Jerk.doc

(1502 KB) Pobierz
Salmo Jack 18 – mój ulubieniec

Salmo Jack 18 – mój ulubieniec

 

Na łamach jerkbait.pl są już opisy wędzisk, kołowrotków i innych akcesoriów wędkarskich. Jednak czegoś mi brakuje. Przecież najważniejszym elementem każdego zestawu jest przynęta. Bez niej nawet najwspanialsze multiplikatory, plecionki czy wędziska nie byłyby nic warte. W niniejszym artykule chciałbym przedstawić Wam moje przemyślenia dotyczące jednej z moich ulubionych przynęt szczupakowych.

 

 

Gdy pierwszy raz zobaczyłem Jacka18, pomyślałem sobie, że bardziej nadaje się on jako ozdoba na wystawie sklepowej niż do łowienia ryb. Jednak coś kazało mi go kupić. Nie wiem dlaczego, ale musiałem go mieć. Tak też zrobiłem. Włożyłem do pudełka z innymi przynętami i… zupełnie o nim zapomniałem.

 

 

Któregoś dnia, kiedy ryby nie chciały współpracować, w akcie desperacji testowałem wszystkie przynęty, jakie posiadałem. Którąś z kolei był właśnie Salmo Jack18 F. Trochę zrezygnowany zapiąłem go na agrafkę i srrruuuuu do wody. Pewnie oczekujecie ze napiszę coś w stylu, „kiedy tylko przynęta dotknęła lekko sfalowanej tafli jeziora, została zaatakowana z wielkim impetem, wysyłając w powietrze gejzer wody. Potężne szarpnięcia nie pozwalały mieć wątpliwości, że na końcu zestawu walczy wielki szczupak”... niestety muszę was rozczarować... nic takiego się nie wydarzyło, ani za pierwszym rzutem ani za następnymi. Tak jak przypuszczałem, opisywany jerk nie wykazywał żadnej tendencji do pracy. W tym względzie mnie nie zaskoczył. A jednak było w nim coś. Łowiło się całkiem przyjemnie. Rzuty były dalekie i celne, prowadzenie niezwykle łatwe ze względu na znikomy opór stawiany w wodzie, no i ta kolorystyka… umiejętnie prowadzonego Jacka, w lekko mętnej wodzie, naprawdę można pomylić z małym szczupaczkiem.

 

 

 

Nie ukrywam, że przez długi czas nie mogłem na niego nic złowić. Ale byłem uparty. W końcu nadszedł upragniony wyjazd do Szwecji. Pomyślałem, że gdzie, jeżeli nie tam można sprawdzić skuteczność przynęt i udoskonalić techniki ich prowadzenia. Nie pomyliłem się. Jack został niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o liczbę złowionych ryb. Zmodyfikowałem również mój dotychczasowy sposób łowienia. Doszedłem do wniosku, że najskuteczniejsze jest wykonywanie krótkich i długich szarpnięć na zmianę. Zwykle w moim przypadku są to 2 krótkie i jedno długie pociągnięcie, po którym następuje mała przerwa. Nie zauważyłem żeby pozwalanie na wypłynięcie znacząco zwiększało ilość brań... no może poza kilkoma wyjątkami potwierdzającymi regułę. Jedną z podstawowych zalet opisywanej przynęty jest możliwość bardzo szybkiego obłowienia dużej przestrzeni.

 

 

Do dyspozycji mamy dwa modele: pływający i tonący. Wszystkie występują w 3 kolorach. Osobiście wolę barwy naturalne, więc najczęściej używam Real Pike. Wersja pływająca pojawiła się wcześniej niż tonąca i z tego powodu, jak sądzę, jest chętniej używana przez wędkarzy. Ja jednak upodobałem sobie wersję tonącą. Jej niezaprzeczalne zalety to możliwość oddawania dalszych rzutów oraz właściwość, którą posiadają wszystkie tonące przynęty, możemy pozwolić mu zatonąć na odpowiednią głębokość. Nie liczmy jednak na to, że spenetrujemy nim duże głębokości, bo szybkość tonięcia jest nieznaczna i zajęłoby to bardzo dużo czasu. Warto sobie przypomnieć o jego właściwościach, zwłaszcza, gdy szczupaki żerują bardzo niemrawo. Można wtedy poprowadzić Jacka szarpiąc niezbyt agresywnie z dłuższymi przerwami. Po każdym takim pociągnięciu nasz jerk przez chwilę drży, po czym powoli opada. Czyż nie tak zachowuje się chory lub zraniony szczupaczek pływający w poszukiwaniu bezpiecznej kryjówki? Należy jednak pamiętać, żeby nie pozostawiać luzów na lince. Jest to główna przyczyna problemów z zacięciem ryby.

 

 

Warto też mieć w arsenale pływającą wersję. Jest ona doskonała do obławiania bardzo płytkich zatok i blatów. Ponadto pływającego "Jacusia" praktycznie nie da się stracić. Gdy odstrzelimy przynętę, co czasami zdarza się każdemu, będzie ona się unosić na wodzie. Jedyne, co może mu się stać (i z pewnością się stanie, jeśli dacie mu szansę) to podziurawienie przez szczupacze zęby. Mój pierwszy jack został w ten sposób niemal zupełnie obrany ze skórki.

 

 

I tutaj zahaczamy o jedną z nielicznych wad Jacka. Z mojego doświadczenia wynika, że zewnętrzna powłoka przynęty nie jest tak odporna na urazy mechaniczne jakbym tego chciał, choć i w tym względzie daje się zauważyć postęp w porównaniu do starszych egzemplarzy. Warto mieć przynajmniej dwie sztuki i w razie zauważenia ubytków w skórce, odłożyć przynętę a po powrocie do domu, jeśli tego wymaga, polakierować ją. Można oczywiście się tym nie przejmować i łowić ‘obdrapańcem’. Na takiego też złowiłem kilka ryb, ale uważam, że największą zaletą jacka jest jego, do złudzenia przypominający szczupaka, wygląd.

 

 

Kończąc ten nieco nudny wywód, chciałbym zachęcić Was do wypróbowania Jacka18. Może przekonacie się do niego i, podobnie jak to miało miejsce u mnie, na stałe zagości on na szczycie listy Waszych ulubionych przynęt szczupakowych.

@phalarocorax, 2006

Jak wykonać pierwszego jerka

 

W tej krótkiej relacji postaram się przybliżyć Wam jak powstaje konkretny model jerka. Obserwując dyskusje na forum zauważyłem, że większość użytkowników posługuje się zestawami do średnio ciężkiego castingu  i używa przynęt o masie w przedziale 30 – 60 gramów. Są to przynęty wolno tonące i średniej długości, takie około 10cm. Spróbuję zatem zrobić "glidera", który charakteryzuje się specyficzną pracą polegającą na szybowaniu raz w jedną raz w druga stronę podczas ściągania linki. Akcja zbliżona jest do „zygzaka” podobnego do ruchu węża.

Zanim zabierzemy się do pracy musimy zaopatrzyć się w drewno bukowe 18mm grubości.  Za równowartości dwóch puszek piwa prawie od każdego stolarza dostaniemy kawałek bukowej listewki o określonej grubości. Oczywiście może to być każdy rodzaj drewna liściastego, jednak trzeba pamiętać, że różnią się one wypornością co wpłynie to ilość ołowiu jaka potrzebna będzie do odpowiedniego wyważenia przynęty. Ponadto rodzaj drewna może zmienić również charakter jej pracy.  Drewno iglaste np. sosna też będzie odpowiednie, jednak nie jest ono tak łatwe w obróbce jak wspomniane drewno bukowe. Jest ono kruche, posiada włóknistą strukturę. Przy szlifowaniu często drzazgi wbijają się w palec, a po nałożeniu lakieru wszystkie włókna podnoszą się co dodaje nam dodatkowej pracy przy ich likwidacji.

 

Kolejne etapy tworzenia jerka

W pierwszej kolejności rysuję szablon na kartonie. Nanoszę na nim wszystkie potrzebne informacje tj. długość, grubość listewki jaką użyłem, punkty gdzie zrobię oczka, oraz średnicę otworów pod ołów i ich głębokość. Jeżeli w przyszłości będę chciał go odtworzyć nie będę miał kłopotów z odtworzeniem jego parametrów. 

 

 

Na listewce rozrysowuję szablon tak by postał jak najmniejszy odpad.

 

 

Pozbywam się nadmiaru materiału. Najprościej zrobić to zwykłą piłką do metalu, do której w każdym sklepie metalowym możemy dokupić odpowiednie brzeszczoty do drewna.  To samo tylko znacznie szybciej wykonamy wyrzynarką.

 

 

 

W dalszych czynnościach niezastąpionym narzędziem okaże się tarnik lub gruby pilnik tzw. „zdzierak”. Za jego pomocą musimy wyrównać krawędzie i nadać przynęcie odpowiedni profil.

 

 

Do tego celu można użyć szlifierki lub przystawki do wiertarki. Uzywam wtedy krążków ściernych mocowanych na rzep o dużej gradacji nr 40 – 60 dzięki którym bardzo szybko poradzimy sobie nawet z twardym drewnem bukowym. Przy szlifowaniu uważam by wszystkie płaszczyzny były do siebie  prostopadłe. 

 

 

Zanim zaczniemy kolejną czynność chciałbym przybliżyć wam zasady wyważenia przynęty. Najważniejszym czynnikiem przesądzającym o sposobie pracy jest rozmieszczenie obciążenia. Poprzez modyfikację ilości ołowiu oraz jego umiejscowienia w strukturze drewna możemy wykonać kilkanaście różnych przynęt. Ołów może być skupiony w jednym miejscu, lub rozdzielony w  dwóch punktach. Glidera najłatwiej zrobić rozdzielając obciążenie. Zwiększając odległość pomiędzy nimi spowodujemy, że jerk będzie szybciej skręcał. Tak wyważony reaguje na bardzo delikatne podciągnięcia szczytówki skręcając niemalże w miejscu. Skupienie ciężarków bliżej nosa poprawi jego właściwości ślizgowe co w efekcie pozwoli na silniejsze szarpnięcia i dłuższe odjazdy przynęty. Jeżeli dodatkowo w modelu tonącym umieścimy je wysoko nasza przynęta podczas opadu będzie migotać bokami. Zmieniając różnicę wagi pomiędzy  przednim a tylnym ciężarkiem będziemy uzyskiwać przynętę lepiej nurkującą lub wypływająca ku powierzchni. Jak widzicie pole do manewru i eksperymentowania jest znaczne.

Wszystkie nasze jednak zabiegi na niewiele się zdadzą jeżeli wykonamy to nieprawidłowo. Otwory pod ołów muszą być wywiercone idealnie w osi przynęty. Pomyłka na tym etapie może spowodować, że nasza przynęta może skręcać tylko w jedną stronę lub nie pracować wogóle. By tego uniknąć środek woblera wyznaczam bardzo dokładnie używając prowadnicy do wiertarki oraz specjalnych wierteł do drewna. W ten sposób uzyskuję otwór idealnie równoległy do ścianek i centralnie w osi. Ogólnie przy woblerach najważniejsze jest utrzymanie symetrii. To  samo dotyczy otworów pod oczka.

Wróćmy jednak do naszego drewienka. Kolejnym krokiem jest wywiercenie otworów pod ołów. Przy pomocy taśmy izolacyjnej odznaczam na wiertle żądaną długość wiercenia. Średnica obydwu otworów to 10mm.  Pierwszy wiercę na głębokość 12 a drugi natomiast na 10mm.

 

 

Otwory zalewam ołowiem. Naddatek najpierw staram się rozklepać młotkiem tak by dobrze się zaklinował w dziurze, a resztę obcinam na równo i wygładzam.

 

 

Nie potrzeba do tego specjalnych odlewarek. Używam małej nie lakierowanej puszki po konserwie. Przy użyciu kombinerek formuję dziobek oraz uchwyt a następnie ustawiam na palniku butli turystycznej. W ten sposób bardzo szybko i sprawnie mogę zalać nawet kilkadziesiąt otworów. Jako materiał służą mi stare zniszczone główki jigowe, ciężarki od gruntówek. Jeżeli nie mamy akurat ołowiu w domu to w zakładach wulkanizacyjnych możemy dostać kilka zniszczonych ciężarków do wyważania kół. 

Można jeszcze inaczej wykonać obciążenie. Obecnie w sprzedaży są ciężarki do bocznego troka o różnych średnicach i długościach. Kawałek takiego ciężarka wystarczy wkleić w wywiercony otwór używając do tego celu uniwersalnego kleju epoksydowego np. TECHNICOLL, ale równie dobrze może być DISTAL, POXIPOL czy DRAGON.

Następnie zaokrąglam krawędzie przynęty. Promień nie musi być duży wystarczy 3 – 6mm.

 

 

Ponieważ jestem osobą bardzo leniwą posługuję się frezarką. To samo można zrobić dość szybko przy pomocy wspomnianego grubego pilnika lub tarnika do drewna. Na koniec całość dokładnie szlifuję drobnym papierem ściernym.

 

 

Gotowe oszlifowane elementy wrzucam do gorącego pokostu lnianego i gotuję około 3 minuty w celu zabezpieczenia drewna przed pękaniem w przypadku gdyby powłoka lakiernicza została uszkodzona przez kotwice lub zęby szczupaka.

 

 

Teraz kolej na oczka. W zasadzie są one bardzo proste do wykonania. Do tego celu używam drut nierdzewny chromoniklowy, miękki 1,2mm. Można go kupić na przykład za pośrednictwem Allegro. Skręcam go ściśle zostawiając około 2,5 – 3cm do wklejenia. Tutaj też przyda się Technicoll.  Nie musimy się martwić o ich wyrwanie,  wytrzymają ekstremalne obciążenia.  Dodam tylko że otwory wiercę o 0,2mm mniejsze tak by  oczka trzeba było wkręcać.

 

 

Dwa, trzy dni później (jak wyschnie pokost) przechodzimy do kolejnych czynności. Korpus ponownie szlifuję i w celu utwardzenia powierzchni nakładam 2-3 warstwy lakieru  ftalowego URETOLUX. Lakier ten najlepiej przylega do pokostu, ponieważ są to produkty wykonane na tej samej bazie. Chciałbym dodać, że nie należy spieszyć się z nakładaniem kolejnych warstw farby czy lakierów. Dajmy im dobrze wyschnąć tyle ile jest zapisane w instrukcji na opakowaniu. Jeżeli nie jesteśmy pewni czy dana farba reaguje z lakierem, lub mamy farbki różnych producentów odczekać należy nawet 72 godziny. Zwiększy to szanse że powłoki nie zaczną wzajemnie reagować.

 

 

Po wyschnięciu możemy nadać jerkowi kolor. Na początek nanoszę biały podkład dzięki któremu kolory będą bardziej wyraziste. Używam do tego zwykłej szybkoschnącej farby akrylowej. Tak przygotowany korpus jest gotowy do następnego etapu – kolejne kolory. Nie wszyscy posiadają sprężarkę oraz aerograf, dlatego napiszę jak pomalować jerka domowym sposobem. Do tego celu wystarczą akrylowe spraye samochodowe firmy MoTip lub DUPLICOLOR. Dodatkowo kolory fluorescencyjne firm MTN i MACOTA. Mają one bardzo dobrej jakości dysze co pozwala na delikatne kładzenie farby bez zacieków oraz uzyskiwanie łagodnych przejść pomiędzy kolorami. Kolejne warstwy można nakładać po kilkudziesięciu minutach a co najważniejsze nie reagują z większością lakierów dostępnych na naszym rynku.

 

 

Malowanie zaczynamy od nakładania jasnych kolorów na boki.

 

 

Następnie ciemniejszy grzbiet. Dodatkowo przy użyciu szablonów możemy bardzo szybko zrobić na korpusie paski, zygzaki czy nawet imitację łuski po zastosowaniu siatki lub kawałka firanki. Na koniec maluję brzuszek jaskrawą czerwienią.

 

 

 

Oczy wykonuję przy pomocy końcówki pędzelka lub patyczka.  Maczam go w farbie i stawiam kropkę, najpierw żółtą, potem trochę mniejszą czarną.

 

 

Jeżeli chcemy nadać naszej przynęcie odrobinę blasku wystarczy prysnąć brokatem. Uzyskamy to stosując lakier wspomnianej wyżej firmy lub możemy zrobić taka mieszankę we własnym zakresie. Sypki brokat jest do kupienia w większości drogerii. Jest to także okazja by nanieść dodatkowe aplikacje czy napisy. Ja używam wodoodpornych cienkopisów UNI PIN  lub rapitografów na zwykły tusz kreślarski.

 

 

Tak przygotowany korpus jest gotowy do nałożenia lakieru. Na pierwszą warstwę używam HartzLack lub Domalux. Są to poliuretanowe lakiery do podłóg, nie reagują z akrylami i są twarde.  Na kolejne trzy nakładam lakier epoksydowy dwuskładnikowy, a dokładnie klej DEVCON 2-Ton Epoxy, który jest bardzo twardy i nie żółknie. Jeśli nie mamy nic twardszego możemy położyć 5-6 warstw wspomnianego wcześniej HartzLack’a. Cały ten zabieg tylko dlatego by powłoka naszego glidera nie uległa uszkodzeniu. W przypadku przynęt szybujących ma to kolosalne znaczenie. Popękany, podziurawiony, złuszczający się lakier powoduje zmianę właściwości hydrodynamicznych powłoki. Mówiąc normalnie jerk zaczyna hamować opór jest tak duży że gaśnie nawet całkowicie jego praca. Kiedy wszystko już wyschnie możemy cieszyć się naszą nową zabawką.

 

 

Efekt końcowy jest troszkę inny od początkowych założeń, gdyż moja przynęta tonie trochę za szybko ok. 40cm/s. Jednak podczas opadu mocno lusterkuje bokami. Pracuje równomiernie, zaś przy jednostajnym zwijaniu linki lub delikatnych szarpnięciach odjeżdża na 20 – 30cm. Będzie to idealny  jerk do obławiania głębszych miejscówek oraz do trolingu.

Gdybyśmy chcieli określić dodatkowo koszty wykonania pojedynczej sztuki możemy dojść do wniosku, że nie jest to opłacalne. Sam zakup materiałów pozwoliłby za równowartość zapełnić w połowie dość duże pudełko gotowymi przynętami. Na wykonanie jednej sztuki potrzebuję około pół roboczo godziny. Jednak całość procesu może trwać nawet do 10dni ze względu na czas wysychania powłok lakierniczych i pokostu. Dlatego zawsze namawiam do robienia jednorazowo przynajmniej 10szt. Wykonanie jerka wymaga większego zaangażowania od zrobienia zwykłego woblerka z balsy czy lipy, jednak daje dużo większą satysfakcję.

Mam nadzieję że tym artykułem udało się przybliżyć choć trochę zasady konstrukcji tych ciekawych przynęt. Mam nadzieję również, że wielu z Was odważy się i samodzielnie wystruga pierwszego w życiu jerka czego Wam wszyskim życzę.

 

 
Siudak, 2006

 

Jerking bez tajemnic cz. I

Moda na jerking powolnymi krokami zbliża się do naszego kraju. Jerki używane od wielu, wielu lat przez amerykańskich wędkarzy, znalazły także swoich wielkich zwolenników w krajach Europy. Jerking, metoda wędkarska kojarzona najczęściej z łowieniem szczupaków, ale także wykorzystywana przy połowie sandaczy, okoni, sumów i innych drapieżników zamieszkujących przede wszystkim kontynent amerykański.

Chciałbym skupić się na jerkingu typowo szczupakowym, ponieważ jest to moja mała pasja.
Co to w ogóle są jerki? Są to sztuczne przynęty, najczęściej wykonane z drewna, plastyku, a także ze specjalistycznych pianek. Są to przynęty odpowiednio dociążone, o bardzo zróżnicowanych kształtach, często nie posiadające steru, który wykorzystywany jest najczęściej przy budowie typowych woblerów. Jerki występują w wersjach pływalnych i niezatapialnych (powierzchniowce), w wersjach pływających, które schodzą do danej głębokości oraz w wersjach tonących, które mają zasięg do kilku metrów. Jerki spotykamy, zatem lekkie, ciężkie 20-60 g i bardzo ciężkie 80-200 g. Najczęściej spora waga przynęty związana jest z jej dużą wielkością.

Zapytacie, w jaki sposób przynęta podobna w budowie do woblera pracuje bez steru? Jest to wynikiem odpowiednio zaprojektowanego kształtu oraz odpowiednio umieszczonego i dobranego obciążenia. Projektanci jerków mają na pewno swoje tajemnice i niełatwym jest czerpanie ze wzoru oryginalnej produkcji. Pamiętajmy jednak, że pracę jerków uzyskujemy dzięki ruchom wędziska, więc jest ona bardzo od nas zależna choć można ją kontrolować.

 

 

Zdjęcie 1

 

Twitchbaity
Oczywiście do rodziny jerków możemy zaliczyć także charakterystyczne, duże woblery ze sterami, tzw. Twitchbait’y. Jest to rodzina woblerów, którym oprócz zwykłej pracy, jaką osiąga się podczas zwijania linki, nadaje się ruch różnego rodzaju podszarpnięciami i podciągnięciami, które dodatkowo wabią drapieżnika. Są to najczęściej przynęty w wersjach pływających.

 

 

Rodzina twitchbaitów

 

Dla przybliżenia wyglądu podam przykład charakterystycznych twichbait’ów, które są jednymi z najbardziej popularnych wśród łowców szczupaków Grandma oraz Jake Musky Mania. Dobrym twichbaitem jest także Rapala SSR. Nasi Polscy producenci też mogą pochwalić się typowymi i łownymi twitchbait’ami, chociażby Salmo, które w swojej ofercie posiada wspaniałego, pływającego, 12-to centymetrowego Perch’a oraz jedną z zeszłorocznych nowości, którą jest Skinner. Wspomniany Perch jest jedną z moich ulubionych przynęt spinningowych i trollingowych na szczupaki. Jest to przynęta, która pracuje dobrze w każdej sytuacji, jest kreatywna i pozwala na zastosowanie kilku ciekawych trików. Ta przynęta miała pewien wpływ na moje widzenie szczupakowego spinningu.

 

Pullbaity
Następną rodziną jerków są tzw. Pullbait’y. Kształt tych przynęt jest najczęściej podłużny, często spłaszczony. Niektóre przypominają swoim kształtem kawał pomalowanego, drewnianego kołka lub kija od szczotki. Ale uwierzcie – one są skuteczne.

 

 

Kilka ciekawych amerykańskich pullbaitów

 

Są to bardzo charakterystyczne przynęty, ponieważ najczęściej w ogóle nie pracują podczas ich zwykłego ściągania. Przynętom tym nadaje się pracę poprzez podciągnięcia wędziskiem. I tu otwiera się pole do popisu dla wędkarza, Praca tych przynęt może być bardzo różna i wszystko zależy od inwencji i możliwości łowiącego. Pullbait’om można nadać pracę poprzez szereg różnych podciągnięć i technik. Wszystko zależy od pomysłowości, czy przynętę poprowadzimy szybko lub wolno, czy płycej, czy głębiej, czy będzie pracować pojedynczymi długimi skokami, czy delikatnymi, czy szybkimi krótkimi skokami. Przynęty te najczęściej pracują w linii prostej z niewielkimi odchyleniami na boki, ale to w połączeniu z kolorystyką jerka wystarczy, aby sprowokować drapieżnika do ataku. Pullbait’y są dość często „tuningowane” przez łowców szczupaków. Dzięki takim przeróbkom jerki pracują głębiej lub zaczynają pracować odchylając się bardziej na boki.

Przykładem typowego pullbait’a będzie kultowy Suick oraz Burt Musky Mania, Big Fork, Tony Rizzo Big T, Bobbie Bait lub Jack Salmo. Część tego rodzaju przynęt występuje w wersjach pływających, a część w wersjach pływającej jak i tonącej. Różnorodność tych przynęt pozwala na zastosowanie ich w różnych warunkach i na wielu typach łowisk.

 

Przynęty powierzchniowe
Kolejnymi przynętami należącymi do rodziny jerków są wszelkiego rodzaju powierzchniowce. Przynęty te są bardzo zróżnicowane pod względem wielkości, a przede wszystkim kształtu. Wielu producentów z całego świata ma w swojej ofercie kilka rodzajów przynęt powierzchniowych. Woblery powierzchniowe pracują na wiele sposobów. Są powierzchniowce, które podczas swojej pracy pluskają wodę, są takie, które podczas podciągania delikatnie wyskakują ponad wodę lub chowają się pod wodę. Przynęty powierzchniowe posiadają szereg usprawnień, które dodatkowo mogą wabić drapieżniki. Są to różnego rodzaju śmigiełka, skrzydełka, łopatki, „łapki”, itp.

 

 

Przynęty powierzchniowe skuteczne latem i wiosną

 

Przynęty powierzchniowe najlepiej sprawdzają się w bardzo płytkich miejscach lub miejscówkach bardzo porośniętych roślinnością nawodną i podwodną. Są niezastąpione w miejscach, w których normalna przynęta typu wobler, wahadło, guma nie będzie mogła być zastosowana. Jerki te potrafią skutecznie zwabić drapieżnika, który jest zaintrygowany hałasem i zamieszaniem, jakie wywołuje ten rodzaj przynęty.

Charakterystyczne powierzchniowce to Rapala Popper, Slamer Top Dawg, Huges River Speed Waker, Suick Cisco Kid Topper, Arbogast Musky Jitte Bug, czy Rapala Skitter prop. Polecam zastosowanie tych przynęt na płytkich łowiskach, w miejscach gdzie lubią wygrzewać się szczupaki.

 

Przynęty typu walk-the-dog
Przynęty te najczęściej są wykonane z plastyku, a także z bardzo wypornego drewna lub pianki, Przynęta ma za zadanie zgrabne przemieszczanie się po tafli wody i musi być odpowiednio wyporna. Jerki te najczęściej posiadają dodatkowy wabik w formie grzechotki, która jest umieszczona wewnątrz korpusu. Podczas podciągania grzechotka wydaje charakterystyczny odgłos, słyszalny już z daleka.

 

 

Walk-the-dog stanowią wyśmienitą przynętę na powierzchniowe szczupaki

 

Jerki typu „walk the dog” będą skuteczne na płytkich łowiskach i na miejscówkach, które są bardzo zarośnięte. Żerująca ryba bardzo chętnie połasi się na tego typu przynętę. Bardzo fajnym przykładem tego typu przynęt jest Joe Butcher Dancin Rider, a także Musky Mania Doc, Odyssey Pig, Eddie Bait Surfin, Huges River Top, czy Poe’s Giant Jackpot.

 

 

Szybujące przynęty

 

Glidery
Na koniec zostawiłem swoja ulubioną grupę jerków, tzw. glidery (glider=szybowiec). Są to przynęty najczęściej wykonane z drewna, które pasjonują mnie swoja praca i kształtem, są bardzo skuteczne i wymagają od łowiącego dużej wprawy w ich prowadzeniu. Glider "szybowiec" swoja nazwę zawdzięcza przede wszystkim sposobowi swojej pracy, czyli tzw. szybowaniu w wodzie. Przynęty te są bardzo charakterystyczne właśnie ze względu na swoja prace. Szybowce pracują w poziomie, na przemian raz w lewo, raz w prawo, z jednej strony do drugiej. Poruszają się ruchem "wężowym" podobnie jak jerki powierzchniowe "walk the dog", a różnica jest szczególna – glidery pracują pod woda. Glidery są zarówno pływające, dzięki którym możemy obłowić płytkie łowiska i pracują najczęściej do 0,5-0,8 m. Są tez glidery powoli tonące i szybko tonące, dzięki którym możemy obłowić łowiska o głębokości od 0,5 do około 4 metrów (można i głębiej, ale to już wymaga większej ilości czasu potrzebnej na zatopienie jerka). Ten rodzaj jerków tonących pozwala nam na wielkie spektrum zastosowania. Będą dobre zarówno na łowiskach płytkich, jak i tych głębszych. Na pewno sprawdza się w miejscach zarośniętych (glidery bardzo dobrze omijają łodygi roślinności), na miejscówkach niedaleko pasa trzcin, na zarośniętych blatach, w rozległych nie za głębokich zatokach, na górkach podwodnych, a także na cyplach i spadach odchodzących od brzegu.

 

 

Szczupak na glidery Guus’a

 

Dzięki swojej różnej pływalności, różnych kształtach, wielkościach i różnemu dociążeniu glidery są bardzo wszechstronne. Można je zastosować w zasadzie wszędzie tam gdzie możemy spodziewać się drapieżnika i gdzie jest na tyle płytko, ze nie trzeba stosować np. woblerów SDR. Można je poprowadzić na wiele sposobów i różnymi technikami. Są glidery bardzo wolno i wolno pracujące, szybujące bardzo powoli (najczęściej wykonane z deski), dzięki którym możemy skusić do ataku chimer...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin