Graham Masterton - Zjawa.txt

(721 KB) Pobierz
Graham Masterton

Zjawa

Popularny pisarz angielski. Urodzi� si� w 1946 roku w Edynburgu. Po uko�czeniu 
studi�w pracowa� jako redaktor w miesi�cznikach, m.in. "Mayfair" i angielskim 
oddziale "Penthouse'a". Jest autorem blisko 60 horror�w, romans�w, powie�ci 
obyczajowych, thriller�w, poradnik�w seksuologicznych.
Pierwsz� powie�� z gatunku horroru, "Manitou", wyda� na pocz�tku lat 
siedemdziesi�tych. ��cznie napisa� ich ponad 20; ca�kowity nak�ad tych ksi��ek 
przekroczy� 20 milion�w, z czego prawie dwa miliony sprzedano w Polsce. Wielk� 
popularno�� autora w naszym kraju ugruntowa� te�, opr�cz horror�w, cykl 
poradnik�w seksuologicznych, m.in. "Magia seksu", "Pot�ga seksu".
Kilka powie�ci Mastertona, "Tengu", "Kostnica", ,family Portrait", otrzyma�o 
wyr�nienia literackie w USA i Europie; do dw�ch tytu��w sprzedano prawa 
filmowe. Najnowsze bestsellery to "Duch zag�ady" (1992), kontynuacja cyklu o 
Manitou, "Bezsenni" (1993) oraz "Cia�o i krew" (l 994) i "Zjawa". W 
przygotowaniu znajduje si� The House That Jack Built.
Graham Masterton mieszka w pi�knym domu w Epsom, 10 mil od Londynu, niedaleko 
s�awnego toru wy�cig�w konnych. Jego �ona, Wiescka, urodzi�a si� w Polsce. Maj� 
trzech syn�w.
Prze�o�y� ANDRZEJ SZULC
PRIMA
Tytu� orygina�u: SPIRIT
Copyright (c) 1994 by Graham Masterton
Copyright (c) for the Polish edition by Wydawnictwo PRIMA 1995
Copyright (c) for the Polish translation by Andrzej Szulc 1995
Cover illustration (c) Larry Rostant/Artists Partners Ltd.
Ilustracja na ok�adce: Larry Rostant
Opracowanie graficzne serii: Adam Olchowik
Redakcja: Lucyna Lewandowska
Redakcja techniczna: Janusz Festur
ISBN 83-85855-72-6
Wydawnictwo PRIMA
Adres dla korespondencji: skr. poczt. 55, 02-792 Warszawa 78 tel./fax: (22)-406-
184
Warszawa 1995. Wydanie I
Obj�to��: 22 ark. wyd., 23 ark. druk.
Sk�ad: Zak�ad Poligraficzny "KoloneT
Druk: Wojskowa Drukarnia w �odzi
Wysoko w ma�ym pokoiku na poddaszu stoi na p� ubrana ma�a tancerka, stoi to na 
jednej nodze, to na dw�ch, depcze nogami ca�y �wiat i tyle �e wszystkich 
ol�niewa. Z imbryczka do herbaty nalewa wody na gorsecik, kt�ry trzyma w r�ku. 
Czysto�� jest pi�kn� rzecz�! Bia�a suknia wisi na wieszadle, i ona te� zostanie 
uprana w imbryczku, i wisi, schnie na dachu. K�adzie j� na siebie, szafranowym 
szalem owi�zuje szyj�, wtedy suknia po�yskuje jeszcze �nie�niejsz� biel�. Noga 
podniesiona. Patrz, jak ona kr��y na jednej nodze! Widz� samego siebie. Widz� 
samego siebie!
Hans Christian Andersen, "Kr�lowa �niegu"
prze�o�y�a Stefania Beylin
Czelny jej wzrok, a z�ota cud
Jej w�os, na ustach spieka,
Sk�ra jak bia�y tr�du wrz�d -
To Upiorzyca, ta, co w l�d
Przemienia krew cz�owieka.
S. T. Coleridge, "Pie�� o Starym �eglarzu"
prze�o�y� Jan Kasprowicz
ROZDZIA� I
Elizabeth zobaczy�a, jak Peggy znika za domem - drobna, mysioszara, odziana w 
futerko posta�, ledwie widoczna przez nurkuj�ce w d� p�atki �niegu - i przez 
kr�tk� chwil� mia�a przeczucie, �e stanie si� co� strasznego.
W oddali us�ysza�a p�aski ton wybijaj�cego godzin� szkolnego zegara. Dongg.
Zatrzyma�a si� zasapana, ze szkar�atnymi policzkami i ciekn�cym nosem i przez 
chwil� obserwowa�a pusty ogr�d i bia�y, obity deskami w�gie� domu, za kt�rym 
Peggy znikn�a tak zdecydowanie, jakby przebieg�a z jednego do drugiego �ycia.
Wydawa�o si�, �e ogr�d wstrzyma� oddech, cichy, ze swymi ciemnymi, pokrytymi 
czapami �niegu jod�ami i rze�bionymi wiatrem krzywymi zaspami. Elizabeth 
s�ysza�a tylko szelest bia�ych p�atk�w i dr�enie ga��zi, sk�adaj�cych co jaki� 
czas sw� ma�� danin� �niegu.
Poza tym nic wi�cej. Pot�ny, g�uchy d�wi�k niczego wi�cej. Niebo, ogr�d, dom - 
to by�o wszystko.
Dziewi�cioletnia Elizabeth odwr�ci�a si� niepewnie i otar�a nos wierzchem 
czerwonej we�nianej r�kawiczki. Zastanawia�a si�, czy nie powinna pobiec za 
siostr�. Ale Peggy przecisn�a si� pewnie tymczasem przez �ywop�ot za szklarni�, 
min�a patio i kuchenny ogr�d i siedzi teraz w kucki w szopie, chichocz�c i 
poci�gaj�c nosem, przekonana, �e nikt jej nie znajdzie.
Elizabeth wci�� jednak nie dawa�o spokoju to wcze�niejsze przeczucie. G��bokie, 
nie wyja�nione przeczucie, kt�re przemkn�o przez jej umys� niczym wielki czarny 
rekin przemykaj�cy przez ch�odn� zimn� to�, bez jednej zmarszczki na powierzchni 
wody.
Wiedzia�a z ca�� pewno�ci�, �e Peggy schowa�a si� w szopie. Gdzie indziej mog�a 
p�j��? Ale czu�a jednocze�nie, �e Peggy odesz�a - �e znikn�a i �e nigdy ju� jej 
nie zobaczy.
Zrobi�a pi�� albo sze�� krok�w po �niegu.
- Peggy! Gdzie jeste�, Peggy? - zawo�a�a. Ale ogr�d pozosta� niemy i okutany 
biel�. Elizabeth zawaha�a si� i zatrzyma�a.
- Gdzie jeste�, Peggy?! - zawo�a�a ponownie. �adnej odpowiedzi. Elizabeth nie 
mog�a znie�� d�wi�ku w�asnego g�osu.
- Peggy! - zawo�a�a. A potem:
- Laura!
W ko�cu pojawi�a si� Laura, brn�c przez �nieg w swoim land-rynkowoczerwonym 
sztruksowym p�aszczyku. Mia�a siedem lat i wszyscy m�wili, �e jest 
naj�adniejsza. Jej blond w�osy uk�ada�y si� w loki (jak u matki), podczas gdy 
w�osy Elizabeth by�y ciemne i proste (jak u ojca). Peggy tak�e mia�a blond loki, 
ale znikn�a teraz za obitym deskami w�g�em domu i Elizabeth nie wiedzia�a, czy 
kiedykolwiek j� jeszcze zobaczy.
- Co takiego? Co si� sta�o? - zapyta�a zasapana Laura.
- Peggy znikn�a. Laura wytrzeszczy�a oczy.
- Jak to znikn�a?
- Nie wiem. - Elizabeth mia�a wra�enie, jakby zamyka�o si� nad ni� niebo - 
zamyka�o niczym sk�adany r�g do rogu arkusz ciemnej bibu�ki. - Po prostu 
znikn�a.
- Na pewno si� schowa�a - odpar�a Laura. - Tato na-krzycza� na ni�, bo bawi�a 
si� zaczarowanymi kieliszkami.
Elizabeth przygryz�a warg�. "Zaczarowanymi kieliszkami do jajek" dziewczynki 
nazywa�y podstawki pod golfowe pi�ki. Wszystkie trzy by�y nimi zafascynowane i 
wszystkie trzy przy tej lub innej okazji dostawa�y bur� za ich wykradanie. 
Elizabeth by�a zmartwiona. W�a�nie zmartwiona, podobnie jak zmartwiona by�a 
mama, kiedy zapada�a noc, sypa� g�sty �nieg, a tato nie wraca� jeszcze z New 
Milford.
- Lepiej jej poszukajmy - powiedzia�a.
Brn�c przez zaspy ruszy�y wok� domu. Min�o wp� do czwartej i powoli 
nadchodzi� zmierzch. Korty tenisowe by�y opuszczone, siatki obwis�e i oblepione 
�niegiem. Na �niegu wida� by�o tylko widelcowate odciski �apek drozd�w i �lady 
pozostawione przez ich kota.
- Peggy! - zawo�a�y razem. - Zaraz ci� z�apiemy, Peggy! Cisza. Podmuch wiatru 
podni�s� z ziemi �nie�nego demona.
- T�dy na pewno nie sz�a - stwierdzi�a Laura.
- Musia�a, widzia�am j�.
- Ale tu nie ma �adnych �lad�w.
- Nie ma, bo zasypa� je �nieg.
Ruszy�y dalej przez patio i wok� oran�erii. Z dachu zwisa�y jeden przy drugim 
liczne sople, a przy samym ko�cu szklarni, tam gdzie znajdowa� si� otw�r 
odp�ywowy, stercza�a przyczepiona do rynny groteskowa posta� lodowej wied�my z 
haczykowatym nosem. Za ka�dym razem, kiedy zza drzew prze�wieca�y promienie 
s�o�ca, z nosa wied�my kapa�a woda i dziewczynki ta�czy�y wok� niej w trwo�nym 
upojeniu, �piewaj�c: "Wied�mie kapie z nosa! Wied�mie kapie z nosa!" Ale teraz 
wied�ma mia�a barw� o�owiu i b�yszcza�a, a jej nos zakrzywiony by� pod 
niewiarygodnie ostrym k�tem. Elizabeth i Laura obesz�y j� zdj�te prawdziwym 
przera�eniem.
Co b�dzie, je�li si� odezwie? Co b�dzie, je�li rzuci na nie urok i zamrozi na 
�mier� tam, gdzie stoj�?
Twarz wied�my ��obi�y ciekn�ce lodowe krople, a na brwiach zatrzyma�y si� 
krzaczaste p�atki �niegu. Na jej ustach widnia� tajemniczy u�miech, lecz nie 
rusza�a si� z miejsca; nie pr�bowa�a odczepi� si� od rynny. Nie pr�bowa�a nawet 
szepta�, ale wyra�nie trzeszcza�a. Stawiaj�c szybkie, sztywne kroki, ci�ko 
przera�one dziewczynki zdo�a�y dotrze� ca�e i zdrowe do schodk�w prowadz�cych do 
ogr�dka r�anego.
- Peggy - szepn�a Elizabeth tak cicho, �e Laura ledwo j� us�ysza�a.
- To na nic - stwierdzi�a. - Musisz krzycze�, ile masz si� w gardle. Peggy! 
Peggy! Peggy-Peggy-Peggy-Peggy!
G�os Laury przeszed� w rozdzieraj�cy krzyk, kt�ry rozbrzmia� w ca�ym Sherman, 
odbi� si� echem od niewidocznych w �nie�ycy Green Pond Mountain i Wanzer Hill, a 
potem potoczy� po Lak� Candlewood, a� st�umi� go wreszcie padaj�cy �nieg.
Dziewczynki czeka�y, nas�uchuj�c. �adnej odpowiedzi. Wy��cznie cichy szelest 
�niegu. Elizabeth obr�ci�a si� i przyjrza�a Wied�mie z Ciekn�cym Nosem, ale ta 
tkwi�a na swoim miejscu przy rynnie. Wydawa�a si� jaka� smutna. Mo�e zdawa�a 
sobie spraw�, �e wkr�tce nadejdzie wiosna i ca�a si� roztopi.
Podesz�y do stoj�cej pod wysok� jod�� szopy. By�a ma�a i ciemna, ale jej dach 
pokrywa�a teraz ekstrawagancka, wysoka czapa
�niegu i wygl�da�a jak mro�one owocowe ciastko. Nie otacza�y jej �adne �lady 
st�p i Elizabeth z trudem zdo�a�a otworzy� zasypane �niegiem drzwi. Wewn�trz 
by�o ciemno i wok� unosi� si� zapach kreozotu i suchej trawy. Elizabeth zdo�a�a 
dostrzec r�czki kosiarki i �opaty, szufle i rz�dy glinianych doniczek. Okna 
zasnute by�y g�st� siatk� paj�czyn, w kt�rych ko�ysa�y si� i ta�czy�y 
najr�niejsze bezbarwne szkielety.
- Peggy? - szepn�a.
- Gdzie jeste�, Peggy?! - krzykn�a cienko Laura i Elizabeth a� podskoczy�a na 
d�wi�k jej g�osu.
Nas�uchiwa�y. Z domu dochodzi�y niewyra�ne d�wi�ki muzyki. You Must Have Been A 
Beautiful Baby. W kuchni pali�o si� jasne �wiat�o; za zas�onami w czerwone pasy 
widzia�y krz�taj�c� si� mi�dzy sto�em, piecem i zlewem, piek�c� ciastka i 
babeczki mam�. Dalej wida� by�o o�wietlone znacznie s�abiej okna biblioteki.
- Powinny�my chyba powiedzie� mamie - stwierdzi�a Elizabeth.
- Nie mog�a daleko zaj�� - odpar�a Laura. Obie wiedzia�y, �e dostanie si� im po 
g�owie za to, �e nie upilnowa�y siostry. - Niech j� licho. Tyle z ni� k�opotu.
- Tak, niech j� licho!
Zasun�y razem drzwi szopy i za�o�y�y skobel, a potem ruszy�y w dalszy obch�d 
dooko�a domu - du�ej, zbudowanej bez jakiegokolwiek planu rezydencji, 
najwi�kszej po tej stronie Sherman, z jedenastoma sypialniami, czterema 
�azienkami i trzema wielki...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin