KTO TU RZĄDZI - artykuł z gazety.docx

(36 KB) Pobierz

 


KTO TU RZĄDZI

Tekst Magdalena Jankowska, Karolina Święcicka

Czyje urodziny w tym roku obchodzono w Twoim domu najhuczniej? Kto dostał najdroższy prezent? A wspólne kolacje - czyj smak dyktował menu. Na jakim filmie byłaś ostatnio w kinie i kto go wybrał z repertuaru? Odpowiedzi na te pytania zdradzają, kto rządzi w Twoim domu. Coraz częściej odpowiedź brzmi – dziecko.
I właśnie jemu ta wysoka pozycja szkodzi najbardziej.

 

Sobota pastowałam ojcu buty. Wyciągałam mamą pościel, zanim poszła do magla, szorowałam półki w kuchni. Za zbyt śmiałą ripostę dostawałam w tyłek, a kiedy skończyłam dwanaście lat, klaps zamienił się w raz ścierką do naczyń - opowiada Monika. Ona i jej mąż wychowali się w tradycyjnych śląskich rodzinach. Miałam szanować rodziców i znać swoje miejsce, dwoje dzieci chciałam traktować inaczej. Być dla córek przyjacielem, wychowywać je po partnersku. Od małego dawałam Róży wybór, żeby czuła, że jest ważna i miała wysokie poczucie wartości. Kolor sukienki, kotlet czy zupa - to były jej decyzje. Nie podnosiłam głosu, nie mnożyłam zakazów, starałam się wychodzić naprzeciw jej potrzebom, co? Sześcioletnia Róża jada wyłącznie chrupiące kuleczki z masłem i puree z ziemniaków. Kiedy nie
ostaje tego, czego chce, wrzeszczy? Nie pozwala rodzicom oglądać telewizji (płacze, dopóki nie wyłączą). Wieczorami wędruje do ich łóżka. Od kiedy przyszła na świat siostra, Zosia, wędrują dwie. - Ale najgorsze, że kłócą się ze sobą i biją. Czytałam, że to rodzice uczą dzieci agresji, dając klapsy. Jednak to po prostu nieprawda, nigdy nie tknęliśmy żadnej z nich. Nie jesteśmy też kłótliwi, mąż jest z tych, co raczej wyjdą za drzwi niż z siebie - opowiada Monika. - Córki dostały tyle czułości i naszej uwagi. Kupowałam wszystko w dwóch egzemplarzach, one lały się nadal.

Pomagałam w rozwiązywaniu sporów, ile to tylko pogarszało sprawę, bo kłóciły się o coraz drobniejsze rzeczy. Im były starsze, tym było gorzej. Chciałam, by miały dzieciństwo bez krzyków i stresów, a nasze życie rodzinne zmieniało się w jeden wielki stres. Czy rady ekspertów, które znajdowałam w poradnikach, były złe? Co zrobiłam nie tak? Te pytania to mantra współczesnych rodziców. Wyrozumiałych, kochających, troskliwych.

 

ZA DOBRZY RODZICE?

Rodzice oddali władzę w ręce dzieci. Coraz częściej to one rządzą w modnych, nowoczesnych domach: decydują o godzinie, w której domownicy idą spać, dyktują listę zakupów, ustalają menu dzierżą w dłoni pilota do telewizora – mówi prof. Heliodor Muszyński, pedagog, specjalista od teorii wychowania. - Jak to się stało? Jesteśmy dziś w trudnej sytuacji: odrzucamy i potępiamy autorytarne postawy własnych rodziców, uważamy ich rady za szkodliwe albo przestarzałe. Zostajemy więc sami, zagubieni wśród rad ekspertów.
- Nie zawsze są to dobre rady przestrzega psycholog Jacek Santorski, ojciec trzech dorosłych już synów. - Modne teorie często okazują się psychologicznymi niewypałami, jak idea bezstresowego wychowania albo tzw. naturalnego (zwanego też ,,matką na żądanie"), w których dziecko zamiast nauczyć się przystosowywać do otoczenia, doświadcza czegoś wręcz przeciwnego: dorośli i całe otoczenie dostosowuje się do jego potrzeb i zachcianek. Matka spełnia każdy kaprys, ojciec dostarcza rozrywki, obydwoje donoszą zabawki, usuwają przeszkody i boją się skarcić w obawie, że zniszczą dobre samopoczucie dziecka. Niestety owocem takich zabiegów jest hodowanie małego tyrana, który dorastając, nie potrafi radzić sobie z zakazami i ograniczeniami.

- Rodzice są dziś oczytani, zestresowani i niepewni

- dodaje Patrycja Broniszewska, psychoterapeutka z wrocławskiej Szkoły dla Rodziców

- Boją się stawiać wymagania, bo a nuż dziecko przestanie ich kochać? Boją się nakazywać i zakazywać, żeby nie wyjść na nienowoczesnych i toksycznych. Monika często czuje się bezsilna. - Kiedy Róża nie dostaje tego, czego chce, płacze, tupie i wali głową w ścianę. Nie mogę na to patrzeć, więc zaczęłam robić wszystko, żeby nie dochodziło do konfrontacji. Ale nie da się, nie potrafię przewidzieć, kiedy wpadnie w złość. Pewnego dnia zamierzyła się na mnie pięścią. Co robić? Krzyknęłam i złapałam ją za rękę. Ona w jeszcze większy krzyk: boli, boli! Siedzę potem i przeżywam wyrzuty sumienia: czyjej nie skrzywdziłam? Może trzeba było wyjść? Uciec przed dzieckiem? Nie, to bez sensu. Dzieciom braków dorosłych. Stanowczych, pewnych siebie i doświadczonych. Ale nie wolno też odpowiadać przemona przemoc... Jestem zła na nią i na siebie, kompletnie tracę wiarę we własne siły.
W tę pułapki niepewności wpadła też Irena, mama dorastająca dziś Mateusza. - Bałam się, że pewnego dnia mnie odrzuci, przestanie kochać. Myślę, że z powodu tego strachu nie stawiałam mu wymagań ani zakazów. Zostałam z nim sama, gdy miał rok, byliśmy tylko we dwoje, musieliśmy trzymać się razem. Myślałam: od rodziców ucieka
się, gdy się jest nastolatkiem. Ale od koleżanki? Przecież nie? Dziś Mateusz mówi do niej: Ira.

- Ira, nie wtrącaj się. Ira, wyjdź. Jako matka nie mam nic do powiedzenia?

JAK PRZEJĄĆ WŁADZĘ
Stosunki rodzinne stoją dziś na głowie – uważa Akio Naouri, francuski pediatra i psycholog dziecięcy. Dla poprzednich pokoleń było oczywiste, że starszy jest „na górze", młodszy ,,na dole", rodzic nadaje ton, a dziecko za nim podąża.
Dziś nie jest to jasne, popularna teoria mówi, by z dzieckiem dyskutować i negocjować. - A przecież negocjować można jedynie z kimś, kto jest z nami na równi. Dziecko jest osobą godną szacunku, ale nie jest dorosłe, więc nie jest naszym partnerem.
Wchodzenie z nim w układy, targowanie się, płacenie za to, że się czegoś wymaga, to znak, że utraciliśmy autorytet - mówi Naouri w wywiadzie udzielonym francuskiemu tygodnikowi Le Point". - On nie opiera się na krzyku i wymierzaniu klapsów, lecz na świadomych hierarchii w rodzinie.
Gdy nie mamy najmniejszych wątpliwości, że naszym dobrym prawem jest być „na górze", umiemy wyznaczać dziecku granice i dawać poczucie bezpieczeństwa. Irena (Ira) uświadomiła sobie ostatnio, że jej syn woli jeździć po rado dziadków, niż zwierzać się jej. To ją zabolało: dziadek to tyran, który żądał, by o ósmej była w łóżku. Babcia, „specjalistka od umoralniających gadek". A jednak Mateusz to im opowiedział, że wagaruje, że czasem nie chce mu się żyć, że wszystko go nudzi i nie wie, co chciałby robić w przyszłości. Kiedy matka (Ira) pyta o szkołę i oceny, mówi: - Jak jesteś wyluzowana to jesteś fajniejsza. Weź na wstrzymanie.

- Cena braku autorytetu są nie tylko nasze kłopoty z dzieckiem - przypomina Akio Naouri.

- Dzieci też mają kłopoty, ze sobą i ze światem.

Od 10, 15 lat obserwuje się u nich zupełnie nieznane dawniej zaburzenia zachowania i rozwoju. Trudności w relacjach z ludźmi, hiperaktywność, niesamodzielność, problemy z dorastaniem, dziecięce depresje. Za większość tych problemów psycholog wiru partnerskie relacje z dzieckiem i przyznawanie mu zbyt wcześnie przywilejów dorosłych:

Kto zawsze był królem, a nigdy sługą - nie będzie umiał być partnerem, pilot w rękę przedszkolaka, komórka z mp4 w wieku 7 lat, wolne od kontroli dorosłych menu i pora pójścia spać, późne powroty do domu?·Brak progów wtajemniczeń, konieczności starania się o prawo wejścia na kolejny etap - to odbiera dziecku bodziec do rozwoju, wpaja przekonanie, że nie ma się, czego uczyć od swoich rodziców, na co czekać ani do czego dążyć. Żeby przywrócić zdrowy układ sil w rodzinie, trzeba najpierw porzucić pokusę kumplowania się z dzieckiem,...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin