Lama Tenpa Dargie Podstawy buddyjskiej ścieżki.docx

(25 KB) Pobierz

Lama Tenpa Dargie

Podstawy buddyjskiej ścieżki

 

Wszyscy jesteśmy ludźmi, a z ludzkim życiem jest tak, że może być ono krótkie, ale może też być długie. Różnie się to układa, dla każdego inaczej. Dla każdego z nas jest jednak bardzo ważne, żeby naszemu pobytowi w tym ludzkim ciele nadać sens, żeby uświadomić sobie, jaki sens ma to życie i jaki sens możemy mu nadać.
Świat jest bardzo duży, bardzo rozległy, jednak okazuje się, iż jest bardzo mały, ponieważ Lama mógł tutaj przyjechać, mógł spotkać się z nami i - jak widać - Wschód może spotkać się z Zachodem w każdej chwili i w każdym miejscu.
Często obawiamy się obcych, ludzi z innych krajów czy z innej kultury. Tymczasem wszyscy jesteśmy ludźmi, jesteśmy tymi samymi ludzkimi istotami i dlatego mamy wiele wspólnego. Wszyscy, niezależnie od koloru skóry, języka jakim mówimy czy pochodzenia, jesteśmy ludźmi i mamy te same pragnienia, te same dążenia, zależy nam na tych samych rzeczach. Dotyczy to zresztą nie tylko ludzi; nie tylko ludzkie istoty mają te same potrzeby czy pragnienia. Dotyczy to wszystkich istot, jak mówi się w buddyzmie - wszystkich istot, które mają umysł, od najmniejszego robaczka po człowieka. Bardzo ważne jest, żeby zrozumieć, iż ze wszystkimi istotami mamy coś wspólnego. Mamy umysł i wszyscy mamy pewne potrzeby i pragnienia. Ważne jest, żeby patrzeć na innych pod tym kątem, widzieć w innych istotach bratnie dusze.
Co to takiego ta fundamentalna rzecz, która jest wspólna nie tylko ludziom, lecz wszystkim istotom w ogóle? Otóż jest to potrzeba czy pragnienie szczęścia, jakiejś choćby elementarnej wygody, spokoju, przyjaznego środowiska. Dotyczy to wszystkich ludzi i wszystkich istot. To, co sprawia ból, przykrość, cierpienie, co boli czy zaburza naszą psychikę - to rzeczy, których nikt nie chce. Wszyscy wolimy być szczęśliwi. Ale na poprawienie swojego losu mają wpływ przede wszystkim istoty ludzkie. Zwierzęta nie mają wielkiego pola manewru, nie mogą zrobić zbyt wielu rzeczy, żeby poprawić swój los. Człowiek może o wiele więcej, jest istotą znacznie bardziej wolną.
Co takiego odróżnia nas na przykład od zwierząt, dlaczego my jesteśmy bardziej wolni, dlaczego potrafimy wpływać na nasz los? Otóż tym dodatkowym czynnikiem jest nasza inteligencja, rozum, mądrość. Dzięki niej możemy świadomie unikać pewnych rzeczy bądź świadomie robić pewne rzeczy i dzięki temu rozwijać się oraz sprawiać, że nasze życie jest przyjemniejsze, jest szczęśliwsze. To jest coś, co odróżnia nas od zwierząt. Dzięki temu mamy większą moc działania, jesteśmy skuteczniejsi, możemy faktycznie coś zrobić.
Przejawy światowej mądrości widzimy na każdym kroku, zwłaszcza na Zachodzie. Lama przyleciał do Polski samolotem, co zajęło mu godzinę i czterdzieści minut, z lotniska do Katowic przyjechał zaś samochodem. Gdyby musiał iść pieszo, to podróż zabrałaby mu wiele miesięcy. Zwierzęta nie potrafią tak sobie usprawniać życia, są zdane tylko na siebie i nie potrafią zrobić niczego więcej.
Mądrość, która nam poprawia życie materialne, usprawnia je i powoduje, że życie jest wygodniejsze to mądrość "zewnętrzna". Jest to oczywiście niezmiernie ważny aspekt, bo znacznie lepiej jest żyć wygodnie. Ale jest jeszcze coś takiego, jak mądrość wewnętrzna, która umożliwia rozwój umysłu, umożliwia rozwój wewnętrzny, który z kolei jest bardzo ważny na drodze do szczęścia. Takie rzeczy jak poczucie radości, spełnienia, wyciszenia, dobre samopoczucie psychiczne - zależą od naszego rozwoju wewnętrznego i to jest też ważny aspekt mądrości, który także, a może przede wszystkim należy rozwijać. Bardzo wiele osób rozwija tylko zewnętrzny aspekt mądrości, goni tylko za materialnymi zdobyczami, natomiast zapomina o rozwijaniu swojego wnętrza. I przez to ludzie ci nie potrafią być szczęśliwi... Dlatego niezwykle ważne jest, żeby rozwijać swoje wnętrze, żeby podążać jakąś duchową ścieżką, żeby praktykować dharmę.
Co rozumiemy przez słowo dharma? To każda duchowa ścieżka, każda religia, wszystko to, co pozwala nam rozwinąć umysł, rozwinąć nasze wnętrze. Na świecie jest wiele różnych wierzeń, systemów religijnych. Wszystkie one mają jeden wspólny cel - mają nas doprowadzić do stanu szczęścia, wyciszenia, spokoju umysłu. Każdy z tych systemów wierzeń podaje nieco inne metody i na tym polegają różnice między poszczególnymi ścieżkami duchowymi, natomiast ich cel jest zawsze ten sam.
Religia katolicka pozwala rozwijać się ludziom, którzy ją szczerze praktykują. Jezus przekazał duchową naukę, za którą można podążać i dzięki której można się rozwijać. Na całym świecie jest sporo rozmaitych religii, które pomagają ludziom w różnych zakątkach świata, ludziom o różnych predyspozycjach. Musimy pamiętać, iż te wszystkie duchowe ścieżki, te wszystkie religie są czyste, są prawidłowe gdy idzie o naukę, o doktrynę. Różnie natomiast bywa z ludźmi, którzy je praktykują. Trzeba umieć to oddzielić. Nie można identyfikować religii z wyznawcami, bo ci czasami się mylą. Zdarzają się uczniowie, którzy czegoś nie zrozumieli i źle praktykują jakąś religię, zdarzają się też fałszywi nauczyciele. Trzeba wiedzieć, że na religii, jako takiej, można polegać, natomiast niekoniecznie na ludziach, którzy ją praktykują.
Można by pomyśleć, iż skoro Lama mówi o sobie "jestem buddystą", to mógłby uważać wszystkie inne ścieżki za fałszywe i niedobre, tylko swoją ścieżkę za prawdziwą. To bardzo niewłaściwe podejście, zamykające nas na inne istoty, tworzące wiele rozmaitych przeszkód w kontaktach z innymi. Z powodu takiej właśnie nietolerancji pojawia się na świecie wiele zła. Wszyscy mamy wady, zarówno osoby praktykujące, jak i niepraktykujące. Jeżeli ktoś praktykuje dużo i dobrze, to może ma tych wad trochę mniej, ale nie powinniśmy skupiać się na wadach drugich osób, bo to na pewno nie ułatwi nikomu życia.
Jest taka historyjka o żabie i o małpie. Pewna żaba żyła w błotnistym bajorze i taplała się przez całe życie w błocie. Pewnego razu nad owym bajorem zjawiła się małpa i chciała napić się wody. Gdy piła, usiadła w błocie i ubrudziła sobie zad. Żaba, widząc to, wyskoczyła z bajora i zaczęła szydzić: "Ależ jesteś brudna, jak mogłaś tak się wybrudzić!". Historyjka ta powinna nam uświadomić, że u innych dostrzegamy nawet drobne rzeczy, natomiast w ogóle nie widzimy siebie. Dla żaby to ubłocenie się małpy było niedopuszczalne, a nie widziała, w jakim stanie jest ona sama. Dharma służy właśnie temu, żeby stopniowo usuwać różne nasze wady i splamienia; podaje rozmaite środki, które służą rozwijaniu naszych pozytywnych właściwości.
Jest wiele duchowych ścieżek, które różnie są praktykowane, które przekazują różne nauki, różne poglądy. Nie do nas należy osądzanie, czy któraś jest błędna, czy nie, bo wszystkie autentyczne dharmy są prawidłowe. Można je nieprawidłowo praktykować, natomiast sama religia, autentyczna doktryna jest czysta. Nie powinniśmy zajmować się tym, co odpowiada innym ludziom. Jeśli są oni na jakiejś duchowej ścieżce i to ich naprawdę rozwija, daje im szczęście, wycisza ich umysł, sprawia, iż są dobrymi ludźmi, to nie ma znaczenia, co praktykują. Jeżeli znaleźli dla siebie jakąś ścieżkę, to nie powinniśmy tej ścieżki krytykować czy szukać w niej jakichś wad.
Te różne dharmy, różne ścieżki duchowe rozwijają się na przestrzeni wieków. W tej chwili żyjemy w XX wieku i religię praktykuje się nieco inaczej, niż tysiąc lat temu. Po prostu życie się zmieniło. Bardzo ważne jest, aby umieć oddzielić to, co jest istotą duchowej ścieżki, od otoczki kulturowej czy czasowej związanej z konkretnym czasem i miejscem, w którym dana religia jest praktykowana.
W obrębie buddyzmu też występują różnice. Jest tak dlatego, że ludzie nie są jednakowi. Jedni potrzebują bardziej filozofii, potrzebują rozwijać swój intelekt, więc mogą go rozwijać przez buddyzm. Inni z kolei potrzebują stricte duchowej ścieżki, medytacji, i również to mogą odnaleźć w buddyzmie. W zależności od czasu i miejsca te rozmaite podejścia były w samym buddyzmie również podawane. W obrębie buddyzmu, niezależnie od różnic, jest jedna podstawowa rzecz, która dotyczy wszystkich buddystów - mianowicie to, żeby nie krzywdzić innych, żeby nie zadawać innym bólu, nie ranić ich. Jest to pogląd wspólny wszystkim buddyjskim szkołom.
Są jeszcze inne nurty, które oprócz tego podstawowego niekrzywdzenia innych, uważają za bardzo ważne i równie podstawowe pomaganie innym. A więc nie tylko nie krzywdzić, ale jeszcze starać się pomagać. Jest to taki najbardziej ogólny i podstawowy buddyjski pogląd mahajany - nie krzywdzić innych, lecz starać się im pomagać. Oprócz tej podstawy są jeszcze w buddyzmie rozmaite inne podejścia, inne poglądy. To jednak jest wspólne dla wszystkich buddystów.
Jeśli chodzi o różne sposoby czy techniki praktykowania, to różnią się one w zależności od tego, w jakim miejscu powstały, w jakim czasie oraz dla jakich ludzi były one przeznaczone. Na przykład buddyzm powstał w Indiach i w związku z tym wiele elementów jest w nim zaczerpniętych z kultury indyjskiej, ponieważ ówcześni ludzie byli nią przesiąknięci. W samych Indiach powstało bardzo wiele różnych ścieżek zarówno przed buddyzmem, jak i po buddyzmie. Jest to kraj o wielu religiach czy duchowych podejściach.
Buddyzm pochodzi z Indii od Buddy Siakjamuniego i przez te wszystkie setki lat od jego śmierci był przekazywany z nauczyciela na ucznia w nieprzerwanej linii przekazu. Jest to więc żywa tradycja. Od czasu odejścia Buddy minęło już ponad dwa tysiące lat i dzięki temu, że buddyzm ciągle jest nauczany i praktykowany, że ciągle jest przekazywany w nieprzerwanym strumieniu z nauczyciela na ucznia, że jest to żywa, żyjąca tradycja, buddyzm nie jest jakąś antyczną, archaiczną ścieżką, która kiedyś tam sobie była i nie bardzo wiadomo, co z nią się potem działo i o co w niej tak naprawdę chodzi. W każdym pokoleniu są nauczyciele i uczniowie; nauczyciele przekazują nauki uczniom, uczniowie je praktykują, urzeczywistniają i przekazują następnym pokoleniom i dzięki temu buddyzm również ewoluuje, zmienia się i dostosowuje do czasów, w których jest praktykowany.
Jest takie bardzo znane powiedzenie Buddy Siakjamuniego, że nie powinno się buddyjskiej ścieżki przyjmować na wiarę. Znaczy to, iż nie powinno się ślepo wierzyć w to, co ktoś coś nam powie. Powinniśmy sami zobaczyć, czy to, co nauczyciel powiedział, faktycznie ma sens, czy działa. Powinniśmy spróbować. Budda Siakjamuni powiedział, że mamy się zachowywać tak, jak gdybyśmy kupowali złoto. Kiedy kupujemy złoto, jesteśmy ostrożni, nie chcemy dać się oszukać, więc wkładamy je do ognia, uderzamy w nie, badamy jego kruchość. Tak samo powinniśmy robić z naukami duchowymi. Musimy je sprawdzić, sami dla siebie zobaczyć, czy są one wartościowe. I dopiero kiedy przekonamy się, że są dla nas dobre, możemy się w nie w pełni zaangażować.
Są książki, w których są opisane wcześniejsze życia, wcześniejsze wcielenia Buddy. Warto je czytać, zapoznawać się z nimi. Dzięki czytaniu tych opowieści o przeszłych żywotach Buddy jasno uświadomimy sobie, iż Budda nie był istotą, która spadła z nieba albo wynurzyła się spod ziemi, tylko że był to taki sam człowiek jak my. Miał swoje wzloty i upadki, przeżywał smutki i radości i stopniowo - praktykując i rozwijając się wewnętrznie - osiągnął ten poziom, na którym my go teraz postrzegamy. Dzięki czytaniu opowieści o życiach Buddy widzimy, że był taką samą istotą jak my, że tak samo pragnął być szczęśliwy, że unikał tego, co sprawiało mu przykrość czy ból. Na początku był dokładnie kimś takim, jak my. W życiu, w którym Budda osiągnął stan buddy, po urodzeniu otrzymał imię Siddharta, nie nazywał się od narodzin Buddą. Umysł Siddharty i nasz jest taki sam, nie ma różnicy. W życiu, w którym osiągnął stan buddy, był w bardzo dobrej sytuacji, ponieważ urodził się w bogatej rodzinie, ale tak się zdarzyło, że zetknął się z cierpieniem. Był w dobrej sytuacji, bo to cierpienie nie otaczało go w dzieciństwie, ale i tak zobaczył, że inni cierpią. Wcześniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że na świecie przytrafiają się takie rzeczy jak choroby, starość i śmierć. Czwartym bardzo ważnym spotkaniem, jakie miał w tamtym życiu, było ujrzenie kogoś, kto praktykuje duchową ścieżkę. To wyjście z pałacu na ulicę, gdzie zobaczył, że ludzie chorują, cierpią, starzeją się i umierają, było dla niego bardzo ważne. Otworzyło mu oczy na to, że nie jest pępkiem świata, że na świecie dzieje się tak wiele różnych rzeczy i że one dotyczą także jego. Wszystko, przed czym był chroniony przez całe swoje dzieciństwo, nagle mu się objawiło i zobaczył, że cierpienie i ból są udziałem wszystkich istot i że jego one również nie ominą. Wcześniej żył w dostatku, miał wiele dóbr, wielką świtę służących gotowych na każde jego zawołanie, miał żony, nałożnice. Żył w dostatku i luksusie. Ponieważ był władcą, miał wszystko.
My jesteśmy w innej sytuacji, nie jesteśmy królami i w związku z tym od dziecka doświadczamy wielu cierpień. Jeżeli nie mamy pracy, to cierpimy z tego powodu. Jeżeli mamy pracę, to cierpimy, bo w pracy są różne problemy. Jeżeli jesteśmy z kimś w związku, to często ten związek nie jest harmonijny i mamy całe mnóstwo problemów z drugą osobą. Jeżeli z kolei jesteśmy sami, też cierpimy i znowu mamy problemy. I tak jest praktycznie bez przerwy.
W Indiach w czasach buddyjskich i wcześniej były dwa główne nurty praktyki duchowej. Jeden polegał na tym, że uznawało się jakieś zewnętrzne istoty za potężniejsze od nas samych i w związku z tym składało się im ofiary. Były to bardzo często ofiary krwawe; zabijało się zwierzęta po to, żeby składać dary tym istotom, tym różnym bogom i prosić ich o coś. Drugim silnym nurtem był nurt ascetyczny, gdzie trzeba było się umartwiać; asceza dotyczyła ciała, mowy i umysłu. Byli ludzie, którzy chodzili nago, mało jedli i mało pili, bardzo dużo pościli, umartwiali się pod każdym względem.
Budda mógł wybierać między tymi dwiema ścieżkami. Zdecydował się na ścieżkę, która nie krzywdziła innych, na ścieżkę ascezy. A ponieważ w poprzednich życiach powodowany odruchami serca bardzo często pomagał innym istotom, był więc kimś dobrym, w rezultacie zgromadził coś, co w buddyzmie nazywane jest zasługą. Dzięki tej zasłudze - oprócz tego, że bardzo dobrze powodziło mu się pod względem materialnym - miał również wyostrzony i bystry umysł i kiedy zaczął praktykować ascetyczną ścieżkę, nie robił tego bezkrytycznie, lecz zastanawiał się. Zastanawiał się nad tym, kim on właściwie jest. Widział, jak wszystko wokół się zmienia, jak zmienia się świat, jak zmienia się ciało itd. Miał przy tym poczucie, że być może jest coś, co się nie zmienia i bardzo chciał do tego dotrzeć. Zaczął badać, zaczął analizować swój umysł, a ponieważ dzięki temu wszystkiemu, co robił w poprzednich żywotach, miał dobrą karmę, jego umysł był już rozwinięty, nie zabrało mu to dużo czasu. Badał na przykład, czy ten świat jest prawdziwy, czy istnieje naprawdę w taki substancjalny, namacalny sposób, czy też nie. Zastanawiał się także nad losem różnych istot. Nad tym, skąd się to bierze, że jedni są szczęśliwi i wszystko im się dobrze układa, inni z kolei przeżywają ciągłe niepowodzenia. Starał się zobaczyć, czy zachodzą tu jakieś zależności, czy można samemu coś z tym zrobić. Zagłębiając się w ten temat odkrył, iż istnieje zależność między naszymi stanami umysłu, między tym, jacy sami jesteśmy, co robimy, oraz tym, co nam się przytrafia. Odkrył mianowicie, że jeżeli robimy rzeczy pozytywne, takie które pomagają innym, to owocuje to szczęściem, naszym dobrym samopoczuciem i efekcie wszystko nam się dobrze układa. Jeżeli natomiast jesteśmy przepełnieni negatywnością, nienawiścią, złymi emocjami i robimy jakieś negatywne rzeczy, to z kolei sami sobie wyrządzamy krzywdę, a nie tylko tym, na których jest nakierowane nasze działanie, ponieważ negatywne działania owocują naszym cierpieniem. Tak więc od nas zależy to, czy jesteśmy szczęśliwi czy raczej musimy cierpieć.
Była to podstawowa rzecz, jaką odkrył - fakt, że istnieje zależność między naszymi stanami umysłu, tym, co robimy i między naszymi późniejszymi doświadczeniami. Podał to jako najważniejszą naukę. Pouczał, iż należy porzucić czynienie rzeczy negatywnych, czynienie zła, wyrządzanie krzywdy, iż należy praktykować dobro. Zostało to wyrażone w jego podstawowych naukach o czterech szlachetnych prawdach. Powiedział, że wszyscy cierpimy, doświadczamy cierpienia, chociaż tego nie chcemy. To cierpienie ma swoją przyczynę, pokazał ją i stwierdził, że można z tym skończyć. Podał też stopniową ścieżkę, żeby móc dojść do stanu poza cierpieniem.
Najpierw podał prawdę o cierpieniu. Ponieważ wszyscy cierpimy, bardzo dobrze jest zastanowić się nad tym, dlaczego cierpimy. Budda w swoich duchowych poszukiwaniach zobaczył, że jest tak z powodu niewiedzy, z powodu podstawowej nieświadomości co do tego, jak funkcjonuje rzeczywistość, czym jest rzeczywistość. Cierpimy, ponieważ doświadczamy różnych negatywnych, przeszkadzających emocji takich jak złość, pożądanie, duma, zazdrość, chciwość. Ponieważ ich doświadczamy, pod wpływem tych emocji robimy różne rzeczy, przez co gromadzimy tak zwaną karmę.
O karmie można powiedzieć bardzo prosto - jeżeli ciałem, mową i umysłem, tymi trzema bramami, robimy rzeczy pozytywne, to gromadzimy pozytywną karmę. Natomiast jeżeli ciałem, mową albo umysłem robimy rzeczy negatywne, to gromadzimy karmę negatywną. Karmę gromadzimy na rozmaite sposoby. To wszystko, co robimy naszym ciałem, rękoma itd., to wszystko przynosi jakieś skutki, więc gromadzimy karmę ciałem. To, co robimy naszą mową, sposób, w jaki zwracamy się do innych oraz co do nich mówimy, również przynosi skutki; gromadzimy więc karmę aktami mowy. Również to, co myślimy, co mamy w sercu, nasza motywacja - również to sprawia, że gromadzimy jakąś karmę.
Głównym wytwórcą karmy jest nasz umysł. Jeżeli mamy w sobie wiele złości, wiele nienawiści, to wypowiadane przez nas słowa również są takie - są złośliwe czy nienawistne. Jeśli ta złość jest bardzo silna, to może dojść do rękoczynów, a więc i ciało jest tu zaangażowane i robi coś negatywnego. Ważne więc jest, żeby sprawdzać swój umysł i widzieć, jakie uczucia nim rządzą. Gdy nie są właściwe, powinniśmy starać się nad nimi zapanować. Jeżeli jednak ktoś jest wypoczęty, zrelaksowany, jest mu dobrze, to cokolwiek robi, na ogół jest to dobre. Gdy mówi do innych, jego słowa nie ranią. Jeżeli coś robi, to nie są to gwałtowne czy brutalne gesty. Tak więc ważne jest, żeby dbać o stan swojego umysłu.
Tak w sposób prosty można opowiedzieć o tym, czym jest karma. Nie jest to jakieś bardzo skomplikowane zagadnienie, tylko bardzo prosty mechanizm. Jest wiele różnych pomieszanych stanów umysłu, przeszkadzających emocji. W buddyzmie wymienia się ich aż 84 tysiące. Te podstawowe już wymieniliśmy; są to złość, nienawiść, pożądanie, duma, zazdrość, chciwość. Możliwe jest usunięcie tych negatywnych stanów i sprawienie, że nie będą się one w nas pojawiały. Są metody, które do tego doprowadzają. Nie jesteśmy na nie skazani raz na zawsze.
Rdzeniem czy korzeniem tych przeszkadzających emocji i karmy, jaką pod ich wpływem gromadzimy, jest niewiedza czy nieświadomość, głupota. Niewiedza czy nieświadomość polega na tym, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, jaki tak naprawdę jest nasz umysł. Nie widzimy tego, że jest on dobry, że jest pełen pozytywnych właściwości. I że na dobrą sprawę nie ma różnicy pomiędzy naszym umysłem, a umysłem buddy. Różnica polega jedynie na tym, iż budda wie, jaki jest umysł, czym jest umysł, rozpoznaje go. Natomiast zwykłe istoty, czujące istoty, to istoty, które nie wiedzą, jakie naprawdę są. Budda to ktoś, kto dzięki temu rozpoznaniu angażuje się w prawidłową ścieżkę i wszystko co robi, jest prawidłowe. Natomiast czujące istoty, które nie mają tej wiedzy, nie mają tego rozpoznania - błądzą i angażują się w różne takie rzeczy i czynności, które nie prowadzą do duchowego urzeczywistnienia.
Ścieżka podana przez Buddę polega na tym, by zobaczyć, że karma, wszystkie nasze aktywności, są w istocie puste, niesubstancjalne i to jest aspekt pustki umysłu. Natomiast wszystkie emocje, wszystko to, co się w tym umyśle pojawia, to aspekt przejrzystości umysłu, jasności umysłu. Jedność tych dwóch aspektów, pustki i przejrzystości, to ścieżka, która nie jest zwodnicza.
Tybetańskie słowo na określenie buddy to sangie. Pierwsza sylaba znaczy "oczyszczony" i chodzi tutaj o oczyszczenie karmy i negatywnych emocji. Budda to ktoś, kto już nie tworzy karmy, bo nie ma negatywnych emocji. Natomiast druga sylaba znaczy "rozwinięty". Chodzi tutaj o rozwijanie pozytywnych właściwości takich jak mądrość, współczucie. Jest to więc ktoś, kto z jednej strony jest oczyszczony ze wszystkich splamień, a z drugiej ktoś, kto w pełni rozwinął cały swój pozytywny potencjał. Tak więc budda to nie jakaś istota z niebiańskich sfer czy ktoś, kto poszedł gdzieś, szedł długo, długo pieszo, dokądś zawędrował i jest w innej sferze, w innej krainie. Jest to po prostu ktoś, kto zrobił coś ze swoim umysłem. Zobaczył, czym jest umysł i urzeczywistnił cały jego potencjał.
Budda zaczynał od tego samego, od czego my możemy zacząć - zaczynał od swojej zwykłej ludzkiej sytuacji, w której pojawiały się różne emocje, w której zachowywał się w rozmaity sposób. Ale przez stopniowe oczyszczanie tego wszystkiego, przez zwracanie uwagi na to, co się z nim dzieje i jakie stany umysłu przeżywa, a następnie przez oczyszczanie ich, stopniowo był w stanie oczyścić wszystkie te negatywne rzeczy i rozwinąć wszystkie pozytywne właściwości.
Na buddyjskiej ścieżce praktykuje się medytację. Medytacja służy właśnie temu, żeby wyciszyć, uspokoić, oczyścić różne nasze negatywne emocje i karmę. Żeby je oczyścić i uspokoić, to mamy takie metody jak szine (sanskr. siamatha). Szine to jednoupunktowiona medytacja wyciszająca. Natomiast żeby rozwinąć pozytywne właściwości takie jak mądrość i inne, mamy z kolei inne metody, takie jak lhagthong (sanskr. wipasiana). Lhagthong to medytacja wglądu.
W buddyzmie mamy wiele możliwości czy wiele różnych podejść, wiele ścieżek. Jest ścieżka sutr, jest ścieżka tantr. Są ścieżki, na których mówi się mantry, wizualizuje różne bóstwa. Jest cała rozmaitość środków, które służą jednemu celowi - oczyszczeniu tych wszystkich negatywności i rozwinięciu rzeczy pozytywnych. Jest wiele metod, które są dla różnych istot, ponieważ te istoty mają odmienne potrzeby, różne predyspozycje. Gdy idziemy do restauracji, to jedni zamawiają taką potrawę, inni inną, ponieważ inne rzeczy im służą czy odpowiadają. Tak samo jest z duchowymi metodami. Wszystkie jednak mają jeden cel. Jedni lubią podróżować samochodem, inni wolą latać samolotami, inni jeździć pociągiem czy autobusem. I jeżeli zmierzają do tego samego miejsca, to każdy tam dotrze, na inny sposób, ale dotrze. Różnica polega na sposobie i na czasie, w jakim docieramy do celu.
Jak już zostało powiedziane, bardzo ważne jest, żeby samemu oszacować nauki, które słyszymy. Zastanowić się, czego doświadczamy, jakie mamy stany umysłu i czy te stany umysłu faktycznie wpływają na świat. Czy jest tak, że nasze negatywne stany umysłu, nasze przeszkadzające emocje coś psują w stosunkach z innymi, a pozytywne nastawienie wpływa na świat pozytywnie. Musimy sami zobaczyć, czy ta nauka ma sens, a potem konsekwentnie postępować.
Na naszym poziomie, kiedy nie rozpoznajemy natury umysłu, dzielimy świat na "ja", "moje" - i to bronimy, chronimy, na tym nam zależy - oraz na "inni", czyli wszystko to, czego nie uznajemy za "ja" - jest to inne, drugie i o to już się specjalnie nie troszczymy. Tymczasem jest to jedna całość, są to dwa aspekty umysłu: pustka i przejrzystość, które musimy urzeczywistnić. Wszystko może się pojawić i to jest jak pusta przestrzeń, pustka. To, co się zaś pojawia, to aspekt przejrzystości, jasności, światła. Można całe to doświadczenie podzielić w dowolny sposób. Może to być "ja - ty", ale można też podejść do tego inaczej. Zobaczmy, które podejście jest bardziej wartościowe, czy lepsze jest dzielenie świata, czy lepsze jest patrzenie całościowe.
Gdybyśmy potrafili jednakowo postrzegać siebie i innych, z jednakowymi uczuciami podchodzić do siebie i innych, to bylibyśmy prawdopodobnie drugim Buddą. Natomiast najczęściej jest tak, że to wszystko, co dotyczy nas, jest dla nas bardzo ważne i przywiązujemy się do tego, natomiast to, co dotyczy innych istot, nie jest dla nas istotne, w ogóle nas nie obchodzi. Bardzo często odpychamy innych, czym jeszcze wzmacniamy ten podział. I znowu trzeba się zastanowić, co jest lepsze - czy chcemy być buddami, którzy potrafią patrzeć całościowo i współodczuwać ze wszystkimi, czy wolimy pogłębiać podziały i w związku z tym chronić tylko mały kawałek rzeczywistości, a całą resztę lekceważyć. Jeżeli tak bardzo dzielimy świat na "ja" i "inni" czy "ja" i "ty", to jedynie wzmaga to w nas te wszystkie przeszkadzające emocje, pojawia się złość na drugiego, pojawia się nienawiść itp. Takie dzielenie tylko napędza emocje. Przez to właśnie krążymy w samsarze. Dopóki nie przetniemy tego, z samsary nie ma wyjścia.
Jesteśmy turystami, którzy krążą w kółko w obrębie sześciu sfer sansary. To krążenie jest automatyczne, nie musimy się wcale wysilać. Jesteśmy przerzucani z jednego miejsca w drugie, odradzamy się to tu, to tam. Dzieje się to samo, nie musimy nic robić. Nie musimy się tego uczyć, krążenie po samsarze wychodzi nam bardzo dobrze. Ale krążąc tak po samsarze - niestety, cierpimy. Na przykład jako ludzie przeżywamy cierpienia narodzin, rozmaitych chorób czy niewygód, starości, w końcu umieramy. Przez cały czas naszego życia doświadczamy przeróżnych frustracji i cierpień.
Jest też sfera zwierząt. Tam też nie jest idealnie. Zwierzęta nie są mądrzejsze od nas i w zasadzie nie widzą świata poza jedzeniem czy kopulowaniem, do tego ogranicza się całe ich życie. Często muszą walczyć o jedzenie, zagryzają się itd. Zwierzęta mają wiele swoich cierpień, ale podstawowym ich cierpieniem jest głupota, to, że nie widzą swojej sytuacji i nie mogą jej odmienić.
Czasami odradzamy się w świecie głodnych duchów. Tam z kolei głównymi cierpieniami są doświadczenia straszliwego głodu i pragnienia. Odradzamy się też w światach, które nazywają się światami piekielnymi. Tam doświadczamy przeróżnych okropnych cierpień, na przykład cierpień związanych ze skrajnym gorącem lub ze skrajnym zimnem. W naszym ludzkim świecie też doświadczamy cierpień związanych z gorącem i zimnem, jest nam czasem za zimno, czasem za gorąco, lecz jest to tylko ułamek tego, czego można doświadczyć w tym zakresie. W światach piekielnych te doznania są o wiele intensywniejsze.
Jest też świat tak zwanych półbogów, które z kolei cierpią z tego powodu, że są w nieustannych konfliktach z innymi. Bezustannie się kłócą, biją, walczą.
Można się też odrodzić w świecie boskim. Jest to bardzo przyjemne, bardzo miłe odrodzenie, bardzo miłe doświadczenie - póki trwa. To odrodzenie zwykle trwa bardzo długo, więc bardzo długo jest nam naprawdę błogo, ale przed śmiercią widzimy miejsce swoich przyszłych odrodzeń, czujemy, co nas tam spotka i widzimy, że będzie bardzo źle. Gdy upada się ze świata bogów, zawsze jest gorzej. Tak więc cierpienie świata bogów polega na tym, że widzimy przyszłe odrodzenie.
Wędrowanie po tych poszczególnych sferach to właśnie jest samsara. Oczywiście nasza wędrówka nie odbywa się w jednym i tym samym ciele, ciała się zmieniają, ale nasz umysł pozostaje. W buddyzmie wierzy się w przeszłe i przyszłe odrodzenia; to obecne jest jak gdyby zwierciadłem. Widać w nim nasze przeszłe odrodzenia i widać w nim naszą przyszłość. Widać przeszłe odrodzenia, ponieważ to, co się z nami dzieje, co nas spotyka, jak wyglądamy, to owoce naszych przeszłych działań. Natomiast to wszystko, co teraz robimy, zaowocuje czymś w przyszłości, ukształtuje naszą przyszłość. Dlatego mówimy, że obecne życie jest zwierciadłem przeszłości i przyszłości.
Często przed wejściem do buddyjskiej świątyni jest namalowane koło życia, gdzie widać sześć sfer samsary. Malowidło to nie służy ozdobie ściany, tylko ma działać jako przypomnienie. Kiedy wchodzimy do świątyni, musimy pamiętać, po co praktykujemy. Koło życia jest podtrzymywane przez strasznie wyglądającą istotę z otwartą paszczą i ze szczękami gotowymi się zacisnąć. Jest to pan śmierci. Możemy sobie wyobrazić, że siedzimy w paszczy krokodyla i na razie wszystko jest w porządku. Niemniej w pewnym momencie szczęki się zacisną i to już będzie koniec. Śmierć jest nieuchronna; w pewnym momencie nadejdzie. Musimy pamiętać o tym, że przez cały czas tkwimy w kole życia, krążymy po samsarze. Tak więc ten obrazek służy przypomnieniu. Przypomnieniu nam o tym, że to ludzkie życie, które teraz mamy, którym teraz się cieszymy, być może potrwa bardzo długo, a może będzie bardzo krótkie. Tak czy inaczej - na pewno przeminie. Dlatego trzeba starać się je wykorzystać. Wykorzystać na to, żeby się rozwinąć. Musimy na tyle, na ile jesteśmy w stanie, codziennie przez parę minut czy przez parę godzin, praktykować, starać się rozwijać. Dzięki temu stopniowo, stopniowo pójdziemy do przodu.
Były to podstawy buddyjskiej ścieżki.

Pytanie: Jak możliwe jest cierpienie w piekłach, skoro przecież tam nie mamy ciała?
Odpowiedź: Nie musimy mieć ciała z krwi i kości, żeby odczuwać cierpienie czy w ogóle żeby cokolwiek odczuwać. Na przykład we śnie - nie mamy ciała z krwi i kości, a mimo to możemy przeżywać jakiś koszmar i cierpieć. Gdy nie mamy ciała z krwi i kości, mamy ciało pochodzące z nawyków. Wszystkie nasze władze zmysłowe i umysłowe idą za nami przez cały czas na zasadzie nawyku. Niezależnie od tego, czy mamy ciało z krwi i kości, czy też nie, cierpieć możemy zawsze. Może nam się śnić, że jesteśmy paleni albo że goni nas tygrys. Nie ma żadnego ognia, nie ma tygrysa, to nie nasze ciało z krwi i kości się pali, a jednak doświadczamy cierpienia czy boimy się. Tak samo jest z przyjemnymi stanami. We śnie możemy doświadczać również przyjemnych rzeczy, mieć przyjemne doświadczenia, ale znowu - to nie ciało z krwi i kości jest podstawą dla tego doświadczenia. We śnie towarzyszy nam ciało nawykowe. Natomiast w odrodzeniach takich jak światy piekielne czy światy głodnych duchów, mamy ciało karmiczne, wytworzone przez karmę. W sferach piekielnych nie rodzimy się z łona matki, są to narodziny innego rodzaju. Bogowie też nie rodzą się z rodziców, mają tzw. cudowne narodziny. Ludzie, żeby się urodzić, potrzebują rodziców. Zwierzęta natomiast rodzą się na różne sposoby. Jedne rodzą się z łona, inne z jaja, jeszcze inne z wilgoci.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin