o�y� he�m na g�ow�, da� miecz i zbroj�,
m�g�by �mia�o stanowi� model pos�gu marmurowego, nazwa
nego imieniem najpi�kniejszego z Ate�czyk�w.
 Mia� g��bokie oczy poety, silnie zarysowany a kr�g�y pod
br�dek wodza. Wszystko w nim by�o pi�kne, wytworne, wyra-
ziste, przesycone �arem genialno�ci i �ycia duszy.
 Parafianie doznali na jego widok dziwn#go wzruszenia. Na-
wykli patrzy�, jak chwiejnie wychodzi z szynkowni wraz
z towarzyszami zabaw, pu�kownikiem Beerencreutzem o siwych
sumiastych w�sach i mocarnym kapitanem Chrystianem Berg-
hem.
 Rozpi� si� tak bardzo, �e przez ca�e tygodnie nie m�g�
pe�ni� swego urz�du, tote� gmina wnios�a skarg�, zrazu do
dziekana, potem za� do biskupa i kapitu�y. Biskup ze z�otym
krzy�em na piersi przyby� w�a�nie na wizytacj� i rozpraw�;
zasiad� w prezbiterium otoczony prefektami, pra�atami z Karl-
stadu i proboszczami z okolicznych wsi.
 Zachowanie proboszcza przekroczy�o wszelkie dozwolone gra-
nice. To pewna. W czasie onym, to znaczy w Iatach dwudzies-
tych zesz�ego wieku, nie s�dzono zbyt surowo pija�stwa, atoli
proboszcz zaniedba� skutkiem na�ogu sw�j urz�d i zapewne go
teraz utraci.
 Sta� na kazalnicy czekaj�c, a� przebrzmi ostatni wiersz
psalmu.
 Stoj�c tak u�wiadomi� sobie, �e w ca�ym ko�ciele na wszystkich
�awach ma samych jeno wrog�w. W�a�ciciele ziemscy na galerii,
ch�opi na dole, konfirmanci na ch�rze, wszystko to byli nie-
przyjaciele. Wr�g gra� na organach, wr�g kalikowa�, nienawi-
dzili go wszyscy, pocz�wszy od dzieci, przynoszonych na r�-
__
5



kach do ko�cio�a, a� do ko�cielnego, starego, sztywnego
�o�nierza, kt�ry bra� udzia� w bitwie pod Lipskiem.
 Proboszcz rad by rzuci� si� na kolana i b�aga� ludzi o zmi-
�owanie.
 Nagle jednak zawrza� g�uchym gniewem. Pami�ta� dobrze,
jakim by� rok temu, gdy wst�powa� po raz pierwszy na kazal-
nic�. Wtedy by� bez skazy, teraz za� stoi tu w obliczu cz�o-
wieka ze z�otym krzy�em, kt�ry ma na� wyda� wyrok.
 Podczas odmawiania modlitwy fala krwi raz po raz barwi�a
mu policzki gniewnym rumie�cem.
 Pi� w istocie, kt� mia� atoli prawo go pot�pia�? Kto zna�
plebani�, gdzie mu �y� wypad�o? Ciemny b�r sosnowy otacza�
j� z wszystkich stron, zagl�daj�c w okna, wilgo� s�czy�a si�
ze sczernia�ego dachu i ciek�a po zaple�nia�ych �cianach. W�dka
podtrzymywa�a go na duchu w czasie ulewy czy zadymki �nie�nej,
kiedy wichura wdziera�a si� przez rozbite szyby, a licho
uprawne, ja�owe pole nie dawa�o do�� chleba dla zaspokoje-
nia g�odu.
 Jego zdaniem, by� w sam raz takim proboszczem, na jakiego
zas�ugiwali parafianie. Pili zreszt� wszyscy. Czemu� by on jeden
tylko mia� sobie gwa�t zadawa�? Wdowiec upija� si� na stypie
�ony, ojciec po chrzcie dziecka. Parafianie pili wracaj�c z ko�-
cio�a, tak �e cz�sto przybywali do domu nieprzytomni. Dla nich
wi�c w sam raz nadawa� si� proboszcz pijaczyna.
 Polubi� w�dk� podczas swych podr�y urz�dowych, gdy
w cienki p�aszcz odziany p�dzi� milami po zamarz�ych jezio-
rach, a wichry d�y z wszystkich stron; podczas �eglugi po tych
jeziorach w otwartej, chybotliwej �odzi w�r�d burzy czy ulewy;
w czasie jazdy saniami przez wysokie zaspy �nie�ne, gdy musia�
schodzi� i kopa� koniowi drog�, przez zaspy wysokie jak domy,
a w ko�cu podczas d�ugiego brodzenia po le�nych moczarach.
 Dzie� za dniem wl�k� si� leniwie i ponuro. Ch�op czy
szlachcic, wszyscy przykuci my�lami do ziemi, dopiero wie-
czorem wyzwolone przez w�dk� dusze zrzuca�y kajdany. Budzi�a
si� wyobra�nia, serce przepaja� �ar, �ycie promienia�o, roz-
brzmiewa� �piew i pachnia�y r�e. W�wczas szynk przemienia�
mu si� w czarowny ogr�d pod niebem po�udnia, nad g�ow� zwi-
sa�y winogrona i oliwki, pos�gi marmurowe b�yska�y po�r�d
ciemnej zieleni, a filozofowie i poeci spacerowali pod palma-
mi i platanami.
 Widzia�, zaiste, stoj�c tu na kazalnicy, �e w tych stronach
6


__

__
�y� bez w�dki nie spos�b. Wiedzieli te� o tym s�uchacze, a mi-
mo to chcieli go pot�pi�.
 Umy�lili zedrze� ze� szat� duchown� dlatego, �e pijany wszed�
do domu bo�ego? Ha! Czy� wszyscy ci ludzie mieli... czy wy-
obra�ali sobie, �e maj� innego Boga poza w�dk�?
 Sko�czywszy modlitw� wst�pn� o#m�wi�, pochylony, ojcze-
nasz.
 W ko��iele panowa�a g��boka cisza. Nagle proboszcz chwyci�
siln� d�orti� wst�gi przytrzymuj�ce szat�. Wyda�o mu si�,
�e ca�a gmina z biskupem na czele skrada si� na kazalnic�, by
zedrze� z niego szat� duchown�. Kl�cza� nie odwracaj�c g�owy,
ale czu�, jak szarpi� za wst��ki, i widzia� dok�ad ;ie dziekan�w,
proboszcz�w, cz�onk�w rady ko�cielnej, ko�cielnego i ca��
gmin�. Du�o, du�o ludzi szarpa�o, chc�c zedrze� ze� szat�. Wy-
obrazi� sobie, jak wszyscy zlec� na d� po schodach, gdy
wst��ki si� zerw�, jak pospadaj� na wznak tak�e i ci, kt�rzy
nie mog� szarpa� sami, ci�gn� pierwszych za po�y... tak si� sta-
nie niezawodnie.
 Widzia� t� scen� tak dok�adnie, �e omal nie roze�mia� si�
kl�cz�c, jednocze�nie za� zimny pot obla� mu skronie. By�o
to wprost straszne.
 Mia� zosta� wyrzutkiem z powodu w�dki!. Czy� istnieje na
�wiecie stworzenie �a�o�niejsze od wyp�dzonego ksi�dza?
 B�dzie �ebrakiem, legnie pijany nad rowem, ca�y w �achma-
nach przystanie do w��cz�g�w...
 Sko�czy� modlitw� i mia� rozpocz�� kazanie. Nag�a my�l za-
trzyma�a mu s�owa na ustach. Oto po raz ostatni sta� na
ambonie, po raz ostatni wolno mu by�o g�osi� s�owo bo�e
i wie�ci� bosk� chwa��.
 Po raz ostatni. Wstrz�sn�a nim ta �wiadomo��. Zapomnia�
o w�dce i o biskupie. Czu� jeno, �e musi skorzysta� z tej
sposobno�ci i da� �wiadectwo chwale bo�ej. Posadzka ko�cio�a
zapad�a si� gdzie� g��boko, dach znik�, proboszcz patrzy� prosto
w niebo. Sta� na kazalnicy sam jeden, duch jego ulecia� na
skrzyd�ach do tronu Boga, a g�os, spot�nia�y, j�� g�osi�
chwa�� pa�sk�.
 Ponios�a go wyobra�nia. Zapomnia� s��w przysposobionego
kazania, my�li zlatywa�y mu z g�ry niby oswojone go��bie.
Wydawa�o mu si�, �e kto� za� m�wi, a jednocze�nie czu�, �e jest
to rzecz najwy�sza na ziemi i �e nikt nie mo�e si�gn�� dalej ni�
on, kiedy tak stoj�c g�osi s�aw� bo��.
__
7


__

 M�wi� jak cz�owiek natchniony. Poniecha� tego, co mia� na-
pisane, my�li opad�y go jak stado oswojonych go��bi; czu�,
�e to wcale nie on sam przemawia, a jednocze�nie pojmowa�,
�e wy�ej na tej ziemi si�gn�� nie mo�na, �e nikt w �wietno�ci
i wspania�o�ci prze�cign�� go nie zdo�a - tak oto g�osz�cego
ch wa�� Bo��.
 P�ki gorza� w nim p�omie� natchnienia, m�wi� bez przestanku,
gdy za� zagas�, gdy dach zapad� na nowo nad ko�cio�em, a pod
�oga wynurzy�a si� z przepa�ci, j�� p�aka� kl�cz�c, wiedzia�
ju� bowiem, �e prze�y� najpi�kniejsz� chwil� �ycia i �e chwila
ta nie wr�ci.
 Po nabo�e�stwie odby�o si� zebranie rady ko�cielnej. Biskup
spyta�, czy gmina zanosi skarg� na proboszcza.
 Proboszcz nie by�ju� z�y i zuchwa�yjak przed kazaniem. Wsty-
dzi� si� i chyli� czo�o. "Ach - my�la� - teraz wyjd� na jaw
wszystkie szkaradne awantury pijackie!"
 Ale �adna nie wysz�a na jaw. U wielkiego sto�u w izbie
gminnej panowa�a cisza.
 Proboszcz spojrza� doko�a - naprz�d na ko�cielnego... Nic,
ten milcza�, potem na cz�onk�w rady ko�cielnej, potem na ch�o-
p�w, na w�a�cicieli hut �elaza... milczeli wszyscy. Pozaciska-
li usta i patrzyli z zak�opotaniem na st�.
 "Czekaj�, by kto� zacz��!" - pomy�la� proboszcz.
 Nagle jeden z cz�onk�w rady odchrz�kn�� i rzek�:
 - Ja uwa�am, �e nasz proboszcz jest dobry.
 - Ksi�dz biskup s�ysza� sam, jak umie m�wi� - dorzuci�
ko�cielny.
 Biskup wspomnia� co� o cz�stym zaniedbywaniu kaza�.
 - I proboszczowi zdarza si� czasem chorowa�, jak ka�demu
innemu cz�owiekowi - zauwa�y� jeden z ch�op�w.
 Biskup napomkn��, �e gmina gorszy si� zachowaniem pro-
boszcza.
 J�li go wszyscy broni� jednog�o�nie. Proboszcz, m�wili, jest
jeszcze bardzo m�ody, tedy nic dziwnego. Gdyby tylko co nie-
dziela m�wi� jak dzi�, nie zamieniliby go nawet na samego
biskupa.
 Skoro nie by�o oskar�yciela, nie by�o i s�dziego.
 Proboszcz czu�, jak mu serce ro�nie, a krew szybko kr��y
w �y�ach. Nie znajdowa� si� tedy po�r�d wrog�w, pozyska� ich
sobie, i to w chwili, kiedy si� tego najmniej spodziewa�.
Mia� nadal pozosta� na urz�dzie!
 Po wizytacji zasiedli do posi�ku na plebanii: biskup, dzie-
kani, proboszczowie i najszanowniejsi gospodarze. Jedna z s�-
siadek obj�a funkcje gospodyni, gdy� proboszcz nie mia� �ony.
Zarz�dzi�a wszystko doskonale, tote� po raz pierwszy spo-
strzeg�, �e plebania nie by�a wcale tak niemi�a. D�ugi st�
biesiadny, ustawiony pod sosnami, nakryty �nie�nym obrusem,
na nim I�ni�ca bia�a i niebieska porcelana, szklanki i kunsztow-
nie z�o�one serwety. U wej�cia zatkni�to w ziemi� dwie brz�zki,
pod�og� zas�ano ga��zkami ja�owca, z belki sufitu zwisa� wieniec,
we wszystkich izbach ustawiono kwiaty, wyp�dzono zapach zgni-
iizny, a zielonawe szyby b�yszcza�y weso�o w promieniach s�o�ca.
 Proboszczowi serce wezbra�o rado�ci� i poprzysi�g� sobie
nie pi� ju� nigdy.
 Przy stole biesiadnym wszyscy byli pogodni i weseli. Ludzie
cieszyli si�, �e okazali wspania�omy�lno�� i wyrozumia�o��,
proboszczowie za� i dziekani czuli zadowolenie, �e unikni�to
skandalu.
 Zacny biskup wzni�s� kielich i o�wiadczy�, �e wyruszy� w drog�
wielce zmartwiony niekorzystnymi wie�ciami, jakie do� dosz�y.
Jad�c, s�dzi�, �e zastanie Szaw�a, ale oto ten�e przemieni� si�
ju� w Paw�a, kt�ry wi�kszych ni� inni dokona rzeczy. Dostojny
go�� wspomnia� potem o mnogich darachjakie otrzyma� m�odszy
brat jego, i s�awi� je, dodaj�c, by nie da� si� unie�� dumie,
ale wyt�y� wszystki...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin