Teraz naprawdę poprawione.odt

(79 KB) Pobierz

Ucieczka przed miłością

 

 

 

 

 

Autorka: Rosalunia (Paulina)

 

Beta: Oleczka.xd (Oliwia)

 

 

 

Zabrania się kopiowania, oraz umieszczania na blogach, innych chomikach bez zgody autorki !!

Spis treści :

Prolog....................................................................3

Rozdział 1..............................................................4

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Prolog

 

Jest druga w nocy, a dokładnie druga dwadzieścia osiem. O parapet uderzają krople deszczu, robiąc niewielki hałas, który dla mnie tworzy najpiękniejszą muzykę na świcie. Nie mogę spać. Leżę obok niego i wsłuchuje się w Jego głęboki, spokojny oddech.  Śpi tak spokojnie. Najchętniej zaczęłabym płakać. Dlaczego? Ze szczęścia. Odpowiedź dosyć krótka jednak bardzo wyczerpująca. Patrząc na moje życie przed nim, nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Czasami przytłacza mnie ta miłość do niego, przytłacza mnie ta czułość, którą mi ofiaruje.

 

Byłam pewna, że sobie odpuści, on jednak wytrwał, walczył o mnie. To tylko dzięki niemu jestem tak szczęśliwa. Tylko przy nim tak dobrze się czuję. Naprawdę mógł odpuścić. Mógł znaleźć sobie lepszą dziewczynę ode mnie. On jednak jak rycerz w srebrnej zbrojny, dzielnie walczył o moje względy.

 

Najchętniej zaszyłabym się z nim gdzieś, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Pewnie przyjaciółka by mi tego nie darowała. Patrzę się na jego twarz i widzę, że się uśmiecha. Sięgam po telefon na stoliku nocnym. Robię mu zdjęcie, które ta ślicznie odzwierciedla jego wyraz twarzy i odkładam telefon na miejsce. Powoli przybliżam się do niego, aby móc go położyć głowę na klatce piersiowej. Wsłuchuję się w jego bicie serca. Wydaje taka śliczną kołysankę. Lecz wiedziałam, że chce przed spaniem zrobić jedyną rzecz, która była moim teraźniejszym pragnieniem. Podnoszę się lekko i daję mu buziaka w policzek. Kładę głowę na moje poprzednie miejsce i odpływam do krainy snów. Szczęśliwa, zakochana i najważniejsze kochana…

1

 


Rozdział 1

 

 

   Kolejny raz, gdy wracam ze szkoły do mieszkania mam dosyć. Rodzice znowu się kłócą. To już codzienność w tym domu. Już dawno przestałam wyczuwać w tym miejscu rodzinne ciepło, miłość, przyjaźń, troskę… Tutaj nie jest normalnie. Nieraz mam wrażenie, że wracam do wariatkowa. Chyba nawet tam jest ciszej. Zdejmując buty i kurtkę zachowuje się jak najciszej, aby nie zwracać na siebie uwagi. Nie chce, aby usłyszeli, że wróciłam. Marzę tylko o tym, aby przemknąć niepostrzeżenie do pokoju i zaszyć się tam na kilka godzin. Ale oczywiście kolejne moje pragnienie legło w gruzach. Mój plecak zsuwając się z ramienia uderzył głośno o panele. Nagle z kuchni wyłoniły się dwie postanie, które od razu do kłótni, która trwała dołączyły moją osobę.

 

-Magda! Gdzieś Ty była? Natychmiast wytłumacz swoje spóźnienie!- wrzasnęła mama.

 

     Wydawało mi się, że mając 18 lat, nie muszę się im tłumaczyć z tego gdzie byłam, co robiłam i z kim. A zresztą nawet błąkanie się bez celu po mieście jest lepsze od wysłuchiwania ich wrzasków. Szczerze? Wszystko byłoby lepsze od ich ciągłych kłótni. 

 

-A, dlaczego mam się Wam tłumaczyć?! I tak Was to nie interesuje! Dla Was ważne są tylko problemy, które sami stwarzacie! – oświadczyłam z podniesionym głosem, po czym skierowałam się schodami do pokoju. Trzasnęłam drzwiami najmocniej jak potrafiłam, aby mogli to usłyszeć. Chyba tylko tak mogłam zwrócić ich uwagę, że istnieje ktoś inny poza nimi.

 

              Mój azyl jest pokojem raczej typowej nastolatki. Fioletowe wnętrze, różnorodne plakaty wyrażające moje upodobania powieszone na większości ścian. Przy największej z nich stoi duże łóżko, które wydaje się być za duże jak dla jednej osoby. Na brązowej, satynowej pościeli leży wielki, brązowy, kudłaty miś, który został mi podarowany od mojej pierwszej, młodzieńczej miłości. Obok posłania znajduje się szafka nocna z lampką i zdjęciami najważniejszych dla mnie osób. Po prawej stronie duża, mosiężna komoda oraz szafa na ubrania. Zaś w lewym kącie usytułowane jest biurko. Na przeciwległej ścianie do łóżka wisi telewizor plazmowy. W pokoju znajdują się jeszcze dwie pary drzwi. Jedne z nich prowadzą do niedużej garderoby, zaś następne do łazienki. Mój krótki spokój przerwał głos taty.

 

-O nie! Nie będziesz odzywać się takim tonem do rodziców! I wiesz, że nie znoszę, gdy trzaska się drzwiami! Kiedy będziesz na swoim będziesz mogła robić to, co Ci się żywnie podoba.  Ale teraz jesteś u mnie! I będziesz robiła wszystko, co ja powiem! Natychmiast wychodź z tego pokoju!

 

-NIE!!!! – miałam dosyć ciągłym rozkazom. Wydawało mi się nieraz, że jestem potrzebna w tym domu tylko do sprzątania, gotowania i prania.

 

Na chwilę zapanowała cisza, dosłownie na minutkę. Po sekundzie znów usłyszałam kłótnie rodziców. Już nawet się nie wsłuchiwałam, o co ona była. Już dawno straciłam chęci zrozumienia ich. Nie były to wrzaski o pieniądze, niezapłacone rachunki… Nie. Oni krzyczeli na siebie z błahych powodów. Obwiniając się o rzeczy, które wydawały mi się dobre dla przedszkolaków. Mając dosyć, skierowałam się w stronę łóżka. Kładąc się, nacisnęłam na głowę poduszkę, aby chociaż mieć wrażenia spokoju i ciszy. Lecz nawet ona nie dała mi schronienia od tego.  Nie trwało to zbyt długo, coś nagle zagotowało się we mnie. Wstałam gwałtownie z pościeli i otworzyłam drzwi. Stojąc w progu zaczęłam wrzeszczeć tak jak Oni robili to każdego dnia, w każdej minucie, godzinie, sekundzie.

 

- Mam dosyć waszych kłótni. Wracam do domu, a Wy prawie za każdym razem krzyczycie na siebie! Dziwicie mi się, że się spóźniam? Wszystko jest lepsze od wysłuchiwania Waszych wrzasków. - bardzo się cieszyłam, że powiedziałam im wszystko to, co chciałam. Poczułam się lepiej, lżej.- A i mówię z góry, że dzisiaj wieczorem wychodzę abyście bez przeszkód darli się na siebie. Bo ja nie mam zamiaru znowu tego wszystkiego wysłuchiwać!

 

- Córeczko, proszę uspokój się i zejdź na dół. Porozmawiajmy spokojnie …- usłyszałam zachrypnięty glos mojej mamy, stojącej przy poręczy schodów. Jej twarz wydawała się taka zmęczona, wychudzona… Zauważyłam, że nie znam tej kobiety. Kiedyś była taka radosna, piękna, pełnia życia… A dzisiaj? Wyglądała jak cień samego sobie. Nie chciałam, aby kończyła. Miałam dosyć wysłuchiwania tego, co jest dla mnie najlepsze.

 

- A Wy w ogóle wiecie, co to jest rozmowa? Czym się ją określa? Widocznie nie znacie tego pojęcia, gdyż w Waszych słownikach jest ono przekreślone! Znajdują się tam tylko słowa: wrzaski, kłótnie.- odpowiedziałam drwiącym głosem.

 

-…proszę daj mi skończyć. Chcemy Ci coś powiedzieć.  Coś bardzo ważnego. Jak się uspokoisz, zejdź proszę na dół. To bardzo ważne.  – mówiła coraz ciszej, jakby to, co chcieli mi przekazać było jakąś straszną rzeczą.

 

-Okej. – zgodziłam się ich wysłuchać, gdyż widziałam po mimice twarzy, że tym razem to nie jest błahostka, lecz poważna sprawa. 

 

Schodząc w dół, stawiałam swoje stopy delikatnie i powoli jakby za chwilę jakiś stopnień miałby się załamać pod moim ciężarem. Gdy stanęłam w końcu na ostatnim, od razu skierowałam się w stronę salonu i oparłam się łuk. Siedzieli wyprostowani, naprzeciw siebie mierząc się wzrokiem, jakby byli swoimi największymi wrogami. Spoglądając na nich, nie widziałam ludzi, którzy mnie wychowali, którzy tak ślicznie opowiadali mi bajki na dobranoc, którzy odprowadzali mnie do przedszkola, szkoły… Nie … Oni już nie byli tamtymi ludźmi. Ci, których miałam przed oczyma byli mi obcy...

 

-Proszę usiądź. Jak sama zauważyłaś między nami nie układa się najlepiej. My nie potrafimy już spokojnie się porozumiewać. Uczucia, które kiedyś nas łączyły chyba wygasły. Ciągle doskakujemy sobie do gardeł. Jak wrogowie, którymi przecież nie jesteśmy… Chcemy dla Ciebie jak najlepiej, dlatego stwierdziliśmy, że będzie lepiej…- przerwał spoglądając w stronę mamy, która przejęła pałeczkę.

 

-…jeśli się rozwiedziemy. Ustaliliśmy, że damy Ci wybór czy wolisz własne mieszkanie czy zechcesz zamieszkać z którymś z nas w jego nowym lokum.

 

       Tego na pewno się nie spodziewałam. Mimo, że ostatnio rodzicom się nie układało zawsze widziałam w nich wiecznie zakochanych w sobie nastolatków. A teraz byłam zagubiona… Jak miłość, która niby ich łączyła mogła tak szybko się rozpaść!? Przecież nie jest tak łatwo się odkochać! Jeśli się kocha wszystko się przetrwa! Powoli zaczynałam wątpić w wieczną miłość. Chyba ona nie istnieje…  Bo gdyby ona była, nie stawialiby mnie w takiej sytuacji. Nie chcieliby rozwodu. Usiedliby spokojnie, porozmawiali, wytłumaczyliby sobie sprawy, do których mieli wątpliwości i naprawiliby wszystko między sobą. Znowu byliby ludźmi ze starych zdjęć. Tych zakochanych w sobie wiecznych nastolatków, którzy mimo przeszkód w życiu umieli się śmiać i nie spoglądać w tył. Zawsze twierdzili, że przetrwają wszystko będąc razem, że to jest najważniejszy priorytet. A teraz? Ich słowa wydały mi się jednym, wielkim kłamstwem, które miało za zadnie mydlić mi oczy.

 

- Miło, że raczyliście mnie powiadomić o tej sprawie! Myślicie, że tak od razu zadecyduje, który z Was będzie dla mnie tym odpowiednim opiekunem?! Teraz widzę w Was obcych ludzi, którym nie ufam! Jak mogliście doprowadzić się do takiego stanu?! Niszczyliście się przez tyle lat! Nie łatwiej byłby już dawno to zakończyć? Ile to już lat kłócicie się? Ile lat jesteście do cholery razem? Dopiero teraz odkryliście, że do siebie nie pasujecie? Że to nie ma sensu? Nie uważacie, że to trochę późno?  Spójrzcie na siebie! Jak Wy wyglądacie?! Przez te Wasze kłótnie zapominaliście chyba o jednej rzeczy. O mnie! Ja chyba też powinnam się liczyć? Ale Wy już dawno nie raczyliście mnie zauważać! Byłam jak mgła, duch! Krzywdziliście nie tylko siebie, ale i mnie! – wykrzykując te słowa czułam na policzkach łzy. Ich twarze wyrażały zdziwienie. Chcieli cos powiedzieć, lecz ja w ogóle nie dopuszczałam ich do głosu. Tym razem to ja miałam swój czas. Tym razem postanowiłam, że ja wykrzyczę im wszystko to, co o tym myślę, czuję. Powiedziawszy wszystko, co leżało mi na sercu odwróciłam się i zaczęłam biec do góry. Przed drzwiami swojego pokoju usłyszałam głos, który mnie zatrzymał.

 

- Córeczko. Mówiłaś, że chcesz wyjść gdzieś wieczorem. Zgadzamy się. Powinnaś trochę się rozerwać i co najważniejsze uspokoić się. – rozżalonym i pełnym bólu głosem, powiedziała moja rodzicielka.

 

-Jestem umówiona z Lidką. Zostaje u Niej na noc. – zakomunikowałam krótko.

 

-No to dobrze życzę udanej zabawy.  Ale pamiętaj, rozsądnie się zachowuj. - no tak musiała to powiedzieć. Po tym właśnie zdarzeniu potrzebuję alkoholu i nie ma mowy abym się dzisiaj nie upiła.

 

Lidka. Jest ona moją najlepszą przyjaciółką, praktycznie od zawsze. Poznałyśmy się już w przedszkolu, a później uczęszczałyśmy do tej samej szkoły podstawowej. Lecz z latami nasze drogi rozeszły się w różne strony. Każda z nas miała inne plany i tak jakoś wyszło. Ale mieszkamy w tej samej dzielnicy, więc kontaktu nigdy nie zerwałyśmy. Ona jest osobą, która zawsze wie gdzie odbywa się najlepsza impreza.  Jest tą, która zawsze jest roztrzepana, szalona i ma wszystko w czterech literach. Ja jestem jej przeciwieństwem, chociaż niektóre cechy mamy wspólne. Wszyscy mają nas za takie grzeczne, porządne dziewczynki, które kładą się spać przed 22.00. POZORY MYLĄ!! Zapamiętajcie to. Chodź ja w przeciwieństwie do niej mam chłopaka, a nie wyrywam frajerów na jeden numerek. Ona uważa, że jest za młoda na poważne związki. Dobra dosyć tego dobrego jeszcze będzie okazja by coś Wam o niej opowiedzieć. Teraz trzeba szybko napisać do niej smsa, aby przybyła mi z pomocą.

Hej słonko J

Nie wiesz przypadkiem gdzie

Można się dzisiaj upić? Potrzebuję tego.

 

 

Hej *;

Pfff… a co to za pytanie!

Jasne, że wiem. Ale co się

stało?

 

Teraz nie chce mi się

o tym gadać. Potrzebuję

ukojenia. To gdzie i o której?

 

Nie tak szybko, najpierw

przyjdziesz do mnie z ciuchami

na imprezkę. W końcu trzeba się wystroić.

J

 

Dzięki Lidzia. Już podnoszę

swoje cztery liter i zbiorę swoje rzeczy. Będę

za około godzinę. Dobra?

 

Oki. To ja już czekam.

;*

 

       No to przed zapomnieniem czekają mnie tortury. No cóż, nie ma w życiu lekko. Powlekłam swoją dupę i poszłam wziąć prysznic. Toaleta zajęła mi jakieś 30 minut. No to mam tylko pół godziny. Hmm.. Trzeba wybrać coś sexy, ale bez przesady. Wybór padł na czarną sukienkę bez ramiączek. Pod biustem leżała luźno, a góra była opięta. Sięgała do połowy ud. Do tego czarne, wysokie szpilki, srebrne bransoletki, kolczyki w kształcie kół i naszyjnik z metalowym serduszkiem, który był prezentem od ukochanego dziadka, abym zawsze pamiętała o prawdziwej miłości do mnie.

 

       Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy do torby: szczoteczkę do zębów, pidżamę, luźny dres i ciemne okularki (jakoś trzeba będzie udawać pozory trzeźwej) oraz bieliznę na zmianę. Jeszcze tylko komórka i jestem gotowa. Patrząc na nią pomyślałam, że trzeba by było napisać do mojego Miśka.

 

 

Hej kochanie ;***

Przyjdziesz na imprezę?

Idę na razie do Lidy.

Więc gdybyś chciał

dołączyć wiesz gdzie mnie szukać.

 

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

 

Słoneczko, nie dziś nie dam rady.

Już umówiłem się

na browarna z

chłopakami, ale może

kino w sobotę?

Kocham Cię ;* M.

 

Hehe jak będę

jutro w stanie, to zgadzam się.

Ja też Cię kocham.

Całusy :*******

 

  

              Wyłączyłam telefon, który włożyłam również do mojej torby. Przed opuszczeniem mego azylu, popatrzyłam jeszcze chwilę w lustro i wyszłam.  Mój chłopak ma na imię Marek jest typem, który lubi zabalować. Wiem, że nieraz brał działki, ale to nie moja sprawa. Najważniejsze jest to, aby się nie uzależnił, a o to będę dbała. Jest dość wysoki, ma około 184cm. Przewyższa mnie wzrostem, ale chyba to dobrze. Ma cudowne brązowe włosy sięgające szyi. Kocham tą jego fryzurkę. Za każdym razem, gdy się całujemy wplątuje w nie moje palce, na co mruczy jak kot. To, co dodaje mu takiego grzecznego i młodzieńczego uroku to jego oczy. Są szare, takie rzadko spotykane, które potrafią przytłaczać swoją mrocznością. Ale trzeba przyznać, że przyciągają wzrok jak cholera. Ostatnio mamy coraz mniej czasu dla siebie, ale to przez to, że musimy poświęcać coraz więcej czasu nauce. Tak właściwie to on go nie ma, gdyż w tym roku pisze maturę. Ja na szczęście trochę na to poczekam. Staram się być wyrozumiała, więc ciszę się każdą wspólnie spędzoną chwilą. Nie naciska, ani nie jestem zazdrosna, bo wiem, że mnie kocha i nigdy by mnie nie zdradził.

 

    Spojrzałam na zegarek i O Mój Boże !!! Tak się zamyśliłam, że zostało mi tylko 5 minut. Szybko zbiegłam na dół i ubrałam buty. Wiążąc sznurówki usłyszałam… Właściwie nic nie usłyszałam. To było dziwne w tym domu. Gdyż ciężko tutaj o takie pustki. Ale postanowiłam się tym nie zamartwiać, więc wzięłam kluczę i wyszłam, zamykając za sobą drzwi. 

 

   Do domu przyjaciółki dotarłam w 7 minut. Więc dużego poślizgu nie miałam. Nie zdążyłam jeszcze wejść na ganek, a ta już otworzyła drzwi.

 

- Czy ja mam ci przemontować zegarek? Która to godzina?! Spóźniłaś się!!! – zaczęła krzyczeć.

 

- Ej… To nie moja wina, że na chwile odpłynęłam. A może byś się tak przywitała, co? Miło było by usłyszeć od Ciebie jakieś „ Hej!”, albo „ Cześć!”. Ale ty od razu się na mnie wydzierasz. Serio czuję się przez to jak bachor.– postanowiłam, że się trochę podrażnię.

 

- Tak? –zapytała unosząc brew- A dokąd płynęłaś, bo raczej nie do mojego domu! Gdyż w pobliżu nie ma rzeki ani kanału czy czymś podobnego!

 

- A ja muszę do ciebie płynąć? Nie mogę do Marka? No, bo on ma akurat w pobliżu rzeczkę. –postanowiłam, że wystarczy już droczenia się i postanowiłam przeprosić. – Po prosu zamyśliłam się. Nie gniewaj się na mnie. Proszę. – uśmiechnęłam się słodko tak jak mnie nauczyła.

 

-Nie gniewam się, nie gniewam, ale musimy się dobrze przyszykować! No dalej! Właź! Na co czekasz? Na specjalne zaproszenie? Nie dostaniesz go! Rusz się! Marsz na górę do mojego pokoju! Ja zaraz dojdę tylko coś muszę zabrać z kuchni.

             

              I tak minęły trzy godziny na szykowaniu się na imprezę. Najpierw malowanie, później fryzura no i na końcu założenie kreacji. Szczerze? To już byłam wyczerpana. Może to śmieszne, ale tak jest. Mimo tego, że poszłam na pierwszy ogień to myślę, że Lidka zajmowała się mną dłużej niż sobą. 

 

-Nie no wszyscy będą na ciebie lecieć w tym stroju!- wykrzyknęła koleżanka.

 

-Bez przesady. – zarumieniłam się. – Przecież Ty wcale nie wyglądasz gorzej.

 ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin