Cziedryn Pema - Kiedy Zycie nas przerasta.pdf
(
312 KB
)
Pobierz
Format: plik tekstowy, w nawiasach kwadratowych numeracja oryginalu,
tekst w podkresleniach - w oryginale kursywa.
[1]
kiedy
życie nas
przerasta
[2]
[3]
kiedy
życie nas
przerasta
Pema Cziedryn
Mudra
[4]
Tytuł oryginału: _When Things Fall Apart
Heart Advice For Difficult Times_
© 1997 by Pema Chödrön
Published by arrangement with Shambhala Publications, Inc.
P.O. Box 308, Boston, MA. 02117
© 2000 for Polish edition by Wydawnictwo MUDRA
Przekład: Agnieszka Burzyńska, Anna Różańska
Redakcja: Artur Kawińskki
Współpraca redakcyjna: Barbara Majewska
Korekta: Krystyna Stefaniak, Anna Kowalczyk
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej książki nie może być
bez pisemnej zgody Wydawcy reprodukowana i przekazywana w jakiejkolwiek
postaci ani za pomocą jakichkolwiek środków elektronicznych czy
mechanicznych włącznie z fotokopiowaniem i nagrywaniem, ani za pomocą
innego systemu pozyskiwania i odtwarzania informacji.
ISBN 83-87387-05-3
Wydawnictwo MUDRA, Kraków 2001
adres do korespondencji:
31-431 Kraków, ul. Dukatów 11/4
tel./faks 0-12 282 22 59
e-mail: mudrapub@kr.onet.pl
Skład: Tak
[5]
Sakjongowi Miphamowi Rinpocze z oddaniem, miłością i wdzięcznością.
[6,7]
SPIS TREŚCI
Podziękowania
Przedmowa
Oswajanie lęku
Kiedy nasz świat się rozpada
Chwila obecna to najlepszy nauczyciel
Odnaleźć spokój w tym, co jest
Nigdy nie jest za późno
O niewyrządzaniu krzywdy
Brak nadziei i śmierć
Osiem światowych _dharm_
Sześć rodzajów samotności
Ciekawość egzystencji
Brak agresji i cztery _mary_
Dorastanie
Pogłębianie współczucia
Miłość, która nie umrze
Pod prąd
Wysłannicy pokoju
Poglądy
Ustny przekaz nauk tajemnych
Trzy sposoby radzenia sobie z chaosem
Złudzenie wyboru
Zatrzymanie koła _sansary_
Celem jest droga
Bibliografia
Słownik terminów buddyjskich
[8]
PODZIĘKOWANIA
Pragnę wyrazić szczerą wdzięczność Lynne Van de Bunte. Lynne nie tylko
zachowała taśmy, z których odtworzyliśmy zawarte w tej książce wykłady,
ale również spisała z nich teksty. Niektóre z taśm były w tak złym
stanie, że nikt oprócz niej nie był w stanie odczytać treści moich słów!
Lynne poświęciła również wiele czasu, by znaleźć osoby, które spisały
pozostałe nagrania - przekazuję zatem podziękowania dla: Heidi Utz, Rexa
Washburna, Ginny Davies oraz Aileen i Billa Fellów (którzy zebrali
wszystkie wykłady na dysku jednego komputera). Wreszcie przekazuję
szczególne wyrazy wdzięczności dla mojej przyjaciółki i zarazem
redaktorki, Emily Hilburn Sell, która sprawiła, że pudło pełne papierów w
cudowny sposób przeistoczyło się w tę oto książkę. Bez jej talentu,
szczerego zaangażowania i ciężkiej pracy światła dziennego nie ujrzałaby
ani ta, ani też wiele innych publikacji. Niezwykle się cieszę, że możemy
kontynuować naszą współpracę. [9]
PRZEDMOWA
W 1995 roku byłam na urlopie naukowym. Przez dwanaście miesięcy nie
robiłam właściwie nic. To był najbardziej inspirujący duchowo czas w moim
życiu. Praktycznie - jeden wielki relaks. Czytałam, chodziłam na
wycieczki, spałam. Gotowałam, jadłam, medytowałam i pisałam. Bez żadnego
planu dnia, żadnego programu, żadnych "muszę to, muszę tamto". W tym
otwartym, nieograniczonym żadnymi zobowiązaniami czasie udało mi się
przeanalizować wiele spraw. Po pierwsze, zaczęłam powoli wczytywać się w
zupełnie surowe, nie opracowane redakcyjnie zapisy moich wykładów z lat
1987-1994. W przeciwieństwie do nauk udzielonych podczas krótkich
odosobnień medytacyjnych, które złożyły się na książkę _The Wisdom of No
Escape_, i tych poświęconych lodziong, z których powstała praca _Start
Where You Are_, materiały zapełniające całe dwa tekturowe pudła zdawały
się być niepowiązane ze sobą żadną myślą przewodnią. Co jakiś czas
przerzucałam kilka tekstów. Jedne wydawały mi się zbyt formalne, inne
nieomal zachwycające. Kontakt z taką obfitością własnych słów stanowił
doświadczenie tyle interesujące, co [10] krępujące. Stopniowo, w miarę
lektury, zauważyłam, że bez względu na temat wykładu, kraj, w którym
byłam, czy czas - za każdym razem mówiłam o tym samym: o wielkiej
potrzebie _maitri_, miłującej życzliwości dla siebie samego, która
pozwala rozbudzić w sobie postawę wolnego od lęku współczucia wobec
własnego cierpienia i wobec cierpienia innych. Odniosłam wrażenie, że
każdy wykład zawierał tę samą myśl: można wkroczyć na obce, nieznane
sobie terytorium i odnaleźć spokój w braku poczucia bezpieczeństwa.
Innym, wciąż powracającym motywem było dążenie do rozluźnienia napięcia
między "my" i "oni", "to" i "tamto", "dobro" i "zło" - poprzez przyjęcie
i oswojenie tego, czego zazwyczaj unikamy, a co mój nauczyciel, Czogiam
Trungpa Rinpocze, nazwał ufnym stąpaniem po ostrzu. Uświadomiłam sobie,
że przez siedem lat cały czas zgłębiałam i próbowałam przekazać innym te
właśnie cenne, choć wymagające w praktyce ogromnej siły woli nauki,
których Trungpa Rinpocze udzielał swoim uczniom.
Przeglądałam dalej zawartość moich pudeł z tekstami i coraz bardziej
jasnym stawało się dla mnie, jak daleką mam jeszcze drogę przed sobą, nim
w pełni pojmę i przyswoję to, czego mnie uczono. Zrozumiałam też, że
stosując, na ile potrafię, nauki Rinpocze w życiu i starając się dzielić
swoim doświadczeniem z innymi, odnalazłam najgłębsze szczęście i
spełnienie - jakich nie znałam wcześniej. Zastanawiające, co zresztą
często podkreślam, że oswojenie własnych demonów i przezwyciężenie
własnego lęku niesie najprostsze, niespodziewane uczucie radości i
rozluźnienia.
Mniej więcej w połowie mojego urlopu Emily Hilburn Sell zapytała mnie
nieoczekiwanie, czy mam [11] jeszcze jakieś notatki, które mogłyby złożyć
się na trzecią książkę. Wysłałam jej dwa pudła. Przewertowała teksty i
skontaktowała się z wydawnictwem Shambhala Publications z informacją:
"Mamy następną książkę".
Przez pół roku Emily sortowała, przestawiała, wyrzucała, poprawiała, a
potem ja, z ogromną satysfakcją, mogłam nadać ostateczny kształt każdemu
kolejnemu rozdziałowi. Jeśli akurat nie kontemplowałam oceanu lub nie
spacerowałam po wzgórzach, poświęcałam się tej pracy bez reszty. Rinpocze
powiedział mi kiedyś: "Odpoczywaj i pisz". Wtedy nie zanosiło się wcale,
żebym kiedykolwiek miała zajmować się jednym albo drugim, ale minęły lata
i oto, proszę, zastosowałam się do zaleceń.
Niniejsza książkajest zatem owocem współpracy z Emily i roku mojego
próżnowania.
Niech pomoże ci znaleźć ład i spokój. Niech nauki o uczciwości,
łagodności i odwadze staną się częścią twojego życia. Jeśli jest ono
chaotyczne i pełne napięć, znajdziesz w tej książce niejedną radę. Jeśli
stoisz na rozdrożu, cierpisz z powodu straty bliskiej osoby albo czujesz
nieokreślony głęboki niepokój, masz w ręce zbiór nauk napisanych
specjalnie dla ciebie. Każdemu z nas trzeba ciągle przypominać, każdego
zachęcać, by umiał znaleźć spokój w obliczu każdej sytuacji, by wszystko,
co spotyka na swej drodze, wykorzystał dla własnego rozwoju.
Stosując te nauki, dołączamy do nieskończonej linii nauczycieli i
uczniów, którym Budda towarzyszył w chwilach załamań i sukcesów ich
codziennego życia. My teraz, tak jak kiedyś oni, możemy zaprzyjaźnić się
ze swoim ego i odkryć własny umysł mądrości. [12]
Dziękuję widjadharze, Czcigodnemu Czogiamowi Trungpie Rinpocze, za to, że
bez reszty poświęcił swe życie _dharmie_ i z wielkim zaangażowaniem
starał się przekazać istotę tych nauk społeczeństwom Zachodu. Pragnę, by
inspiracja, którą czerpię od niego, stała się zaraźliwa. Byśmy jak on
wiedli życie _bodhisattwy_ i byśmy pamiętali o jego zaleceniu: "Chaos
przyjmuj jako niezmiernie dobrą nowinę". [13]
I
OSWAJANIE LĘKU
_Lęk jest naturalną reakcjcą, gdy zbliżamy się do prawdy._
Podjąć duchową podróż, to jak wypłynąć małą łodzią na ocean w
poszukiwaniu nieznanych lądów. Pełna oddania praktyka może stać się
źródłem natchnienia, jednak prędzej czy później rodzi również lęk.
Wyruszając, wiemy tylko tyle, że po dotarciu do horyzontu spadniemy z
krawędzi świata. Jak wszyscy podróżnicy marzymy, aby odkryć nieznane. Nie
wiemy jednak, czy poradzimy sobie z tym, co nas czeka.
Jeśli interesujemy się buddyzmem i zmierzamy do bliższego jego poznania,
szybko się okazuje, że nauki Buddy oferują wiele rodzajów praktyki.
Medytacja wglądu* umożliwia ćwiczenie uważności - czyli pełnej obecności
we wszystkich działaniach fizycznych i umysłowych. Praktyka zen* "otwiera
oczy na pustkę", stawia nas wobec wyzwania wejścia w kontakt z otwartą,
nieograniczoną przejrzystością umysłu. Nauki _wadżrajany_* [14]
wprowadzająw praktykę pracowania z każdą sytuacją, w ideę postrzegania
tego, co się pojawia, jako nieoddzielne od przebudzonego umysłu. Wszystko
może stać się dla nas inspiracją i podsycić chęć dalszej praktyki. Jeżeli
jednak chcemy dodać jej głębi i autentyzmu, musimy w końcu zetknąć się z
lękiem.
Lęk jest powszechnym doświadczeniem, doznają go nawet najmniejsze istoty.
Miękkie ciała morskich stworzeń pozostające na morskim brzegu po odpływie
instynktownie kurczą się pod dotknięciem naszych palców. Wszystko, co
żyje, podobnie reaguje na zagrożenie. Odczuwać lęk w obliczu nieznanego
nie jest zatem rzeczą niezwykłą. To nieodłączny aspekt życia czujących
istot, wspólny nam wszystkim. Lękiem reagujemy na samotność, śmierć lub
utratę poczucia bezpieczeństwa. Lęk jest naturalną reakcją, gdy zbliżamy
się do prawdy.
Jeśli jednak mimo poczucia zagrożenia postanowimy pozostać dokładnie tu,
gdzie jesteśmy, nasze doświadczenie stanie się bardziej żywe. Bo
wszystkie doznania stają się bardzo intensywne, kiedy nie ma dokąd uciec.
Pewnego razu podczas długiego medytacyjnego odosobnienia doznałam nagłego
olśnienia: zrozumiałam, że nie można być tu i teraz, a jednocześnie
zajmować się swoją przeszłością i przyszłością - rozpamiętywać i
planować. Jest to może oczywiste, ale kiedy sami dokonujemy tego
odkrycia, zachodzi w nas przemiana. Nietrwałość staje się odczuwalna w
każdej chwili, podobnie jak współczucie, zdumienie i odwaga.
To samo dotyczy lęku. Ten, kto znajduje się na krawędzi nieznanego - w
pełni świadomy tej pozbawionej [15] punktu odniesienia chwili -
doświadcza braku oparcia. Wtedy właśnie pojawia się zrozumienie -
odkrycie, że chwila obecna to newralgiczny punkt naszej własnej
czasoprzestrzeni. Sama bardzo krucha, ale obdarzona mocą odbierania nam
siły.
U progu swych duchowych odkryć jesteśmy pełni idei i oczekiwań. Szukamy,
rzecz jasna, odpowiedzi, które zaspokoją odczuwany od dawna głód wiedzy.
Jednocześnie ostatnią rzeczą, jakiej pragniemy, jest głębszy kontakt z
własnym lękiem. Owszem, inni próbują nas ostrzec. Przypominam sobie, jak
po otrzymaniu pierwszych instrukcji do medytacji, usłyszałam od swego
nauczyciela: "Nie odchodź stąd z przekonaniem, że medytacja to wakacje od
rozdrażnienia". Tak już jest, że żadne ostrzeżenia nie przekonują nas do
końca - czasem to właśnie one nas przyciągają.
Mówię o poznawaniu i oswajaniu lęku, o zaglądaniu mu w oczy - nie
twierdzę jednak, że jest to sposób rozwiązywania problemów. To raczej
metoda prowdząca do całkowitej zmiany starych nawyków patrzenia,
słuchania, wąchania, smakowania i myślenia. Prawdą jest, że godząc się na
tę zmianę, narażamy się na ciągłe upokorzenia. Nie będzie już miejsca na
arogancję towarzyszącą upartemu trzymaniu się z góry przyjętych
schematów. Arogancja, której tak trudno się pozbyć, będzie teraz
bezustannie nękana przez naszą odwagę stopniowego kroczenia naprzód.
Odkrycia dokonywane dzięki praktyce nie mają bowiem nic wspólnego z wiarą
w cokolwiek. Wypływają one z odważnej gotowości, by umrzeć, by umierać
wciąż na nowo.
Wszystko, co możemy powiedzieć o uważności, pustce czy pracy z energiami,
wskazuje na jedno: bycie [16] tu i teraz przypiera nas do muru.
Przygważdża nas dokładnie do tego punktu w czasie i przestrzeni, w którym
się znajdujemy. Jeśli się zatrzymamy, zamiast odruchowo zareagować, jeśli
nie będziemy niczego wstrzymywać, zrzucać winy na innych ani też obwiniać
samych siebie - zetkniemy się z problemem, którego nie da się racjonalnie
rozwiązać. Wtedy spotkamy się ze swym sercem. Jak to zręcznie ujął jeden
z uczniów: "Natura buddy, sprytnie przebrana za lęk, daje nam kopniaka w
tyłek, abyśmy wreszcie zaczęli odczuwać".
Byłam kiedyś na spotkaniu z człowiekiem, który w latach 60. przebywał w
Indiach. Opowiadał on o swoich ówczesnych duchowych przeżyciach.
Wspominał o wielkiej determinacji, z jaką starał się pozbyć negatywnych
emocji, o tym, jak walczył z gniewem, pożądaniem, lenistwem i dumą.
Najbardziej jednak chciał się uwolnić od lęku. Nauczyciel medytacji
wprawdzie wciąż powtarzał mu, by zaprzestał tych zmagań, on jednak
interpretował te słowa jako instrukcje do praktyki polegającej na walce z
przeciwnościami.
W końcu nauczyciel wysłał go na odosobnienie medytacyjne do maleńkiej
chatki u podnóża gór. Zaraz po zamknięciu drzwi mężczyzna zasiadł do
praktyki, a kiedy zapadł zmrok, zapalił trzy świeczki. Około północy
usłyszał w kącie szmer i dostrzegł w ciemności ogromnego węża, który
wyglądał na królewską kobrę. Ułożyła się dokładnie naprzeciw - i lekko
się kołysała. Przez całą noc człowiek ten nie zmrużył oka, wpatrując się
w węża. Był tak przerażony, że nie był w stanie się poruszyć. Istniał
tylko wąż, on i strach.
Tuż przed świtem dopaliła się ostatnia świeczka i wówczas mężczyzna
rozpłakał się. Płakał jednak nie [17] z rozpaczy, lecz ze współczucia.
Poczuł bowiem tęsknotę wszystkich ludzi i zwierząt tego świata; poznał
ich daremne zmagania i alienację. Uświadomił sobie, że jego dotychczasowa
medytacja nie była niczym innym jak tylko upartym izolowaniem się i
walką. Całym sercem zaakceptował wówczas fakt, że zdarzało mu się bywać
wściekłym i zazdrosnym, że się upierał i walczył, a także to, że odczuwał
lęk. Uświadomił sobie również własną bezmierną wartość - niezależnie od
tego, czy jest mądry czy głupi, biedny czy bogaty - oraz to, że jest
całkowicie niezgłębiony. Ogarnęło go poczucie tak ogromnej wdzięczności,
że w zupełnej ciemności wstał, podszedł do węża i głęboko się przed nim
skłonił. Po czym padł na ziemię i zasnął jak zabity. Kiedy obudził się
rano, węża już nie było. Mężczyzna nigdy nie dociekł, czy cała historia
wydarzyła się naprawdę czy tylko w jego wyobraźni, nie miało to jednak
znaczenia. Bliski kontakt z lękiem - jak powiedział na koniec spotkania -
sprawił, że prześladujące go problemy znikły, co pozwoliło mu w końcu
nawiązać rzeczywisty kontakt ze światem.
Na co dzień jednak nikt nam nie mówi, abyśmy przestali uciekać przed
lękiem. Rzadko słyszymy, że powinniśmy się do niego zbliżyć, po prostu z
nim być, lepiej go poznać. Spytałam kiedyś mistrza zen, rosiego* Kobuna
Czino, wjaki sposób radzi sobie z lękiem. On zaś odpowiedział: "Godzę
się. Godzę się". Zwykle jednak rady, które dostajemy, sprowadzają się do
osładzania, łagodzenia lęku - bierzemy pigułki, staramy się czymś zająć,
byle tylko się od niego odsunąć.
Nie potrzebujemy do tego żadnej zachęty, instynktownie odcinamy się od
nieprzyjemnych doświadczeń. [18] Odruchowo panikujemy w obliczu bodaj
cienia lęku. Czujemy, jak się zbliża - i tchórzymy. Dobrze wiedzieć o
takich mechanizmach, nie po to jednak, by się zadręczać, ale by móc
rozwijać w sobie współczucie. Najbardziej szkodliwe jest oszukiwanie
samego siebie; w ten sposób podstępnie pozbawiamy się kontaktu z chwilą
obecną.
Czasami jednak wpadamy w pułapkę, którą zgotowało nam życie - wszystko
się wali, a drogi ucieczki zamykają się. W takich właśnie chwilach
najgłębsze duchowe prawdy mobą odsłonić się przed nami - jako całkiem
proste i zwyczajne. Nie mamy gdzie się ukryć. Widzimy to równie dobrze
Plik z chomika:
himen303
Inne pliki z tego folderu:
Babiker Gloria - Autoagresja Mowa zranionego ciala.pdf
(1240 KB)
Ajdukiewicz Kazimierz - Obraz swiata i aparatura pojeciowa.pdf
(162 KB)
Asertywnosc - Artykul.pdf
(195 KB)
Autoprezentacja a Samowiedza - Artykul.pdf
(54 KB)
Baker Mark - Najwiekszy psycholog wszech czasow.pdf
(526 KB)
Inne foldery tego chomika:
Audiobooks
Aura_Czakry
Business
Channeling
Duchowosc_Religia
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin