Jan Paweł II
Droga Krzyżowa Roku Świętego 2000 w Koloseum pod przewodnictwem Ojca Świętego Jana Pawła II
21 IV 2000 — Wielki Piątek
MODLITWA WPROWADZAJĄCA
Ojciec Święty: W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Amen.
«Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze
samego siebie, niech weźmie krzyż swój
i niech Mnie naśladuje» (Mt 16, 24).
Wieczór Wielkiego Piątku.
Od dwudziestu wieków
Kościół gromadzi się w ten wieczór,
aby wspominać i na nowo przeżywać
wydarzenia ostatniej drogi
w ziemskiej wędrówce Syna Bożego.
Dziś, jak co roku,
Kościół, który jest w Rzymie,
przychodzi do Koloseum,
aby podążać śladami Jezusa,
który «dźwigając krzyż
wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki,
które po hebrajsku nazywa się Golgota» (J 19, 17).
Stajemy tu w przekonaniu,
że krzyżowa droga Syna Bożego
nie była zwyczajnym zbliżaniem się do miejsca kaźni.
Wierzymy, że każdy krok Skazańca,
każdy Jego gest i każde słowo,
a także wszystko to, co przeżywali i czego dokonali
uczestnicy tego dramatu,
nieustannie do nas przemawia.
Przez swoją mękę i śmierć
Chrystus odsłania przed nami prawdę o Bogu
i o człowieku.
W tym Roku Jubileuszowym
w sposób szczególny pragniemy wnikać
w treść tamtego wydarzenia,
aby z nową mocą przemówiło
do naszych umysłów i serc,
i stało się źródłem łaski prawdziwego uczestnictwa.
Uczestniczyć, to znaczy mieć udział.
Co znaczy mieć udział w krzyżu Chrystusa?
To znaczy doświadczyć w Duchu Świętym tej miłości,
jaką krzyż Chrystusa kryje w sobie.
To znaczy w świetle tej miłości
rozpoznać swój własny krzyż.
To znaczy w mocy tej miłości
wciąż na nowo brać go na ramiona i iść...
Iść przez życie,
naśladując Tego, który «przecierpiał krzyż,
nie bacząc na jego hańbę,
i zasiadł po prawicy tronu Boga» (Hbr 12, 2).
MODLITWA
Módlmy się.
Panie, Jezu Chryste,
napełnij nasze serca światłem Twojego Ducha,
abyśmy, naśladując Ciebie w Twej ostatniej drodze,
poznali cenę naszego odkupienia
i stali się godnymi udziału
w owocach Twojej męki, śmierci i zmartwychwstania.
Który żyjesz i królujesz przez wszystkie wieki wieków.
STACJA PIERWSZAPan Jezus przez Piłata na śmierć skazany
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył!
«Czy Ty jesteś Królem Żydowskim?» (J 18, 33).
«Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom.
Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd» (J 18, 36).
Piłat kontynuował:«A więc jesteś królem?»Odpowiedział Jezus:«Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu».Na to Piłat:«Cóż to jest prawda?»Rzymski prokurator uznał przesłuchanie za zakończone. Wyszedłszy do Żydów, oznajmił: «Nie znajduję w Nim żadnej winy» (por. J 18, 37-38).
Dramat Piłata kryje się w tym pytaniu: Cóż to jest prawda? To nie było filozoficzne pytanie o naturę prawdy. To było egzystencjalne pytanie o własne odniesienie do prawdy. Próba ucieczki przed głosem sumienia, które wzywało, by rozeznać prawdę i pójść za nią. Człowiek, który nie kieruje się prawdą, gotów będzie wydać wyrok skazujący na niewinnego.
Oskarżyciele czują tę słabość Piłata i dlatego nie ustępują. Z całą determinacją domagają się śmierci krzyżowej. Nie pomagają półśrodki, do których ucieka się Piłat. Nie wystarcza okrutna kara biczowania, wymierzona Oskarżonemu. Kiedy Piłat wyprowadza Jezusa ubiczowanego i w cierniowej koronie, zdaje się szukać słowa, które w jego mniemaniu powinno przekonać nieustępliwy tłum. Wskazując na Jezusa mówi: «Oto Człowiek! Ecce homo!»
Odpowiedzią jednak jest: «Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!»
Piłat usiłuje oponować: «Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy» (J 19, 5-7).
Coraz bardziej jest przekonany, że Jezus jest niewinny, jednakże przekonanie to nie wystarcza mu, ażeby orzekł uniewinnienie Oskarżonego.
Oskarżyciele sięgają po ostatni argument: «Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi» (J 19, 12).
Groźba jest jasna. Czując zagrożenie, Piłat ustępuje ostatecznie. Wydaje wyrok. Wydając wyrok, w wymownym geście umywa ręce: «Nie jestem ja winien krwi tego Sprawiedliwego. Wy siebie patrzcie» (por. Mt 27, 24).
W taki sposób został skazany na śmierć krzyżową Jezus Chrystus, Syn Boga żywego, Odkupiciel świata.
Przez wieki zaprzeczenie prawdzie rodzi cierpienie i śmierć. Niewinni płacą cenę ludzkiego zakłamania. Nie wystarczą półśrodki. Nie wystarczy umywanie rąk. Pozostaje odpowiedzialność za krew sprawiedliwego.
To dlatego Chrystus tak gorąco modlił się za swoich uczniów wszystkich czasów: «Ojcze, uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą» (J 17, 17).
Chryste, który przyjmujesz niesprawiedliwy wyrok,
daj nam i wszystkim ludziom naszych czasów
łaskę wierności prawdzie
i nie dozwól,
aby na nas i na tych, którzy po nas przyjdą,
spadło brzemię odpowiedzialności
za cierpienie niewinnych.
Tobie, Jezu, Sędzio sprawiedliwy,
cześć i chwała na wieki wieków.
Wszyscy: Ojcze nasz, któryś jest w niebie:
święć się imię Twoje,
przyjdź Kólestwo Twoje,
bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj.
I odpuść nam nasze winy,
jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
I nie wódź nas na pokuszenie,
ale nas zbaw ode złego.
Bolejąca Matka stała
U stóp krzyża, we łzach cała,
Kiedy na nim zawisł Syn.
STACJA DRUGAPan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Krzyż. Narzędzie hańbiącej śmierci. Nie wolno było skazywać na śmierć krzyżową obywatela rzymskiego: to było zbyt poniżające. Moment, w którym Jezus z Nazaretu wziął krzyż na swoje ramiona, ażeby go ponieść na wzgórze Kalwarii, jest momentem przełomowym w dziejach krzyża.
Tak oto krzyż — znak hańbiącej śmierci, zarezerwowany dla najniższej kategorii ludzi — staje się kluczem. Odtąd przy pomocy tego klucza człowiek będzie otwierał drzwi głębi Bożej tajemnicy.
Za sprawą Chrystusa przyjmującego krzyż, narzędzie swego wyniszczenia, ludzie dowiedzą się, że Bóg jest miłością.
Jest miłością nieskończoną, gdyż «tak (...) umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne» (J 3, 16).
Ta prawda o Bogu objawiła się przez krzyż.
Czy nie mogła się objawić inaczej?
Może mogła. Jednakże Bóg wybrał krzyż.
Ojciec wybrał krzyż dla swego Syna, a Syn wziął ten krzyż na swoje ramiona, ażeby go ponieść na wzgórze Kalwarii i ażeby tam na nim oddać życie.
«W krzyżu cierpienie,
w krzyżu zbawienie,
w krzyżu miłości nauka.
Kto Ciebie Boże raz pojąć może,
ten nic nie pragnie, ni szuka!»
(polska pieśń wielkopostna).
Krzyż — znak miłości bez granic!
Chryste, który z rąk ludzkich przyjmujesz krzyż,
aby uczynić go znakiem
zbawczej miłości Boga do człowieka,
łaskę wiary w tę nieskończoną miłość,
abyśmy, przekazując znak krzyża nowemu tysiącleciu,
byli autentycznymi świadkami Odkupienia.
Tobie, Jezu, Kapłanie i Ofiaro,
cześć i chwała na wieki.
Wszyscy: Ojcze nasz...
A w Jej pełnej jęku duszy,
Od męczarni i katuszy,
Tkwił miecz ostry naszych win.
STACJA TRZECIAPan Jezus upada pod krzyżem
«Bóg włożył Nań grzechy wszystkich nas» (por. Iz 53, 6).
«Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich» (Iz 53, 6).
Jezus upada pod krzyżem. Trzykrotnie tak będzie upadał na stosunkowo krótkiej przestrzeni «drogi krzyżowej».
Upada z wycieńczenia. Okrwawione biczowaniem ciało, głowa w cierniowej koronie — wszystko to sprawia, że brak Mu sił. Upada więc, a krzyż przygniata Go swoim ciężarem do ziemi.
Trzeba powrócić do słów proroka, który z perspektywy stuleci widzi ten upadek tak, jakby oglądał go własnymi oczyma. A widząc upadającego pod ciężarem krzyża Sługę Jahwe, ukazuje właściwą przyczynę upadku: oto «Bóg włożył Nań grzechy wszystkich nas».
To grzechy przygniotły do ziemi Boskiego Skazańca.
To one stanowią o ciężarze krzyża, który dźwiga na swoich barkach.
To grzechy przyczyniły się do Jego upadku.
Chrystus z trudem dźwiga się, ażeby iść dalej.
Eskortujący Go żołnierze krzykiem i uderzeniami starają się Go do tego pobudzić.
Po chwili pochód rusza w dalszą drogę.
Upadek i powstanie.
W ten sposób Odkupiciel świata przemawia bez słów do wszystkich, którzy upadają. Wzywa ich do powstania. «On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości — Krwią Jego ran zostaliśmy uzdrowieni» (por. 1 P 2, 24).
Chryste, upadający pod ciężarem naszych win
i powstający dla naszego usprawiedliwienia,
prosimy Cię,
pomóż nam i wszystkim, których przygniata grzech,
powstać i iść.
Daj nam moc Ducha,
abyśmy z Tobą dźwigali krzyż własnej słabości.
Tobie, Jezu obarczony ciężarem naszych win,
nasza cześć i miłość na wieki wieków.
Jakże smutna i strapiona
Była ta błogosławiona,
Z której się narodził Bóg.
STACJA CZWARTAPan Jezus spotyka swoją Matkę
«Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca» (Łk 1, 30-33).
Maryja pamiętała te słowa. Często w głębi serca do nich wracała.
I może wtedy, kiedy na drodze krzyżowej spotkała swego Syna, te właśnie słowa odezwały się w Niej ze szczególną siłą.
«Będzie panował... Panowaniu Jego nie będzie końca»... — tak mówił Zwiastun.
A oto teraz widzi, że Jej Syn skazany na śmierć dźwiga krzyż, ażeby na nim umrzeć. Po ludzku mogła pytać: Jakże tedy wypełnią się te słowa? W jaki sposób ma panować w domu Dawidowym? W jaki sposób królestwu Jego nie będzie końca?
Po ludzku tak.
Maryja jednak pamięta, że wówczas, przy zwiastowaniu, kiedy usłyszała to wszystko, odpowiedziała: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa» (Łk 1, 38).
Teraz widzi, że to słowo wypełnia się jako słowo krzyża. Po macierzyńsku głęboko cierpi, odpowiada jednakże tak, jak wówczas, przy zwiastowaniu: «Niech Mi się stanie według twego słowa».
W ten sposób po macierzyńsku bierze krzyż z Boskim Skazańcem.
Na drodze krzyżowej objawia się jako Matka Odkupiciela świata.
«Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza» (Lm 1, 12).
Tak mówi Bolejąca Matka —
Służebnica posłuszna do końca,
Matka Odkupiciela świata.
O Maryjo, która podążałaś
krzyżową drogą swego Syna,
w bólu matczynego serca,
pomna na swoje fiat,
ufając, że Ten, dla którego nie ma nic niemożliwego,
mocen jest wypełnić obietnice,
wypraszaj nam i ludziom przyszłych wieków,
łaskę zawierzenia miłości Boga.
Spraw, abyśmy w obliczu cierpienia, odrzucenia i próby,
nawet długotrwałej i bolesnej,
nie wątpili o Jego miłości.
Twemu Synowi
cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków.
Jak cierpiała i bolała,
Jakże drżała, gdy widziała
Dziecię swe wśród śmierci trwóg.
STACJA PIĄTASzymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi
Przymusili Szymona (por. Mk 15, 21).
Żołnierze z Piłatowej eskorty uczynili tak z obawy, że wycieńczony Skazaniec nie doniesie krzyża na Golgotę i nie będą mogli wykonać na Nim wyroku ukrzyżowania.
Szukali człowieka, który by pomógł Mu dźwigać krzyż.
Wzrok ich padł na Szymona. Jego przymusili, ażeby dźwigał krzyż wraz z Jezusem. Zapewne nie chciał i opierał się. Dźwiganie krzyża wspólnie ze Skazańcem mogło być odebrane przez innych jako czyn ubliżający godności wolnego człowieka.
Kiedy wziął krzyż, ażeby go nieść wspólnie z Jezusem, uczynił to poniekąd wbrew swojej woli.
I oto słyszymy w pieśni wielkopostnej następujące słowa: «Cyreneusza pod ciężar krzyżowy przyjmuje Jezus». Te słowa oznaczają całkowitą zmianę perspektywy: Boski Skazaniec jawi się jako Ktoś, kto poniekąd «obdarza» krzyżem.
Czyż to nie jest Ten sam, który kiedyś powiedział: «Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien» (Mt 10, 38)?
A więc Szymon jest obdarowany.
Stał się «godzien».
To, co w oczach tłumu mogło ubliżać jego godności, w perspektywie odkupienia nadało mu nową godność. Syn Boży uczynił go szczególnym uczestnikiem swego zbawczego dzieła.
Czy to dociera do jego świadomości?
Ewangelista Marek określa Szymona z Cyreny jako «ojca Aleksandra i Rufusa» (15, 21).
Jeżeli synowie Szymona byli znani w pierwotnej gminie chrześcijańskiej, to można sądzić, że on sam dźwigając krzyż uwierzył w Chrystusa. Od przymusu przeszedł do gotowości, jakby wewnętrznie dotknięty tymi słowami: «Kto nie dźwiga krzyża swego ze Mną, nie jest Mnie godzien».
Niosąc krzyż, usłyszał poniekąd Ewangelię krzyża.
Ewangelia ta przemawia odtąd do wielu, wielu Cyrenejczyków, którzy w ciągu dziejów świata są wezwani, aby dźwigać krzyż wraz z Jezusem.
Chryste, który obdarzyłeś Szymona z Cyreny
godnością nosiciela Twojego krzyża,
przyjmij również nas pod jego ciężar,
przyjmij wszystkich ludzi,
i daj wszystkim łaskę gotowości.
Spraw, abyśmy nie odwracali oczu od tych,
którzy zmagają się z krzyżem choroby,
osamotnienia, głodu czy niesprawiedliwości.
Uczyń, byśmy jedni drugich brzemiona nosząc,
stawali się świadkami Ewangelii krzyża,
prawdziwie wiarygodnymi świadkami Ciebie,
który żyjesz i królujesz na wieki wieków.
Któryż człowiek nie zapłacze,
Widząc męki i rozpacze
Matki Bożej w żalu tym?
STACJA SZÓSTAWeronika ociera twarz Chrystusowi
Weronika nie jest nigdzie po imieniu nazwana w Ewangeliach. Chociaż są wymienione z imienia różne niewiasty z otoczenia Chrystusa, takiego imienia nie wspomniano.
Może być więc, że imię to powstało w związku z tym, co uczyniła. Oto, jak głosi tradycja, na kalwaryjskiej drodze przedarła się wśród eskorty otaczającej Chrystusa i chustą otarła z potu i krwi Jego twarz. Kiedy odjęła chustę, pokazało się na niej odbicie oblicza Chrystusa; odbicie wierne — vera icona. I może stąd pochodzi także jej imię — Weronika.
Jeżeli tak jest, to imię, które upamiętnia czyn tej kobiety, równocześnie zawiera najgłębszą prawdę o niej samej.
Kiedyś Chrystus wziął w obronę niewiastę grzeszną, która wylała oliwę na Jego nogi i ocierała je włosami, co wywołało sprzeciw otaczających. Powiedział: «Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie? Dobry uczynek spełniła względem Mnie. (...) Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to uczyniła» (Mt 26, 10. 12). Można by te słowa zastosować też do Weroniki.
Odsłania się wówczas głęboka wymowa wydarzenia. Odkupiciel świata obdarzył Weronikę podobieństwem swojej twarzy. Chusta, na której odbiło się oblicze Chrystusa, staje się przesłaniem. Mówi poniekąd: Oto jak każdy dobry czyn, czyn prawdziwej miłości bliźniego, utrwala podobieństwo Odkupiciela świata w duszach tych, którzy go spełniają.
Czyny miłości nie przemijają. Każdy gest dobroci, zrozumienia, służby pozostawia w sercu człowieka niezatarty ślad — coraz pełniejsze podobieństwo do Tego, który «ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi» (Flp 2, 7).
Tak tworzy się tożsamość — prawdziwe imię człowieka.
który przyjąłeś gest
bezinteresownej miłości kobiety
i sprawiłeś w zamian,
że pokolenia wspominają ją pod imieniem Twego oblicza,
daj, aby dzieła nasze
i wszystkich, którzy po nas przyjdą,
czyniły nas podobnymi do Ciebie
...
giacynt