Porwanie Patty Roach i jej dzieci.txt

(30 KB) Pobierz
Porwanie Patty Roach i jej dzieci

"UFO" nr 31 (3/1997), s. 38-48

Patty Roach jest rozw�dk� samotnie utrzymuj�c� ca�� rodzin�. W nocy z 16 na 17 pa�dziernika 1973 roku sze�cioro z jej dzieci spa�o w ��kach, za� pi�cioletni syn najm�odszy, kt�rego nazwiemy tu umownie Keith, spa� razem z ni� na kanapie w salonie. Ich dom sta� na peryferiach niewielkiego miasteczka w jednym ze stan�w �rodkowego Zachodu. Nie potrafi�a powiedzie�, o kt�rej godzinie zapad�a w sen ani te� o kt�rej rozpocz�o si� to zdarzenie, poniewa� nie mia�a w tym czasie na r�ku zegarka, a najbli�szy w jej otoczeniu zegar znajdowa� si� w s�siednim pokoju.

Dzie� 16 pa�dziernika by� dla Patty Roach bardzo nu��cy i up�yn�� jej na gor�czkowej krz�taninie, dlatego, �e si� niedawno wprowadzili do tego domu. Pud�a z ubraniami i reszt� dobytku by�y jeszcze nie rozpakowane. Nic dziwnego, �e gdy w ko�cu po�o�y�a si� na kanapie, poczu�a ogromne zm�czenie. Z pewnym przybli�eniem mo�emy okre�li�, i� oko�o godziny 0.10 s�siad zatelefonowa� na jej pro�b� na policj�, aby donie�� o obecno�ci w�amywacza na jej posesji. Jaki� osobnik kr�ci� si� podobno w okolicy od kilku dni, tote� wyrwana ze snu, z uczuciem strachu i niejasnymi wspomnieniami przebywaj�cego w domu intruza Patty od razu pomy�la�a o nim. St�d w�a�nie jej pro�ba o wezwanie policji. Reszt� nocy sp�dzi�a poza domem ? razem z dzie�mi przenios�a si� do przyjaci�. P�niej powiedzia�a badaczom, �e tamtej nocy nie by�a w stanie pozostawa� dalej w swoim domu.

Rano przeprowadzi�a rozmow� z dzie�mi w sprawie wydarze� minionej nocy. Ledwie zacz�li snu� przypuszczenia na temat obecno�ci w�amywacza, kiedy siedmioletnia Dottie powiedzia�a:

- Mamo, to nie by� w�amywacz tylko kosmonauta.

Bez wzgl�du na opinie pozosta�ych dzieci, Dottie nie zmieni�a zdania. Niez�omnie twierdzi�a, �e w ich domu przebywa� kosmonauta.

W miar� up�ywu czasu Patty i jej dzieci coraz rzadziej wspominali to zdarzenie. Wiosn� 1975 roku Patty przypadkowo natkn�a si� na egzemplarz magazynu Saga, w kt�rym przeczyta�a o prze�yciach innych ludzi zwi�zanych z UFO. Jego lektura rozbudzi�a w niej na nowo zainteresowanie zdarzeniem sprzed p�tora roku. Postanowi�a podj�� pr�b� rozwi�zania tej zagadki i napisa�a list do redakcji, w kt�rym podzieli�a si� swoimi podejrzeniami co do przebiegu zaj�cia. Saga przekaza�a t� spraw� Kevinowi Randle, m�odemu badaczowi APRO, kt�ry z kolei skontaktowa� si� z central� tej organizacji mieszcz�c� si� w Tucson w stanie Arizona. Randle bardzo chcia� zaj�� si� tym przypadkiem, jednak potrzebna mu by�a pomoc, w zwi�zku z czym zwr�ci� si� o wsparcie kt�rego� z konsultant�w APRO specjalizuj�cych si� w hipnozie. Jednym z nich by� dr James Harder, dyrektor do spraw bada� i dyplomowany hipnotyzer, kt�rego tego typu przypadki interesowa�y szczeg�lnie. Zwr�cili�my si� zatem do niego z pro�b� o pomoc w badaniu tej sprawy, jednak z powodu wcze�niejszych zobowi�za� nie by� w stanie w��czy� si� od razu do badania. W rezultacie Randle przyst�pi� samotnie do gromadzenia wst�pnych danych.

Gdy przyby� do miasteczka, w kt�rym mieszkali Roach?owie, w pierwszej kolejno�ci sprawdzi�, czy Patty rzeczywi�cie wzywa�a policj�. Okaza�o si�, �e patrol by� w jej domu, przeszuka� jego otoczenie, przes�ucha� rodzin� i nie znalaz�szy niczego niezwyk�ego, odjecha�. W opinii os�b, kt�rzy j� znali, uchodzi�a za porz�dn� kobieta. Miasteczko nale�a�o do tych, w kt�rych wszyscy znaj� si� doskonale, dzi�ki czemu zdobycie tego typu podstawowych informacji nie nastr�czy�o wi�kszych trudno�ci.

Wst�pne rozmowy Randle?a z rodzin� Roach?�w poszerzy�y nieco jego wiedz� o zaj�ciach tamtej nocy. W domu panowa� spok�j, dop�ki Keith, najm�odszy z rodze�stwa, nie obudzi� si� z krzykiem. Powtarza� z uporem, �e w k�cie pokoju widzia� szkielet. W tym czasie ich kot g�o�no miaucza�, a pies s�siad�w w�ciekle ujada�. Zaraz potem ca�a rodzina Roach?�w wysz�a na zewn�trz i poprosi�a s�siada, aby zadzwoni� na policj�, a nast�pnie uda�a si� do znajomych, aby sp�dzi� u nich reszt� nocy.

Dalsza indagacja Dottie o kosmonaut� przynios�a dodatkowe informacje. Opowiedzia�a mi�dzy innymi o statku kosmicznym, a zwracaj�c si� do matki powiedzia�a:

- Nie wymazali mi tego z pami�ci. Zabronili mi jednak o tym m�wi� komukolwiek spoza rodziny - doda�a, po czym opisa�a statek oraz istoty znajduj�ce si� na jego pok�adzie oraz te kt�re wesz�y do ich domu. Betty, najstarsza z dziewcz�t, zgodzi�a si� z podanymi przez Dottie opisami. Patty zlekcewa�y�a zapewnienia c�rki. Stwierdzi�a, �e Dottie na pewno zmy�la.

Wszystkie dokonane przez Randle?a ustalenia wskazywa�y, �e owej nocy rzeczywi�cie co� si� wydarzy�o. Istnia� policyjny raport na temat w�amywacza, a mieszkaj�cy w okolicy ludzie widzieli, jak kto� kr�ci� si� w s�siedztwie nim s�siad Patty zadzwoni� na policj�. Wszyscy ludzie, z kt�rymi przeprowadzi� rozmowy, uwa�ali Patty Roach za ca�kowicie wiarygodn� osob�. Dlatego te� Randle postanowi� doprowadzi� do spotkania rodziny Roach?�w z dr Harder'em.

Rankiem 8 lipca 1975 roku wszyscy zainteresowani zebrali si� w domu Roach?�w. Dr Harder przez godzin� rozmawia� z Patty i uczestnicz�cymi w zdarzeniu dzie�mi. Chcia� w ten spos�b zapozna� si� z nimi, a przy tym zrelaksowa� Patty i przygotowa� j� do hipnozy. Pocz�tkowo wprowadzi� j� w lekki trans, polecaj�c jej, aby "si� skoncentrowa�a". Wkr�tce powiedzia�:

- A teraz niech pani przypomni sobie ten moment, kiedy si� pani obudzi�a. Mo�e nam pani teraz o tym opowiedzie�. Co pani wtedy czu�a?

- By�am zdziwiona - odpar�a zdecydowanie Patty.

- By�a pani zdziwiona? Czy obudzi�a si� pani wtedy? - zapyta� dr Harder.

- To by�o jasne �wiat�o. Kiedy si� obudzi�am, Keitha nie by�o przy mnie. Wie pan, przypominam sobie, �e sta�y nade mn� dwie postacie.

Patty przez chwil� wygl�da�a na podekscytowan�, ale po chwili uspokoi�a si� i rzek�a:

- Tak naprawd� to si� nie ba�am. By� mo�e dlatego, i� czu�am, �e oni wiedz�, co robi�.

- Co by�o potem? - zapyta� dr Harder. - Jest pani w stanie to sobie przypomnie�. Wystarczy tylko pomy�le�, �e si� tam jest.

- Pami�tam, �e patrzy�am do g�ry... byli ja�ni i chudzi. Kimkolwiek byli, byli chudzi. Byli ubrani jak ludzie b�d�cy w s�u�bie.

- Na podstawie czego pani tak s�dzi?

- Ich uniform�w - odpar�a Patty.

Kolejnych odpowiedzi udziela�a z pewnym op�nieniem, a informacje, jakich udziela�a, nie by�y wcze�niej znane. Badacze wiedzieli, �e kto� przebywa� w jej domu, jednak opis tych istot oraz ich stroj�w by� czym� zupe�nie nowym. Wspomnienia te najwyra�niej budzi�y jej niepok�j.

- Co by�o potem? - zapyta� Harder.

- Wygl�da�o, jakby byli zorganizowani. Nie chcia�am i�� z nimi. - Czo�o Patty pokry�o si� zmarszczkami i zacz�a si� poci�. - Bola�y mnie ramiona. - Unios�a praw� d�o� i pomasowa�a przez chwil� lewe rami�. Harder i Randle odnie�li wra�enie, �e intruzi przytrzymywali j� za r�ce.

- Martwi�am si� o dzieci. Wszystkie by�y w tym pokoju. Nie, nie wszystkie - poprawi�a si�.

- Przejd�my si� po pokoju i sprawd�my, kto w nim jest. Widzi pani, kto tu jest? Prosz� nam to powiedzie�.

- Betty sta�a tam. Dottie tam... nie widzia�am tu Keitha - powiedzia�a, zachowuj�c si� tak, jakby go szuka�a. - Czu�am, �e kto� go trzyma, ale nie mam poj�cia, jak to by�o mo�liwe. Trzymali go. Mieli nas wszystkich.

- Czy by� tam Steve? - zapyta� Harder.

- Widzia�am Steve?a. To by�a grupa i ten z k�ta podszed� bli�ej. Stan�� obok nas - powiedzia�a Patty i zacz�a zachowywa� si� tak, jakby si� czego� ba�a, po czym po d�u�szym wahaniu doda�a:

- Nie pami�tam, co si� sta�o.

- Potrafi pani sobie przypomnie� - powiedzia�. - Mo�e nam pani opowiedzie�, co si� sta�o potem. Czy kto� kaza� pani o tym wszystkim zapomnie�?

- Mieli ze sob� przeno�n� maszyn�. Dzia�ali z du�� fachowo�ci�. �ciskali mi bole�nie ramiona, poniewa� nie chcia�am nigdzie i��. - Zamilk�a na kilka sekund. Randle i Harder widzieli, jak jej strach narasta.

- Z�apali mnie za obie r�ce. - Przerwa�a na chwil�, po czym doda�a:

- Widzia�am, jak moje dzieci zmagaj� si� z nimi.

- Nic si� im nie sta�o. By� mo�e to jest nieco przera�aj�ce, ale mo�e pani to sobie przypomnie�. Kiedy to si� sko�czy�o, byli�cie cali i zdrowi, mo�e wi�c pani �mia�o wspomina� ca�e to zdarzenie.

- Ujrza�am jasne pomieszczenie. Du�e i jasne pomieszczenie i ich stoj�cych dooko�a.

- Ilu ich pani widzia�a? - spyta� Harder.

- Czterech albo pi�ciu. Wszyscy byli w uniformach. Zastanawiam si�, czy naprawd� to widzia�am... czy te� to tylko moja wyobra�nia. - Patty zamilk�a, jakby czego� nas�uchiwa�a.

- Wcale nie byli tacy mili, chocia� chcieli, abym tak w�a�nie my�la�a. Dzia�ali z zimn� krwi�, ale nie chcieli, abym zdawa�a sobie z tego spraw�.

- Czy wydarzy�o si� co�, co sk�oni�o pani� do my�lenia o nich jako osobnikach pozbawionych emocji? - zapyta� Harder.

- Traktowali mnie jak �wink� morsk� - odpar�a.

- Ludzie jako tacy zupe�nie ich nie obchodzili.

- Jakiego kszta�tu by�o to pomieszczenie?

- Okr�g�e. Widzia�am gwiazdy na zewn�trz. Nie przez sufit, tylko przez g�rn� cz�� �cian.

- �ciany by�y prze�roczyste? - spyta� Harder.

- Nie. Tylko tak wygl�da�y, jakby by�o wida� przez nie gwiazdy. Tak naprawd� by�y chyba nafaszerowane jakimi� urz�dzeniami. Pe�no na nich by�o jakich� przyrz�d�w i przycisk�w.

- Jakich przyrz�d�w? - zagadn�� Harder. - Czy przypomina�y one maszyny do pisania?

- Przypomina�y komputery. Przebiega�y przez nie faliste linie. Reszty nie chc� pami�ta�. - W tym momencie Patty przytkn�a d�o� do czo�a.

- Czy jest co�, czego wspomnienie mog�oby wzbudzi� pani przera�enie? - zapyta� Harder.

- Tak - odrzek�a. - Wiem o tym.

- Jak pani wie, wysz�a pani z tego bez szwanku. Czy jest co�, co wed�ug pani...?

- Nie pami�tam, aby mnie badali - powiedzia�a Patty przerywaj�c Harderowi.

s�owo, ale wiem, �e tak w�a�nie by�o.

Obu badaczy ogarn�o zdumienie i na chwil� dr. Harder przesta� zadawa� jej pytania w sprawie dalszego przebiegu zdarze�. Przez nast�pne pi�tna�cie minut wra...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin