!Michael DiMercurio - Płomienie pod lodem.pdf

(886 KB) Pobierz
Office to PDF - soft Xpansion
Michael DiMercurio
Płomienie pod lodem
przekład Wojciech Pusłowski
tytuł oryginału VOYAGE OF THE DEVILFISH
Tato, ta książka jest dla Ciebie.
Prolog
13 grudnia 1973,
Morze Arktyczne
USS „Stingray” cicho unosił się w ciemnej wodzie sześćdziesiąt metrów pod polarną
pokrywą lodową.
Mostek podwodnego okrętu atomowego był pełen konsoli, zaworów, rur i kabli chociaż
ciasny, był bardzo funkcjonalny. Panował tu czerwonawy półmrok rozświetlony światłem
umieszczonych w górze lamp fluorescencyjnych i poświatą padającą z czytników na
konsolach. Ciszę zakłócał tylko gwizd pracujących żyrokompasów, pomruk wentylatorów i
odgłosy prowadzonych szeptem rozmów.
Stojący na otoczonej stalową barierką platformie wysoki mężczyzna o krótko przyciętej
brodzie wpatrywał się uważnie w jarzący się czerwonym światłem ekran. Blada, padająca od
dołu poświata postarzała jeszcze bardziej surową twarz czterdziesto-parolatka ubranego w
czarny kombinezon ze srebrnymi dębowymi liśćmi na kołnierzu. Na piersiach miał złote,
podwodniackie delfiny, a nad prawą kieszenią widniało nazwisko: PACINO.
Zadzwonił telefon. Nie odrywając wzroku od ekranu, mężczyzna podniósł słuchawkę do
ucha.
- Tu kapitan - powiedział.
- Tu radio, panie kapitanie. Raport do Dowództwa Sił Podwodnych Floty Atlantyckiej
gotów do wysłania.
- Bardzo dobrze. - Pacino odłożył słuchawkę.
- Sir - odezwał się stojący za konsolą prowadzenia ognia porucznik - okręt gotów do
pionowego wynurzenia. Mamy nad sobą trzydzieści centymetrów lodu.
- Wykonać.
- Wynurzenie pionowe - zawołał porucznik do młodszego oficera siedzącego za Pacinem
przy czymś, co przypominało konsolę sterowniczą samolotu. Na następny rozkaz porucznika
podoficer przy okrągłej konsoli przy prawej burcie popchnął dźwignię systemu unoszenia się
okrętu. Okręt zaczął wznosić się do góry ze stałą prędkością pół metra na sekundę. Co pół
sekundy głębokościomierz wydawał sygnał odliczający przebyte kolejne ćwierć metra drogi.
Powyżej, na powierzchni, silny arktyczny wiatr gnał prawie poziomo płatki śniegu nad
zamarzniętym morzem. Nagle rozległ się potężny huk. Ważący trzy tysiące ton „Stingray”
przebił się przez cienką pokrywę lodu. Ze statecznika okrętu wysunął się długi, cienki maszt -
peryskop.
Po chwili z peryskopu wysunęła się antena radiowa. Okręt zaczął nadawać raport
sytuacyjny do Dowództwa Sił Podwodnych Floty Atlantyckiej. Meldowano o pozycji
najnowszego radzieckiego okrętu podwodnego nazwanego przez dowództwo NATO
kryptonimem „Wiktor III”.
Cztery kilometry dalej na północ, na pokładzie „Leningradu”, kapitan pierwszej rangi
Aleksy Nowskoj pochylał się nad konsolą kontroli prowadzenia ognia, na której widać było
pozycję amerykańskiego okrętu. Długie, bezsenne godziny wycisnęły pod jego oczami
głębokie, sine cienie, ledwo zresztą widoczne spod nieuczesanych, opadających mu na twarz
włosów.
Wstał i zwrócił się do stłoczonych w ciasnym pomieszczeniu mężczyzn.
- Wszyscy na mostku, uwaga! Jak wiecie, cztery miesiące temu niedaleko stąd
amerykański okręt podwodny wszedł w kolizję z „Kijowem”. W wyniku zderzenia kadłub
naszego okrętu uległ rozdarciu i „Kijów” poszedł na dno ze wszystkimi członkami załogi na
pokładzie. Byliśmy zaskoczeni i rozczarowani oficjalnym stanowiskiem naszych władz, które
ograniczyły się do wręczenia Amerykanom noty protestacyjnej. Teraz jesteśmy na pozycji, z
której, jako przedstawiciele Floty Północnej, możemy udzielić naszej własnej odpowiedzi.
Rozmowy urwały się jak nożem uciął. Wszyscy czterej oficerowie w napięciu patrzyli na
górującą nad nimi masywną sylwetkę Nowskoja. Kiedy zapalił papierosa i wydmuchnął dym
w górę, słychać było tylko poświst pracującego komputera kontroli bojowej i głęboki bas
systemu wentylacyjnego.
Nowskoj spojrzał oficerom w oczy, a oni skinęli głowami i pochylili się nad swoimi
konsolami.
- Kontrola bojowa. Wprowadzić dane celu do torped w komorach numer jeden i dwa i
przygotować je do odpalenia. Otworzyć zewnętrzne pokrywy wyrzutni numer jeden i dwa.
Zwolnić do piętnastu obrotów.
Każdy z oficerów zabrał się do wykonania powierzonego mu zadania, zanim jeszcze
rozkazy zostały wypowiedziane do końca. Nowskoj pomyślał, że jednak dobrze ich
wyszkolił.
Kiedy „Stingray” zszedł na głębokość stu pięćdziesięciu metrów i przyspieszył do pięciu
węzłów, dziura, którą wybił w lodzie, znowu zaczęła się zamykać. Obok Pacina zadzwonił
telefon.
- Tu kapitan.
- Tu radio, sir. Raport do dowództwa został przesłany do satelity. W tej chwili drukujemy
przesłane do nas wiadomości, nie ma żadnych nowych rozkazów, są za to wiadomości od
naszych rodzin.
- Jest coś dla mnie?
- Tak jest, sir. Wiadomość od pańskiego syna. Mam ją panu przeczytać?
- Nie, proszę mi przysłać wydruk. - Pacino uśmiechnął się lekko i założył na głowę
słuchawki. Co miesiąc dowództwo przekazywało im wiadomości od rodzin, zwykle mniej niż
sto słów. Od trzech miesięcy był to ich jedyny kontakt z domem. - Oficerze dyżurny -
powiedział. - Czas wracać do domu. Proszę skierować okręt na zachód i wyciszyć go przed
przyjęciem stałego kursu. Nie chcę, żeby „Wiktor” nas wywąchał i popłynął za nami do
domu.
- Tak jest, sir - odpowiedział porucznik. - Ster pięć stopni na prawo, stały kurs dwa
siedem zero. - Porucznik podniósł do ust mikrofon. - Sonar, tu mostek, wyciszenie okrętu i
zmiana kursu.
- Mostek, tu sonar, zrozumiałem - z głośnika na mostku rozległ się chrapliwy głos oficera
obsługującego sonar.
Pacino wpatrywał się w konsolę sonaru, zastanawiając się, gdzie może być sowiecki
okręt. Na mostek wszedł oficer obsługujący radio. Przyniósł wydruki odebranych
wiadomości. Telegram od syna Pacina został wydrukowany na świątecznej pocztówce.
TATO, ANNAPOLIS TO CIĘŻKA SPRAWA. WIEM, WIEM, ŻE WSZYSCY
NIENAWIDZĄ PIERWSZEGO ROKU. CZEKAM NA ŚWIĘTA I NA TWÓJ POWRÓT.
DO ZOBACZENIA. TRZYMAJ SIĘ. POMYŚLNYCH ŁOWÓW, MIKE
Pacino przeszedł do pomieszczenia nawigacyjnego. „Stingray” tak długo był w morzu, a
on wysłał tylko jeden list do syna i parę razy zadzwonił. Jednak Michael i tak zostanie
oficerem. Skończy akademię i usiądzie za sterami odrzutowca na jakimś lotniskowcu - a
może nawet pójdzie w ślady swojego ojca i wstąpi do floty podwodnej. Michael poradzi sobie
ze wszystkim. Musi tylko w siebie uwierzyć.
- Wyrzutnie gotowe, kapitanie - zameldował oficer odpowiedzialny za uzbrojenie.
- Kontrola prowadzenia ognia gotowa - zawołał pierwszy oficer.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin