Renesans
W naszej wędrówce przez czas i przestrzeń dotarliśmy do piętnastego stulecia i zatrzymamy się na chwilę w Italii.
Tak też odbywała się nasza droga dotychczas; co jakiś czas przyglądaliśmy się ze wzmożoną uwagą któremuś z krajów, zaniedbując pozostałe.
Każdy taki przystanek następował w miejscu, gdzie zaczynało się coś dziać — coś nowego, co z kolei rozprzestrzeniało się coraz dalej i dalej, zmuszając i nas do dalszej wędrówki.
Piętnasty wiek. Italia... W całej prawie Europie epoka gotyku miała się ku schyłkowi. Wiele na to złożyło się przyczyn. Kończyła się epoka niebotycznych konstrukcji katedralnych, bo nie było zapotrzebowania na nowe katedry — wygasała mistyczna wiara średniowiecza, wyparta przez zmienione warunki kulturalne i społeczne. Wynalazek druku, szybki wzrost poziomu oświaty, umożliwienie samodzielnych badań... Rozwija się handel międzynarodowy, bogacą się handlowe domy miast europejskich...
Armie sułtańskie zbliżają się do Konstantynopola. Bizantyjscy uczeni emigrują na zachód, przynosząc ze sobą nigdy niewygasłą tradycję nauki i kultury greckiej. Gdzie najpierwej rozpocznie się ferment zwiastujący tworzenie się nowego stylu życia, a zatem i nowego stylu w sztuce?
Tam oczywiście, gdzie gotyk najsłabiej zapuścił korzenie, gdzie miejscowe tradycje były dość silne, by przetrwać — w Italii. Wiemy z historii, jak powstał humanizm i — jako jego wyraz artystyczny — renesans. Renesans — to znaczy odrodzenie!
Jeżeli odrodzenie, to naturalnym pytaniem będzie: odrodzenie czego? O wskrzeszenie jakich wartości kusili się ówcześni artyści? Nie będziemy odpowiadać na tak obszerne pytanie, pozostaniemy na terenie zarezerwowanym wyłącznie dla architektury.
A więc, o co chodziło architektom włoskim?
Można by to ująć w ten sposób: chodziło o pozbycie się „barbarzyńskich" form gotyckich i wskrzeszenie wspaniałych kształtów architektury antycznej.
Rzecz wydawała się możliwa. Liczne budowle starożytnego Rzymu, choć nadgryzione zębem czasu, trwały jako gotowy przykład do kopiowania. Wystarczy tytko budować w tym duchu, a cel będzie osiągnięty.
A teraz zastanówmy się chwilę, czy w ogóle możliwe jest wskrzeszenie takiej umarłej sztuki. Formy artystyczne (a więc i architektura) są nierozłącznie związane ze społeczeństwem, które je wytworzyło. Zmieniają się ludzie, ich sposób życia i wzajemne powiązania — zmienia się i sztuka. Powrót do stylu antycznego wymagałby przerobienia ludzi piętnastego wieku na starożytnych Greków czy Rzymian, z ich sposobem myślenia, z ich strukturą społeczną i polityczną.
To było niemożliwe. I wielcy artyści renesansowi, którzy twierdzili, że budują zupełnie tak, jak ich starożytni poprzednicy, nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo się od nich różnią. Przejęli od architektów antyku ich motywy zdobnicze, rysunek kolumn, kapiteli, gzymsów...
Ale przecież wiemy, że nie na motywach zdobniczych polega istota stylu.
Przy całym swym umiłowaniu dawnej sztuki, przy zastosowaniu dosłownym wielu jej elementów, wielcy artyści odrodzenia nie wskrzesili martwego antyku, dokonali czegoś większego — stworzyli nowe wartości, nowy styl, nowy sposób myślenia i wytknęli na całe wieki kierunek rozwojowy architektury wszystkich krajów Europy.
Powiedzieliśmy, że architekci przejęli motywy budynków klasycznej starożytności, że zachwycali się antykiem i sławili jego doskonałość. Tak, to prawda. Ale jednocześnie warto wiedzieć, że prekursorzy nowego stylu znali ów antyk bardzo powierzchownie. Oglądali wspaniałe ruiny, kopiowali z nich kapitele i gzymsy, ale nie znali rzeczy najważniejszej — nie znali zasad kształtujących dawne formy.
Dlatego też, gdyby któryś z mistrzów ateńskich czy rzymskich mógł obejrzeć pierwsze dzieła renesansowe, „ubrane w sztukę klasyczną", zapewne wzdrygnąłby się ze zgrozy. Pogwałcono tu święte zasady stosowania porządków, rysunek poszczególnych fragmentów był bardzo swobodną interpretacją tego, co ukształtowała praca wielu wieków rozwoju dawnej sztuki.
Z czasem — w miarę wzrastania ogólnego poziomu wiedzy o starożytności — architekci nie tylko przerysowywali motywy, ale rozpoczęli badanie starożytnej sztuki. Poznali jej zasady, jej — jakbyśmy to powiedzieli — podstawy teoretyczne. Poznali i... nie stosowali się do nich — albo raczej stosowali się w takim zakresie, na jaki zezwalała „nowoczesność" piętnaste - i szesnastowieczna.
Rozwinięto klasyczne zasady i przystosowano je do nowych wymagań, a z czasem wytworzono to, co nazywamy „metodą myślenia architektonicznego i teorią architektury".
Czytelnik, który przejrzy następne kartki książki, od razu zauważy pewną charakterystyczną różnicę w samych opisach rysunków. Oto zjawia się wielka ilość nazwisk. Dzieła nie są bezimienne, każde maswego autora, z którego imieniem jest nierozłącznie związane. Kopuła Santa Maria del Fiore — to Brune-leschi, San Piętro in Montorio — Bramante, kaplica Medyceuszów — Michał Anioł i tak dalej, i tak dalej.
Różnica bardzo charakterystyczna. Świadczy ona o wybitnej zmianie stanowiska społecznego artysty, o zainteresowaniu indywidualnością twórców, o zerwaniu z korporacyjną bezimiennością średniowiecza. Wielki artysta — to w okresie renesansu przyjaciel możnych tego świata, obiekt zainteresowania i uwielbienia ,,wyznawców". Po tej uwadze przejdźmy do naszego „przeglądu budowlanego". Uczony historyk architektury nazwał okres odrodzenia ,,wiekiem pałaców".
Jak każde efektowne i lapidarne określenie, tak i to jest wielkim uproszczeniem zagadnienia. Jakbyśmy je mogli rozwinąć? Wiek pałaców — to oznacza przede wszystkim wzrost znaczenia budownictwa mieszkalnego. Czy można teraz stwierdzić, że wszystkie ówczesne domy mieszkalne to pałace? Nonsens oczywisty.
Większość domów wznosi się według tradycyjnych wzorów i wcale nie pretendują one do tego, by właśnie od nich pochodziła nazwa epoki.
Ale pałace, budowane coraz liczniej — w miarę wzrostu zamożności — są typem budynków, na których znakomitsi architekci (a „inwestorzy" pałaców powierzali budowę najznakomitszym) eksperymentują. Pałace są pierwszymi obiektami komponowanymi w nowym stylu. Spełniają rolę prowadzącą. Skromniejsze budownictwo będzie je z czasem naśladować.
Ośrodkiem, w którym wykształcił się typ wczesnorenesansowego pałacu, była Florencja. Nie trzeba przypominać, że kupiecko-bankierska rzeczpospolita wiodła wówczas prym w dziedzinie sztuki, filozofii i... zasobów pieniężnych.
Nic też dziwnego, że tam się właśnie zaczęło... Powstają pałace: Pittich (autor;
Bruneleschi)
Medyceuszów (autor Michelozzo)
Przyjrzyjmy się dokładniej temu budynkowi, bo jest on jednym z naj-typowszych przykładów. Oto jego plan
Budynek jest zamkniętym czworobokiem, otaczającym wewnętrzny dziedziniec (wyżej). Arkadowe krużganki otaczają wnętrze, pełniąc funkcję komunikacji pomiędzy poszczególnymi pokojami.
Pierwsze piętro (tzw. piano nobile) to piętro reprezentacyjne — tam sąsale przyjęć, tam się skupia oficjalne życie mieszkańców. A teraz wygląd zewnętrzny. Narysujmy uproszczoną elewację. Trzy piętra — każde inaczej narysowane przez architekta. Najgrubsze, surowo ciosane bloki kamienne tworzą parter, delikatniejsze, bardziej płaskie tworzą pas pierwszego piętra. Ostatnie jest gładkie.
Proszę zapamiętać to stopniowanie od ciężkiego parteru do lekkiej trzeciej kondygnacji.
Całość zamknięta, nakryta dużym i ozdobnym gzymsem. Okna w ścianie rozmieszczone regularnie. Same otwory, pozostawione bez ozdób, tworzą wyraźny rytm. Bardzo często rysowano w ten sposób elewację, by kawałki muru dzielące ostatnie okno od narożnika były większe niż odstępy między oknami (rys. z lewej).
To ważna cecha kompozycji! Robiono to w tym celu, żeby wyraźnie zakończyć elewację, żeby nie stwarzać wrażenia, że budynek jest, jak kawałek kiełbasy, odcięty od większej całości.
Całość, jak widzimy, prosta i poważna w wyrazie. A teraz na przykładzie pałacu Medyceuszów zapoznajmy się z poszczególnymi elementami samej ściany budynku i z nazwami tych elementów.
Taka powierzchnia ściany, jak na parterze, nazywa się rustykowana, a kamień surowy użyty do niej — rustyką (rysunek z lewej na poprzedniej stronie). Linia wgłębiona na gładkiej ścianie nazywa się bonią. Powierzchnia może być boniowana na rozliczne sposoby, co uwidoczniono rysunkami na dole.
Może być wykonana w kamieniu lub w tynku. W tym ostatnim wypadku udaje kamień. ' Zapamiętajmy te nazwy, gdyż będą się one powtarzały bardzo często przez wszystkie epoki rozwoju architektury.
A teraz parę jeszcze pałaców flo-renckich.
i... Palazzo Rucellai, dzieło znakomitego Albertiego.
Dlaczego w sposób szczególny zasygnalizowaliśmy ten pałac? Odpowiedz znajdziemy na rysunku.
Oczywiście! Po raz pierwszy na ścianie budynku pojawiają się klasyczne motywy — pilastry z głowicami. Jaką rolę spełniają w kompozycji budynku?
Konstrukcyjną? Nie, bo nic nie niosą, nie pracują. Pracuje w dalszym ciągu sama ściana, a pilastry są tylko siatką dekoracyjną, nałożoną na mur konstrukcyjny.
Otóż w tym wypadku klasyczne motywy mają wyłącznie zadanie rysunkowo-kompozycyjne. Podkreślają rytmiczność i regularność całego układu ściany.
Warto zwrócić uwagę, że odtąd będą się bardzo często powtarzały słowa: rysunek elewacji, kompozycja elewacji itd.
Przy gotyku mówiliśmy znacznie więcej o konstrukcji niż o sprawach kompozycyjnych, które z niej zresztą bezpośrednio wynikały. Różnica charakterystyczna. Renesans, operując techniką zupełnie wystarczającą dla swych potrzeb, nie ma ambicji twórczych w. tej dziedzinie. Cały wysiłek architektów (praktyków i teoretyków) idzie w kierunku opanowania zagadnień kompozycyjnych, metod projektowania, poznania roli i wartości proporcji. -
Zadziwia zresztą u twórców ówczesnych ich artystyczna wszechstronność — byli przeważnie nie tylko znakomitymi architektami, ale i rzeźbiarzami, malarzami, a nawet jubilerami i muzykami. W miarę upływu lat i gromadzenia się doświadczeń ich praktyczne i teoretyczne opanowanie artystycznego (i nie tylko artystycznego) rzemiosła doszło do zadziwiającego poziomu.
To, że nazwaliśmy wiek piętnasty wiekiem pałaców, nie znaczy wcale, że wyłącznie w architekturze pałacowej przejawiały się nowe tendencje.
Architekt Bruneleschi wznosi budynek użyteczności publicznej — szpital Ospedale dei Innocenti
i kopułę Santa Maria del Florę
Historia budowy tej kopuły to osobny temat do pasjonującej książki. Sprawa ciągnie się latami, ścierają się namiętności i ambicje. Podobno nawet słynne jajko Kolumba nie jest Kolumbowym wynalazkiem, ale żartem, który narodził się w trakcie dyskusji nad problemem budowy kopuły florenckiej. W ogromnym skrócie rzecz się tak miała: ...Przed wielu, wielu laty wybudowano mury kościoła-olbrzyma, przygotowano ośmioboczny „bęben", na którym miano sklepić kopułę. A potem przerwano budowę, bo nie było środków, bo czasy nie sprzyjały budowaniu. Stał sobie nie przykryty bęben i czekał.
W piętnastym stuleciu nastały warunki pozwalające na zainwestowanie odpowiednich środków w budowę. Postanowiono budować i... okazało się, że nikt tego zrobić nie potrafi.
Nikt nie potrafi przesklepić kopuły o rozpiętości ponad czterdziestometrowej, wydźwigniętej niezwykle wysoko.
Sęk był w tym, że nie dało się skonstruować tak wielkiego rusztowania drewnianego, które by utrzymało ciężar wielkiej konstrukcji.
Budowniczowie gotyku umieli sklepić z wolnej ręki powierzchnię sklepienia, ale ich umiejętność bądź była zapomniana, bądź też nie wystarczała (w gotyku nie stosowano wielkich rozpiętości i rzadko robiono kopuły). Powstawały najrozmaitsze, nieraz bardzo cudaczne, projekty. Ktoś na przykład proponował usypać odpowiedni kopiec z ziemi i na nim murować sklepienie. Na pytanie, jak później usunie ziemię, odpowie- dział, że nic prostszego — ziemię przemiesza się z drobnymi pieniążkami, po skończonej budowie wpuści się pospólstwo, które rozdrapie monetodajną ziemię. Po wielu perypetiach i konkursach przyjęto projekt Bruneleschiego. Dokładny opis konstrukcji kopuły byłby skomplikowany i zająłby zbyt wiele miejsca.
Podstawową cechą projektu była możliwość realizowania go bez potężnych rusztowań. Całość konstrukcji utrzymywała się na ośmiu wielkich żebrach i mniejszych żeberkach, rozpieranych dowcipnymi sklepionkami w ten sposób, że nawet nie-ukończona konstrukcja ,,niosła samą siebie" (jak wiemy, w zwykłym łuku rusztowanie można zdjąć dopiero po położeniu ostatniego kamienia-zwornika, do tego momentu nie podparte rusztowaniem sklepienie zawaliłoby się). Wielkie dzieło inżynieryjne renesansowego architekta. Brzmi to, jak zaprzeczenie niedawnych wywodów — ale tylko pozornie.
W istocie rzeczy konstrukcyjna strona florenckiej kopuły jest z ducha i zasad gotycka i pozostanie na długie lata samotnym przykładem. Tak to jest, mimo że brzmi jak paradoks — największe techniczne osiągnięcie wczesnego renesansu jest ostatnim błyskiem gotyckiego geniuszu.
W zewnętrznym wyglądzie florenckich pałaców wyraźne są jeszcze forteczne wspomnienia — wielki masyw muru, małe otwory parterowe... Całkiem inaczej przedstawia się sprawa w drugiej „handlowej" republice — w Wenecji. Prawdopodobnie odmienność położenia i zaufanie raczej do „drewnianych murów" — floty — sprawiło, że nawet gotyckie pałace Wenecji w niczym nie przypominają ponurych twierdz, jakie zdobiły lądowe miasta. Oto porównanie dwóch światów jeszcze gotyckiej, pałacowej architektury — Wenecja (pałace gotyckie nad kanałem)
146
wiesiud