Zdradzeni przez emigracje - Artykul.pdf

(98 KB) Pobierz
Anna Gołębiowska /11.05.2006 14:02
Zdradzeni przez emigrację?
O tym, że na emigracji łatwiej dać ponieść się instynktom i ulec zakazanym związkom,
wie prawie każdy
Wiosna rozgościła się na dobre. Zaczął się właśnie miesiąc miłości - maj. Zanim
poddamy się gorącej fali uczuć, proponujemy zimny prysznic złożony z kilku
historii, naszych badań i wiedzy specjalistów na temat… zdrady na emigracji. Tak,
abyśmy te wiosenne uczucia kierowali we właściwą stronę.
O tym, że na emigracji łatwiej dać ponieść się instynktom i ulec zakazanym związkom,
wie prawie każdy. Poczucie całkowitej anonimowości, a co za tym idzie bezkarności, to
już pierwszy krok do dania upustu fantazjom, na które nigdy nie pozwolilibyśmy sobie w
Polsce, pod czujnym okiem rodziny, przyjaciół i … współmałżonka. Psychologowie i
socjologowie ostrzegają jednak, że wolność, z której wielu emigrantów tak chętnie
korzysta, jest nieprawdziwa i złudna. O tym, że mają rację najlepiej świadczyć może
nasza pierwsza historia.
Świat jest mniejszy, niż nam się wydaje…
fot. Danuta Butler i Martin
Mauerböck
Pani Wiola, jak przystało na troskliwą opiekunkę do
dzieci, wybrała się z maluchami na spacer. Piękna
pogoda i niewyczerpana energia maluchów doprowadziła
ich na skraj parku. Tam uwagę niani przykuł zaparkowany
samochód. Nie, pani Wiola nie jest żadną fanką
motoryzacji, jednak za nic nie mogła oderwać oczu od
kotłującej się wewnątrz pary. Jakież było jej zdumienie,
kiedy nagle drzwi od strony kierowcy otworzyły się i z
wnętrza wozu wychyliła się twarz jej sąsiada!
Przypadkowe spotkanie dwóch mieszkańców jednej z
polskich wsi w sercu Wiednia jest zdarzeniem
niecodziennym, ale łatwo wytłumaczalnym znanym
twierdzeniem - świat jest mały. I tak pewnie
podsumowaliby ze śmiechem ten fakt oboje, gdyby z
drugiej strony samochodu nie wyszła nieco potargana
niewiasta, która za nic nie przypominała małżonki pana
1
12671898.001.png 12671898.002.png 12671898.003.png 12671898.004.png
Zenka. Cała trójka wymieniła się spłoszonymi spojrzeniami, przy czym spojrzenia
sąsiadów z Polski były dodatkowo okraszone zdumieniem - to ze strony pani Wioli i
przerażeniem - to zaś autorstwa pana Zenka. Tragikomiczna sytuacja zakończyła się
dosyć gwałtownie. Pani Wiola zagarnąwszy pod pachy dzieciaki, bąknęła “do widzenia” i
niemal biegiem ruszyła z miejsca miłosnego przestępstwa.
Krystyna Piotrowska Breger, psycholog kliniczny spotkała się z takimi historiami
niejednokrotnie. Jak wyjaśnia “więzi emocjonalne, zwłaszcza na emigracji, są mocne
tylko pozornie. Życie daje niezwykle dużo dowodów na to, że są one kruche i niepewne,
że czyha na nie wiele pułapek. Jedną z nich jest odosobnienie i często nawet kochający
się ludzie nie są w stanie przetrwać próby czasu”.
Rozwód to normalka?
Dowodem na potwierdzenie słów psychologa mogą być badania przeprowadzone w
Siemiatyczach, ponad 16-tysięcznym miasteczku we wschodniej Polsce, gdzie niemal w
co drugiej rodzinie ktoś pracuje poza granicami kraju. - W naszej parafii połowa rozbitych
małżeństw rozwodzi się z powodu Belgii. Najczęściej od rodzin odchodzą mężczyźni i co
zaskakujące, dotyczy to małżeństw z dużym stażem, 10-, 15-letnim- opowiada
dziennikarzowi tygodnika Ozon proboszcz parafii, Jan Koc. W 2004 roku na 297
zawartych w powiecie siemiatyckim małżeństw, przypadły 63 rozwody. Z prostej
kalkulacji więc wynika, że z powodu emigracji rozwodzi się co piąta para. Jeszcze gorzej
przedstawiają się statystyki uzyskane przez prof. Krystynę Slany. W swoich publikacjach
profesor podaje, że wśród małżeństw na odległość rozpada się co trzeci związek! Na
Opolszczyźnie, kolejnym zagłębiu okresowych emigrantów, ks. Norbert Wons prowadzi
duszpasterstwo rodzin żyjących w rozłące. Jak zauważa duchowny, pokoleniowa
emigracja wśród Opolan doprowadziła do całkowitego wypaczenia tradycyjnego modelu
rodziny.
Małżeństwa dojazdowe
Zanim jednak dojdzie do tak ostatecznych decyzji jak rozwód, jest jeszcze zazwyczaj
długa droga, przepełniona pierwszymi fascynacjami nowym partnerem, potajemnymi
spotkaniami i wiarą w to, że się nie wyda…
- Oczywiście, że tego nie planowałam. Tak jakoś wyszło. Mąż w Polsce, ja tu… Na
początku była tylko praca, czasem spotkania z koleżankami w weekendy. Ale w końcu ta
samotność zaczęła mi coraz bardziej ciążyć. Piotr pojawił się w odpowiednim czasie.
Oboje jesteśmy w takiej samej sytuacji, przez co stał się nie tyle moim kochankiem, ile
prawdziwym przyjacielem - wyjaśnia Alicja, do historii z Piotrem stateczna małżonka z
12-letnim stażem i dwójką dorastających pociech. Jak dodaje, nie myśli teraz o
ewentualnych konsekwencjach zdrady. – Powiem ci szczerze, chociaż może zabrzmi to
absurdalnie, że gdyby nie kontakty z Piotrem moje małżeństwo pewnie już by się
2
rozleciało. Wieczne kłótnie, moja zazdrość o to, że mąż jest z dziećmi, a nie ja, że on
może kogoś spotkać… Dochodziła jeszcze wciąż pogłębiająca się depresja, bo tu wcale
nie jest łatwo żyć. Teraz mam oparcie w Piotrze, czułości tyle, ile mi potrzeba, a i o męża
nie wypada mi być w tej sytuacji zazdrosną – wyjaśnia Alicja.
Według psychologów przypadek Alicji jest typowy dla początkujących emigrantów.
Krystyna Piotrowska- Breger stawia wręcz popartą badaniami tezę, że zwłaszcza
pierwszy rok jest prawdziwą próbą dla małżeństw na odległość. "Żadne listy czy
rozmowy telefoniczne, nawet bardzo częste, nie zastąpią codziennych kontaktów" –
dodaje. Podejmowane próby nawiązania z drugą stroną dialogu, coraz częściej kończą
się słowami: "bo ty nic nie rozumiesz !". Partner mieszkający w Polsce nie wie, jak
smakuje emigracyjny chleb. Samotność wśród tłumu, nierzadko upokorzenie zrodzone
przy wykonywaniu prac zupełnie poniżej naszych kwalifikacji, przeżyte akty nietolerancji
ze strony tubylców. Dla odmiany ten, który został w kraju również może poczuć się
skrzywdzonym. Jego druga połówka wyjechała do "lepszego" świata, poznaje ludzi, nowy
język, ciekawą kulturę. A jemu ostały się stare kąty, użeranie się ze starym szefem, z
dziećmi i szara rzeczywistość znanej do bólu ojczyzny. Zamiast dwojga kochających się
ludzi mamy więc dwie sfrustrowane osoby, zapominające o prawdzie płynącej ze słów-
"wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma" i obarczające się nawzajem odpowiedzialnością za
rozpadający się związek. W tej sytuacji nietrudno, aby któreś z nich lub nawet oboje
zamiast u małżonka, pocieszenia poszukali u osób, które zamiast pretensji dadzą im
zrozumienie, osób, które są po prostu bliżej …
Razem czy osobno ?
- Rada dla emigrantów? Dla mnie jako dla kapłana ważną wskazówką jest życie z
Bogiem. Modlitwa, niedzielna msza, spowiedź i częsty kontakt z rodziną. Czy to przez
telefon, czy w miarę możności przez częste odwiedziny. Ideałem jest jednak wspólne
zamieszkanie – wyjaśnia duchowny, brat Marek Machudera, częsty powiernik
zagubionych w Wiedniu i w życiu Polaków. Podobnie myślą nasi czytelnicy, których
zapytaliśmy, czy ich zdaniem małżeństwa na odległość są bardziej narażone na zdradę.
Aż 82 % badanych udzieliło twierdzącej odpowiedzi. Według 10 % zależy to od samych
małżonków, którzy jeśli naprawdę się kochają, to zdrada im nie grozi.
O tym, że nawet wspólna decyzja o emigracji nie jest gwarancją małżeńskiego
szczęścia, może wiele powiedzieć Monika. Kiedy z Pawłem przyjechali do Wiednia, mieli
na koncie 5- letni staż w związku i dużo wiary w to, że tak już zostanie. Niestety,
wystarczyły dwa lata emigracyjnego życia, aby dosyć boleśnie zweryfikowali swoje
poglądy. Zaczęło się od tego, że Paweł nie mógł odnaleźć się w nowej rzeczywistości. A
może od tego, że Monika odnalazła się w niej bez problemu? Faktem jest, że jako
świetnie wykształcona ekonomistka znalazłam od razu pracę w zawodzie, natomiast
Paweł… - Chodził od firmy do firmy i nic. A wydawało nam się, że to on, jako informatyk
pierwszy znajdzie zajęcie – opowiada Monika i jak przyznaje, właśnie wtedy zaczęły
3
rozchodzić się ich drogi. Paweł coraz mniej entuzjastycznie odnosił się do kolejnych
sukcesów małżonki i coraz częściej wspominał o powrocie do kraju. - Ciągle też wmawiał
mi, że go zdradzam a jeśli nawet nie teraz, to na pewno już wkrótce sobie znajdę
jakiegoś ustawionego Austriaka. Na nic zdawały się moje tłumaczenia, że zostaję w
pracy po godzinach, bo chcę się pokazać z najlepszej strony. Na nic były moje
zapewnienia, że i jemu się w końcu ułoży - wspomina kobieta. Jej zdaniem to postawa
Pawła pchnęła ją w ramiona kolegi z pracy. Pewnego wieczoru, kiedy kończyli ważny
projekt, ich dotychczasowa sympatia zyskała nowy wymiar. Dziś Marta jest po ślubie z
Hermanem. Wkrótce urodzi się ich pierwsze dziecko. – Pewnie gdyby nie wyjazd do
Austrii, byłabym po dziś dzień z Pawłem. Teraz z perspektywy czasu wiem, że emigracja
to takie trzęsienie ziemi w związku. Czasem się uda zapobiec katastrofie, czasem nie…-
tłumaczy sobie kobieta.
Według ankiet przeprowadzonych przez naszą redakcję, nieporozumienia w domu mogą
być istotną przyczyną popychającą jednego z małżonków do zdrady. Tak twierdzi 48 %
respondentów. Wśród innych przyczyn wymieniane są między innymi brak seksu (30%),
zbyt długie rozstanie z partnerem (10%), stres w pracy (5 %). Czasem powodem może
być też … pomoc domowa.
Pani od wszystkiego
Maria i Henryk wiedli życie dosyć spokojne i ustabilizowane. Oboje pracujący na
poważnych stanowiskach, dzieci wzorowo uczące się w prywatnych szkołach.
Prawdziwa sielanka. Kłopoty zaczęły się, kiedy dotychczasowa pomoc domowa,
niezrównana pani Zosia zaniemogła. Pojawił się pilny problem zastępstwa, chociażby
czasowego, zanim kobiecina nie dojdzie do zdrowia. Małżonkowie nie zdążyli się nawet
dobrze rozejrzeć, kiedy do ich domu zapukało owe zastępstwo w postaci Marioli,
siostrzenicy pani Zosi. – Dziewczyna była pracowita, uczynna. Maria była zadowolona -
opowiada przyjaciółka domu. Zadowolenie Marii było niczym w porównaniu z
entuzjazmem Henryka, który nagle stał się prawdziwym fanem nowej gosposi. - Od razu
czułam, co się święci. On zachowywał się jak stary dureń. Te uśmieszki, cielęcy wzrok,
jak na nią się gapił. A Maria jeszcze cieszyła się, że mąż wreszcie zaczął dbać o
kondycję, z własnej woli wymienił też kilka garniturów. Szkoda, że ona jedna nie widziała,
że to nie dla niej cała ta szopka - wzdycha zaprzyjaźniona z małżeństwem kobieta.
Pozorna sielanka trwała przez kolejny rok, okazało się bowiem, że choroba pani Zofii jest
poważniejsza, niż przypuszczano. Na “szczęście” Mariola dzielnie przejęła stery po cioci.
Bomba wybuchła tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Nieświadoma niczego Maria
wpadła na chwilę do domu po zapomniane ważne dokumenty. Odgłosy dobiegające z
sypialni sprawiły, że na nowo o ważnych papierach zapomniała… - Boże, serce się
kroiło, jak się patrzyło na nią wtedy. Przez kilka dni postarzała się o kilkanaście lat.
Najbardziej nie rozumiem tego, że w końcu mu wybaczyła!- oburza się przyjaciółka.
Maria i Henryk nadal są razem. Pracowita Mariola została odesłana do Polski.
Małżonkowie uczęszczają na terapię. Chociaż z dawnej sielanki niewiele się ostało,
4
oboje chcą wierzyć, że ich związek da radę przetrwać tę burzę.
Poddani naszym badaniom Polacy mieszkający w Wiedniu w większości nie wybaczyliby
zdrady. Taką opinię wyraziło aż 68 % ankietowanych, niezależnie od wieku i płci. Bardziej
liberalne poglądy przedstawiały zwłaszcza osoby powyżej 36 roku życia. 20 %
odpowiedziało bowiem, że nie wie, jak by się zachowało w takiej sytuacji, a 10 %, że “to
zależy”. Taką jednoznaczność u młodszych i nieco większą tolerancję u starszych łatwo
wytłumaczyć. Kiedy przeżyło się z kimś kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, kiedy wspólnie
wychowało się dzieci i oprócz uczuć częstokroć łączą nas wspólnie przeżyte lata i
dorobek życia, trudno czasami nawet w obliczu zdrady powiedzieć - koniec. Starsi mają
po prostu znacznie więcej do stracenia.
Skazani na zdradę?
Czy po tych wszystkich historiach powinniśmy z góry założyć, że emigracyjne
małżeństwo czy związek z góry skazane jest na porażkę, a zdrada to tylko kwestia
czasu? Oczywiście, że nie. Jest wiele par, którym nawet w tak trudnej sytuacji, jaką jest
emigracja, udaje się zachować uczciwość i lojalność wobec partnera.
-Rozłąka z mężem czy żoną staje się wyzwaniem. Przychodzą okazje i pokusy.
Pamiętam, jak jeden mężczyzna, opowiadając o swych trudnościach z tym związanych,
wyraził swoje odczucie słowami: “żeby ksiądz wiedział, jak kobiety potrafią czarować”.
Zapewne da się postawić i odwrotne twierdzenie o mężczyznach. Znam jednak pewnego
mężczyznę, który aby oprzeć się owym czarom i trudnościom, co tydzień po pracy w
piątek jeździ do żony i dzieci. Nie ma takich pieniędzy i fuch, które mogłyby go skusić.
On wie, co jest dla niego drogie i cenne. Cenniejsze od pieniędzy. Mogę też podać wiele
przykładów na udane pożycie, kiedy oboje z małżonków wybrali się na emigrację.
Kochające się małżeństwa, dwoje, czy troje dzieci - dom w Polsce i dom w Austrii.
Naprawdę da się również tak żyć - uspokaja brat Marek Machudera.
Podobnego zdania jest psycholog Magda Małkiewicz-Borkowska z Centrum
Psychologiczno-Medycznego w Warszawie. - Bez pracy nad sobą i partnerem dobrze
jest zaledwie przez pół roku. Wtedy działa na nas chemia. Jeśli nie dbamy o związek,
każda atrakcyjniejsza osoba może spowodować, że nasz partner będzie nią
zainteresowany. Wiele osób to wie - nie wszyscy przecież się zdradzają. Są pary ze
stażem 10-letnim, 20-letnim, 50-letnim. W dobrym związku nie ma miejsca na zdradę! –
wyjaśnia.
Emigracyjne demony
Nie powinniśmy również zrzucać winy za własne, czasem nieprzemyślane decyzje, na
specyfikę życia na emigracji. Owszem, tu jest łatwej zdradzać, ale nie oznacza to
przecież, że musimy z tej łatwości korzystać. – Wydaje mi się, że to nie zjawisko
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin