ZMARTWYCHWSTANIE.doc

(37 KB) Pobierz
LEGENDA NA DZIEŃ ZMARTWYCHWSTANIA

LEGENDA NA DZIEŃ ZMARTWYCHWSTANIA

PAŃSKIEGO

[W WYBORZE] Wielka Niedziela

 

Legenda na ten dzień wypełniona jest - jak przeważnie legendy o niebiograficznej treści u Jakuba de Voragine - rozważaniami popularno-teologicznymi i cytatami z pisarzy kościel­nych, które dziś nie budzą naszego zainteresowania. Wydobywamy spośród nich jednak praw­dziwą perłę chrześcijańskiej literatury legendarnej, krótką opowieść o widzeniu św. Karpusa, która jak mało innych przykładów pozwala nam jasno ocenić istotną wartość tego rodzaju legend. W tym wypadku nikt nie będzie nawet pytał o autentyczność owego widzenia, skoro rzekomy list Dionizego Areopagity, opowiadający o nim, sam jest fałszerstwem ze schyłku V w. [por. Skorowidz źródeł pod: Dionizy]. A przecież bezmiar miłości Bożej dla ludzi jest w tej legendzie tak wzruszająco i trafnie przeciwstawiony małostkowości ludzkiej, że trudno byłoby poza tekstami ewangelicznymi znaleźć piękniejsze ujecie tego tematu. Jednym słowem, jest to pomysł literacki, który jak każda literatura jest fikcją, ale jak każda prawdziwa litera­tura jest równocześnie wyrazem jakiejś głębokiej prawdy.

Mniej już ciekawy jest przejęty tu również przez autora Złotej legendy urywek z apokry­ficznej Ewangelii Nikodema, opowiadający o zstąpieniu Chrystusa do otchłani. Przytaczamy go jednak jako interesujący przykład na to, jak fantazja chrześcijańska próbowała sobie uzu­pełnić własnymi wytworami luki w opowieści ewangelicznej.

Chrystus powstał z martwych, aby nie umrzeć już więcej [1]. Dionizy w liście do Demofilusa twierdził jednak, że Chrystus już po wniebowstąpieniu powiedział do pewnego świętego imieniem Karpus [2]: Gotów byłbym raz jeszcze cierpieć dla zbawienia lu­dzi - z czego widzimy, że gdyby to było możliwe, byłby gotów znowu umrzeć za ludzkość. Wspomniany bowiem Karpus, mąż rzadkiej świętości, opowiedział św. Dionizemu - jak czytamy w owym liście - że skoro raz pewien niewierny skłonił chrześcijanina do odstępstwa od wiary, Karpus tak ciężko to przeżył, że aż popadł w chorobę z tego powodu. Był on zaś tak niezwykle święty, że nie zdarzyło się, aby odprawiał mszę św. i nie otrzymał przy tym niebiańskiego widzenia. Ale w tym wypadku, zamiast modlić się o nawrócenie tych obu, jak był powinien, codziennie błagał Boga, aby beż miłosierdzia zesłał ogień, który by spalił jednego i drugie­go. I oto raz około północy, kiedy wstał ze snu i tak się modlił, nagle dom, w którym się znajdował, rozstąpił się na dwie strony, a na jego miejscu ukazał się olbrzymi piec. Kiedy zaś spojrzał w górę, zobaczył niebo otwar­te i Jezusa otoczonego mnóstwem aniołów. Potem zobaczył, że koło owego pieca stało drżąc tych dwu ludzi; a węże wychodzące z pieca wbijały w nich zęby i owijając się wokół nich gwałtem ciągnęły ich do pieca, a inni jeszcze jacyś ludzie usiłowali ich tam wepchnąć. Karpus na ten widok tak uradował się z ich kary, że nie chciał nawet patrzeć na widzenie w górze i oczu nie odrywał od ich kaźni, a tylko to go niecierpliwiło, że nie dość szybko wpadali do pieca. Gdy wreszcie oderwał się od tego widoku i spojrzał w niebo, zobaczył to samo widzenie co pierwej, lecz oto Jezus zlitowawszy się nad tymi ludźmi powstał z niebieskiego tronu, zstąpił aż do nich wraz z orsza­kiem aniołów, wyciągnął rękę i wyrwał ich z niebezpieczeństwa, po czym rzekł do Karpusa: Wyciągnij rękę i uderz mnie znowu; gotów bowiem jestem raz jeszcze, gdyby było trzeba, cierpieć za ludzi i to mi jest miłe, a nie, by inni ludzie grzeszyli. Przytoczyliśmy to widzenie, które opowiada Dionizy, ze względu na te właśnie słowa Chrystusowe...

Czytamy w Ewangelii Nikodema, że Karinus i Lucjusz, synowie starca Symeona [3], zmartwychwstali razem z Chrystusem i ukazali się Annaszowi, Kajfaszowi, Nikodemowi, Józefowi i Gamalielowi [4], a zapytani przez nich pod przysięgą, opowiedzieli, co Chrystus czynił na tamtym świecie, mówiąc te słowa:

Byliśmy ze wszystkimi ojcami naszymi patriarchami w mglistej ciemno­ści, gdy nagle pojawił się złoty odblask słońca i purpurowe, królewskie światło zajaśniało ponad nami. I od razu uradował się ojciec rodu ludzkiego, Adam, i rzekł: To światło pochodzi od Dawcy wiecznej światłości, który obiecał nam zesłać światłość z Nim współwieczną. I zakrzyknął Izajasz mówiąc: Jest to światło Ojca, Syn Boży, jakom przepowiedział, kiedym żył na ziemi: lud, który chodzi w ciemnościach, zobaczył wielkie światło [5]. Wówczas nadszedł rodzic nasz, Symeon, i z radością rzekł: Chwalcie Pana, ponieważ ja Chrystusa, gdy stał się dziecięciem, wziąłem w świątyni na ręce i na rozkaz Ducha Świętego powiedziałem: Teraz puszczasz w pokoju sługę Twego, Panie: ponieważ oczy moje oglądały zbawienie Twoje, które zgotowałeś itd. [6]. Następnie przyszedł pewien mieszkaniec pustyni, a ten zapytany przez nas, kim jest, odparł: Jam jest Jan, który ochrzcił Chrystusa; ja szedłem przed nim przygotowywać drogi Jego i ja wskazałem Go palcem mówiąc: Oto Baranek Boży [7]. A teraz przychodzę zwia­stować wam, że niebawem Chrystus odwiedzi nas. Wówczas Seth rzekł: Kiedym przyszedł do bram raju prosić Pana, by przysłał anioła swego, który by mi udzielił oleju miłosierdzia, bym nim namaścił ciało chorego mego ojca, Adama, ukazał mi się anioł Michał ze słowami: Poniechaj łez i próśb o olej miłosierdzia, bo żadną miarą nie możesz go otrzymać, aż dopełni się pięć tysięcy pięćset lat.

Słysząc to wszyscy patriarchowie i prorocy uradowali się radością wielką, a Szatan, książę i wódz śmierci, rzekł do Otchłani: Przygotujcie się na przyjęcie Jezusa, który chełpi się, że jest Chrystusem, Synem Bo­żym, a jest człowiekiem lękającym się śmierci, skoro mówił: Smutna jest dusza moja aż do śmierci; ale wielu, których uczyniłem niemymi, uzdro­wił, a kulawym chód przywrócił. Na to rzekła Otchłań: Jeśli ty jesteś potężny, to kimże jest ów człowiek, Jezus, który boi się śmierci, lecz prze­ciwstawia się twojej potędze? Bo jeśli mówi, że lęka się śmierci, to chce cię zwieść i biada ci będzie na wiek wieków. Na to Szatan: Ja Go kusiłem i lud wzburzyłem przeciw Niemu, włócznię wyostrzyłem, zmieszałem żółć z octem, przygotowałem drzewo krzyża: bliska jest śmierć Jego i przyprowadzą Go do ciebie. Na to Otchłań: Czy to ten, który wskrzesił Łazarza, którego miałam w swej władzy? Odparł Szatan: Tak, to On. Na to Otchłań: Zaklinam cię na moce twoje i moje, byś Go nie sprowadzał do mnie, bo ja zadrżałam w posadach, gdym usłyszała słowa Jego rozkazu, i nie zdołałam zatrzymać tego Łazarza, lecz wyrwał mi się jak orzeł i z nieopisaną szybkością uleciał od nas.

Gdy tak mówiła, rozległ się głos jak gdyby grzmot, mówiący: Rozewrzyjcie, książęta, bramy wasze i otwórzcie się bramy wiekuiste, a wejdzie Król chwały [8]. Na ten głos zbiegły się szatany i zamknęły spiżowe wrzeciądze żelaznymi drągami. Wówczas rzekł Dawid: Czyż nie prorokowałem mówiąc: Niechaj wielbi Pana miłosierdzie Jego, ponieważ skruszył bramy spiżowe [9]. Po raz drugi rozległ się potężny głos, mówiący: Rozewrzyjcie bramy! Otchłań widząc, że już dwa razy zawołano, rzekła udając, że nic nie wie: Kto to jest ten Król chwały? A Daniel odparł jej: Pan wielki i mocny, Pan potężny w boju, ten jest Królem chwały [10]. Wówczas zja­wił się Król chwały i rozświecił ciemności wiekuiste, a Pan wyciągnął rę­kę, ujął prawicę Adama i rzekł: Pokój tobie wraz ze wszystkimi synami twymi, świętymi moimi! I Pan wyszedł z Otchłani, wszyscy święci za Nim, a Pan trzymając rękę Adama oddał go archaniołowi Michałowi i wprowa­dził do raju.

Tam zaszli im drogę dwaj sędziwi starcy, a święci zapytali ich: Kim wy jesteście, że nie byliście razem z nami zmarłymi w Otchłani, lecz wraz z ciałem znajdujecie się w raju? Na to odparł jeden z nich: Ja jestem Enoch i tu zostałem przeniesiony, a to jest Eliasz, który porwany został na wozie ognistym. Nie zaznaliśmy śmierci, lecz zachowani jesteśmy na przyjście Antychrysta, aby z nim walczyć i zginąć z rąk jego, a po trzech i pół dniach w chmurach być wzięci do nieba. Ale gdy on to mówił, nad­szedł inny jeszcze mąż, niosąc na ramionach znak krzyża, a zapytany, kim jest, odparł: Ja byłem zbójcą i ukrzyżowany zostałem wraz z Jezusem i uwierzyłem, że On jest Stwórcą i prosiłem Go mówiąc: Pamiętaj o mnie, Panie, kiedy wejdziesz do królestwa Twego - a On mi odrzekł: Zaprawdę, mówię ci, dziś jeszcze będziesz ze mną w raju [11]. I dał mi ten znak krzyża ze słowami: Ż nim idź do raju, a gdyby nie chciał cię wpuścić anioł strze­gący raju, pokaż mu znak krzyża i powiedz mu, że przysłał cię Chrystus, który został ukrzyżowany. A gdym tak uczynił i powiedziałem to aniołowi, zaraz otworzył mi bramę, wprowadził mnie do środka i umieścił mnie po prawicy raju. Opowiedziawszy to Karinus i Lucjusz przemienili się i nie widziano ich więcej.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin